Jako wzrokowiec, odczuwam pewien przywilej (być może tylko urojony ;-))... Gdy wpadnie mi w oko w kulinarnej książce lub czasopiśmie ciekawie wyglądająca potrawa – to czuję się ze wszech miar zwolniona z obowiązku czytania do niego przepisu. :)
Ze zdjęciem zamkniętym pod powieką, idę do kuchni, kręcę się po niej, wyciągam, siekam, miksuję, w końcu mieszam w parującym garnku. :) Dawniej, nie raz i nie dwa, moje próby ponosiły klęskę. ;-) Ale z biegiem lat i doświadczenia – takie wpadki zdarzają się coraz rzadziej. Na stół trafiają talerze z potrawą niekoniecznie identyczną, jak ta, która przykuła wzrok na zdjęciu. Bo zdjęcie jest tylko inspiracją, impulsem do własnej kulinarnej inwencji twórczej.
I chyba to w kulinariach lubię najbardziej... poszukiwania, eksperymenty, oraz niekończące się morze możliwości. :)
Moja dzisiejsza propozycja obiadowa – zrodziła się w głowie podczas przeglądania czerwcowego numeru miesięcznika “Sól i pieprz” (ten sam, w którym Kasia z bloga Pokrojone doprawione - miała przyjemność zagościć). Wzrok spoczął na zdjęciu, a w tytule obok przeczytałam “ravioli z serem i pomidorami”. To mi wystarczyło. Liczył się sam pomysł – reszta poszła z górki. :)
Polecam z całego serca! Jest pyszne! Przy najbliższej okazji przygotuję taką formę ravioli dla moich gości. :)
Ravioli serowe zapiekane w pomidorach
Sos pomidorowy:
400g dobrej jakości pulpy pomidorowej
2 drobno utarte ząbki czosnku
duża garść posiekanych listków bazylii
2 łyżki oliwy extra vergine
½ łyżeczki octu balsamicznego
sól, pieprz do smaku
W miseczce mieszamy wszystkie składniki. Odstawiamy do lodówki na min. 1-2 godziny.
Ciasto:
2 jajka
ok. 200g semoliny (lub innej mąki, np. krupczatki)
Z jajek i semoliny zagnieść elastyczne ciasto makaronowe. Ciasto nie powinno być zbyt mokre i klejące. W zależności od wielkości użytych jajek – może okazać się konieczne dosypanie 1-2 łyżek mąki.
Uformować z ciasta wałek (ok. 5 cm średnicy) i szczelnie zawinąć w folię spożywczą. Odłożyć na pół godzinki, by ciasto 'odpoczęło'.
Farsz:
1,5 op. ricotty
1 kulka mozzarelli – pokrojona na drobne kawałki
1 ząbek czosnku
4-5 suszonych pomidorów z zalewy oliwnej (lub jeśli w stanie suchym – to rozmiękczonych przez zanurzenie na kilka minut we wrzątku) – pokrojone w drobną kosteczkę
sól, pieprz do smaku
duża garść posiekanych listków bazylii
Wszystkie składniki włożyć do miski I dobrze wymieszać.
dodatkowo:
1 kulka mozzarelli lub innego łatwo topliwego sera – pokrojona w cienkie plastry lub kostkę
Z ciasta makaronowego wykrawać kawałki ciasta – rozwałkowywać w dłuższe prostokąty (szer. ok. 10-12 cm). Pozostałe ciasto z powrotem zawijać w folię spożywczą, by nadmiernie nie wyschło. Wzdłuż jednej z dłuższych krawędzi układać po czubatej łyżeczce farszu, zachowując między nimi niewielkie odstępy. Przykryć farsz “czystą” częścią płata ciasta (patrz na zdjęcie powyżej), a następnie przy pomocy karbowanego radełka – wykrawać niewielkie, kwadratowe pierożki.
W dużym garnku zagotować sporą ilość osolonej wody. Partiami wrzucać ravioli, gotować krótko – po wypłynięciu na wierzch pierożków i ponownym zawrzeniu wody – są już gotowe. Wybierać łyżką cedzakową. Odłożyć na talerz do odparowania.
Piekarnik rozgrzać do temp. 200 st.C.
Na dno naczynia żaroodpornego (jedno większe, lub kilka mniejszych na indywidualne porcje) włożyć warstwę sosu pomidorowego (niedużo, tyle tylko by pokryła dno). Układać pierożki, przekładając pozostałym sosem (chodzi o to, by każdy pierożek w miarę możliwości był otulony sosem). Na wierzchu rozłożyć kawałki dodatkowej mozzarelli.
Zapiekać do czasu, gdy wierzchni ser się rozpuści i lekko zezłoci. Podawać ciepłe.
Smacznego!
alez cudne fotki i bardzo smaczny przepis!!! :))
OdpowiedzUsuńN-I-E-B-O W G-E-B-I-E !:)
OdpowiedzUsuńMalgosiu, prosze daj chociaz kawaleczek:) Matki musza sie wspierac:D
pozdrawiam:)
Małgosiu, piękne zdjęcia, jak zwykle zresztą:) W tej gazecie strony z włoskimi daniami też zwróciły moją uwagę:)
OdpowiedzUsuńDzięki, że uaktualniłaś mój adres, bo już zaczęłam się niepokoić i główkować czym Ci podpadłam:)
Dlatego dla mnie książka kucharska musi mieć zdjęcia. A propos zdjęć - z przygotowania ravioli - cudowne! :)
OdpowiedzUsuńpodoba mi się Twój blog, masz naprawdę ciekawe pomysły:) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJa do takich pracochłonnych dań podchodzę jak do jeża, co prawda, ale miło jest pooglądać i popodziwiać Twoje dzieła Małgosiu:))
OdpowiedzUsuńmistrzowskie ravioli!
OdpowiedzUsuńja tez jestem wzrokowcem, ale bez przepisu się nie da ;)
Małgoś pyszności:) No to ravioli jest cudowne i musi być bardzo smaczne:)
OdpowiedzUsuńprzepyszny post, apetyczne zdjęcia
OdpowiedzUsuńjesteś czarodziejką kulinarną!
buziaki!
E.
Cooos pieknego! Twoje zdjecia motywuja mnie do wyprobowania mojej maszynki :) Pytanie tylko - kiedy? :D
OdpowiedzUsuńU nas szczegolnie S. lubi wszystko, co 'makaronowe', ale i ja dobrymi ravioli nie pogardze, choc daaawno juz nie robilam. A mam i maszynke, i radelko, i stempelki ;) Nic, tylko zdrowiec i gotowac :)
Sliczne zdjecia, jak zwykle rzecz jasan :)
Malgosia musimy przyspieszyc to wymiane :))))) Szykuj wieksze lozeczko bo ja sie w to male nie zmieszcze :D
OdpowiedzUsuńA jak juz podmiana dojdzie do skutku to bede Cie meczyc zebys mnie nauczyla takie robic okay? :P
A wiesz ja tez tak mam ze jesli mam kupic jakas ksiazke kucharska to najpierw robie szybki przeglad zdjec potraw. Jesli ladne, to zerkam na przepisy. Jesli fajne 0 kupuje :D
Sciskam:*
Aha i jeszcze male PS
OdpowiedzUsuńCzy ja juz pisalam Tobie ze dzieki Twoim wpisom odzywa sie we mnie moj ukryty instynkt macierzynski?? :)) Pisalam chyba przy wpisie i misiowej rodzince :D
Pozwolę sobie życzyć takich pięknych inspiracji każdemu z nas, gotujących!
OdpowiedzUsuńPiękne!
Dzien dobry. Ja mam pytanie odnosnie tego ciasta na ravioli. Czy mam uzyc semoliny/kaszy mannej czy maki z kaszy mannej? Jeszcze nigdy nie robilam ciasta na makaron z kaszy mannej dlatego chcialam sie upewnic. Dziekuje
OdpowiedzUsuńGosiu, dziękuję. :)
OdpowiedzUsuńOlu, ależ oczywiście! Bierz ile chcesz! :)
Kasiu, co też mówisz?! Może dobrze się stało, że przeglądałam znów "Sól i pieprz", bo tym sposobem uświadomiłam sobie, że coś dłuuugo nie widziałam Twoich nowych wpisów. Teraz już wiadomo dlaczego tak było. :)
Bea, proponuję umowę: Ty teraz zdrowiejesz, a jak już staniesz na nogi - to czekam na wpis o ravioli w Twoim wykonaniu (może być zupełnie inne, najlepiej coś nowego i odkrywczego). :)
Oczko, no ba! zdjęcia (zwłaszcza te piękne) w książkach - rulez!
9moniam, dziękuję za pochwałę. :) Miło słyszeć takie słowa gdy rozpoczyna się nowy dzień. :)
Eweno, wbrew pozorom wcale nie takie pracochłonne, zwłaszcza gdy ma się dobrych mechanicznych pomocników kuchennych. :) U mnie wałkowaniem ciasta zajął się KA, a to zdecydowanie najbardziej pracochłonna część przepisu. :)
Aga, oj da się, da! :) Sama też przygotowujesz swoje obiady 'na oko'. :)
Atino, dziękuję. Zaiste, jest pyszne. :)
Enchocolatte, hihi, choć to zabrzmi mocno nieskromnie - to ta czarodziejka niezwykle mi się podoba. :)
Poleczko, koniec świata! co za wymagania! :) Podkurczysz nogi i będzie dobrze! Zresztą na pocieszenie Ci powiem, że Maja nie ma już takiego niemowlęcego łóżeczka, więc dasz radę. :)
Twoje PS. jest mocno optymistyczne. :)
Agato, a i owszem! :) Oby nigdy nie zabrakło (zresztą to chyba niemożliwe) inspiracji kulinarnych. :)
Do Anonimowego gościa: kiedyś czytałam gorącą dyskusję na temat semoliny i jej związku z kaszą manną. Jedni dowodzili, że to to samo, inni wręcz przeciwnie. Ja przychylam się bardziej do wersji, że semolina to semolina (produkuje się jeą z twardej pszenicy durum), a kasza manna (lub mączka z niej) - to już oddzielny produkt.
Semolinę można kupić w marketach typu "Bomi", "Alma" i być może (ale pewności nie mam, bo zbyt rzadko tam bywam) w hipermarketach.
Jeśli jednak nie uda Ci się jej kupić - użyj po prostu mąki krupczatki (ona też ma na podobną, grubszą ziarnistość jak semolina). A w ostateczności i ze zwykłej mąki pszennej tez z powodzeniem wykonasz ciasto (dokładnie takie samo, jak na makaron domowej roboty).
Reasumując - kaszy manny, ani jej pochodnych bym nie używała.
To danie jak dla mnie!
OdpowiedzUsuńMalgosiu zdjecia sa tak piekne, ze zachecaja by isc do kuchni i brac sie do dziela.
pozdrawiam
Małgoś, ravioli jest przepiękne! Cudownie wygląda, a zdjęcia są fantastyczne jak zawsze!:)
OdpowiedzUsuńCo do bycia mamą - zgadzam się z tym co napisałaś :))
Pozdrawiam ciepło :)
Małgosiu, nie pochwalisz się niczym więcej? Co jest powodem dumy...? :)
OdpowiedzUsuńJak miło widzieć/czytać Cię w takiej postaci, tzn. optymistycznie nastawioną do swiata. Ciesze się, że chmurzyska już przechodzą!
Cudne te rawioli. Nigdy nie robiłam podobnych rzeczy i dla mnie to magia!
Karolko, a ja ze swoje strony zachęcam, by do kuchni pójść i do dzieła się wziąć. :) Nieskromnie uważam, że warto. ;-)
OdpowiedzUsuńMajanko, my mamy - to wiemy, prawda? :)
Aniu, powiem tylko, że powodem mej dumy jest mój siedmioletni Kubuś. Szczegóły niech zostaną w serduchu mamy. ;-)
Aniu, co by to było, gdyby chmury gradowe non-stop wisiały nad człowiekiem... Dobrze, że one tylko przejściowe. :)
Zdjecia jak zawsze u Ciebie piekne, ale tez tak wspaniale opisujesz kazda potrawe i te wstepy do niej... bajka!
OdpowiedzUsuńJeju, jakie cudo! Baaardzo działa na zmysły :).
OdpowiedzUsuńMałgosiu ,wow ,wow dla zdjęć i wow wow dla ravioli
OdpowiedzUsuńWiesz , ja mam zerowa odporność na two ravioli ,hm mam zaległy jutro makaron do zrobienia to i ravioli może bym zrobiła :))))
Takie apetyczne zdjęcia mocno przemawiają do moich kubków smakowych :)) Danie na pewno jest przepyszne, wystarczy tylko przeczytać składniki :)
OdpowiedzUsuńMałgosia, a nie mam coś u mnie ricotty( dziś obeszłam wszystkie fajne sklepy i nic) ostatnio ,co dać w zamian?
OdpowiedzUsuńWildrose, jakie komplementy...:) Dziękuję. :) Chociaż sama jestem bardziej krytyczna dla siebie samej... :)
OdpowiedzUsuńOlala, na smak też. :) Zwłaszcza, gdy się skosztuje. :)
Addo, milo mi, że się podoba. :)
Margot, to mnie zmartwiłaś. :( Bo osobiście uważam, że ricottę trudno zastąpić... No, na upartego możesz dać biały twaróg, ale to już zdecydowanie nie będzie to samo... Twaróg jest kwaskowy, a ricotta jest bardzo, bardzo delikatna i neutralna w smaku i z łatwością "chłonie" smaki z dodatków. Nie wiem, co poradzić... Może w takim razie zrób z innym nadzieniem? szpinakowe np.? Albo zostaw ravioli na inna okazję, gdy uda Ci się kupić ricottę?
Super,podziwiam mi by się chyba nie chciało przy tym "paprać" :):P
OdpowiedzUsuńLen ze mnie,cóż poradzic:)
Mnie "paprać" też by się nie chciało. :) Za to wycinanie szybko małych pierożków to całkiem czysta i przyjemna praca. Polecam. :)
OdpowiedzUsuńRewelacja. NO i ja też jestem wzrokowcem i muszę przyznać że Twoje zdjęcia działają na mnie niesamowicie, chociaż ja nie spróbuję wykonywać tych dań bez przepisu, oj nie
OdpowiedzUsuńto ja się wstrzymałam ,jeszcze może się opamiętają i mi ricottę sprowadzą z powrotem :P
OdpowiedzUsuńach jakbym się ,,popaprała " wrobienie pierożków :)))))
o matko! i ja jeszcze tego nie jadlam? koniecznie do zrobienia! :-))
OdpowiedzUsuńTe Twoje ravioli, to mi Małgosiu żyć nie dają. Tak straaaasznie nie chce mi się lepić, ale będę musiała, bo od kiedy zobaczyłam je u Ciebie, nie mogę o nich zapomnieć.
OdpowiedzUsuńMargot, dobra decyzja. ;-) Ja tez bym poczekała. :) jednak ricotta to ricotta. :)
OdpowiedzUsuńCudawianki, haha! no koniecznie! koniecznie! :)
Lisko, jestem pewna, że Twoje zręczne kulinarnie ręce poradzą sobie z tym wyzwaniem bez najmniejszego problemu. :)
a więc w poszukiwaniu przepisu na fajne ravioli natknęłam się na Twoją stronę i oczywiście nie mogłam przejść obok takich pięknych zdjęć!
OdpowiedzUsuńdziś zrobiłam ravioli i są wyśmienite! zastanawia mnie tylko przepis na ciasto jaki podajesz - jak zrobiłam sama mąka i jajka - ciasto nie bardzo wyszło, jak zrobiłam wg wielu internetowych przepisów: mąka i gorąca woda to wyszło dobre. naprawdę przy 2 jajkach i mące to wychodzi?
pozdrawiam i nie mogę się doczekać wypróbowania kolejnych przepisów! :)
Kasiu, witam na moim blogu. :)
OdpowiedzUsuńZacznę może od odpowiedzi na postawione na końcu pytanie. Tak, ciasto wychodzi. :) Jest to tradycyjny przepis (tak robią Włosi) na wszelakie ciasta makaronowe, a więc również na ravioli, czy lasagnie. Ja wiem, że w naszej polskiej kuchni - ciasto na pierogi - to trochę inna bajka (czyli tak jak napisałaś - dodajemy wodę). Oczywiście skutkuje to tym, że "nasze" ciasto jest zupełnie inne, niż to z podanego przeze mnie przepisu. Ciasto "włoskie" wychodzi zdecydowanie twardsze, ma inny smak i pozwala na gotowanie al dente. Oczywiście nie stoi nic na przeszkodzie, by użyć swojego ulubionego przepisu na ciasto makaronowe. Niemniej polecam, spróbuj kiedyś takiej wersji. :)
A póki co, bardzo mi miło, że zdecydowałaś się na ravioli z tego przepisu. :)
uwielbiamy! oczywiscie nie robie wlasnego ravioli, bo nie mam czasu, ale i tak niebo w gebie! pozdrawiam! :-)
OdpowiedzUsuńTo bardzo miła wiadomość! :) Pozdrowienia! :)
OdpowiedzUsuńPrzepis i zdjęcia mistrzowskie.
OdpowiedzUsuńWyróżniamy ten przepis u nas na stronie www.pytanie.ocencieto.pl
pozdrawiamy cieplo
sama rozkosz dla podniebienia
OdpowiedzUsuńGenialnie pyszne! :)
OdpowiedzUsuńMiło mi to słyszeć. :)
UsuńPozdrawiam :)