Zamiast tego, każdego ranka oglądam świat przez okno stukającej miarowo kolei miejskiej. Blisko 40 min. mam na poranne analizowanie szybko zmieniających się widoków. O! Nowy biurowiec! I budynek mieszkalny, którego wcześniej nie widziałam! To dziwne, że z perspektywy jadącego auta tak mało zauważałam. Przez okno kolei widać jakby więcej... Czasem zamykam oczy (zwłaszcza, gdy deszcz pada) i słucham jak szeleszczą gazety współpodróżujących. Dzisiaj młody mężczyzna siedzący po mojej prawej stronie jadł drożdżówkę, głośno „grając” kawałkiem papierowej torebki. W rzędzie dalej siedziała dziewczyna z bardzo grubymi szkłami w ładnych oprawkach. Wyglądała na nieśmiałą. Młoda kobieta z naprzeciwka czytała książkę obłożoną w białą, kartonową okładkę. Zwykle chętnie podglądam, co kto czyta, ale tym razem moją uwagę przykuły jej niesamowicie długie tipsy, przypiłowane na kształt migdała ostro zakończonego. Krzywię się w myślach do siebie, bo jak z takimi paznokciami szybko operować nożem? :) Nieee, ona zapewne do kuchni nieczęsto zagląda. :)
I tak minuta za minutą. Dojeżdżam do celu. Praca czeka. W drodze powrotnej będę czytała własną książkę. Albo pomyślę, co zrobić na obiad i do których sklepów zajrzeć. Mój nowy zwykły dzień.
Pilaw z kurczaka, z morelami, żurawiną i zielonym groszkiem
inspirowane przepisem w „Kuchnia arabska” wydawn. Rzeczpospolita
2-3 porcje
1 pierś z kurczaka
1 nieduża cebula, drobno posiekana
3 łyżki oliwy lub ghee
1 ząbek czosnku
1 łyżeczka mielonego kuminu
1 łyżeczka utartych ziaren kolendry
¼ łyżeczka kurkumy
ok. 70g suszonych moreli – pokrojonych w plasterki
1 szkl. brązowego ryżu basmati
ok. 2 szkl. bulionu warzywnego lub drobiowego
garść suszonej żurawiny
1/3 szkl. mrożonego zielonego groszku
sól, pieprz do smaku
garść uprażonych na suchej patelni orzeszków piniowych
garść posiekanych liści kolendry (ew. natki pietruszki)
Pierś z kurczaka umyć, osuszyć, pokroić w większą kostkę. W garnku lub głębszej patelni rozgrzać oliwę – smażyć kawałki kurczaka, aż się zetną z wszystkich stron. Dodać poszatkowaną cebulę – smażyć średnim ogniu ok. 1-2 min.. Dodać kumin, kolendrę i kurkumę – smażyć krótką chwilę. Wrzucić ryż – mieszając smażyć, aż ryż lekko się zeszkli. Zalać bulionem i dusić pod przykryciem, aż ryż będzie prawie miękki. W razie potrzeby podlać dodatkowym bulionem lub wodą. Dodać morele, żurawinę i mrożony groszek (może być prosto z zamrażalnika). Znów dusić pod przykryciem, aż cały płyn wyparuje. Zdjąć z ognia, posypać listkami kolendry i orzeszkami piniowymi.
Smacznego!
Dobra z Ciebie obserwatorka Małgosiu. Gdy widzę dziewczyny z długimi tipsami, to tez zawsze sobie myślę jak gotują, piszą, czy zmywają :D. Jak pracowałam na stoisku pakowania prezentów, to jedna klientka z długimi tipsami ledwo podpisywała wydruk z terminala, bo przy takich paznokciach nie mogła odpowiednio trzymać długopisu. Wyglądało to bardzo zabawnie.
OdpowiedzUsuńPilaw wygląda przepysznie, jak każde Twoje danie :-). Masz prześliczne naczynka Małgosiu. Gdzie można takie kupić? Najbardziej wzrok mój przykuwają miseczki w których robisz np. Creme Brule :-) Chociaż miseczka z tego wpisu jest równie śliczna. Pozdrawiam serdecznie i życzę zawsze miłych podróży do/z pracy.
Malgosiu, oj pamietam jak wlasnie podobnie mijaly mi dni za czasow sprzedkruszynka. najczesciej podczas powrotu do domu moje mysli klebily sie w okolicach moich kuchennych szafek: co by tu upichcic na obiad? stare czasy! :-))
OdpowiedzUsuńpozdrawiam Cie serdecznie!
p.s. a miseczka ryzu piekna! bardziej wiosenna niz zimowa :-)
Malgosiu, zycie przynosi same niespodzianki nieprawdaz? Ale same nie wiemy co nam przyniesie za kolejny rok czy pol :) Ciesz sie chwila obecna, choc pewno meczaca.
OdpowiedzUsuńA jak ogolnie w pracy? Zadowolona jestes z powrotu?
Danie pyszne, chce troche bo mnie rozglodzilas :D
takie paznokcie upośledzają nie tylko w kuchni, ale i w innych podstawowych czynnościach
OdpowiedzUsuńwyobrażasz sobie na przykład jak ona rozprowadza podkład albo nakłada krem ze słoiczka by posmarowac się przed snem...
Ach, z tym kremem z komentarza Niny, to ja mam też problemy, gdy tylko ciut podrosną mi paznokcie. Zawsze mam króciutkie:) A takie tipsy i krem??? Nie wyobrażam sobie:)
OdpowiedzUsuńMałgosiu, ile ja się najeździłam kolejką swego czasu! Obserwowałam ludzi, widoki za oknem, czytałam, pisałam... Pamiętam, że zachwycał mnie za każdym razem stary, opuszczony (chyba) dom w okolicach Sopotu (nie pamiętam już dokładnie gdzie, ale blisko torów) z przepiękną wieżyczką. Niedaleko stał drugi, równie urodziwy. Ciekawe, czy jeszcze stoją...
Pilaw wygląda bardzo apetycznie i kolorowo:)
Miałaś nowy zwykły dzień, ale danie przygotowałaś zupełnie niezwykłe:)
Lubię moje codzienne podróże pociągiem. Mam czas, żeby poczytać, poprzyglądać się współpasażerom, pomyśleć, ochłonąć po awanturze z szefem... pospać J
OdpowiedzUsuńPilaw uwielbiam! Twój musiał być pyszny :)
Czyli Gdynia?:)Mi podróz zabiera ok.35 minut,czasem wysiadam wczesniej i ide sobie do pracy monciakiem. a w autobusie przzewaznie czytam, by nie tracic czasu...
OdpowiedzUsuńOj, takie chwile wolnosci zaczyna się dopiero doceniac na 'uwięzi', prawda Małgoś?
PS pilaw b. fajny!
ach, dojazdy do pracy kolejka, albo z Gdyni do Gdanska albo z Gdanska do Sopotu :) kiedy to bylo ... ?
OdpowiedzUsuńwieczorem bylo roznie ale rano zawsze polspiaca, wciskalam nos w kolnierz i "podgladalam" wspolpasazerow zastanawiajac sie dokad oni o tej porze ...
Pilaw z pewnoscia wyprobuje choc pewnie bez kolendry (ziarna) i groszku ;)
pozdrawiam
ps. do Kasiac:
chyba wiem, o ktorym domu mowisz, nigdy nie byl opuszczony jedynie zapuszczony, tam chyba byly mieszkania komunalne. teraz z tego co sie orientuje juz ma sie lepiej. zawsze mi sie marzylo mieszkac w tej wiezy :)
Małgosiu, znajome mi te rozważania, pracując musimy żyć zupełnie innym trybem, czas inaczej biegnie, inne rzeczy zaczynają być ważne i inne cieszyć...jest inaczej, ale czy gorzej, ja pracuję w domu obecnie i powiem Ci że tez nie jest to łatwe, zazwyczaj robiąc w domu coś co mnie od pracy odciąga, skazuję się na siedzenie nocami...tak to jest.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, pilaw bardzo apetyczny!
Ty wiesz jak ja lubię takie smaki, oj wiesz, że to danie stworzone jest właśnie dla mnie ;)
OdpowiedzUsuńsobie zapiszę i zrobię, a co!
ja zwykle tez, jak jadę autobusem lub tramwajem, obserwuję ludzie, obserwuję miejsca, i myślę o wszystkim i o niczym, wiesz co? lubię to :)
Kasiu, naczynia jak naczynia. ;-) Te od creme brulee kupiłam w Duce. Natomiast miseczki z obecnego wpisu pochodzą z Ikei.
OdpowiedzUsuńCudawianki, no właśnie, te kuchenne szafki krążą i krążą. :D Ale ja osobiście zauważam, że dużo lepiej mi się myślało w sprawach kulinarnych, gdy w domu siedziałam. :D
Ewo, w pracy dobrze. Miła atmosfera, sympatyczni ludzie, choć niestety bardzo dużo pracy i jej intensywność jest taka, że po 6 godzinach (bo tyle na razie pracuję) czuję się całkowicie wypompowana.
Nino, hihi, ano nie wyobrażam sobie... :D Ale z drugiej strony, cudze tipsy wcale mi nie przeszkadzają. :) Czasem, gdy szczególnie są ładne, lubię na takie popatrzeć. Chociaż sama wolę swoje zwykłe, naturalne, raczej krótkie. :)
Kasiu, a po której stronie ten dom (np. jadąc w kierunku Gdyni)? Muszę go koniecznie wypatrzeć. :)
Anoushko, kłócisz się z szefem? :D
Aniu, ano Gdynia. :) I tak! tak! tak! Dopiero teraz doceniam jak dobrze miałam wcześniej. Teraz w sumie też jest nieźle. Ale inaczej. I do tgo innego najtrudniej jest mi się przyzwyczaić.
Leloop, jeździłaś do tego miejsca przy św. Bartłomieju? :) Dobrze pamiętam? :)
Co do pilawu, to smacznego życzę. :)
Kass, ja właśnie znam to o czym piszesz. Przez szereg lat korzystałam z mojej "zawodowej wolności" i ze względu na dzieci pracowałam właśnie w domu. I te nocne prace miały dla mnie swój urok. I fakt, że dzień mogłam rozplanować tak, by mieć czas i dla dzieci, i na moje ulubione kucharzenie, i pasję fotograficzną. Teraz, gdy wszystko zostało przeorganizowane - mam wrażenie, że mój dzień składa się tylko z pracy. Oczywiście, to na pewno wina obecnej pory roku. Wychodzę z domu, gdy jeszcze szarawo, a wracam, gdy już mocno ciemno. Liczę na to, że wiosną, gdy dzień się wydłuży - łatwiej będę godzić wszystkie moje sprawy.
Wiem Aga, że lubisz! :) I chętnie bym Cię zaprosiła. :) Ale liczę na to, że kiedyś sama zrobisz. :)
Malgosiu ja kiedys gdy mieszkalam w Poznaniu wlasnie tyle czasu spedzalam w tramwaju jadac do pracy. Lubilam gapic sie w okno i patrzec na zmieniajace sie obrazy.
OdpowiedzUsuńCo do Twojej dziesiejszej potrawy to zapowiada sie wspaniale, tyle w niej smakow i aromatow.
pozdrawiam
z Gdyni do Gdanska do Bartlomieja, z Gdanska do Sopotu do PGSu, w miedzyczasie na piechote z Gdanska do Gdanska do Bartlomieja rowniez ;)
OdpowiedzUsuńMałgoś! Ta ławka z tym ptaszyskiem - to faaajne to! :)
OdpowiedzUsuńPilaw też (jako, że nie jestem już zielona ;))
pozdrówka!
Ah, kocham połączenia kurczaka z owocami! W ogóle smak orientu jest jednym z moich ulubionych, więc z pewnością i z przepisu skorzystam. ;)
OdpowiedzUsuńMałgosiu, ten dom jest od strony morza między Sopotem a Kamiennym Potokiem.
OdpowiedzUsuńLeloop - ja też chciałam tam zamieszkać:).
ha, ha, ha wszyscy tam chcieli/chca mieszkac :)
OdpowiedzUsuńniezly tlok by sie zrobil ;)
Kasiu, Leloop... No więc ja nie wiem, czy bym chciała TAM mieszkać, bo ciągle nie kojarzę tego budynku. :D Ale chyba jednak bym chciała, skoro Wy chcecie, hahaha. :D Mam nadzieję, że nie zapomnę w poniedziałek wypatrzeć tego cuda. :)
OdpowiedzUsuńKarolko, ano prawda. :) Taka mała miseczka, a sporo w niej dobrego. :)
Oczko, no zwykła ławka i zwykłe ptaszysko, które brudzi miasto. :D Wolę pilaw. :D
Cookie monster, polecam. :) Mam nadzieję, że i Tobie posmakuje. :)
Wygląda przepysznie! no to są chyba moje smaki;)
OdpowiedzUsuńTakie oglądanie ludzi najbardziej mi się w podróżach środkami komunikacji podoba :) Wtedy nawet metro nie jest nudne :)
OdpowiedzUsuńA obiadek smakowity - same dobre smaki :)
Się nie zgodzę z Lipką - metro nie jest nudne. Ba! nawet można za nim zatęsknić! ;)
OdpowiedzUsuńUwazna z Ciebie obserwatorak, widac, ze potrafisz patrzec i dostrzegasz wiele szczegolow wokol siebie.
OdpowiedzUsuńCo do tipsow to nigdy nie mialam, ale w ogole lubie i mam czesto dosc dlugie pazurki, no ale niestety jako, ze zjamuje sie domem, to te pazurki czesto sie lamia, krusza i mimo, iz zakladam rekawiczki do prac z chemia, to jednak dlonie cierpia.
I tak w kolko...
To danie, ktore zrobilas, robie czesto, choc nie wiedzialam, ze to sie tak nazywa no i w roznych konfiguracjach. Dodaje rozne bakalie do miesa z kurczaka czy indyka i ryz do tego przyprawy jakie mi sie nawina i dusze, teraz juz wiem, ze to sie pilaw nazywa! I ze to arabskie danie :)
Pozdrawiam :)
Małgosiu, kiedy już minie pierwszy szok związany z życiową zmianą, przekonasz jak bardzo cieszą weekendy i wszelkie nadprogramowe wolne dni! :D I że to bardzo fajne jest :) A że codzienne podróże kolejką i komunikacją miejską mogą być fascynujące pamiętam ze studiów ;)
OdpowiedzUsuńPilaw palce lizać :)
Uwielbiam obserwować ludzi dokoła. Wiele można się o nich w ten sposób dowiedzieć... Chociaż czasem stereotypy mylą. Może ta Pani Z Tipsami była całkiem miłą babką? Hmm... Co prawda ja bym nie była w stanie mieć czegoś takiego, ale... ;))
OdpowiedzUsuńPilaw - cudeńko!
Pozdrawiam,
Zay :)
Zwykły dzień? O kurczę... Zamieńmy się na zwykłe dnie ;)!
OdpowiedzUsuńBo to, o czym piszesz jest niezwykłe. Pociąg, poranek, grube szkła w ładnych oprawkach. I do tego pilaw.
Miłego (zwykłego?) poniedziałku, Małgosiu :)!
Ja też jeżdżę koleją ale niestety tylko 8-10 minut zajmuje mi podróż - 4 stacje i jestem pod pracą. Często kończę artykuł, częściej przeglądam przepisy w gazetach kupionych po drodze.
OdpowiedzUsuńMasz racje Malgosiu, z okien pociagu czy autobusu zupelnie inaczej obserwuje sie swiat. I dobrze, ze mozesz czytac w czasie jazdy; ja niestety natychmiast wtedy dostaje silnej migreny i choroby lokomocyjnej :/ Dlatego dlugie podroze sa czasem nieco meczace ;)
OdpowiedzUsuńI jeszcze tylko dodam na 'obrone' dlugich paznokci, ze da sie z nimi robic absolutnie wszystko : gotowac, pisac, sprzatac, czy co tam jeszcze. Przykladow mam na to wiele wokol siebie ;)
A pilaw brzmi i wyglada wspaniale Malgosiu! Jestem pewna, ze bylo pysznie :)
Pozdrawiam!
MAłgoś, piękne zdjęcia, jak zawsze. Jedzonko mysle,ze by mi posmakowało> Wpadnę na obiadek:))
OdpowiedzUsuńKochana, to Ty az do Gdyni jezdzisz? Troszkę czasu Ci to zajmuje pewnie. Oj, ja znam dojazdy i przyjazdy, w domku około 17stej, ciemno eh... wiem coś o tym. Jestem przyzwyczajona.
Ty tez sie przyzwyczaisz,ale rozumiem,ze to może być trudne.
Buziaczki Kochana:***
Małgosiu, a ja upiekłam bułeczki z żurawinką, które proponowałaś w WP, pyszniaste :)
OdpowiedzUsuńZapomniałam dopisać,że mocno Cię ściskam:***
Pilaw - wygląda bardzo smakowicie :)
OdpowiedzUsuńz pewnością się na niego skuszę...
Na ogół nie tęsknię za komunikacją miejską (hmm... kiedy ja ostatnio jakimś autobusem miejskim jechałam?), ale też lubię obserwować... i tytuły książek podglądać u współpasażerów :)
Zaglądam już od chwili jakiejś, warto się w końcu ujawnić :)
Pilaw - wygląda bardzo smakowicie :)
OdpowiedzUsuńz pewnością się na niego skuszę...
Na ogół nie tęsknię za komunikacją miejską (hmm... kiedy ja ostatnio jakimś autobusem miejskim jechałam?), ale też lubię obserwować... i tytuły książek podglądać u współpasażerów :)
Zaglądam już od chwili jakiejś, warto się w końcu ujawnić :)
Bardzo apetyczne danie. :-)
OdpowiedzUsuńja zawsze lubiłam sie bawić w liczenie: wymyślałam sobie jakis temat i na tym skupiałam swoja uwagę. Teraz za kierownicą nic nie widać, bo trzeba uważać. :-) Dlatego czasem lubię wsiąść do komunikacji miejskiej i pogapić się przez okno. Najbardziej jednak lubię świat z perspektywy spaceru. :-)))
Chwilowo czasy codziennego pomykania do pracy są mi odległe, ale pamiętam jaka byłam wtedy dobrze zorganizowana. Wszystko ma swoje plusy i minusy. Najważniejsze aby jak najszybciej wpaść w nowy rytm.
OdpowiedzUsuńPilaw wygląda niesamowicie apetycznie, chętnie bym się skusiła na miseczkę takiej potrawy.
Pozdrawiam.
Malgosiu,
OdpowiedzUsuńa zdradzisz mi jedna rzecz ?
na ktorym przystanku w Gdyni wysiadasz ?
babska ciekawosc ;)
W październiku byliśmy w Tunezji, czyli najmniej arabskim z arabskich krajów. Muszę powiedzieć, że byłam zachwycona ich kuchnią. Wspaniałe ryby i owoce morza! Lekkostrawna i smaczna kuchnia. Coś wspaniałego!
OdpowiedzUsuńLeloop, mój detektywie. :D Wysiadam na Wzg.M. i kieruję się do samuiśkiego centrum. :D Pozdrawiam. :)
OdpowiedzUsuńKruszyzno, ja bym jeszcze dodała, że nie dość, że smacznie, to jeszcze jak aromatycznie! :)
no to pozdrow Wzgorze (dla mnie na zawsze pozostanie N. ;) ), przystanek kolejki widac z okien mieszkania moich Rodzicow :), mieszkam tam od wieku lat 4 :)
OdpowiedzUsuńwidzialam na zdjeciach, ze teraz Wzgorze wyglada jak lej po bombie, no ciekawa jestem efektow :}
a jezeli jeszcze pracujesz w takim niebieskim biurowcu to zaraz umre ze smiechu ;)
Nie umieraj, bo jednak nie tam. :) A dlaczego akurat tam? Znajomych masz? :)
OdpowiedzUsuńA co do bomby, wszystko się zgadza. Rozryli mi trasę do pracy na całego. Muszę się przeciskać opłotkami. :D
tak jakby, pracuje tam kolezanka po Twoim fachu, wiec sobie pomyslalam "swiat jest maly" ;)
OdpowiedzUsuńno ale wyglada, ze nie do konca ;)
Zasadniczo jest mały. :)
OdpowiedzUsuńjak widac sa wyjatki ;)
OdpowiedzUsuń