Donoszę,
że jestem, żyję i mam się nawet całkiem dobrze, choć zmęczenie
daje się we znaki. Wiem, że mało mnie ostatnio na blogu, ale...
najprościej mówiąc: nie wyrabiam. :)
W ostatnim czasie napiekłam mnóstwo pierniczków i oddałam się
malowaniu precyzyjnemu (pokazywałam na FB, ale chyba i na blogu
przydałaby się choćby krótka notka
„dokumentalna”...
- muszę nadrobić). Byłam w kinie na najbardziej nieambitnym
filmie, ale za to z przyjemną muzyką. Odbyłam kilka fajnych spotkań,
ale te najważniejsze ciągle jeszcze czekają (tylko kiedy gdy doba
za krótka?). W kilkugodzinnej akcji przekopałam się przez pokój
dzieci, wynosząc na śmietnik ze trzy wielkie wory „skarbów”, a
kolejnym zasiliłam przedszkolną zbiórkę makulatury. To
przerażające, ale wygląda na to, że człowiek ma tendencje do
„obrastania” od małego. Zapewne, my dorośli trochę im w tym
pomagamy...
Miałam
bliskie spotkanie ze św. Mikołajem, który nigdy o mnie nie
zapomina, chociaż taka trochę stara już jestem. :) Mikołaju,
kocham Cię! :)
Znów
zasiliłam kuchenne szafki, więc może pojawią
się znane już Wam
„migawki”? :) Ale
to dopiero gdy znajdę trochę wolnego czasu. I gdy słońce raczy w
końcu zaszczycić swoją choćby krótką obecnością. Obecna
ponurość nie pomaga w fotografowaniu...
Marzą
mi się święta... Ale przewrotnie powiem, że marzą mi się
święta... Wielkanocne. ;-) I oczywiście
wszystko to, co
niesie ze sobą wiosna...
Na
to jednak przyjdzie jeszcze
poczekać, choć w
wypadku pracy nad materiałem drukowanym – jakby trochę krócej.
:)
Zanim
to jednak nastąpi – zstąpmy ponownie z obłoków na twardą,
zimną
ziemię.
Zapowiedziałam
wczoraj całkiem niewykwintne ciasteczka i właśnie z takich
zamierzam się wywiązać. Mroczne
klimaty, czy jak kto woli fotograficzne „dark side” jest
akurat bardzo i na
czasie, i na miejscu. W końcu za oknem tak czy siak jest ponuro
(nawet poranny śnieg, razem z ulepionym bałwanem raczyły się
rozpłynąć)... ;-)
Ciasteczka
są z kategorii tych, co to „coś z niczego” stworzyć można.
Najzwyklejsze kruche, maślane, mocno pachnące pomarańczą
(prawdziwą, nie aromatem identycznym z naturalnym ;-)) i
oszronione kryształkami lodu... Ups, miało być posypane cukrem. :D
W
tym przypadku to wersja bezjajeczna (czy bezżółtkowa) – zaletą
jest to, że ciasteczka są bardziej kruche, niż w wersji z
żółtkami, natomiast wadą – że podczas pieczenia mniej trzymają
nadany foremkami kształt. Tak naprawdę lubię obie wersje (jako
fanka kruchych wypieków) i ani
jednych, ani drugich przed szeregiem nie postawię... :)
Smacznego
Wam życzę i do zobaczenia (przeczytania) niebawem! :)
Kruche,
maślane ciasteczka z pomarańczą
200g
mąki
120g
zimnego masła
100g
cukru pudru
mała
szczypta soli
skórka
z 2 pomarańczy
ok.
2-3 łyżeczki soku z pomarańczy
2-3
łyżki cukru do posypania
Pomarańcze
porządnie wyszorować, osuszyć i zetrzeć skórkę (bez białej
części) na najdrobniejszej tarce. Zimne
masło (prosto z lodówki) pokroić w kostkę.
Mąkę
przesiać z cukrem pudrem i solą. Dodać kawałki
masła i utartą skórkę,
i posiekać nożem
razem z mąką (można też skorzystać z malaksera). W
miarę szybko zagnieść ciasto, dodając po 1 łyżeczce soku
pomarańczy. Zawinąć ciasto w folię spożywczą, a następnie
chłodzić w lodówce ok. 60 min.
Rozgrzać
piekarnik do temp. 180 st.C. Blachę z piekarnika wyłożyć papierem
do pieczenia.
Schłodzone
ciasto rozwałkować na gr. ok. 6-7mm (proponuję metodę między
dwoma papierami do pieczenia, lub kawałkami folii spożywczej).
Każde wykrojone ciasteczko jedną stroną zanurzać w cukrze i
odkładać na blachę ocukrzoną stroną do góry. Między
ciasteczkami pozostawiać min. 3cm odstępy (w czasie pieczenia
trochę się rozpłaszczą).
Pozostałe
skrawki ciasta ponownie zagnieść i postępować jak wyżej.
Piec
ok. 15-17 min. aż ciasteczka się zezłocą. Studzić na kratce.
Smacznego!
Smacznego!
Uwielbiam ciasteczka z posmakiem cytrusów :)
OdpowiedzUsuńtakie ciasteczka są najlepsze! robię często bardzo podobne, czasem ze skórka cytrynową, czasem z pomarańczową. Uwielbiam takie kruche, maślane ciasteczka, mym zdaniem nie ma lepszych :)
OdpowiedzUsuńOch, ja właśnie robię takie ze skórką cytrynową i sokiem! Pychotka!
Usuńi juz wiem co oprócz pierników jeszcze w puszkach wyląduje:)
OdpowiedzUsuńPyszne pomarańczowe ciasteczka!
OdpowiedzUsuńFajna alternatywa dla "nieśmiertelnych" świątecznych pierniczków. Pycha :)
OdpowiedzUsuńZdjecia jak zwykle przewyborne... BTW. u mnie tez dzisiaj pachnie ciastkami...
OdpowiedzUsuńDobre są też z dodatkiem białej czekolady :) bardzo ładna "ciemna strona mocy" fotograficznej
OdpowiedzUsuńŚwietne zdjęcia, a przepis mam ochotę wypróbować.
OdpowiedzUsuńpyszne ciasteczka ,idealne na świeta i do tego z pomarańczą <3
OdpowiedzUsuńWspaniałe ciasteczka przygotowałaś. Oj,widzę,że jesteś mocno zajęta ostatnio,ale chyba z wielką satysfakcją robisz to co robisz. Gratuluję serdecznie Małgosiu!:)
OdpowiedzUsuńTo będzie tydzień pieczenia ciasteczek :) Po tytule podziewałam się na zdjęciach padającego cukrowego śniegu ;) - ależ sztampowo myślę.
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia;) Ciasteczka za pewne przepyszne ;)
OdpowiedzUsuńPrzyznaję z zazdrością, że masz imponującą kolekcję gadżetów i przeróżnych bibelotów świetnie nadających się do fotografowania w towarzystwie potraw. Mogę zapytać gdzie dorwałaś ten piękny blaszany (a może srebrny??) czajniczek?
OdpowiedzUsuńPrzy okazji zapraszam do małego poradnika dla blogerek które samodzielnie fotografują swoje małe dzieła sztuki. Ukaże się w styczniu, ale co najważniejsze - czekam na sygnały od Was drogie koleżanki co sprawia Wam trudności w fotografii kulinarnej.
Tak więc zapraszam i PODAJ DALEJ! :)
http://fotografia-kulinarna.blogspot.com/2012/12/zapowiedz-poradnika-dla-blogerek.html
Karolino, coroczny Jarmark Dominikański (w Gdańsku) ze swoimi starociami - rulez! :) Dzbanuszek jest platerowany.
UsuńDobrze, że chociaż sypie cukrem, bo śnieg o nas zapomniał :( A może jeszcze będą białe Święta? Kto wie. Słońce też gdzieś tam jest :) Pozdrowienia z przedświątecznej kuchni.
OdpowiedzUsuńUwielbiam czytać Twoje artykuły! Piszesz w ciekawy i zachęcający sposób, "połykam" Twoje słowa z lekkością i przyjemnością. Szkoda tylko, że również mam tak mało czasu jak ty bo w przeciwnym razie jestem przekonana, że odwiedzałabym Twój blog częściej!
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawa propozycja będąca alternatywą dla wypieku pierników. Ciekawe jak bym sobie z nimi poradził - pierniki wyszły całkiem nieźle.
OdpowiedzUsuń