Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Ciasteczka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Ciasteczka. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 6 października 2008

Owsiane ciasteczka z żurawiną i białą czekoladą

A ja chyba jednak lubię jesień. :) Najfajniejsza jest taka, gdy za dnia słońce pięknie świeci, a złocisto – brązowe liście szurają pod nogami. A potem gdy przychodzi wieczór i noc, a ja wskakuję do ciepłej pościeli – a niebo zaczyna płakać. A do tego, jakby się jeszcze burza przyplątała...I nic się nie boję, bo w domu jest ciepło i przytulnie, i ciągle jeszcze rozchodzi się zapach pieczonego ciasta, albo aromatycznej zapiekanki. A ja czytam w łóżku książkę i wsłuchuję się jak krople deszczu najpierw nieśmiało, a potem coraz mocniej i mocniej – stukają o szyby i parapet... O tak..., właśnie taką jesień lubię. :)
Ciasteczka owsiane są zdecydowanie jesienne. Właściwie nie wiem dlaczego. Jednak nie latem, nie wiosną, ale właśnie jesienią zabieram się za ich domową produkcję.
Zwykle robię z podwójnej albo i potrójnej porcji, bo znikają niezwykle szybko. Tym razem upiekłam z pojedynczej i to był zdecydowany błąd...zbyt prędko okruszki zostały. Ale nic to! jesień mamy, więc to dobry czas na smaczne powtórki. :)





Ciasteczka owsiane z suszonymi żurawinami i białą czekoladą

z przepisu Bajaderki

3/4 szklanki cukru
1/4 szklanki brązowego cukru
115g masła o temperaturze pokojowej
1 duże jajko
1/2 łyżeczki ekstraktu z wanilii
1/2 łyżeczki cynamonu
1/2 łyżeczki sody oczyszczonej
szczypta soli
1 szklanka mąki

1 1/2 szklanki płatków owsianych
3/4 szklanki suszonych żurawin
160g chipsów z białej czekolady lub grubo pokrojonej białej czekolady


Piekarnik rozgrzać do 190 st.C. Masło utrzeć z cukrami na puszystą masę, dodać jajko i wanilię i dobrze ubić. Dodać mąkę, sodę, cynamon i sól - wymieszać. Wsypać płatki owsiane, żurawiny i czekoladę, dobrze połączyć z masą. Z ciasta formować kulki wielkości orzecha włoskiego (można to zrobić gałkownicą do ciasteczek) i układać je na płaskiej blasze. Piec około 10-12 minut do momentu aż brzegi zaczną się lekko rumienić.
Wystudzić na drucianej siateczce.





Ps. Ciasteczka z podanych proporcji są dość słodkie (dla mnie nawet bardzo słodkie), dlatego z powodzeniem można odjąć trochę cukru, albo zrezygnować z czekolady.

niedziela, 15 czerwca 2008

Tarteletki



Był taki czas, że wszelkie próby wykonywania tartaletek – kończyły się fiaskiem. Wychodziły mi niezgrabne, zbyt mocno wyrośnięte, tak, że na nadzienie brakowało miejsca. Czasem tak kruche, że z foremek wyjmowałam w kawałkach. Totalne porażki. Potrzebowałam trochę czasu, by metodą prób i błędów dociec co robiłam źle, i który z testowanych przepisów na kruche ciasto jest najlepszy. Przyczyna, jak zwykle w takich przypadkach, okazała się banalna. Jestem kulinarnym typem, który lubi sobie skracać pracę i jeśli to możliwe – nie wyciągam z szafek tych wszystkich utensylii, które potem trzeba zmywać i czyścić. ;-) W tym wypadku chodziło o wałek… Z lenistwa, foremki wylepiałam ciastem ręcznie. Ot, taka dziergana robota… tutaj ciasta grubiej, tam cieniej, plackowate zlepianki, a efekty żenujące. ;-) Ale wystarczyło sięgnąć po wałek i każdy plasterek surowego ciasta równo i cienko rozwałkować, by niezgrabne tarteletki – zamienić w kulinarne okazy. Takie proste!
Jeśli chodzi o ciasto – to najlepiej sprawdzają mi się klasyczne proporcje, proponowane również przez Pierra Herme’a: 2 części mąki na 1 część masła i całe jajko. Z jego przepisu ciasto wychodzi miękkie, ale całkiem nieźle się wałkuje, a po upieczeniu jest cudnie kruche i maślane. Idealne.
Zważywszy na truskawkowy sezon (do tego mój absolutnie ulubiony owoc), nie mogłam sobie odmówić, by właśnie one dumnie ozdobiły tartaletki. Jako nadzienie użyłam zwykły serek homogenizowany, ale równie dobrze (a może i lepiej) pasowałby krem z mascarpone, albo kremowa śmietana.


Truskawkowe tartaletki

Kruche ciasto:
250 g przesianej mąki
125g masła
125 g cukru pudru
1 jajko


Mąkę przesiać na stolnicę lub do misy robota, dodać masło pokrojone na małe kawałki. Rozcierać, aż utworzą się małe grudki. Dodać przesiany cukier puder – wymieszać, a następnie wbić całe jajko. Zagniatać, niezbyt długo, aż będzie gładkie.
Uformować wałek o średnicy ok. 5 - 6cm, zawinąć w folię spożywczą. Wstawić do lodówki na min. ½ godziny.

Piekarnik rozgrzać do 200 st. C. Przygotować foremki do tartaletek – wysmarować masłem lub olejem roślinnym, oprószyć lekko mąką.

Schłodzone ciasto pokroić na plasterki ( u mnie grubości ok. 1 cm). Każdy plasterek rozwałkować dość cienko do wielkości odpowiadającej średnicy foremek. Wyłożyć foremki ciastem. Piec ok. 15 min. (do lekkiego zarumienienia). Gotowe spody delikatnie wyjmować z foremek po ostudzeniu.

* Z tej porcji ciasta wyszło mi 25 spodów o górnej średnicy foremki 7 cm


Nadzienie:
serk homogeniozwany lub ubita śmietana kremówka
truskawki lub inne owoce jagodowe

Na gotowe spody nakładać po 1 łyżce serka, ozdabiać owocami.


środa, 26 marca 2008

Panettone w wersji mini

Panettone mnie nie lubi. A szkoda, bo ja uwielbiam tą mediolańską, drożdżową, specyficzną w kształcie babę. W swym zacięciu wypróbowałam kilka przepisów na panettone. Wszystkie zakończone klęską nieurodzaju. ;-) Mogłoby się wydawać: cóż trudnego w tych przepisach? Wyrabiać ciasto i odstawiać do rośnięcia, a potem znów: wyrabiać i odstawiać…, i znów… A jednak, śmiało twierdzę, że to jedno z trudniejszych wypieków, na jakie się kiedykolwiek porywałam. Wszystkie panettone jakie wyszły spod mojej ręki – przedstawiały obraz nędzy i rozpaczy. Pogodziłam się więc z faktem, że domowy wypiek tej baby w moim osobistym wykonaniu, mija się z celem.
Ciekawe czy Włosi porywają się z motyką na słońce, czy po prostu z szerokim uśmiechem proszą o panettone w ulubionej piekarni?
Tak więc myśl o mediolańskiej babie poszła w zapomnienie.
Ale swego czasu na CC pojawił się przepis na mini panettone, pieczone w formach muffinkowych. Wyglądały tak uroczo, że trudno było się im oprzeć! :) I wydawało się, że w takiej formie nie mogą się nie udać! I rzeczywiście nie mogą! Są przepyszne, puszyste i pięknie się prezentują na stole w takiej postaci. Chociaż ze względu na nowy kształt - zapewne z oryginalnym panettone już niewiele mają wspólnego…
We Włoszech panettone pojawia się na stole z okazji świąt Bożegonarodzenia; u nas baba kojarzona jest raczej z Wielkanocą i z tej właśnie okazji zajadałam się mini – babeczkami. :)





Mini panettone

Dzień wcześniej:
1/2 szklanki rodzynek i kandyzowanej skórki pomarańczowej zalewamy rumem.

Przygotowujemy też miksturę, łącząc ze sobą:
1/4 szkl. mąki
1/4 szkl. mleka
mała szczypta drożdży (daję ok. 1/3 łyżeczki)
Miksturę foliujemy, odstawiamy na 3 godziny w ciepłe miejsce, a potem wkładamy do lodówki, aż do dnia następnego.

------------------------
1/4 szkl. wody
1 łyżka cukru białego (daję 2 łyżki)
1 łyżka cukru jasnobrązowego (daję 2 łyżki)
1 łyżeczka drożdży instant

1 jajko + 2 żółtka - rozkłócone
szczypta soli
3 łyżki amaretto
starta skórka z cytryny
1,5 – 2 szkl. mąki (daję 1,5 szkl. ciasto jest dość luźne)
140 g masła w temperaturze pokojowej

1 jajko dodatkowo do smarowania

Następnego dnia:
w 1/4 szkl. wody, rozpuszczamy cukier biały i brązowy, oraz 1 łyżeczkę drożdży instant. Dodajemy do mikstury wyjętej z lodówki.
Łączymy to wszystko z jajkiem, 2 żółtkami, szczyptą soli, skórką z cytryny, amaretto i mąką.
Wyrabiamy ciasto, do momentu gdy będzie w miarę gładkie. Zostawiamy na 15 minut, żeby odpoczęło. Następnie dodajemy masło i jeszcze wyrabiamy ok 10-15 minut.
Dodajemy odsączone bakalie.
Przykrywamy folią i zostawiamy na 2 godziny do wyrośnięcia.
Przekładamy do (mniej więcej) połowy wysokości foremek muffinowych i czekamy ok. 2 godzin, aż prawie podwoją objętość.

Bezpośrednio przed pieczeniem smarujemy rozkłóconym jajkiem.
Pieczemy 30-35 minut w 175 st. Po upieczeniu od razu wyjmujemy z formy muffinowej i stawiamy na kratkę do odparowywania.

wtorek, 18 marca 2008

Kruche ciasteczka milionera

Kilka miesięcy temu kupiłam książkę „Czekolada”. Kiedy pierwszy raz ją przeglądałam i moje oko (pewnie nawet oba ;-) spoczęło na zdjęciu ciasteczek milionera – przez myśl mi nie przeszło, że już wkrótce ten prosty wypiek będzie robił ogromną furorę. Owszem, ciasteczka wyglądały nader smakowicie i zachęcająco. Jednak wystarczyło przestudiować użyte składniki, by szybko dojść do wniosku: za słodkie! zbyt kaloryczne! nie dla mnie!
Tymczasem ostatnimi czasy sypnęło milionerami w necie. ;-)) Gdzie nie zajrzę – tam ciasteczka milionera. Kuszą na blogach, kuszą na forach (na CC już kilka wersji forumki przetestowały)… Zmasowany atak z każdej strony. ;-))
Zatem się ugięłam. Sięgnęłam ponownie do swojej książki i oto zostałam obsypana bogactwem. Złocisto – czekoladowym. Słodkim bardzo. Pysznym.
No więc… te ciasteczka zdecydowanie jednak są dla mnie! :)





Kruche ciasteczka milionera

Kruchy spód:
175 g mąki (dałam krupczatkę)
125 g zimnego masła, pokrojonego w kostkę
4 łyżki brązowego cukru

Masa toffi:
55 g masła
4 łyżki brązowego cukru
400 g skondensowanego mleka z puszki (słodzone)

Polewa:
200 g czekolady deserowej (u mnie 100 g deserowej + 100 g gorzkiej)
1/4 szkl. śmietanki 30% (w oryginale nie ma śmietanki; ja dałam, by łatwiej rozprowadzić czekoladę na wierzchu ciasta)

Kwadratową formę o boku 23cm wysmarować masłem.
Piekarnik rozgrzać do temp. 190 st.C.

Połączyć wszystkie składniki na kruchy spód i zagnieść miękkie, elastyczne ciasto.
Wyłożyć ciastem dno formy; ponakłuwać widelcem.
Piec w piekarniku przez ok. 20 min., aż ciasto będzie złociste.
Pozostawić w formie do ostygnięcia.

Przygotować masę: w rondelku umieścić masło, cukier brązowy i mleko skondensowane. Gotować na małym ogniu, mieszając, aż masa zacznie wrzeć. Zmniejszyć ogień i gotować przez 4-5 min., aż masa toffi zgęstnieje, stanie się jasnożółta i zacznie odchodzić od ścianek naczynia.
(Lub ułatwić sobie pracę (tak jak ja ;-)) i użyć kupionego kajmaku; podgrzać go na ogniu, aż uzyska lekko płynną konsystencję.)
Wylać masę na kruchy spód i pozostawić do ostygnięcia.

Kiedy toffi stężeje, do rondelka wlać ¼ szkl. śmietanki, wraz z pokruszoną czekoladą. Postawić na małym ogniu i cały czas mieszając – roztopić czekoladę.
Wylać czekoladę na masę toffi; rozprowadzić starannie. Postawić w chłodnym miejscu do zastygnięcia.
Przed podaniem kroić ciasto na niewielkie kwadraty.
Przechowywać w lodówce.

sobota, 16 lutego 2008

Maślano - karmelowe ciasteczka dla słodkich łasuchów


Od pewnego czasu mam tzw. fazę na wyroby cukiernicze Sowy. To jedyna chyba sieć cukierni, w której chętnie pozostawiam pieniądze. Nie wszystkie wyroby wprawiają mnie w zachwyt, ale kilka swoich „perełek” mam. ;-) Jedną z nich są maślane ciasteczka, okraszone masą kajmakową i laskowymi orzechami. Naprawdę mi smakują, jednak uważam, że cenę mają co najmniej zdzierską.
Postanowiłam spróbować w domu odnaleźć ten maślany smak. Może nie identyczny, ale wykorzystując przynajmniej kajmak i orzechy, jako clue programu. :)
Efekt moich eksperymentów przeszedł moje oczekiwania. Co tam ciasteczka Sowy! Moje są o niebo fajniejsze! ;-))
Wyszły mega maślane, a dzięki użyciu golden syroup’u i ciemnego muscovado, zamiast zwykłego cukru – nabrały lekko karmelowego smaku i pięknego, złocistego koloru.
Wystarczy jeszcze rzec, że ciasteczka są niezwykle kruchutkie, a z wierzchu nabrały cieniutkiej, bardzo chrupiącej skorupki, – by wydać z siebie głośne: „Mniam!!!”.
Oczywiście są dość słodkie, głównie za sprawą kajmaku, zatem użycie jego lub nie – pozostaje sprawą indywidualnego wyboru. Mnie taka słodka rozpusta bardzo posmakowała. :)

Gorąco polecam !



Maślano - karmelowe ciasteczka

250g masła w temperaturze pokojowej
½ szkl. ciemnego muscovado
2 łyżki złocistego syropu (golden syroup)
2 szkl. mąki
½ łyżeczki proszku do pieczenia

Ok. 300g kajmaku (użyłam kupnego gotowca)
100g orzechów laskowych

Masło utrzeć z ciemnym cukrem. Dodawać kolejno złocisty syrop, oraz przesiana mąkę z proszkiem do pieczenia i dalej ucierać.
Ciasto wychodzi dość miękkie, więc przed dalszym formowaniem ciasteczek – warto wstawić je do lodówki na min. 1 godzinę.

Orzechy laskowe podpiec kilka minut w piekarniku, lub podprażyć na suchej patelni. Jeszcze z ciepłych usunąć skórki. Obrane orzechy posiekać niezbyt drobno.

Piekarnik rozgrzać do temp. 180 st.C.
Z ciasta formować kulki wielkości sporego orzecha włoskiego, lub tak ja, użyć małej gałkownicy (moja ma pojemność 1,5 łyżki).
Kulki układać na dużej blasze, wyłożonej papierem do pieczenia. Pozostawić odstępy min. 5 cm, bo ciasto podczas pieczenia dość mocno się rozlewa.
W każdej kulce zrobić wgłębienie i palcami spłaszczyć kulkę, ale tak by wokół pozostawić niewielki rant.
W środek powstałych placuszków wkładać po 1 łyżeczce kajmaku, starając się, by pokrywały mniej więcej całe wyprofilowane wgłębienie. Po wierzchu posypać obficie orzechami laskowymi. Dobrze jest lekko wcisnąć orzechy w masę, by potem lepiej trzymały się ciasteczek.
Piec ok. 15 – 16 minut, do momentu, gdy brzegi ciasteczek zaczną ładnie brązowieć.
Podczas wyjmowania z pieca – ciasteczka są w środku jeszcze dość mięciutkie i kruche. Nie zdejmować od razu z blachy, bo łatwo się rozpadają, ale pozostawić na ok. 3 minuty. W tym czasie ciasteczka ładnie stwardnieją i z łatwością będzie można je zdjąć z blachy na kratkę, do dalszego studzenia.

Smacznego!





niedziela, 16 grudnia 2007

Czekoladowa rozpusta - ciąg dalszy


Jak szaleć to szaleć! :) Wszak czekolada to pyszność nad pysznościami. ;-)
Kto oglądał (a któż nie oglądał?;-)) film „Czekolada” reż. Lasse Hallstrom – ten wie doskonale jakie uczucia wywołuje w człowieku obraz rozpuszczonej, gładkiej, bosko brązowej masy… Jak ślinianki intensywnie pracują na widok trufli czy pralinek…
Scena, w której Vianne konszuje, a potem rozprowadza płynną czekoladę na kamiennym blacie – przyciąga wzrok jak magnez. Biada temu, kto w tym momencie zechce przerwać ten elektryzujący kontakt moich zmysłów z czekoladą na ekranie! Chłonę ten widok, by wystarczył do kolejnego razu przed szklanym ekranem.
Rozmarzyłam się... Znak to chyba na kolejny relaksujący seans filmowy z tabliczką dobrej czekolady w dłoni...

Tym razem wypróbowałam przepis Bajaderki na popękane ciasteczka czekoladowe.
Mniammmm… czekoladowa poezja! Ciasteczka na jeden kęs, lekko wilgotne, troszkę jak brownies, choć oczywiście nimi nie są.
Te ciasteczka świetnie się nadają do wspólnego kucharzenia z dziećmi. Mój synek był niezwykle dumny, że dostał samodzielne zadanie dokładnego obtaczania każdej czekoladowej kulki w cukrze pudrze. Ależ to była fajna zabawa! :) Z przepisu ulepiliśmy 67 malutkich ciasteczek.
Gorąco polecam czekoladowym maniakom.

Popękane ciasteczka czekoladowe

225g pokruszonej czekolady deserowej (około 1 1/3 szklanki)
110g masła
2/3 szklanki cukru
3 duże jajka
2 łyżeczki ekstraktu z wanilii
1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
szczypta soli
1 2/3 szklanki mąki
cukier puder

Czekoladę rozpuścić z masłem w małym rondelku, lekko schłodzić.Jajka ubić z cukrem i ekstraktem waniliowym na puszystą masę, wymieszać z masą czekoladową. Dodać proszek do pieczenia, sól i na końcu mąkę, dobrze wymieszać i schłodzić co najmniej 3 godziny lub przez noc.Rozgrzać piekarnik do temperatury 165 st. C. Cukier puder (około szklanki) wsypać do płaskiego naczynia.Ciasto nabierać łyżeczką do herbaty (lub małą gałkownicą) i formować małe kuleczki, obtaczać je w cukrze pudrze i układać na blasze wyłożonej pergaminem. Piec około 10-12 minut - podczas pieczenia ciasteczka lekko sie spłaszczą i popękają. Przestudzić na drucianej siateczce.dodatkowe informacjeUwaga - nie piec długo, tylko do momentu kiedy czekoladowa masa zaczyna matowieć, powinny być ciągle miękkie w dotyku. Zbyt długo pieczone robią się twarde.




czwartek, 6 grudnia 2007

Ciasteczka owsiane na dobre samopoczucie :)


Tym razem chodziło o dobre samopoczucie mojego prawie sześciolatka. Stwierdził, że jest smutny i tylko ciasteczka owsiane mamusi mogą poprawić jego nastrój. Nooo, nie powiem… całkiem miło mi się zrobiło, chociaż po cichu podejrzewam, że po prostu synek miał ochotę pomieszać mi w misce. ;-) Zwykle gdy zabieram się za pieczenie jakichkolwiek słodkości – moja latorośl – domaga się osobistego udziału: przesiewa mąkę, wsypuje odmierzane przeze mnie ingrediencje i z lubością miesza wszystko łyżką. Zwykle jednak jego rola kończy się przy składnikach suchych, bo do łączenia mokrych, jednak wolę używać robota kuchennego. ;-)
W sieci wynajduję ogromne ilości przepisów na ciasteczka owsiane. Niektóre wyglądają bardzo apetycznie. Ciągle obiecuję sobie, że te czy tamte wypróbuję. Kiedy jednak przychodzi co do czego, wraz wracam do mojego ulubionego przepisu...
Ciasteczka, które przygotowuję są może ciut odmienne od takich najbardziej tradycyjnych, bo oprócz płatków owsianych zawierają dodatkowo płatki kukurydziane. Te ostatnie powodują, że ciasteczka są przyjemnie chrupiące.



Ciasteczka owsiane

150 g masła w temp. pokojowej
1 szkl. ciemnego muscovado
1 jajo
1 łyżka melasy (dałam ciemną, czasem zastępuję prawdziwym miodem)
1 łyżka ekstraktu waniliowego

1 szkl. mąki
½ łyżeczki sody oczyszczonej
½ łyżeczki proszku do pieczenia
⅓ łyżeczki soli
¼ gałki muszkatałowej
½ łyżeczki cynamonu

1 szkl. platków owsianych
½ szkl. płatków jęczmiennych (można zrezygnować i zwiększyć ilość owsianych)
2 szkl. płatków kukurydzianych


Rozgrzewam piekarnik do temp. 180 st. C.
Ucieram, dodając kolejno po jednym składniku: masło z muscovado, następnie całe jajo, 1 łyżkę melasy i łyżkę ekstraktu waniliowego.
W osobnej misce mieszam suche składniki: mąkę, sodę oczyszczoną, proszek do pieczenia, sól, gałkę muszkatołową, cynamon.
Wsypuję do masy maślano – jajecznej i mieszam do uzyskania gładkiej konsystencji. Masa łatwo i szybko się łączy, można to z powodzeniem wymieszać łyżką, chociaż sama najczęściej zatrudniam robota kuchennego.
Dorzucam płatki owsiane i jęczmienne. Mieszam. I na sam koniec dosypuję płatki kukurydziane i raz jeszcze łączę, ale już ostrożnie i bardzo krótko (chodzi o to, by jak najmniej rozdrobnić te kruchutkie płatki).
Nakładam łyżką do lodów (o małej średnicy) na blachę wyłożoną pergaminem do pieczenia, zostawiając 3-4 cm odstępy.
Piekę ok. 15 min.


czwartek, 22 listopada 2007

Kulinarne sam na sam

Lubię od czasu do czasu zjeść obiad w samotności. I bynajmniej nie jest mi przykro z tego powodu. :)
Zdarzają się takie dni, że małżonek wraca do domu z pracy późnym wieczorem i z góry zapowiada, żebym nie czekała na niego z obiadem. Wykorzystuję takie chwile na przygotowanie sobie posiłku, na który raczej nie mam szans w pełnej obsadzie rodzinnej przy stole: dziecko kategorycznie odmawia spożycia, a mąż też potrafi pokręcić nosem, albo nawet zje, ale bez entuzjazmu. Zatem taki samotny dzień – to dla mnie szansa na coś, co tylko ja w naszym domu zajadam ze smakiem. Myślę, że i synek lubi takie chwile, bo wtedy łatwiej daję się namówić, na przygotowanie specjalnie dla niego mniej zdrowego posiłku typu frytki. ;-)




Tym razem przygotowałam dla siebie tagliatelle z krewetkami i awokado. Krewetki to poniekąd moje nowe odkrycie kulinarne. Wcześniej ich smak, ale chyba przede wszystki m wygląd, zupełnie mnie nie zachwycały. I nagle któregoś pięknego dnia wszystko się zmieniło. Okazało się, że krewetki są po prostu pyszne! W każdym razie, odkąd je na nowo odkryłam - szukam okazji do kolejnych degustacji. Zupełnie nie rozumiem dlaczego moja rodzina kręci nosem na takie pyszności! Przecież to rarytas dla podniebienia! Przynajmniej mojego. ;-)



Tagliatelle z krewetkami i awokado

Na 1 porcję:
Świeżo przygotowane tagliatelle

2 łyżki oliwy z oliwek
4 szt. krewetek królewskich (ja użyłam mrożonych, już oczyszczonych)
1 duży ząbek czosnku
sok z 1 limonki
sól, czarny pieprz do smaku
1 awokado – obrane, pokrojone w sporą kostkę
2 łyżki świeżo startych płatków parmezanu
2 łyżki posiekanej natki pietruszki


W garnku ze sporą ilością osolonej wody gotuję tagliatelle al dente.
W międzyczasie rozgrzewam oliwę na patelni. Wciskam ząbek czosnku i jednocześnie wrzucam krewetki. Przesmażam ze 2- 3 minuty, mieszając. Wlewam sok z limonki, doprawiam solą. Duszę jeszcze z jedną minutę, odparowując nieco sok. Na chwilę przed zdjęciem z gazu – wrzucam kawałki awokado. Przemieszam i wyłączam ogień.
W tym czasie odcedzam makaron i wrzucam na patelnię. Doprawiam czarnym pieprzem, posypuję parmezanem i natką pietruszki. Wszystko mieszam.
Mniammmm!



To nie koniec jednak rozpusty. Coś słodkiego by się zjadło. ;-)
Już dawno temu przymierzałam się do krajanki orzechowo- karmelowej Bajaderki, jednak wciąż i wciąż inne pyszności stawały na drodze. Ostatnio, podczas Orzechowego Weekendu, Caritka na swoim blogu przypomniała mi o tych bajaderkowych słodkościach. Wszystkie składniki były w domu, więc do dzieła!
Krajanka wyszła bardzo słodka i bardzo pyszna! Orzechy, karmel i czekolada, cóż może być pyszniejszego dla łasucha… ;-)





Krajanka orzechowo-karmelowa

Spód:
2 szklanki maki
1 szklanka brązowego cukru
140g masła
1 szklanka grubo posiekanych orzechów

Na wierzch:
3/4 szklanki brązowego cukru
3 łyżki słodkiej śmietanki
140g masła
1 szklanka posiekanej czekolady lub czekoladowych chipsów

Rozgrzać piekarnik do 180C. Mąkę, cukier i masło posiekać aż utworzą sie grudki (dobrze sie to robi w malakserze). Wysypać ciasto na blachę 33x23cm i lekko wcisnąć w dno formy. Piec około 15 minut aż ciasto lekko sie zrumieni.
Brązowy cukier, masło i śmietankę zagotować w małym rondelku, mieszać aż cukier sie rozpuści. Gotować 1 minutę mieszając od czasu do czasu. Zdjąć z palnika. Na podpieczone ciasto rozsypać posiekane orzechy, zalać karmelem i wstawić do piekarnika. Piec 15-20 minut, az ściemnieje i na powierzchni zaczną pokazywać się bąbelki.
Wyjąć z piekarnika i posypać czekolada - zostawić na kilka minut aby czekolada zmiękł, potem rozsmarować na całej powierzchni. Kroić na małe kwadraciki - bardzo słodkie!


niedziela, 11 listopada 2007

Weekend pod znakiem Orzecha

Orzechowy Weekend 2007

Po pierwsze: kocham orzechy! Wszystkie: te swojskie, rodzime i te bardziej egzotyczne. Oczywiście największym sentymentem darzę włoskie i laskowe, których smak towarzyszy od dzieciństwa. Każdej jesieni robię orzechowe zapasy, które przydają się na zimowe chrupanie. ;-)
Po drugie: nie lubię łupać orzechów. ;-) Zawsze mam nagniotki na dłoniach. No cóż, kto powiedział, ze zawsze jest łatwo, miło i przyjemnie? ;-)
Wczoraj jednak udało mi się zagonić do tej pracy małżonka.
Na orzechowy weekend przygotowałam dwa dania, dość skromne i szybkie w wykonaniu: na obiad makaron z gorgonzolą i orzechami włoskimi, a na deser orzechowy, cudnie listujące rugalach.


Pennette z gorgonzolą i orzechami włoskimi




makaron pannettone (u mnie było 5 pełnych garści)
½ szkl. obranych orzechów włoskich
1 łyżka oliwy
10 dag dobrej wędzonki
1 opakowanie śmietany 12% (200ml)
10 dag gorgonzoli
kolorowy pieprz do smaku

Orzechy włoskie przez kilka minut prażymy na patelni, po czym siekamy dość drobno.
W dużym rondlu, w osolonej wodzie, gotujemy makaron al dente.
W tym czasie kroimy wędzonkę na paseczki. Podsmażamy ją odrobinę na patelni zwilżonej 1 łyżką oliwy. Dolewamy śmietanę i wkruszamy gorgonzolę. Trzymamy na niewielkim ogniu często mieszając, aż do lekkiego zgęstnienia sosu. Na minutę przed zdjęciem z ognia dosmaczamy pieprzem, oraz dodajemy krokant orzechowy.
Odcedzamy makaron i wrzucamy do gorącego sosu. Całość mieszamy.
Smacznego!


Rugelach orzechowe z syropem klonowym

Ciasto:
250g miękkiego masła
125g serka typu Philadelphia
5 łyżek miodu
2 ¾ szkl. mąki

Nadzienie:
1 ½ szkl. orzechów laskowych i włoskich
½ szkl. miękkich rodzynek sułtanek
3 łyżki syropu klonowego

Dodatkowo do smarowania:
2 łyżki syropu klonowego
Sok z ½ limonki


Mikserem ubijamy masło z serkiem. W trakcie ubijania dodajemy miód. Do masy dosypujemy mąkę i ugniatamy, aż ciasto uformuje się w jednolitą, elastyczną kulę.
Zawijamy ciasto w folię i chowamy do lodówki na 2-3 godziny.

Orzechy laskowe prażymy na patelni lub w piekarniku przez kilka minut, po czym usuwamy z nich skórkę (można porolować w foliowym woreczku, lub w zawiniętej czystej ściereczce).
Orzechy laskowe i włoskie posiekać niezbyt drobno w malakserze. Przełożyć do miseczki, połączyć z rodzynkami i 3 łyżkami syropu klonowego.

Rozgrzać piekarnik do 180 st.C.
Schłodzone ciasto podzielić na 4 części. Z każdej części rozwałkować okrąg o średnicy ok. 28cm. Posmarować z wierzchu odrobiną syropu klonowego, wymieszanego z sokiem z limonki. Okrąg podzielić na 8 trójkątów. Na każdy trójkąt nałożyć w pobliżu szerszej części po 1 łyżce nadzienia orzechowego. Zwijać rogaliki, począwszy od szerszego końca trójkąta – do węższego.
Układać rogaliki na blasze wyłożonej papierem do pieczenia.
Piec ok. 20 min. Wystudzić na kratce.


piątek, 26 października 2007

Dyniowe pyszności na Festiwal Dyni


Świętowanie z dynią już od dwóch dni trwa, a ja dopiero dzisiaj znalazłam czas, by na dłużej w kuchni się zatrzymać. Ale za to jak się rozpędziłam, to miałam ochotę przerobić jakieś 10kg dyni, które do domu przytargałam kilka dni temu, z myślą o Dyniowym Festiwalu. Na szczęście włączył się rozsądek gospodyni domowej. ;-)
Dynia jak dotąd, kulinarnie kojarzyła mi się tylko ze słodkościami. I tylko w słodkiej oprawie ją przyrządzałam. A tymczasem okazuje się, że dynia wytrawna jest przepyszna! Ileż traciłam do tej pory! Największa zachętą, by popróbować dyni na słono, był dla mnie blog Eli i Jej przepyszne zdjęcia. Co prawda, przygotowałam sobie wcześniej przepisy na dania z dyni, ale odłożyłam je na później. Potrawy prezentowane przez Elę, przemawiają do mnie szczególnie i musiałam, po prostu musiałam! zacząć właśnie od nich.

Dzisiejsza przygoda z dynią zaczęła się od potage z dyni. Cudowna, gęsta, kremowa, o pięknym kolorze. Lubimy zupy - krem, a smak tej przeszedł najśmielsze nasze oczekiwania. Jedynym odstępstwem jakie popełnilam - to odrobina cuminu, którego szczyptę, a może dwie, dodałam.


Potem był makaron z dynią, wędzonką i brokułami (przepis Eli) i to był strzał w dziesiątkę! Nawet mój przedszkolak - niejadek zjadł ze smakiem całą swoją porcję.
Mogę śmiało powiedzieć, że ten zapiekany makaron stanie się hitem w moim domu. :)Do swojej zapiekanki użyłam makaronu rigatoni.


Na koniec upiekłam ciasteczka dyniowe z płatkami owsianymi z przepisu Bajaderki.


Cytuję:

1 szklanka przecieru z dyni
½ kostki masła, w temperaturze pokojowej
¾ szklanki brązowego cukru
¾ szklanki cukru
1 duże jajko
1 łyżeczka zmielonego cynamonu
½ łyzeczki zmielonej gałki muszkatałowej
1 ¼ szklanki mąki
szczypta soli
1 łyżeczka proszku do pieczenia
¼ łyżeczki sody oczyszczonej
¾ szklanki płatków owsianych
1 szklanka posiekanych orzechów
1 szklanka rodzynków

Rozgrzać piekarnik do 190 st.C. Masło rozetrzeć na gładką masę, dodać oba rodzaje cukru i utrzeć aż masa będzie lekka i puszysta. Dodać dynię, jajko, cynamon i gałkę, dobrze ubić. Dodać mąkę, sól, proszek i sodę - dobrze wymieszać. Na końcu wsypać płatki owsiane, orzechy i rodzynki. Układać małe kopczyki na blasze i piec okolo 12-15 minut. Wystudzić na drucianej siateczce.

Z moich uwag: lepiej zrezygnować z jednej części cukru (np. białego), bowiem ciasteczka wychodzą niesamowicie słodkie.

sobota, 20 października 2007

Muffiny kawowo - czekoladowe




Miewam takie momenty, gdy nagle, znienacka i zwykle w najmniej odpowiednim momencie - dopada mnie przeogromna ochota na coś słodkiego i pachnącego.
I najlepiej, żeby pasowało do filiżanki kawy (bez której notabene żyć nie potrafię). Oczywiście mogę zjeść kawałek dobrej czekolady, ale to nie to samo co świeże, domowe ciasto lub ciasteczko.
Najszybsze w wykonaniu są chyba muffinki. Pracy niewiele, a efekt mega - szybki i efektowny. Do tego nawet robota nie trzeba zaprzegać, bo wystarczy do wymieszania składników zwykła łyżka, lub trzepaczka. Im krócej i mniej dokładnie wymieszamy składniki - tym pulchniejsze i smaczniejsze muffinki wyjdą. Grudki w surowym cieście są mile widziane.
No i co ważne - muffinki przyjmują wszelkie dodatki. Można wrzucić cokolwiek i będzie dobrze.
Tym razem padło na czekoladę i kawę. Klasyczne połączenie. :)


Muffinki kawowe z gorzką czekoladą

Z podanych proporcji wychodzi mi 16 szt.

składniki suche:
2 szkl. mąki pszennej
¾ szkl. cukru
1½ łyżeczki proszku do pieczenia
½ sody oczyszczonej
¼ łyżeczki cynamonu
szczypta soli
1 tabliczka (100g) dobrej gorzkiej czekolady pokruszonej na kawałeczki
2 łyżeczki kawy rozpuszczalnej

składniki mokre:
2 jajka
125 g masła
1 szkl. maślanki
1 łyżeczka ekstraktu z wanilii

posypka:
2 łyżeczki cukru
½ łyżeczki cynamonu

Rozgrzać piekarnik do temp. 180° C (termoobieg do temp. 160°C). Przygotować formę do muffinów, wyłożyć papilotkami lub wysmarować masłem.
W dużej misce wymieszać wszystkie składniki suche. W osobnym garnuszku rozpuścić masło, przestudzić. Dolać pozostałe mokre składniki - rozbełtać. Do miski ze składnikami suchymi - wlać mokre i razem wymieszać, ale krótko, tylko do momentu gdy z grubsza składniki się połączą.
Masę przekładać do foremek, do ok. ¾ wysokości.
Zmieszać cukier z cynamonem i posypać odrobinę po wierzchu muffinek.
Piec ok. 15 -20 minut (najlepiej sprawdzić patyczkiem - powinien byc suchy).
Smacznego!

niedziela, 14 października 2007

Jesienne muffinki

Jesień jest pyszna, prawda?

Dla mnie nieodzownym symbolem tej pory roku są dynie. W sklepach, na targach - wszędzie się do mnie śmieją te pękate banie. Lubię je jeść, ale jeszcze bardziej lubię na nie po prostu patrzeć. Jest w nich coś wesołego, coś co sprawia, że łatwiej przyswaja się fakt odchodzącego lata.

Ale znakiem jesieni są także orzechy. Jeszcze świeże, jeszcze mokre, jeszcze o mniej aromatycznym smaku...jednak bez nich ani rusz! Czas szykować zapasy orzechowe, wszak to samo zdrowie.

Nie ma co zwlekać, trzeba korzystać z tych smakołyków, a są to niezwykle wdzięczne w kuchni przysmaki.

Dzisiaj przygotowałam ulubione przez moją rodzinę muffinki dyniowe z orzechami i rodzynkami. Na wskroś jesienne, aromatyczne, puszyste, wilgotne, przepyszne!


Muffiny dyniowe z rodzynkami



Przepis na te muffinki pochodzi od Bajaderki.
Cytuję:

1/2 kostki rozpuszczonego masła
3/4 szklanki puree z dyni
1/4 szklanki maślanki
2 jajka
3 łyżki melasy
1 łyżeczka ekstraktu z wanilii
2 szklanki mąki
1 1/2 lyżeczki proszku do pieczenia
1/4 łyżeczki sody oczyszczonej
szczypta soli
1 łyżeczka cynamonu
1/2 łyżeczki zmielonego imbiru
1/4 łyżeczka zmielonych goździków
szczypta zmielonej gałki muszkatałowej
3/4 szklanki brązowego cukru
3/4 szklanki rodzynków
3/4 szklanki posiekanych orzechów (niekoniecznie)

Piekarnik rozgrzać do 200 st.C, foremki na muffiny posmarować masłem lub wyłozyć papierowymi wkładkami. Przesiać suche składniki do dużej miski, dodać brązowy cukier i dobrze wymieszać. Dodać rodzynki i orzechy. Lekko przestudzone masło wymieszać z puree dyniowym, maślanką, jajkami, melasą i ekstraktem waniliowym, wlać do miski z suchymi składnikami i lekko wymieszać tylko do momentu kiedy obie masy są połączone - nie dłuzej, bo muffiny beda gumiaste i twarde. Przełożyć masę do foremek (można je dodatkowo posypać mieszanką 2 łyżek cukru, 2 łyżek posiekanych orzechów i 1/4 łyżeczki cynamonu) i piec około 20-25 minut - najlepiej sprawdzić drewnianym patyczkiem, powinien być suchy. Podawać ciepłe lub w temperaturze pokojowej.