Mój chłop zwariował! Kompletnie oszalał! I żeby było mało, to synek razem z nim! No bo jak?! No bo kto to widział?! I jakim prawem?! A ja się nie zgadzam! Nie pozwalam! I stanowczo mówię: nie! To nie prawda, że panna cotta jest smaczniejsza niż tiramisu! O co to! to nie! A oni, że tak, że wolą, że fajniejsza, że konsystencja miła i smak przyjemniejszy...
Ach, ja im dam! Już kupiłam mascarpone! I zrobię całą dużą foremkę tiramisu! I zjem sama, nie dam łobuzom ani łyżeczki! O taka jestem zołza! :)
A tymczasem po tej przerażającej ilości wykrzykników – zamierzam się uspokoić przy malutkiej porcji panna cotty. :) Bo choć z moim ukochanym tiramisu konkurować nie może (i nie powinien, wszak to dwa różne desery) – to przecież wiadomo, że jest pyszna. :) Ach, jak cudnie rozpływa się w ustach. :)
Was również zapraszam. :)
Panna Cotta z białą czekoladą, wanilią i sosem truskawkowym
500ml śmietanki (użyłam 36%)
1 laska wanilii
100 g białej czekolady – połamanej na kawałki
2 listki żelatyny
Listki żelatyny namoczyć w zimnej wodzie.
Do garnuszka wlać śmietankę. Laskę wanilii przekroić wzdłuż na pół i końcówką noża ściągnąć ziarenka; wrzucić je do śmietanki. Postawić garnuszek na średnim ogniu, gdy śmietanka będzie już gorąca – wrzucić połamaną czekoladę i cały czas mieszając doprowadzić do zagotowania (czekolada w tym czasie powinna się zupełnie rozpuścić). Od razu zdjąć z ognia. Żelatynę dobrze odcisnąć, włożyć do gorącej śmietanki i energicznie mieszać, by żelatyna się rozpuściła. Rozlać do małych naczynek. ( Ja naczynka wyłożyłam folią spożywczą, następnie odczekałam kilka minut, aż śmietanka nieco przestygła i dopiero wtedy rozlałam na porcje).
Wstawić do lodówki na min. 4-6 godz.
dodatkowo:
ok. 300 ml zmiksowanych truskawek (jeśli potrzeba – dosłodzić)
Panna cottę podawać na talerzu polaną sosem truskawkowym.
Smacznego!
No ja tez jestem wybitnie z frakcji tiramisu ;) A za panna cotta nie przepadam niestety :/ Doceniam jedynie jej walory estetyczno-wizualne, ale to nie sa 'moje smaki' niestety, byc moze przez dodatek zelatyny.
OdpowiedzUsuńAle na zdjeciach i tak baaardzo mi sie podoba :)
A ja nie wiem, z jakiej ja frakcji, bo nigdy nie próbowałam panny cotty, ale chyba będzie tiramisu górą, bo ja bardzo kawowo-alkoholowa jestem. Ale tę pannę, to muszę kiedyś zrobić, muszę...Twoja jest śliczna, myślę, że uspokoiła Cie na dobre...:))
OdpowiedzUsuńMalgos ja Cie przepraszam, ale Oni chyba na glowy poupadali :DD Co prawda o gustach sie nie dyskutuje, ale zeby takie herezje gloscic??? :DD Nie ma na swiecie nic lepszego niz Tiramisu - zgadzam sie z Toba w 100000000% albo i wiecej! Doloze zaraz kilka zer ... >:)
OdpowiedzUsuńZdjecia sa sliczne i jesli masz na zbyciu jedna porcje to ja sie ustawiam w kolejce :)))
Buziaki :***
PS
Polowek bez kudelkow wyglada ladnie, ale inaczej :P Mam nadzieje, ze szybko odrosna hihih :*
Gosia, nie martw się. U mnie niestety nikt za panną cotty nie przepada, ani za wersję waniliową, ani za czekoladową, choć świetnie ten deser można podać. Połączenie kawy, czekolady, biszkoptów, bitej śmietany i takie tam są super.
OdpowiedzUsuńNo tak, a ja ciągle nie próbowałam panna cotty...Przepiękna ta Twoja!
OdpowiedzUsuńChce mi się tiramisu :)
To masz prawdziwy ruch oporu przeciw tiramisu w domu! ;D Ja też jednak wolę tiramisu. Panna Cotta ze swoją kremowością jest przyjemna, ale fajnie jak jest jeszcze coś konkretnego (czyt. ciasto/biszkopty ;)) pomiędzy :)
OdpowiedzUsuńJa też z frakcji tiramisu :) I też mam w domu wielbicieli panna cotty, dla których nie ma nic lepszego.
OdpowiedzUsuńMałgoś, boska panna cotta! Och, ja powiem Ci skrycie, że tez wolę tiramisu, a facetom chyba panna cotta odpowiada bardziej ;)
OdpowiedzUsuńBuźka :***
A ja jestem z obu frakcji, ot co!! I tej tiramisu i tej pannacottowej. I mój małżonek także. Za to syn tylko panna cotta, ale to tylko dlatego, że on kawy nie znosi. Gdyby tiramisu było bez kawy (poprzewracane ma w głowie to dziecko) to OK. :D
OdpowiedzUsuńA twoja panna cotta Małgosiu jest superdekadencka, z tą białą czekoladą jeszcze to jest chyba coś wymarzonego dla mojego Łukasza. I jeszcze jestem przekonana, że widze na zdjęciu kaszubskie truskawki co mnie doprawadza do ślinatoku na drugim końcu Europy. ;)
mmm pycha wyglada :) z checia bym zjadla bo sama juz dawno nie robilam:)
OdpowiedzUsuńviridianka
pyszności:-)
OdpowiedzUsuńJeżeli miałabym wybierać między tiramisu a panna cottą, to wybrałabym oczywiście oba ;)). Bo i to, i to u-w-i-e-l-b-i-a-m! A na widok tego zdjęcia wprost się rozpływam, Małgosiu... No i czekam na to obiecane tiramisu ;)!
OdpowiedzUsuńa ja i jedno i drugie :)
OdpowiedzUsuńwszystko co ma sladowe ilosci sera badz smietany pochlaniam :}
a za Agnieszka powtarzam, ze te truskawki to najwiekszy slinotok wywoluja ;)... zwlaszcza na drugim koncu Europy
Malgosiu.
OdpowiedzUsuńJa jestem we frakcji srednio lubiacej tiramisu.
I juz dawno sobie obiecalam ze za panna cotte sie zabiore ale nigdy do tego nie doszlo. Tym razem musze zrobic bo Twoje zdjecia sprawily, ze malo komputera nie obslinilam :)
Malgosiu.
OdpowiedzUsuńJa jestem we frakcji srednio lubiacej tiramisu.
I juz dawno sobie obiecalam ze za panna cotte sie zabiore ale nigdy do tego nie doszlo. Tym razem musze zrobic bo Twoje zdjecia sprawily, ze malo komputera nie obslinilam :)
Ja jestem z tych lubiących i tiramisu i panna cottę, z tym, że bardziej chyba jednak lubię tiramisu. Mam tylko problem z pokrojeniem tiramisu. I u mnie zawsze ładniej wyglada wizualnie panna cotta.
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia Małgosiu!
gdyby tiramisu nie bylo kawowe to chyba panna cotta by wygrała ;)
OdpowiedzUsuńja z frakcji tiramisu, a panna cotty nigdy nie jadłam;) Ale wygląda pieknie
OdpowiedzUsuńMałgosiu , po obejrzeniu tych zdjęć zdradzę tiramisu i chyba przeniosę się do frakcji panna cotta ;D
OdpowiedzUsuńW takim razie czuję się zaproszona na porcyjkę Panny cotty:)
OdpowiedzUsuńA wogóle to chyba mnie pobijesz,ale ja również wolę Panna Cottę:D
Moj chlop wczoraj wrocil z podrozy sluzbowej, podczas ktorej pierwszy raz jadl panna cotte i chyba go wzielo, bo postanowil sam zrobic;)
OdpowiedzUsuńMałogosiu chociarz nie jadlam nigdy panna cotty to po twoich zdjeciach musze powiedziec ze ja uwielbiam
OdpowiedzUsuńA ja z grupy zwolenników tiramisu, ale chętnie wypróbuję Twoję panna cottę. Mam tylko jedno pytanie, jak mam przeliczyć żelatynę w listkach na taką sypką?
OdpowiedzUsuńpozdrawiam - Czarownica:)
Hm ,a ja nie wiem co bardziej wole
OdpowiedzUsuńBo panne cotte robię sporadycznie (chyba z 2 razy dopiero robiłam :D )
A tiramisu , och tiramisu to robię o wiele częściej zawsze żałuje ,że tak mało zrobiłam
Ale oba desery są przepyszne i tyle :D
A u Ciebie Małgosiu ,wygląda ta panna cotta tak pięknie ,apetycznie ,że aż żałuje że nie mam w tej chwili swojej
panna cotta? Muszę spróbować i zobaczyć, co na to mój pan kot...
OdpowiedzUsuńostatnio Gordon Ramsey pokazywał to cudo, gratulacje za odwagę, to wcale tak łatwo się nie robi :)
OdpowiedzUsuńmalastokrotka.blog.pl
Malgosiu, a mnie urzekla ta rozkrojona na pol truszkawka - sliczne przybranie!
OdpowiedzUsuńTak czytam sobie komentarze i patrze kto co i chyba bede przerazliwie oryginalna, bo uwielbiam cos pomiedzy panna cotta a tiramisu, czyli crema di mascarpone. W panna cotta drazni mnie nieco dodatek zelatyny, a w tiramisu fakt, ze zabija sie smak i aromat mascarpone (ktory mi odpowiada)... Ale lubie obydwa w koncu to wloska kuchnia!
Usciski :-)
O właśnie !! Przypomniałaś mi, że wraz z pojawieniem sie truskawek obiecałam sobie, że zrobię Panna Cottę. Torcik tiramisu robiłam ostatnio więc czas najwyższy na ten deser, a do tego jeszcze tak ślicznie nęcisz swoimi zdjęciami :)
OdpowiedzUsuńZrobiłam małe podsumowanie i wynika mi, że tiramisu górą! :D
OdpowiedzUsuńNie wiem jak Wy (ale jestem skłonna podejrzewać, że podobnie jak ja) - chętniej wybieramy tiramisu ze względu na obecność kawy (no, alkohol też jest nie bez znaczenia :)).
Nie mniej, panna cotta też jest niczego sobie i niech już od czasu do czasu sobie stanie na tym stole. ;-)
Tym wszystkim, którzy jeszcze nie mieli okazji próbować - polecam choć ten jeden raz, by organoleptycznie przekonać się czy i jak smakuje. :)
Odnośnie gratulacji za odwagę... Naprawdę! to nie jest trudny deser. Powiedziałabym, że jeden z szybszych i mniej kłopotliwych w wykonaniu. :)
Jeśli chodzi o pytanie w sprawie żelatyny... - niestety tutaj to mam dylemat, bo tej sypkiej unikam jak ognia. Gdyby przyszło mi jej użyć - zapewne improwizowałabym i dodała ok. 3-4 łyżeczki żelatyny . Ja jednak proponuję mimo wszystko zajrzeć do opisu na opakowaniu od żelatyny, proporcje na 1 litr płynu powinny być opisane...
Małgosiu ja i tiramisu i panna cottę mogę jeść :) A Twoje zdjęcia powodują u mnie nieprzyzwoity ślinotok
OdpowiedzUsuńJa glosuje za ozezwiajaca panna cotta z truskawkawi lub malinami w lecie a za tiramisu z rozgzewajacym amaretto i tarta czekolada w jesieni lub w zimie. Obydwa desery sa fantastyczne (twoja panna cotta wyglada bajecznie) ale wedlug mnie, za kazdym moze byc teskno w zaleznosci od pory roku lub pogody za oknem...
OdpowiedzUsuńMalgosiu, rozplywam sie...cos pieknego.
OdpowiedzUsuńZeby byc sprawiedliwa, i nie zaleźć za skore ani Tiramisu ani Panna Coccie powiem, ze darze uczuciem wielkim i wiecznym oba te deserki:) mniam mniam!
pozdrawiam:*
Zapraszasz! :) A poczęstujesz też? ;) Bo ja chętnie ;))
OdpowiedzUsuńMałgorzato, ja się z Twoimi chłopakami zgodzę i w pełni ich popieram aczkolwiek to Twoje tiramisu robi na mnie wrażenie;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko
Ha! i zrobilam! Rewelacja!!!!
OdpowiedzUsuńTo jest lepsze niz tiramisu :D (Nie bij).
Ale poki co jestem odcieta od internetu znowu ;) wiec nie pochwale sie zdjeciami ;)
Pysznosci.
Ewo! Bić nie będę. :D Super! Świetnie, że smakowało. Czekam zatem na zdjęcia i relację z doznań smakowych na Twoim blogu. :)
OdpowiedzUsuńNie udało mi się niestety znaleźć żelatyny w listkach. Czy jeden listek odpowiada może jednej łyżeczce? Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńAnia
Aniu, pisałam o tym powyżej. Niestety przeliczanie żelatyny jest dla mnie dość kosmiczne. Dałabym ok. 3-4 łyżeczek żelatyny sypkiej, ale od razu mówię, że to wielkość raczej intuicyjna, niż rzeczywiście empirycznie sprawdzona... Zawsze można sprawdzić na opakowaniu ile potrzeba żelatyny na litr płynu i w ten sposób sobie przeliczyć.
OdpowiedzUsuńOj, przepraszam. Nie zauważyłam, że już wcześniej ktoś pytał o żelatynę. Jestem bardzo wdzięczna za odpowiedź. Ania
OdpowiedzUsuńAniu, nie ma za co przepraszać. Przykro mi, że nie potrafię więcej pomóc.
OdpowiedzUsuńtylko że takie danie z zelatyną to nie jest panna cotta, prawdziwa panna cota powstaje ze smietanki i zółtek :)
OdpowiedzUsuńProponuję zajrzeć do Wikipedii, albo jakiejkolwiek książki z deserami, czy traktującej o kuchni włoskiej. Albo choćby pogooglować. Zapewniam, że panna cotta to jest właśnie połączenie śmietanki i żelatyny.
OdpowiedzUsuńTo ja się też dopiszę... Ja z kolei ani panny cotty, ani tiramisu nie jem. Spróbowałabym pierwszego z deserów, gdybym gdzieś spotkała wersję bez żelatyny, ale niestety nie tylko w tym kraju panuje założenie, że wszyscy są mięsożerni. Natomiast tiramisu to już zdecydowanie nie dla mnie. Należę do mniejszości smakowej, która zdecydowanie nie lubi kawy. Próbowałam - i o Boże, co za okropność. Trafiłam przypadkiem bezy kawowe (myśląc, że to zwykłe) - tylko potwierdziłam swoje zdanie i możliwe, że już nigdy w życiu nie spróbuję kawy. Alkoholu też nie znoszę, "smaczny napój alkoholowy" to dla moich kubków smakowych sprzeczność sama w sobie. Za to wszelakie herbaty piję hektolitrami. ;)
OdpowiedzUsuń