Aj! Tego mi było trzeba! Naprawdę! :D Poczuć zapach rozgrzanego piekarnika. :) Kto by pomyślał, że można zachwycać się takim pospolitym aromatem...? ;-) A jednak... :) Po ostatnich narzekaniach na brak czasu, na pośpiech, na przeorganizowanie życia (nic się nie zmieniło, gonię jak szalona) – w końcu choć na jeden dzień złapałam oddech i zrobiłam sobie przystanek „kuchnia”. :) Jaka to radość! :)
Nie dalej jak dwa dni temu, pożaliłam się u Ali na blogu, że u mnie wciąż piekarnicza posucha. Dwa odcinki Weekendowej Piekarni uciekły mi niemal niezauważenie. Żałuję, ale są tak zwane priorytety. Sprawy ważne i ważniejsze. I jeszcze najważniejsze – stęsknione mocno dzieci. :) Szczęśliwie od czasu do czasu i one dadzą odetchnąć. :) I do tego okazuje się jednak, że dobrze jest zajrzeć przez szklane okienko do innych, bo to pomaga podjąć „ducha kulinarnej walki”. :D I dla takich cudnych aromatów warto!
Kanelbullar, cynamonowe bułeczki, które w tym tygodniu zaproponowała gospodyni Zawszepolka w ramach Weekendowej Piekarni – zniknęły z talerza równie szybko, jak szybko się pojawiły. Pyszności!
Podobne „ślimaczki” piekłam w przeszłości wielokrotnie, choć z innego przepisu. Tak więc doskonale wiedziałam czego można się po wypieku spodziewać. Te z przepisu Zawszepolki, były równie świetne, a może nawet i lepsze, bo Poleczka podpowiedziała, by do środka dodać utartego marcepanu. Tak więc nie tylko cynamonem mi pachniało, ale i migdałami! :) To była mega wypasiona wersja. :) „Delicous!” - jak mawiają moje dzieci, gdy coś im bardzo, bardzo smakuje. :)
Poleczko, dziękuję za ten odcinek WP i świetny przepis. :*
Kanelbullar (Szwedzkie bułeczki cynamonowe)
cytuję za Zawszepolką z bloga "Around the kitchen table"
Z przepisu wychodzi ok 60 bułek
Ciasto:
50g świeżych drożdży
1/2 litra mleka "ciepłego na palec"
150-200g niesolonego masła o pokojowej temperaturze
1 decylitr cukru (100-120g)
malutka łyżeczka soli (na złamanie smaku)
1-2 łyżeczki mielonego lub utłuczonego w moździerzu kardamonu
14 decylitrów pszennej mąki dobrego gatunku (800-850g)
Nadzienie:
200-300g masła (patrz wyżej)
1,5 decylitra cukru (150g)
4-6 łyżek cynamonu
Jeśli chcemy mieć wersję troszkę bardziej luksusową to można zetrzeć trochę masy migdałowej na to nadzienie
Do posmarowania:
jajka rozbełtane (zaczynam od 2, jak trzeba "dobijam")
perłowy cukier (taki gruby)
ew. lukier co by było bardziej świątecznie (przyp. Polki)
Rozpuścić drożdże w mleku z roztopionym masłem, dodać cukier, sól, kardamon i prawie całą mąkę - na wyczucie...
Wyrobić ciasto, aż się będzie błyszczało i będzie elastyczne.
Zostawić do wyrośnięcia na około 30-60 min (czasem mi się "zapomni" i ono sobie tak rośnie i rośnie.... )
Po wyrośnięciu delikatnie wyrobić, podzielić na dwie części, uformować w duże buły i dać im odpocząć minutkę lub dwie.
W międzyczasie wymieszać nadzienie.
Każdy kawałek ciasta rozwałkować na prostokąty z raczej prostymi brzegami :-)) (c:a 60X25 cm). Podnieść ciasto od czasu do czasu i podsypać mąką -nie będzie sie kleiło do stołu.
Rozprowadzić nadzienie - po prostu posmarować każdy prostokąt tą cynamonową masą (im jej więcej tym lepsze buły).
Każdy z rulonów podzielić na 30 kawałków - czyli jak zwiniemy z tej długiej strony to około 2cm każdy kawałek powinien mieć.
Niech sobie teraz buły rosną pół godziny...
Piekarnik nagrzać do temp. 250 st.C.
Można "macnąć" bułę, jak się ciasto szybko podnosi to wyrosło dostatecznie.
Posmarować rozbełtanym jajem i posypać perłowym cukrem.
Piec około 5-8 min, ale zerkać na ciasto!
Niech sobie ciut przestygną pod ściereczką...
Małgosiu baaaardzo mi miło, że pomimo braku czasu upiekłaś te buły :*
OdpowiedzUsuńU Ciebie też tak szybko znikły?? :))
Śliczne są - Dawid mi tu zagląda przez ramię i mówi, że wyglądają tak jak Pani Moniki :) Moje trochę za cienko pokroiłam i jak Pani Moniki nie wyglądają :D
Ściskam ciepło i miłego wieczoru Wam życzę.
e.
Oj rozmarzylam sie patrzac na te Twoje buleczki... Mnie czasu starczylo znow tylko na ciasteczka ;) Ale i Kanelbullar Poleczki beda, tylko troszke oddalone w czasie ;) No i z tym marcepanem faktycznie musza wspaniale smakowac!
OdpowiedzUsuńBuziaki Malgosiu! I udanego tygodnia zycze :)
Małgosiu - ślicznie Ci wyszły te bułeczki! Mnie czasu tym razem nie starczyło na przyłączenie się :-(. Bardzo mi się podobają twoje zdjęcia - zwłaszcza z tymi cudownymi mandarynkami!
OdpowiedzUsuńMałgosiu, widzę ,że miałaś wersje ,, dwa nieba w gębie" Nie dziwię się ,ze tak znikają szybko , moje ,, biedniejsze" tez szybko znikły
OdpowiedzUsuńp.s ale ładne zdjęcie to drugie
Pyszne! przed chwilą zjadłam ostatnią wypasiona bułeczkę :) A zdjęcia u Ciebie jak zwykle magiczne :)
OdpowiedzUsuńFajnie ze się nie poddajesz i że kuchnia jeszcze u Ciebie to przyjemność...a bułeczki cudne i pyszne, moich juz dawno nie ma ale zamierzam czym prędzej znowu upiec... a tym razem z marcepanem...pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńMałgosiu, bułeczki wyglądają fantastycznie! Nic, tylko brać i zajadać! :)
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia i cała atmosfera taka świąteczna:)
Pozdrawiam cieplutko :))
Majana
Wyglądają przepięknie. Małgorzato, gdzie mozna na Ciebie zagłosować?
OdpowiedzUsuńWspaniałe bułeczki i zdjęcia też, a pomarańcze to wyglądają jakbyś je przed chwilą z drzewka zerwała :)
OdpowiedzUsuńJa niestety nie zdążyłam upiec bułeczek, ale nie odpuszczę im i kiedyś się za nie zabiorę, ale to już w przyszłym roku pewnie.e
Małgosiu, śliczne są te Twoje cynamonki, już z pięknych zdjęć widać, jak bardzo pyszne! pozdrawiam i smacznych okruszków życzę
OdpowiedzUsuńoch Sverige! Sverige! boskie!
OdpowiedzUsuńoch Sverige! Sverige! boskie!
OdpowiedzUsuńMalgosiu, wspaniale wygladaja Twoje buleczki:) i jakie rowniutkie, sliczny ksztalt, moze byly bardziej oportne. Zbuntowaly sie w piekarniku i zmienily ksztalt:P
OdpowiedzUsuńpozdrwiam cieplo:*
Małgosiu!
OdpowiedzUsuńJa poproszę taką jedną bułeczkę na jutrzejsze śniadanko...
:)
Już pisałam Polce, że z pewnością je kiedyś zrobię, ale patrząc na Twoje zdjęcia mam ochotę zrobić je JUŻ, nie 'kiedyś':)
A ja w natłoku innych propozycji i nadmiaru słodkości musiałam z nich zrezygnować!
OdpowiedzUsuńTwoje. Małgoś, piękne, moje może jutro...?
Bez wątpienia musi Ci być teraz trudno pogodzić pracę, obowiązki domowe, rodzinę, a do tego jeszcze pieczenie. Ale cieszę się, że jako tako Ci się udaje. Jestem też pewna, że nie żałujesz upieczenia kanelbullar. Te bułeczki są po prostu cudowne. Twoje w dodatku jeszcze ładnie się prezentują! Ja następnym razem też się postaram... ;))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Zay
Piękne, doskonałe. Ja też chcę! To znaczy M. bardziej chce...
OdpowiedzUsuńI chyba w końcu i ja upiekę...
Piękne te Twoje bułeczki, Małgosiu :) Można się poczęstować?
OdpowiedzUsuńNo, takimi bułeczkami to się można rozpieścić. Wspaniałe! :-))
OdpowiedzUsuńPoleczko, one znikły szybciej niż szybko. :D Dobrze, że z połowy porcji zrobiłam, bo gdybyśmy w takim tempie zjedli jeszcze drugą porcję, to byłoby bardzo bardzo niedobrze. :D
OdpowiedzUsuńBeo, koniecznie zrób z marcepanem! :) Ciepłe bułeczki aż rozpływają się w ustach. :)
Aniu, a dziękuję, bardzo mi miło. :)
Margot, ja tam myślę, że to było nawet "dwa nieba do kwadratu". :)
Aklat, jetsem okropna i mam nadzieję, że dzisiaj już tak jak ja nie masz ani jednej bułeczki. :D
Kass, no ja niestety na powtórkę czasu nie mam (więc trochę zazdroszczę), ale może to i lepiej, bo one takie dobre, że się je, je i je, i trudno przystopować. :D
Majanko, ano powoli, powoli coraz bardziej już czuć święta. :)
Gospodarna Narzeczono, miło mi, że się podobają . :) Co do głosowania, to jeszcze jest to niemożliwe. Póki co trwa etap 'naboru'. Głosować będzie można dopiero od 12 stycznia. :)
Edysiu, na zdjęciu są mandarynki i muszę przyznać, że jak zobaczyłam na straganie takie piękne z listkami, to nie potrafiłam się im oprzeć, mimo, że w domu miałam jeszcze cały koszyczek niezjedzonych. :) No po prostu musiałam je mieć! :)
Gwiazdko w kuchni, no cóż, nawet okruszków nie ma. :D
Kasiu, ach! no bo boskie były! :)
Olu, jeszcze nie zaglądałam dzisiaj do zaprzyjaźnionych blogów, ale nie omieszkam sprawdzić jak wyglądały Twoje. Jestem pewna, że wyszły śliczne. :)
Goś, zdecydowanie zrób szybciej, niż później! :) Nie pożałujesz! :)
An-no, jest już "jutro"... :) Jak tam Twoje kanelbullar? :)
Zaytoon, no nie jest łatwo. Tym bardziej chylę czoła przed każdą pracującą matką.
Lisiczko, no jak M. chce... ;-)
Isadoro, ach, żeby były czym... :) A tymczasem pustki zostały. :D
mm.. Kiedyś miałam jakiś lichy przepis na takie bułeczki z cynamonem i mimo mojej desperacji nic z nich nie wyszło. A marzę o takich do dziś ;) Może tym razem się udadzą :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam!
są piękne, też je upiekę na Święta jak do domu wrócę, ale mam już pomysł na mała modyfikację, ale się nie zdradzę... jeszcze:D
OdpowiedzUsuńtrzymaj się Małgosiu, ciepło i nie daj się biedzie:))
viri
Trzymam kciuki za więcej przystanków "kuchnia" :)
OdpowiedzUsuńBułeczki wyglądają rewelacyjnie, jak i cała foto aranżacja... z prawdziwym zachwytem patrzę :)
Jak na osobę bardzo zabieganą jesteś osobą super zorganizowaną, tyle bułeczek napiec !!! Podziwiam.
OdpowiedzUsuńja już nie pamiętam kiedy brałam udział w WP i też mi tego brakuje...
OdpowiedzUsuńJa też cierpię na chroniczny brak czasu i choć bułeczki upiekłam, chleb też to za nic już nie znajduję czasu by napisać co nieco o nich. Wpadłam więc tylko na chwilkę powiedzieć, że pięknie, niezwykle pięknie u Ciebie i częstuję się tą bułeczką, za raz po tym łososiu jakiego też widziałam :)
OdpowiedzUsuńBuziak cieplutki :*
Mój sposób na stres- stolnica, wałek, duuużo maki, dużo przypraw i już jest błogo. Dlatego wcale ale to wcale nie dziwię się, że aromat bułeczek tak Ci się podobał. Trzymam kciuki. Powodzenia i pozdrowienia
OdpowiedzUsuńJedne z moich ulubionych wypieków. Cudownie pachną i smakują.
OdpowiedzUsuńno i moje bułeczki siedzą już ponad 20 minut w piekarniku i wciąż są surowe :/ serdecznie pozdrawiam i dziękuje za wspaniałego bloga!
OdpowiedzUsuńbułeczki piekły się ok 40 minut ale wyszły pyszne. dziękuję - martyna
OdpowiedzUsuńJulio, wypróbuj, to dość prosty przepis, wydaje mi się, że nie może się nie udać. :)
OdpowiedzUsuńViri, trzymam się i nie daję! :) Dziękuję! :)
Amarantko, dziękuję. :) Aranżacja dość prosta. :) Jak wszystkie u mnie. :)
Nino 007, no właśnie nie jestem. :D Gonię za każdą minutą i aż nie mogę uwierzyć, ile ja czasu przetrwoniłam gdy jeszcze niedawno z przyjemnością siedziałam w domu z córeczką...
Aga, to ja trzymam kciuki, żeby tak Ci się ułożyło, żebyś choć od czasu do czasu mogła na dłużej w kuchni zagościć... :*
Tili, Ty też... No to i Tobie chyba na Nowy Rok życzyć będę, by doba 48-godzinna być mogła. :*
Jagno, ach... dla mnie pobyt w kuchni to też wielka przyjemność. Tym bardziej mi żal, że teraz muszę swoje kulinarne pasje dzielić z bardziej przyziemnymi sprawami. ;-)
Dwie chochelki... dziękuję serdecznie!
Kasiu, ano trudno zaprzeczyć. :)
Do anonimowego czytelnika... Aj! 40 minut - to rzeczywiście duuużo dłużej, niż w przepisie... Niestety, każdy z naszych piekarników ma swoje "humory", więc trzeba po prostu czas w przepisach brać z pewnym przymrużeniem oka.:) Cieszę się zatem, że pomimo małych perypetii - bułeczki się udały. :) Pozdrawiam. :)
ciasto rośnie jak szalone, zrobiłam z połowy proporcji, a wyszły 2blachy wielkich bułeczek! bardzo smaczne, ciasto takie miękkie i lekkie
OdpowiedzUsuńwłasnie zaczynam etap rozwałkowywania ciasta na bułeczki
OdpowiedzUsuńdzięki mikserowi i koncowkom do ciasta drozdzowego robie pierwsze w zyciu cos wiecej z drożdzami niz ciasto na pizze :)
kocham cynamon
drugi blat buleczek mam zamiar dodatkowo posypac zmielonymi orzechami wloskimi bo marcepanu nie mam
pozdrawiam
kesja
Fantastycznie wyszły!
OdpowiedzUsuńPierwszą partie za długo piekłam ale nie spaliły się :) trzecia i czwarta blacha to juz super upieczone buły. Dziecko i mąż zajadali sie do szklanki ciepłego mleka. Schowałam przed nimi buły żeby zostały na jutro. Wyszło mi 53 sztuki
Na pewno jeszcze upieke
kesja
No to i ja się za nie biorę :) Twoje wyglądają przepysznie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Monika