Planowanie menu nie jest moją mocną stroną. Zwłaszcza tego świątecznego, bo zwykle zaczyna się od wielkiej pustki w głowie, która potem kończy się nadmiarem pomysłów. I znów kłopot, bo które wybrać? ;-) Tak więc, spisywana lista wydłuża się niebezpiecznie, wiem, że nie sposób będzie wszystko przyrządzić. A jaki będzie finał w tym roku – okaże się dopiero w Wigilię. :D To co w moim świątecznym menu niezmienne – to postne paszteciki, które w zeszłym roku Wam prezentowałam. One być muszą i basta! :)
A w tym roku na liście znalazła się ryba, ale bynajmniej nie karp (bo karp to tylko u mojej mamy :)). W tym roku planuję przygotować nadziewanego łososia. Będzie pachniał suszonymi pomidorami i bazylią. :) A całość otulona będzie pysznym drożdżowym ciastem (tym samym, co we wspomnianych pasztecikach). Premiera przedświąteczna już była. :) Rybka palce lizać! :)
Łosoś w skorupce, nadziewany pesto, suszonymi pomidorami i bazylią
2 duże porcje, lub 3 mniejsze
Drożdżowe ciasto na skorupkę:
125 g mąki
½ łyżeczki drożdży instant
½ łyżeczki cukru
½ łyżeczki soli
ok. 45-50 ml mleka
65 g masła
1 żółtko jaja
Do garnuszka wlać mleko i włożyć masło. Podgrzewać na małym ogniu, aż masło się całkowicie rozpuści. Zdjąć z ognia i przestudzić. Gdy mleko będzie już letnie – wbić żółtko jaja – rozkłócić.
Mąkę wymieszać z drożdżami instant, cukrem i solą . Wlać maślany płyn i wyrabiać ciasto. W zależności od tego jak mąka chłonie płyn – może okazać się konieczne podsypanie odrobiną dodatkowej mąki. Ciasto powinno być miękkie i elastyczne, pozwalające na wałkowanie.
Przykryć ciasto czystą ściereczką i odstawić do rośnięcia na ok. 1 godzinę (powinno podwoić swoją objętość).
Na nadzienie:
ok. 50-60 dag świeżego łososia bez skóry (najlepiej z jego środkowej części, gdzie mięso jest dość grube)
sok z połówki cytryny
sól, pieprz
ok. 6-9 szt. suszonych pomidorów z zalewy oliwnej
2-3 łyżki czerwonego pesto
garść świeżych liści bazylii
garść świeżo krojonych płatków parmezanu (można pominąć)
dodatkowo:
żółtko jaja + 1 łyżka mleka, albo rozkłócone białko - do smarowania
W międzyczasie gdy ciasto drożdżowe rośnie należy przygotować łososia. Płat łososia pozbawić delikatnie ości (są duże, łatwo się je wyjmuje pensetą, lub nawet podważając nożem), a następnie pokroić na 2 lub 3 kawałki – równolegle do kierunku mięśni. Następnie każdy kawałek naciąć tak, jakby chciało się podwoić wielkość płata. W tym celu począwszy od strony grubszej – wykonać nacięcie przez środek grubości, idąc do strony najcieńszej. Jednak uważać, by nie rozciąć płata do końca.
Każdy kawałek lekko z obu stron oprószyć solą i pieprzem, oraz skropić sokiem z cytryny.
Pozostawić na min. 15-30 min.
Gdy ciasto drożdżowe będzie już gotowe, podzielić na 2 lub 3 części i rozwałkować bardzo cienko (max. 2mm) na prostokąty (wielkość powinna być taka, by pozwoliła zamknąć z wszystkich stron przygotowane ryby). To ciasto bardzo dobrze wałkuje się np. na papierze do pieczenia.
Ryby osuszyć papierowym ręcznikiem z soku cytrynowego. Każdy kawałek ryby układać na drożdżowym cieście. W nacięciu ryby rozsmarować łyżkę czerwonego pesto, ułożyć po 3 szt. suszonych pomidorów, rozłożyć po kilka płatków parmezanu, oraz kilka liści świeżej bazylii. „Zamknąć” mięso. Ciastem owinąć rybę z wszystkich stron, skleić brzegi.
Układać gotowe „kieszonki” na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Przykryć czystą ściereczką i pozostawić do rośnięcia na ok. 30 min. Przed samym pieczeniem posmarować wierzch „kieszonek” żółtkiem jaja rozkłóconym z 1 łyżką mleka, lub rozkółoconym białkiem.
Piec w piekarniku nagrzanym do 200 st. C (grzałka dolna i górna) przez 20 min.
Jej... To jest coś, co zawsze uwielbiam jeść, ale nie lubię robić. Wyjątkowo smakowity, Małgosiu!
OdpowiedzUsuńGdybym miała wybierać pomiędzy tłustym karpiem a Twoją rybką, bez wątpienia wybrałabym to drugie. Ubóstwiam łososia, a kiedy doda mu się taką oprawę... Heaven, I'm in heaven... ;))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam gorąco,
Zay
Prezentuje się pięknie i elegancko.
OdpowiedzUsuńMy karpia w domu też nie jemy, bo ja nie lubię, ale mąż nadrabia w święta u teściowej ;)
hmmm... tak sobie mysle, ze dla tego lososia to bym sie wprosila na Wigilie, co? moge sie nawet przebrac za Mikolaja ;-))
OdpowiedzUsuńMałdosiu, cudo a nie łosoś! Wygląda mega apetycznie:)
OdpowiedzUsuńKarp też jest zawsze u mojej mamy lub teściowej. A, że w tym roku ja wyprawiam wigilię dla wszystkich, to przygotuję inną rybę, bo za karpiem nie przepadam:)
Małgosiu, miało być. Przepraszam najmocniej
OdpowiedzUsuńMałgosiu, toż to cudo jest co widzę przed oczyma!
OdpowiedzUsuńWspaniała propozycja, wygląda niezwykle odświętnie, smacznie, no cudnie po prostu.
Pozdrawiam Cię ciepło:)
Ps. niestety mój czas w pracy na surfowanie po necie też bedzie mocno ograniczony - mamy od teraz monitoring sieci, jak sie nie uspokoi to bede korzystać chyba tylko w domku, boje sie :(
Na szczęście właśnie dziś zainstalowaliśmy internecik w domku:)
Jaki ten łosoś w kołderce piękny jest. Rewelacyjny pomysł i bardzo moje smaki (ten pomidor suszony, bazylia, mniam)
OdpowiedzUsuńA ja karpia nie lubie i nigdy nie jesm. Wlasciwie tez jest tylko u mojej mamy :)
OdpowiedzUsuńZa to Twoja propozycja bardzo mi sie podoba. Gdybym tylko miala wiecej czasu na przygotowania.
pozdrawiam i znikam :)
świetny przepis, z chęcią bym spróbowała takiej rybki!:)
OdpowiedzUsuńŻe smaczne to wynika z samego tytułu - z takich składników musi być smaczne! Ale jak wygląda ten łosoś! Arcydzieło po prostu :) Znów jem oczami.. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrowienia :)
Lisko, prawdę mówiąc pracy nie tak wiele znowu. :) Na pewno nie więcej, niż wypieku bochenka chleba. :)
OdpowiedzUsuńHihihi, Zaytoon... :D Ja tez wybieram łososia. :) Zdecydowanie. :)
Edysiu, to podobnie jak u nas, z tą różnicą, że to ja się skuszę na kawałek karpia u mamy. Mój mąż ani myśli. :D
Cudawianki, jako Mikołaja przyjmę nawet nie raz. :D
Kasiu, to będziesz miała w tym roku moc pracy, jak się domyślam...
Majanko, dziękuję. :)
Oj, to Was w pracy teraz szpiegują... U mnie takich ograniczeń nie ma, ale prawdę mówiąc i tak w ogóle nie korzystam w czasie pracy z netu (w celach prywatnych). Jakoś tak po prostu... nie umiem. :D
Lu, a to ja polecam serdecznie. :)
Karolko, no powiedz sama, czy doba nie powinna mieć 48 godzin? Ile problemów by to rozwiązało! :D
Kornik, rozwiązanie jest proste. :)
Moniko, dziękuję, miło mi niezwykle. :)
gdybym mogla wybierac miedzy karpiem a lososiem, to na Wigilie z pewoscia bylby karp, uwielbiam :)
OdpowiedzUsuńniestety, "najblizszy" karp jest 500 km ode mnie i pewnie skonczy sie na lososiu, Twoja propozycja jest kuszaca, wyglada na to, ze juz wiem co przygotuje:)
pozdrawiam
Malgosiu, swietny pomysl! Wykorzytam prz nadarzajacej sie okazji, bez lososia... Lososia to ja tylko wedzonego toleruje ;)
OdpowiedzUsuńMilego WE
Łoś i suszone - brzmi jak marzenie! I takoż wygląda. Małgorzato! Ja teraz nie usnę! ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam suszone pomidory,za rybą nie przepadam,ale w tym wydaniu myślę,że bym się skusiła! Zdjęcia cudowne, potrawa wychodzi z kadru i pachnie:) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńU lala! Jaki piękny posiłek!
OdpowiedzUsuńWOOOOW!!! Super! danie! (już czuję ten smak...), a fotki... exta!
OdpowiedzUsuńHi hi, przeczytałam "psotne paszteciki" ;)
OdpowiedzUsuńPięknie wygląda Twój łosoś, Małgosiu. Na 100procent by mi posmakował :)
PS pocieszam wszytkich, którzy się zgłoszą ;)
Malgosiu super pomysl! zapowiada sie przepysznie:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam cieplo:)
Chyba powinnam 'wymienic' meza, bo on bardzo malo lososiowy jest ;) A tu takie apetyczne polaczenie u Ciebie Malgosiu! Co mam z tym fantem zrobic? ;)
OdpowiedzUsuńWystarczyło jedno spojrzenie na zdjęcie i przepis i wiem na pewno. Dzisiaj szykuję tego łososia na obiad. A co do ustalania świątecznego menu. Uwielbiam to. Chociaż zawsze jest za obszerne i co roku obiecuję sobie, ze będę bardziej wstrzemięźliwa. Zobaczymy...
OdpowiedzUsuńMałgosiu! i Ty nie masz czasu! przecież ten łosoś w 'płaszczyku' to rewelacyjnie pyszne, ale... co tu dużo gadać...ale pracochłonne!...jesteś niesamowita!
OdpowiedzUsuńJa też lubię te 'płaszczyki' na rybach, pasztetach i mięsach, tylko że nie bardzo chce mi się z nimi bawić :( chyba jestem leniwa, wstyd się przyznać :)
Pozdrawiam.
Łososia mogłabym jeść codziennie!:)
OdpowiedzUsuńPołączenie z drożdżowym ciastem brzmi (i wygląda:)) kusząco.
:)
Leloop, to ja juz teraz życzę smacznego! :)
OdpowiedzUsuńAnoushko, myślę, że łosoś bez łososia to atrakcyjna perspektywa kulinarna. :D A na poważnie, co włożysz do środka? Podziel się pomysłem. :)
Oczko, mam nadzieję, że jednak spałaś bez przeszkód. :D
Anno_pe, to trochę jak my... U nas ryba, choć na wyciągnięcie ręki - jadana jest niezbyt często i tylko w wydaniu innym, niż smażona na oleju. ;-)
Ulala! Dziękuję Agato! :)
Robercie, no niestety, znów światło kuchenne. Już mi się przejadło. :( Wolałabym słoneczko wykorzystać, a tu taka posucha... ;-)
Aniu, myślę, że "psotne" byłyby równie atrakcyjne. :D Jak nie bardziej. :D Pocieszenia potrzebuję cały czas. :D
Olu, może i nieskromnie, ale przepysznie było. :)
Bea, na jeden posiłek mogę wypożyczyć Ci swojego, choć obawiam się. :D Tylko mi go potem oddaj! :D
Lo, aj! To koniecznie napisz, czy i Wam posmakowało takie połączenie. :)
Kass, słowo daję, że czasu mi brakuje okrutnie. :( Ten łosoś, tak naprawdę był jedzony na kolację i to dość późną, jak na nasze przyzwyczajenia. :( No ale kiedyś muszę te święta zaplanować... Pozostają więc tylko wieczory i wieczorne kucharzenie.
Goś, ja może nie codziennie, ale od czasu do czasu chętnie. :)
WOW! Cenka, znaczy się szczęka opada. I sztućce przygotowane. Szacun, jak mawia dzisiejsza młodzież ;)
OdpowiedzUsuńyyy.... chyba jednak dziekuje, nie lubie wypozyczanych eksponatow ;)))
OdpowiedzUsuńKruszyzno, wypadłam nieco z obiegu. :D Ale jak szczęka opada, to odczytuję, że dobrze. :)
OdpowiedzUsuńBea, no wiesz... :D Mój R. jeszcze eksponatem nie jest. :D
Pięknie i kolorowo - i ogromnie apetycznie !
OdpowiedzUsuńMałgosiu mniam, to danie wygląda ta pięknie i smacznie!
OdpowiedzUsuńMałgosi,
OdpowiedzUsuńbyło PYSZNE. Rodzinka pragnie powtórki. Dziękuję za fantastyczny przepis.
Lo, cieszy mnie to niezmiernie. :)
OdpowiedzUsuńTakie pyszności to ja mogę jeść codziennie, ładny róż zapiekany w cieście, mniam.
OdpowiedzUsuńSonieczko, no właśnie... za różem nie przepadam szczególnie, ale na talerzu może być. :)
OdpowiedzUsuńzrobiłam na Wigilię i okazało się przebojem Świąt! Jednym słowem PRZEPYSZNE! Nawet postarałam się o dekoracje jak na zdjęciach, gwiazdki, serduszka itp...Na drugi raz dam tylko trochę cieńszą warstwę łososia (najwyraźniej moja rybka była bardzo utuczona bo mięsa w jednej paczuszce było aż za dużo) a i paczuszki zrobię mniejsze niż poprzednio. Ogólnie rzecz biorąc jestem zachwycona bo nie spodziewałam się, że taka kombinacja (łosoś, pomidory, parmezan i drożdżowa skorupka, która tak a propos wyszła w smaku podobna do ciasta francuskiego) może tak rewelacyjnie smakować. Wszyscy byli zachwyceni, nawet mój brat, który nie cierpi ryb przyznał, że jest bardzo smaczne. A ja już planuję zrobić tą rybkę ponownie za jakiś czas ;-) Dziękuję za przepis!
OdpowiedzUsuńCzy muszę mówić, jak bardzo się cieszę? :) Muszę! więc mówię: to wielka dla mnie przyjemność! :) Tym bardziej, że wybrałaś ten przepis na wyjątkową bądź co bądź okazję. :) Pozdrawiam serdecznie! :)
OdpowiedzUsuńZachwyciłam się absolutnie. Nie tylko pyszne (zapewne), ale i piękne :).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, na pewno będę tu częściej zaglądać.