Naszła mnie taka refleksja... Dopadła znienacka, wczepiła się pazurami i siedzi. Wierci się w głowie, krzyczy i narzeka. No bo ileż ja straciłam! Tyle Weekendowych Piekarni niezrealizowanych... Szkoda i żal, że wymówek miałam sporo. Teraz dopiero to widzę. Jaka to radość znów czuć zapach gorącego pieczywa, jak oczy się śmieją, gdy zaglądałam przez szybkę piekarnika, a tam tam bochenek w oczach rośnie! :) A potem ten pierwszy kęs, koniecznie jeszcze gorącej piętki. O tę piętkę każdorazowo toczę z mężem bitwę i wyścig, kto pierwszy... W sumie piętki są dwie, można więc sprawiedliwie podzielić, no ale jak to tak...kroić chleb z dwóch stron...? ;-)
Robię małe kroczki. Mniej więcej od miesiąca ani razu nie przestąpiłam progu pobliskiej piekarni. Wiem, wiem, to niewiele, ale z tych małych odcinków mam nadzieję posklejać całą dłuuugą taśmę czasu. Czy się uda? :)
A wczoraj zakasałam rękawy i przygotowałam szybki niezwykle pikantny chlebek. Mich, gospodarz 36 edycji Weekendowej Piekarni, już się dobrze postarał, by nie zatrzymać nas długo w kuchni. :) To prawdziwie ekspresowy wypiek. Co prawda wolałabym nazwać to co wyjęłam z piekarnika wytrawnym ciastem, albo nawet muffinem, bo jakoś miano chleba nie bardzo mi tutaj pasuje. :) Nie będę się jednak wychylać przed szereg i zachowam nazewnictwo przez gospodarza przyjęte. :)
Wprowadziłam do przepisu właściwie tylko jedną istotną zmianę, a mianowicie zmniejszyłam ilość proszku do pieczenia. Jakoś tak dużo mi się w oryginalnym przepisie wydało. Chyba zupełnie nie potrzeba tak dużo , bo i na odchudzonej wersji chlebek pięknie piął się do góry.
Jeśli chodzi o dodatki, to z konieczności zrezygnowałam z suszonych gruszek (których nie udało mi się kupić); zamiast orzechów włoskich dałam pekany, zamiast szczypiorku – duuuużo posiekanej natki pietruszki; ser cheddar – zamieniłam na swojski ser wędzony. I oczywiście nie pożałowałam bekonu. :)
Zjedliśmy ten wypasiony chlebek w wersji wakacyjnej, czyli lekko zgrillowany. Bardzo ładnie się prezentował z brązowymi paseczkami. :)
Było dobre, smakowało, zjedzone zostało do ostatniego okruszka, ale na zakończenie muszę się przyznać, że i tak moim faworytem były bułki z figami, które jak zapowiedziałam – przygotowałam ponownie. :) Przy drugim podejściu użyłam zamiast zwykłej mąki żytniej – żytniej razowej. Bułeczki wyszły ciemniejsze, ale i chyba jeszcze pyszniejsze. :)
Pikantny chlebek z bekonem, orzechami i ziołami
cytuję za Michem z bloga “Aromatyczny”
(w oryginale: Pikantny chleb ze szczypiorkiem i cheddarem (a może z gruszką?!))
szklanka grubo startego żółtego sera cheddar plus pół szklanki tego sera pokrojonego w małe kostki
1 3/4 szklanki mąki
1 łyżka proszku do pieczenia (dałam ok. ½ łyżki)
1/2 łyżeczki soli
1/4 łyżeczki czarnego pieprzu
3 duże jajka
1/3 szklanki tłustego mleka
1/3 szklanki oliwy extra-virgin
dodatki:
5 plasterków bekonu, kroimy, smażymy na małej ilości tłuszczu, studzimy
szklanka dobrze pokrojonych suszonych gruszek (uważać żeby nie były ususzone "na wiór")
1/3 szklanki orzechów włoskich, chwilę podrumienić w piekarniku
1/2 szklanki posiekanego drobnego szczypiorku
drobno posiekana świeża szałwia
Rada autorki: chleb jest do przygotowania w malej keksówce, jeśli nie macie małej wybierzcie większą. Chleb będzie po prostu niższy, pamiętać należy wtedy o trochę krótszym czasie pieczenia.
Rozgrzewamy piekarnik do 180 stopni C.
Mieszamy dobrze mąkę, proszek do pieczenia, sól i pieprz w dużej misie. W drugim naczyniu mieszamy ok minutę jajka do czasu kiedy dobrze się połączą i lekko ubiją. Dodajemy do jaj mleko i oliwę. Teraz czas na zmieszanie składników mokrych z suchymi - łopatką lub drewnianą łyżką mieszamy całość delikatnie do powstania ciasta. Nie trzeba wykonywać energicznych ruchów jak pisze autorka. Teraz dosypujemy ser, starty na tarce jak i w kosteczkach i dodatki: zioła (szczypiorek, szałwia) i podrumienione przez chwilę w piekarniku orzechy włoskie a także ostudzony bekon i pokrojone gruszki. Przekładamy ciasto do wysmarowanej masłem foremki do pieczenia.
Dodatki wykorzystujemy w miarę upodobań. Do mnie najbardziej przemawia wersja gruszki+szałwia+orzechy (+dużo wina, czerwonych winogron i sera pleśniowego, poza konkursem).
Pieczemy chlebek 35 do 45 minut lub do momentu kiedy będzie miał złotą skórkę a patyczek do sprawdzania ciasta wbity w środek pieczywa będzie suchy. Studzimy na kratce.
piękny chlebek i piękne zdjecia:) coraz wieksza ochote mam na niego...mmm...:))
OdpowiedzUsuńviridianka
Co prawda w wersji bez bekonu, ale chyba sie skuszę, na ten chlebek :) Smakowicie go opisalaś i obfotografowałaś :) Szczególnie drugie zdjęcie wygląda jak z okładki :) Śliczne
OdpowiedzUsuńale rewelacyjnie wyglada!!!! super ten przepis :))
OdpowiedzUsuńTwoje zdjęcia są prześliczne...ech...:-)
OdpowiedzUsuńA proszku to i ja, choć omyłkowo, dałam tylko łyżeczkę i było OK.
Małgosiu......BOSKIE zdjęcia! Kurczę, jesteś niesamowicie zdolna! Nie dość ,ze pięknie pieczesz, to takie zdjęcia, ze dech zapiera! Cudo!:)
OdpowiedzUsuńPięne zdjęcia Małgosiu!!! I te kolory!!! Zazdroszczę talentu ;-)
OdpowiedzUsuńŚciskam!!!
Co do chlebka - skład mnie nie zachwycił, "studencka" kuchnia - chciałoby się rzec - dla paru głodnych facetów z akademika, którzy utylizują resztki i proszą koleżankę, by im z tego zrobiła potrawę ;)W każdym razie - pożywny :)
OdpowiedzUsuńCudownie wygląda ten chlebek u Ciebie:) Powiem więcej coraz bardziej mnie kusi;)
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa. :)
OdpowiedzUsuńAn-no, pewnie tak. :) Ale wiesz, nikt o zdrowych zmysłach, nie jada na co dzień "studenckiego jadła". A od czasu do czasu nawet najbardziej wybrednym zdarza się zjeść szybkie, fast-foodowe przekąski. Ja tam chlebek zjadłam z przyjemnością. :)
Małgosiu, a ja na odwrót, jakoś ostatnio zaniedbałam Piekarnię :(. Ale szczerze postanawiam poprawę:)
OdpowiedzUsuńI chleb i bułki bardzo smakowicie sie prezentują:)
To prawda ,chleb bardzo prosty ,szybki i smaczny i taki przypieczony jak twój to jeszcze bardzo ładny :))Małgosiu ,ja też się przyznaję ,że moim nie ma śladu
OdpowiedzUsuńI przyznaję ,ze ja takie chleby codziennie bym nie mogła jeść, ale od czasu do czasu to bardzo miłe urozmaicenie i możliwość bardzo szybkiego posiłku, bardzo smacznego ,a czy zdrowego? Hm ,myślę ,że to domowe szybkie pieczywo i tak będzie zdrowsze niż kupione coś zmrożone gotowe i podgrzane w mikrofali
Zakochalam sie w tym drugim zdjeciu... Poezja! Choc sam opis chlebka tez baaardzo pociagajacy :)
OdpowiedzUsuńPS. tez mi teraz brakuje tego wspolnego pieczenia :/
Ten dodatek bekonu bardzo do mnie przemawia. Tak na co dzień go nie jem (101% tłuszczu chyba...), ale raz na tydzień, to czemu by nie ;)?
OdpowiedzUsuńFantastyczne zdjęcia :)!
Piękne zdjęcia!
OdpowiedzUsuńMałgosiu podziwiam za ten miesiąc bez piekarni (ja chyba z miesiąc albo i dłużej nie piekłam pieczywa z małymi wyjątkami). Zdjęcia jak zwykle przepiękne, szkoda że nie ma chlebka w wersji zgrilowanej
OdpowiedzUsuńsuper chlebek Malgosiu! fajnie, ze nadrabiasz piekarniane zaleglosci :) czekam na wieciej!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam:*
Iiiiiiiidealny :) I te kolory na zdjeciach! Jak Ty to robisz? :) Zreszta po co pytam sprawa jest oczywista :) Masz wrodzony talent :)
OdpowiedzUsuńSciskam :*
Śliczny ten chlebek Małgosiu! Ja też nieraz żałuję, że gdzieś omijam te chlebowe weekendy, a już szczególnie nie mogę odżałować sobie właśnie tego ostatniego...:(
OdpowiedzUsuńGosia, ależ się rozszałałaś pozytywnie z chlebami i bułkami. Wszystko świetnie wygląda. Na wyjazd muszę zabrać jeszcze keksówkę, teraz.
OdpowiedzUsuńTo ja tylko powiem: podczepiam sie pod słowa Polki...
OdpowiedzUsuńJak widać "W. Piekarnia" to świetna zabawa, kto wie może kiedyś i ja się zmobilizuje. Chlebek wygląda ślicznie a już zdecydowanie najpiękniej na drugim zdjęciu. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWspaniały wypiek. Dodaję do wypróbowania, bo mam wrażenie, że polubimy sie z tym chlebkiem :)
OdpowiedzUsuńA wiesz Malgosiu ze mnie podobna refleksja naszla :-) mam o tyle dobrze, ze pietki nie musze, wiec Lukasz w pelni sie nimi moze cieszyc...
OdpowiedzUsuńPiekny Ci chlebek wyszedl, pierwsze zdjecie sliczne! papa :-)
Jego fizjonomia jest pyszna! ;)
OdpowiedzUsuń