Weekendową Piekarnię przyjdzie mi chyba od teraz nazywać Nocną Piekarnią... Dotychczasowe spokojne działania w kuchni – zamieniłam na wyścig z czasem. I ze zmęczeniem. Gdy jedna moja część domagała się świeżego pieczywa – druga wołała głośno: „spać!”. Wcześniej nie dało rady... Dopiero późnym niedzielnym wieczorem – wyjęłam z piekarnika wspaniale pachnące pieczywo. Nocna sesja foto, nocna pierwsza kromka jeszcze ciepłej bagietki... Moje kulinarne życie będzie się teraz toczyć nocą... :(
Prawdę mówiąc miałam ochotę się zakopać i w tym tygodniu sobie odpuścić WP. Ale ten chlebek na winie i z cebulką, który zaproponowała Ptasia w ramach kolejnego odcinka WP – chodził za mną nawet w pracy... No cóż, od tego jest głowa, żeby na niej stanąć, jeśli trzeba. :D Stanęłam, upiekłam i mam wspaniały chlebek (a właściwie takie grubsze nieco bagietki). :) O zapachu jaki wydobywał się z piekarnika – poemat by można napisać. :) O smaku – zapewne drugi też by powstał. :) A ja tak tylko skromnie napiszę: pyszności! :)
Ptasiu, dziękuję za wspaniały przepis! :)
Chleb z cebulą na białym winie
cytuję za Ptasią z bloga Coś niecoś
500g mąki pszennej (chlebowej lub mieszanki 1:1 zwykłej i chlebowej),
15 g świeżych lub 1,5
łyżeczki drożdży instant,
ok. 150ml (patrz przepis) białego wina,
130-150ml letniej wody,
2 łyżki masła,
2 małe cebule,
1,5 łyżeczki soli
Stopić masło i zeszklić drobno posiekaną cebulę. Zdeglasować patelnię 1/4 szklanki (ok. 60 ml - 4 łyżki) białego wina. Odcedzić cebulkę od płynu, ten ostatni zachować. Lekko wystudzić.
Odcedzony płyn winno-cebulowy dopełnić białym winem do 150ml. Wymieszać mąkę z solą i drożdżami, pomału dodać wino i wodę, stale mieszając. Proponuję zacząć od 130 ml wody, gdyż zauważyłam, że cebula później także oddaje wilgoć i musiałam podsypywać mąką podczas wyrabiania; zawsze można dodać odrobinę wody później. Na koniec dodać cebulę. Wyrobić krótko ciasto, by wszystkie składniki się połączyły. Przykryć, odstawić na 10 min. Po tym czasie wyrabiać ciasto ręcznie lub mikserem, aż będzie miękkie i sprężyste (ok. 10-15 minut), nie powinno się kleić. Uformować kulę, przełożyć do natłuszczonej miski, odstawić do wyrastania na ok. 1,5 h (w 1/2 czasu wyrastania chleb odgazować i złożyć).
Po czasie wyrastania chleb odgazować, podzielić na 2 części i uformować. Ja lubię pulchne bagietki/torpedy, ale mogą być bochenki okrągłe lub owalne. Odstawić do wyrastania - do podwojenia objętości - na ok. 35-45 minut.
Przed pieczeniem chlebki naciąć. Piec w 230 st. C, w naparowanym piekarniku, 20-25 minut (aż chleb będzie głuchy od spodu); ja piekę na kamieniu, nagrzanym 1 h przed pieczeniem.
Małgosiu, bagietki jak malowane, ho ho , pięknie je upiekłaś
OdpowiedzUsuńBidulko ***jesteś taka dzielna ****
No nieeeeee... I Ty pracujesz i masz dwójkę dzieci? Nieeee wieeeerzę...
OdpowiedzUsuńCuda, cuda :)
Małgosiu, bagietki jak się patrzy. A pod nimi chyba jakiś sympatyczny chleb widać :)? Cieszę się, że smakowało.
OdpowiedzUsuńPodziwiam, podziwiam zapał i chęci! :)
OdpowiedzUsuńNiby-bagietki z resztą też - przepiękne i bez wątpienia smaczne. Szkoda, że muszę przy pichceniu brać pod uwagę cebulowych niejadków...
Pozdrawiam,
Zay :)
Ja też podziwiam Twój zapał! Ale warto było, bo chlebek pyszny i fajnie wygląda :)
OdpowiedzUsuńAlu, o tak, tak... :D proszę mnie teraz nazywać "bidulką". :D Takie pogłaskanie po główce dobrze mi robi. :D
OdpowiedzUsuńAniu, ja tez nie wierzę! Więcej... ja chcę powrotu do stanu wcześniejszego! :D Wtedy było dobrze, teraz jest... nie po mojemu... :D
Ptasiu, bagietki cu-dow-ne! Dla takiego pieczywa warto nawet niewyspanym pójść do pracy. :)
Zaytoon, u mnie podobne niejadki. Ale ja od czasu do do czasu dość egoistycznie podchodzę do tematu i robię coś dobrego tylko dla siebie. :) Zresztą tym razem niejadki zrobiły mi niespodziankę, bo cebulową bagietkę o dziwo jadły... :)
Grażyno, dziękuję, chociaż nie wiem czy jest tu coś do podziwiania... Ja z brakiem czasu walczę dopiero drugi tydzień... Dopiero się okaże jak szybko polegnę. ;-)
Bagietki wyglądają pysznie! Bardzo mi się podobają i mam na nie co raz to większa ochotę:) No i zazdroszczę umiejętności stawania na głowie, tez bym tak chciała;) Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńMalgosiu, wytrzymala z Ciebie kobieta i pewno dlugo tak pociagniesz :)
OdpowiedzUsuńJa przyznaje, ze wysiedzialam sie w domu 1.5 roku i gdy zaczelam na nowo pracowac, fizycznie dodam- w domu nie mailam sily na nic. Ale tylko przez chwile. Potem jakos tak sie wprawilam, ze byl czas i na prace i na dziecko i na kucharzenie. Chyba my kobiety juz takie jestsmy, ze lubimy kilka srok za jeden ogon lapac :D Choc zgodze sie z opinia, ze nie da sie w 100% byc dobra matka, kucharka, pracownica i soba.
I dlatego tez rezygnuje z wielu akcji kulinarych, w ktorych czas realizacji "projektu" jest weekendowy lub kilkudniowy, bo to dla mnie nie do wykonania czasem.
Pieczywo wspaniale, jak zwykle :)
podziwiam Twój zapał! jestes Wielka!
OdpowiedzUsuńach,no piekne sa te Twoje nocne bagietki :)pozdrawiam i podziwiam
OdpowiedzUsuńMalgosiu jak Ty po calym meczacym dniu takie cuda pieczesz i dodatkowo noca takie zdjecia robisz to ja Ci wroze, ze juz niedlugo wpadniesz w tryb robocika i tych postow bedzie wiecej :) Tymczasem calusy sle :)
OdpowiedzUsuńBagietki ładnie wyrośnięte, gratuluję samozaparcia i mam nadzieję, że tak bardzo nie zarwałaś nocki i trochę pospałaś:)
OdpowiedzUsuńOch Małgoś, jakie wspaniałe bagietki ! Cudowności upiekłaś, wspaniałe no!:)
OdpowiedzUsuńMówisz,ze czułaś moje cynamonowe ciacho? A mnie się wydaje,ze ja Twoje bagietki czułam :))
Pozdrówki ciepłe!
Malgosiu bagietki sa wspaniale. Juz czuje ich zapach. A nocne zdjecia wyszly bardzo ladne. Jak Ty to robisz? Moje zdjecia w sztucznym swietle sa beznadziejne.
OdpowiedzUsuńA przy okazji to jestem pelna podziwu dla Ciebie, ze po ciezkim tygodniu Ci sie jeszcze chce chleby wypiekac. Jestes niesamowita!
pozdrawiam
Malgosiu, alez w Tobie sila drzemie i detrminacja! Jak na nocne zdjecia to pieknosci, a baietkie jak sie patrzy (ja to juz sie dawno poddalam z Weekendowa, doba to nie gumka od majtek jak to niektorzy mowia :D ale domowe pieczywo mnie wzielo, tyle ze pieke to co znam na pamiec, Tys tytan pracy, powaga!
OdpowiedzUsuńPozdrowienia sle :*
Małgoś, ale z Ciebie silna babeczka! Wszystko pięknie godzisz i smakowicie sobie poczynasz :) Dobrej nocki, a raczej dobrego pieczenia życzę :*
OdpowiedzUsuńJakie ładne oświetlenie... od księżyca? :)))
OdpowiedzUsuńten zapach z piekarnika to bym chciała poczuc
OdpowiedzUsuńo smaku nawet nie wspomnę
nocne pieczenie, mimo, że zmęczone ma w sobie jakąś magię
Ja również podziwiam :) wspaniałe pieczywko :)
OdpowiedzUsuńNo tak... wszyscy mi tutaj o sile i determinacji, a tymczasem prawda jest taka, że kompletnie się nie mogę odnaleźć w tej nowej rzeczywistości... A moja kuchnia stoi niemal zapomniana przez swoją właścicielkę...:(
OdpowiedzUsuńRobercie, haha, prawie od księżyca. :D
PS. Zwykłe górne światło kuchenne. Okropne jest. Ale lepszego nie mam, wrrr...
Twój blog otrzymał ode mnie wyróżnienie ;) zapraszam do siebie :)
OdpowiedzUsuńWspaniale bageitki Malgosiu! palce lizac:) ile bym oddala za kawalek takiej jeszcze cieplej, z maslem! my teraz kadamy w warunkach 'polowych' z uwagi na kuchnie w remoncie:(
OdpowiedzUsuńpozdrawiam cieplo:*
Pracowita babka! ;)
OdpowiedzUsuńA chleb pycha! Nam też smakował - spróbuj następnym razem z tymiankiem :)
A mnie znowu Twoj wpis wyswietlil sie gdzies na koncu listy przez co go przegapilam :(
OdpowiedzUsuńNie lubie techniki... :/
Wypieki przepiekne Malgosiu! Chleby z piekarni na rogu moga sie schowac ;)
Pozdrawiam!
Upiekłam bagietki według przepisu - rewelacja! :)
OdpowiedzUsuń