Nie jestem w najlepszym nastroju. Zasadniczo w ogóle nie jest mi wesoło. Z rąk leci, nic nie wychodzi, za co się złapię – to popsuję. Nawet na rower gdy wyszłam – to się potłukłam. Totalny odjazd.
Do kuchni wchodzę od kilku dni raczej z obowiązku, niż przyjemności, która normalnie mi towarzyszy. Tak bywa. Chandra.
Przyszła, więc i pójdzie. Mam nadzieję, że prędko. Zresztą nie jestem szczególnie chandro-podatna, zbyt często jej nie ulegam, a jak już się pojawi to smutków nie zapijam.... ;-) Nooo, jeśli już, to zajadam...słodyczami. O! dzisiaj wsunęłam spory kawałek ciasta. Bynajmniej nie z własnego pieca. Co to – to nie! Mój dzisiejszy humor ma w nosie własne wypieki. Ciasto przytargał do domu osobisty małżonek ze słowami: “na poprawę samopoczucia”. Czy pomogło? Nie bardzo, ale ciacho z ulubionej mojej cukierni, więc lepiej się boczyć na świat na słodko, niż o suchym pysku...
Ale zupę ugotowałam. Dobrą zupę. Bardzo dobrą, lekko pikantną.
Aż dziw, że nie przypaliłam. ;-)
Za to zdjęcia już w ogóle mi nie szły. Fotografowałam bez tych emocji co zwykle, wszystko wokół mi przeszkadzało, a najbardziej własne ręce.
Niech ten dzień już się skończy... może jutro będzie lepiej...
Krem szparagowy z imbirem i krewetkami
zainspirowany przepisem Roberty Sowy “W poszukiwaniu smaku doskonałego”
ok. 12-16 dużych surowych, oczyszczonych krewetek
2-3 łyżki jasnego sosu sojowego
1 duży ząbek czosnku - utarty
ok. 2cm świeżego imbiru - utarty
sok z ½ cytryny
W miseczce połączyć wszystkie składniki marynaty. Włożyć do niej oczyszczone krewetki, poruszać, by sos pokrył je z wszystkich stron. Pozostawić w marynacie na ok. ½ godziny.
pęczek szparagów zielonych lub białych (500g)
2 łyżki oliwy (użyłam olej z pestek winogron)
1 nieduża cebula
3 średniej wielkości ziemniaki
1 łyżeczka imbiru w proszku
1 mała suszona papryczka piri-piri (można pominąć)
ok. 750ml bulionu warzywnego (u mnie bulion winny wg G. Ramsaya – wprost z zamrażalnika)
sól, pieprz do smaku
1 łyżeczka uprażonych ziaren sezamu
Ziemniaki obrać, umyć, pokroić w grubszą kostkę.
Szparagi oczyścić, usunąć zdrewniałe końcówki. W wypadku szparagów białych – obrać ze skórki (prawdę mówić zielone też obieram, ale nie jest to konieczne). Odciąć główki, a łodyżki pokroić na kilkucentymetrowe kawałki. Kilka główek odłożyć na bok (będą do dekoracji).
Cebulę posiekać w drobną kostkę.
Na dno garnka o grubym dnie wlać oliwę i wrzucić posiekaną cebulę. Smażyć kilka minut, mieszając, aż cebula się lekko zeszkli. Dodać imbir w proszku, rozkruszoną papryczkę, a po chwili dorzucić ziemniaki i szparagi (bez odłożonych główek) . Chwilę smażyć. Zalać bulionem warzywnym. Gotować pod przykryciem do miękkości warzyw.
Blenderem zmiksować całość na jednolity krem. Doprawić do smaku solą i pieprzem.
Odłożone główki szparag ugotować na parze lub we wrzątku (krótko! u mnie ze 2 minuty to trwało). By nie straciły koloru – po wyjęciu z wrzątku - zahartować w bardzo zimnej wodzie.
Krewetki ugrillować lub przygotować na patelni: wrzucić na niewielką ilość rozgrzanej oliwy. Smażyć bardzo krótko z obu stron (do lekkiego zaróżowienia krewetek). Wlać sos z marynaty i dusić jeszcze chwilkę.
Zupę podawać z główkami szparagów, krewetkami i posypaną uprażonym sezamem.
Smacznego!
oby chandra jak najszybciej poszła sobie!
OdpowiedzUsuńsio chandro sio!
wiesz, ale tak naprawdę wcale jej nie widać,bo zdjęcia i zupa pierwsza klasa!
Krewetki! U mnie też dziś były. Co prawda pod inną postacią, ale zawsze :-)
OdpowiedzUsuńSzepnę jeszcze słówko: nie 'szparag' a 'szparagów'. Toż to rodzaj męski :-)
OdpowiedzUsuńCiekaw poloczenie:) podoba mi sie! zdjecia jak zwykle kuszace MAlgosiu:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Zdjęcia są sliczne Małgoś!:) Co do chandry - zyczę poprawy samopoczucia i uśmiechu na buzi!:)))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam CIę serdecznie :)))
O... To znaczy, że nie tylko mi wszystko leci z rąk ostatnio? I to w dodatku najbardziej ucierpiały te najtrudniej zastępowalne...
OdpowiedzUsuńMasz rację - przyszła to i pójdzie. I tego się trzymajmy.
Przepis brzmi pysznie!
Pozdrawiam!
Małgosiu, na pewno będzie lepiej!
OdpowiedzUsuńCiśnienie dziś niskie, idzie na burzę.
Małgosiu, nastrój to na pewno na zmiane pogody:) A na rowerze potłukłam sie i ja :) mam taki siniak na nodze, że hej! Zupa wyszła prześlicznie na zdjęciach, i to ze szparagami i cytrynką również jest piękne:)
OdpowiedzUsuńŚciskam Cię mocno!
U Małgosi jak zwykle pyszności i chciałabym umieć robić takie ładne zdjęcia :) Chandrą się nie przejmuj, ja swoją zawsze zajadam na słodko :) idzie w biodra, ale humor jest dużo lepszy :))
OdpowiedzUsuńOjej, to chyba pechowa notka, bo napisałam już jej kawał i mi zniknęła. ROzpłyneła się...
OdpowiedzUsuńOD początku: może uda Ci się wyrwać na samotny spacer brzegiem morza, MAłgosiu? Taki długi, wyciszający, uspokajający...
Mam nadzieję, że szybko Ci przejdzie. A jeśli nie, to jeszcze zagryź to różaną czekoladką z Sowy, to mój ulubiony smak :)
Trzymaj się, MAłgoś! Prędzej czy później słońce zawsze się pojawia :)****
Zdjęcia kiepskie powiadasz?
OdpowiedzUsuńNo to ja bym chciała takie kiepskie zdjęcia robić :)
Zupa pierwszy klasa!
PS
Wczoraj, jak przedszkolak "złapałam zająca" z powodu rozwiązanej sznurówki :D
Są takie dni, że nic się nie udaje... Na szczęście mają to do siebie, że przechodzą :)
smutki i smuteczki
OdpowiedzUsuńi u mnie
chyba nawet ulubione ciasto nie pomaga
ale to minie, wiesz o tym prawda?
i znów z zapałem powędrujemy do kuchni
miej się ciepło Małgosiu!
Rozumiem Twój nastrój doskonale Małgosiu, ja mam za sobą kilkumiesięczną traumę, ale powoli się zbieram...więc głowa do góry, a zdjęcia to nie zauważyłam, żeby były jakieś inne niż zwykle...:))
OdpowiedzUsuńCo do krewetek, no nie lubię i już, ale Twojej zupy bym spróbowała...:))
piszę po raz drugi, bo mnie ciągle z systemu wyrzuca. Gosia przy takich wiatrach, deszczu i gradzie ( połamał mi sporo kwiatów w 3 minuty) każdy ma jakiegoś doła. Przy takim daniu, wydaje mi się, że wystawiasz już dołka głowę. Teraz tylko hop i będziesz na ziemi. Powodzenia
OdpowiedzUsuńDlugo mnie tu nie bylo, bo mi czas przez palce ucieka. Malgosiu widze zmiany u Ciebie. Moze one poprawia Twoj nastroj.
OdpowiedzUsuńZupa piekna, a te fotki to miod malina. Robisz przepiekne zdjecia.
pozdrawiam
Juz mi wyparowalo, to i mi sie literki przestaly platac :) Wiesz Malgosia, kazdy ma chyba czasem takie dni. Chociaz to wcale nie jest wytlumaczenie, bo ja tez ich strasznie nie lubie :)) Ale wiesz, jak Ty robisz takei zdjecia bez emocji, to ja moge sie domyslec jak idealne sa te z emocjami :D Wlasciwie to napisalam to co Lisiczka i Anoushka prawie :D Wcale to nie bylo zamierzone!
OdpowiedzUsuńBuziaki:*
Aga, bo czasem na zewnątrz nie widać, co w duszy gra...
OdpowiedzUsuńAgatko, nie omieszkam zajrzeć. :)
Ps. Błąd poprawiłam.
Dziękuję, Olu. :)
Majanko, poprawi się, poprawi, zawsze w końcu po chmurach słońce nadchodzi...
Lisiczko, wstępujemy do Klubu Dziurawych Rąk? ;-)
Lisko, może i ciśnienie... Z tym, że burzę to ja mam w głowie od kilku dni. Huragan wręcz...
Kasiu, Ty też??? :( Moje są wielkości Afryki. ;-) O kolorystyce nie wspomnę. Bardzo gustowna. Dobrze, że głowa cała, bo huknęłam jednak nieźle.
Addo, a u mnie tylko w biodra poszło. :) Za komplementy dziękuję. :)
Aniu, czekam na to słońce i czekam... A tu ciągle chmury. Choć chyba już nie gradowe...
Anoushko, dziękuje za słowa otuchy. :*
Asiejko, oby i Ciebie opuściły...
Eweno, ja wiem, nie powinnam narzekać... Czym są smutki i chandra wobec traumy... Pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego. :*
Anno, ja na razie jedno oko wystawiam. ;-) Ale dobre i to, prawda? :)
Dziękuję Karolko. :)
Poleczko, właściwie to emocje były, ale inne, te złe, wredne i przeszkadzające. Zdecydowanie nie moje. Wspominając o zdjęciach, nie tyle miałam na myśli ich jakość, ale to, że serca tym razem zabrakło.
Ps. No widzę, widzę, że literki całkiem równe. ;-)
Ooo... Co ja tu slysze? A raczej : co ja tu czytam?!? Wszelkim chandrom mowimy : precz! I choc wiem, ze latwo sie mowi, to mam nadzieje, ze jak najszybciej ten chandrowy nastroj minie :)
OdpowiedzUsuńA zupa brzmi i wyglada pysznie! Mam nadzieje, ze niebawem jej posmakuje (bez krewetek ;) ), tym bardziej, ze powoli mam juz dosyc mojego aktualnego menu; ale ciezko cos robiac w kuchni stojac / skaczac na jednej nodze ;)
Duza buzka!
:*
Chciałabym, żeby moja chandra tak wyglądała! Bo po zdjęciach nie widać żadnych jej oznak ;)...
OdpowiedzUsuńA tak w ogóle, to mam taką samą miseczkę jak na 1 zdjęciu :)!
Zupa musiała być pyszna! Choć nie lubię krewetek, ich obecność jakoś mi tam nie przeszkadza, a nawet więcej - spróbowałabym ich ;)! Co jak na mnie jest i tak wyczynem, bo generalnie krewetki mnie jakoś odtrącają, choć ponoć smakują jak kurczak :)... Też tak uważasz? Znaczy, uważasz, że smakują jak kurczak? - o to chodziło :)...
o,rany!!!!!!!!!!!!! slinotoku dostalam...........super ta zupka i na 100% pomogla na chandre :)
OdpowiedzUsuńI jak nastrój? Tu slońce powoli wyłania się zza chmur...
OdpowiedzUsuńPisałam to już na moim blogu, ale tu muszę o tym wspomnieć: nie wiem, jak to się stało, ze nie odpowiedziałąm Ci wcześniej na komentarz o wsłuchiwaniu się w deszcz. Był piękny, Małgosiu. Ja mam dokładnie tak samo-wtulenie się w kołdrę i wystawienie uszu, by nie urodzić ani kropelki...:)
Pozdrawiam Cię cieplutko.
Malgosiu w tami razie ja czekam na chandre zeby takie ladne zdjecia robic :) u mnie juz po szparagach :(
OdpowiedzUsuńWitam i dziekuje za przepis ktory przypadl mi bardzo do gustu. Uwielbiam wprost szparagi, imbir i krewetki. Nie moge rowniez pominac ze podziwiam wspaniale zdjecia :)
OdpowiedzUsuńPozdrowienia
Chciałabym żeby mi wychodziło tak jak tobie nie wychodzi :) Jak dla mnie to na tym zdjęciu widzę super wyszukaną ucztę smaków. Pozdrawiam i życzę szybkiego lepszego samopoczucia :)
OdpowiedzUsuńWszystko bym dała za tak "nieudane" zdjęcia. Małgosiu - przepięknie, przesmacznie. No i poprawy nastroju życzę
OdpowiedzUsuńPowiem tak,wcale nie złe zdjęcie.I nadzieję mam,że chandra minęła!:)
OdpowiedzUsuńTeż tak miewam. Tym razem moja huśtawka jest na górze, czyli całkiem nieźle ;) U Ciebie też będzie!
OdpowiedzUsuńAle zupa! Też zrobię! :) Mniam!
Malgosiu, jak najmniej takich dni! A jak juz sie zdarza, to gotuj tylko takie wspaniale zupy! Pozdowienia sle!
OdpowiedzUsuńbrzmi, wygląda apetycznie mmmmmm!!! postaram się ugotować ! Małgosiu masz może przepis/pomysł na coś oryginalnego na przyjęcie imieninowe... chodzi oto aby było smaczne, ciekawe i proste w wykonaniu do posmakowania na jeden kęs (koreczki itp. już się chyba wszystkim przejadły)???
OdpowiedzUsuńJoanno D.C. - cała przyjemność po mojej stronie. :)
OdpowiedzUsuńEnchocolatte, szczerze polecam zupę. :)
Co do pomysłów...trudno tak doradzać, nie znając cudzych preferencji... Wiesz, ja na takie przyjęcia staram się każdorazowo przyszykować coś innego... Zawsze jest coś na ciepło: a to jakaś pyszna tarta wytrawna (duży wybór, bo i za każdym razem inne warzywo może być wiodące), a to risotto z dodatkami (teraz może ze szparagami?), a to makaron (ostatnio podejmowałam gości japońskim soba z kawałkami piersi kurczaka i krewetkami i sezamem), czasem ryba ciekawie przyrządzona (np. w mleczku kokosowym i curry), rzadziej u mnie występują mięsa... A jeśli chodzi o zimny bufet, to bardzo lubię wszelkie salaty z dodatkami i dressingiem z oliwy i cytryny (koniecznie przygotowane w ostatniej chwili), zawijaski z grillowanej cukinii, bakłażana z fetą lub pomidorkiem koktajlowym w środku, zestaw dobrych serów, mogą tez być kawałki tarty na zimno.
Jej możliwości chyba wiele, ale ciężko tak na szybko doradzać. :) Zresztą ja też zwykle przed każdą imprezą domową - zasiadam do komputera i przeglądam blogi, szukając ciekawych inspiracji. :)
zrobiłam te zupke na niedzielny obiadek. jest znakomita! łatwa, szybka, bardzo wykwintna i pyszna! Doskonale nadawała by sie na elelgancki obiad. szkoda, że szparagi tak sa krótko, a tyle wspaniałych dań mozna z nich wyczarować
OdpowiedzUsuń