Nie są może szczególnie trudne do
wykonania, ale potrzeba trochę czasu i pewnej wprawy. O ile tego
pierwszego udaje mi się uszczknąć, o tyle z tym drugim –
zdecydowanie gorzej. :)
Arancini to ryżowe kulki, nadziewane
na wiele sposobów i smażone w tłuszczu.
Ich ojczyzną podobno jest Sycylia. A
ja dla odmiany jadłam je w Rzymie.
Podejrzewam, że traktowane są nieco
po macoszemu, bo nie natrafiłam na nie w żadnej z restauracji, za
to i owszem, można było je spotkać w lokalach specjalizujących
się sprzedażą „przegryzek na wynos”.
Idealnie kuliste, chrupiące na
zewnątrz, mięciutkie wewnątrz i wypełnione pysznym farszem. Taki
jest ideał. :)
Niestety! Moim z wyglądu do ideału
bardzo daleko. Rzekłabym, że prezentują się marnie jak kotlety mielone.
:D
Dlatego proponuję przeczytać listę
składników, następnie zamknąć oczy (żeby fotoprezentacja
zbytnio nie drażniła) i wyobrazić sobie jak arancini mogą miło
smakować... :)
Do przygotowania ich specjalnie
przyrządziłam risotto (ale z powodzeniem można wykorzystać jego
nadwyżki, jeśli pozostały nam po obiedzie). A do nadzienia
wykorzystałam młodą cukinię, wraz z kwiatami i mozzarellę.
Arancini z młodą cukinią i
mozzarellą
Risotto:
1 cebulka
1,5 szkl. ryżu (canaroli lub arborio)
2-3 łyżki oliwy do smażenia
ok. 100 -150ml białego, wytrawnego
wina
ok. 30g suszonych pomidorów
ok. 750ml bardzo gorącego bulionu
ok. ½ szkl. świeżo utartego
parmezanu
pieprz do smaku
Oraz:
ok. 150g malutkich cukinii (u mnie wraz
z kwiatami)
1 kulka mozzarelli
garść orzeszków piniowych
1 jajko - rozkłócone
ok. 1 szkl. bułki tartej
olej do głębokiego smażenia
Przygotować risotto:
Jeśli korzystamy z suszonych pomidorów
z zalewy oliwnej wystarczy pokroić je w cienkie paseczki. Jeśli
pomidory są ususzone i widać na nich ziarenka soli – wpierw zalać
je wrzątkiem i pozostawić do namoczenia na ok. 5 min. Potem
odcedzić i drobniutko pokroić.
Cukinię (i kwiaty) pokroić w
drobniutką kostkę. Mozzarellę również rozdrobnić. Orzeszki
piniowe podprażyć na suchej patelni.
W głębokiej patelni rozgrzać olej, wrzucić cebulkę – smażyć do lekkiego zeszklenia. Wrzucić ryż - chwilę przesmażyć. Zalać białym winem – dusić, aż do wyparowania płynu. Wlać chochelkę wrzącego bulionu (garnuszek z bulionem najlepiej trzymać na maleńkim ogniu, tak by bulion cały czas był bardzo gorący). Gotować, często mieszając, aż do wyparowania płynu. Wrzucić pokrojone suszone pomidory. Bulion dolewać partiami (po 1 chochelce) do momentu, aż ziarna zupełnie zmiękną. Odparować cały nadmiar płynu. Doprawić do smaku pieprzem. Zdjąć z ognia i wsypać parmezan – wszystko dokładnie wymieszać (ryż powinien być raczej kleisty).
W głębokiej patelni rozgrzać olej, wrzucić cebulkę – smażyć do lekkiego zeszklenia. Wrzucić ryż - chwilę przesmażyć. Zalać białym winem – dusić, aż do wyparowania płynu. Wlać chochelkę wrzącego bulionu (garnuszek z bulionem najlepiej trzymać na maleńkim ogniu, tak by bulion cały czas był bardzo gorący). Gotować, często mieszając, aż do wyparowania płynu. Wrzucić pokrojone suszone pomidory. Bulion dolewać partiami (po 1 chochelce) do momentu, aż ziarna zupełnie zmiękną. Odparować cały nadmiar płynu. Doprawić do smaku pieprzem. Zdjąć z ognia i wsypać parmezan – wszystko dokładnie wymieszać (ryż powinien być raczej kleisty).
Następnie:
Całość lekko przestudzić. Wmieszać
rozkłócone jajko.
Nakładać na dłoń czubatą łyżkę
ryżu – do środka kłaść niewielkie ilości cukinii, mozzarelli
i pinioli. Na wierzch nakładać drugą łyżkę ryżu i formować
dłońmi kulę.
Kulki panierować w jajku i w bułce
tartej (należy robić to bardzo delikatnie, bo kulki łatwo się
rozpadają).
Olej rozgrzać w garnku lub wysokiej
patelni. Kulki smażyć w głębokim tłuszczu, aż do uzyskania
złocistego koloru.
Gotowe odłożyć na chwilkę na
papierowe ręczniki, w celu odsączenia z tłuszczu.
Smacznego!
O wypas, wypas zdjecia... Magicznie piękne
OdpowiedzUsuńna pewno sa pyszne! ja znowu o tak poznej porze glodna zrobilam sie jak wilk...
OdpowiedzUsuńz arancini kojarza mi sie wakacje we Wloszech... tylko ze one sa z ryzu, takie kulki, a w srodku maja mozzarelle, groszke i inne smakolyki :)...
Czy ja mogę do Ciebie na takie danie? Będę na przełomie lipca i sierpnia ;)
OdpowiedzUsuńAle te foty mnie w ogóle nie drażnią ;))
OdpowiedzUsuńA mnie się podobają i pyszne są na pewno. Patrząc na nazwę, spodziewałam się jakichś pomarańczowych ciasteczek :).
OdpowiedzUsuńco Ty mówisz! wyglądają rewelacyjnie i pewnie tak samo smakują:)))
OdpowiedzUsuńrobiłam nadziewane mozarellą i potwierdzam, że są pyszne :)
OdpowiedzUsuńOd razu widać,że są pyszne! A Twoje zdjęcia Małgoś nastrajają bardzo w kierunku włoskiego klimatu, który tak kocham :)
OdpowiedzUsuńpiekne zdjecia, na kulki moze sie skusze!
OdpowiedzUsuńUwielbiam Twoje zdjęcia!!!!
OdpowiedzUsuńDziękuję Wam bardzo. :)
OdpowiedzUsuńGdyby wszystkie "nieudane" pod względem wyglądu potrawy tak wyglądały to bym musiał przy komputerze ze śliniakiem siedzieć ;)
OdpowiedzUsuńZgadzam się z moim przedmówcą. Potrawa wygląda wyśmienicie, a jak smakuje... Wiem, bo sam skusiłem się i zrobiłem ją w domu:) POLECAM:)
OdpowiedzUsuńMniaaaam! Ale wygląda!
OdpowiedzUsuń