wtorek, 24 czerwca 2008

Nowa szata 'cafe' i lody cafe latte




Podobno kobieta zmienną jest. A do tego ma sto różnych twarzy. :) Tak o nas mówią… Z tą setką to może lekka przesada ;-), ale jeśli chodzi o zmienność, to zbytnio się nie obruszam, bo małego kameleona w sobie hoduję. :) Szkoda, że w życiu codziennym tak niewiele mam możliwości, by tą gadzinę z postronka spuścić. ;-) No może w kuchni… Tam miejsca na nudę i jednostajność nie ma. Każdy dzień inny zapach i inne barwy, i smaki przynosi. Ale właśnie tak sobie wyobrażam swoją (naszą, rodzinną) kulinarną podróż.
Nawiązując do zmian, nowa szata bloga – to coś co chodziło za mną od dawna. Tamta, dotychczasowa była… jaka była. Nie zachwycała mnie, więc postanowiłam w końcu dokonać przeróbek. Czy na długo… tego nie wiem… Nie wykluczam, że za czas jakiś, znów przeprowadzę blogowe rewolucje. Póki co, będzie brązowo i beżowo. Bardzo lubię taką kolorystykę. :) Barwy ziemi. :)
Mam nadzieję, że mój nowy blogowy ‘cafe’ image i Wam się spodoba. W każdym razie do kolejnego przemeblowania. ;-)

Z tej okazji, pozostanę dzisiaj w temacie kawy i beży. :) A konkretnie lodów lekko kawowych i mocno mlecznych. Jednym słowem pyszne lody cafe latte.
Te lody to takie wspomnienie lodów z lat dziecięcych poniekąd. Takich, które się zjadało i prosiło o dokładkę. :) Co prawda wtedy lodów o smaku kawy chyba nie jadałam (nie pamiętam czy takie były w sprzedaży), ale ta lekka konsystencja, ten mleczny (a nie tak jak dzisiaj mocno śmietankowy) smak – to wspomnienia jak z PRL-u. ;-)
Masę lodową wykonałam na bazie creme anglaise, na który przepis zaczerpnęłam z wspominanej już niejednokrotnie książki „Jajka” Michela Roux’a.
Z podanych poniżej proporcji ukręciłam trochę mniej niż 1 litr gotowych lodów (ok. 900 ml). Użyłam kawy instant, choć zapewne niewielka ilość prawdziwego espresso byłaby bardziej pożądana. A ponieważ nie pożałowałam ziaren z laski wanilii – uzyskałam niebywale pyszną łakoć.
Lody musiałam domrażać w zamrażalniku, bo masa wyjęta z maszynki nie miała jeszcze konsystencji gotowej do bezpośredniego spożycia.
Muszę uczciwie przyznać, że lody wyszły idealne. Mimo trzymania ich w zamrażalniku zaprogramowanym na temperaturę -18 st.C (a ostatecznie stały tam 3 pełne doby, zanim do końca je zjedliśmy) – ani razu nie miałam problemu ze zbyt twardą masą. Oczywiście nie były tak miękkie i napowietrzone, jak wiele lodów kupnych, niemniej gałki nabierałam z przyjemnością. :)






Lody cafe latte

1 (ok. 750 ml) porcja creme anglaise (kremu angielskiego) – przepis poniżej
100 ml śmietanki kremówki (dałam 30%) – można pominąć
1 płaska łyżeczka kawy instant

Creme anglaise – wg Michela Roux

500 ml mleka (użyłam 3,2%)
125 g drobnego cukru
1 laska wanilii przecięta wzdłuż
6 żółtek

Do rondla wlewamy mleko, dodajemy 2/3 cukru, zdjęte ziarenka wanilii, oraz pozostałą przeciętą laskę wanilii. Na średnim ogniu doprowadzamy do wrzenia. Odlewamy do filiżanki 3 łyżki mleka, w którym rozpuszczamy bardzo dokładnie kawę instant.
W międzyczasie w misce ucieramy żółtka z pozostałą ilością cukru, aż do uzyskania jasnego, gładkiego kremu, o rzadkiej konsystencji.
Gotujące się mleko wlewamy do żółtek wolnym, równym strumieniem, cały czas (!) mieszając trzepaczką (ja to robiłam w robocie kuchennym; mieszadło pracowało na dość wysokich obrotach, a ja powoli wlewałam mleko).
Następnie ponownie wylewamy wszystko z powrotem do rondla.
Przygotowujemy szybko dwie miski: jedną dużą, do której nakładamy kostki lodu (będzie potrzebne do lodowej kąpieli), oraz drugą mniejszą miskę, taka która zmieści się w tej dużej i jednocześnie pomieści przygotowywaną masę. Warto od razu przygotować też dość gęste sito.
Rondel z masą stawiamy na bardzo małym ogniu. Wlewamy rozpuszczoną kawę i dokładnie mieszamy. Nie zagotowujemy masy (jeśli nie chcemy uzyskać jajecznicy)! Cały czas mieszamy drewnianą łyżką, aż krem będzie ją lekko oblepiał. Kiedy przejedziemy po łyżce palcem – powinien się całkowicie zmywać. Natychmiast zdejmujemy z ognia.


Gotowy creme anglaise przelewamy przez sito do miski zanurzonej w lodowej kąpieli. Chłodzimy, mieszając od czasu do czasu, aby nie powstał kożuch. Kiedy porządnie ostygnie (ja ten czas wydłużyłam dodatkowo, poprzez wstawienie kremu do lodówki na 2 godziny) – mieszamy z zimną śmietaną kremówką (o ile z niej nie rezygnujemy) i przelewamy do maszynki do lodów, i przygotowujemy dalej wg jej instrukcji. W razie potrzeby – domrażać masę lodową w zamrażalniku.
Smacznego!


7 komentarzy:

  1. Bardzo mi sie podoba nowa szata.Jest taka przejrzysta. A jeszcze bardziej podobaja mi sie te lody, szczegolnie jesli piszesz, ze sa bardzo mleczne. Mam nadzieje, ze wkrotce uda mi sie je zrobic. A od jakiegos czasu lody krece w lodowce, bo temperatury nie pozwalaja im zamrozic sie chocby troche ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mi też się podoba i szata i lody !

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj Małgosiu,
    Z wielką przyjemnością do Ciebie zaglądam, a tu taka niespodzianka :) Na początku byłam lekko zdezorientowana, gdzie właściwie jestem ale szybciutko mi przeszło :) Piękna nowa skórka!!! Bardzo ale to bardzo mi się podoba, ciekawa, spokojna, wprowadzające nastrój odprężenia, cudownie współgra z Twoimi zdjęciami i pysznymi daniami.
    Gratuluję, świetne posunięcie! I jeszcze raz napiszę, bo ciężko mi się powstrzymać - ślicznie teraz wygląda Twój blog w nowym ubranku!
    Pozdrawiam Olga Smile

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapomniałam z wrażenia napisać, że lody zapowiadają się fantastycznie! Oczywiście wypróbuję je, bo jeżeli mają mleczny smak, to ja zawsze jestem chętna :) Uwielbiam lody naprawdę maślane i wyraziste w smaku, a te dokładnie na takie wyglądają. Mniam!
    Pozdrawiam Olga Smile

    OdpowiedzUsuń
  5. Małgosiu, bardzo mi się podoba nowy layout - gustowny i przejrzysty.

    Lody też bardzo kuszące, ale ja chyba tak jak Ela będę musiała zacząć kręcić je w lodówce (tak a propos to genialny pomysł, sama bym nigdy na to nie wpadła)takie u nas upały.

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo, bardzo dziękuję za wszystkie miłe słowa. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. jeszcze nigdy nie dekorowałem miętą lodów ;) spróbuję ;)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za pozostawiony komentarz. :) Jestem winna Ci informację: blog jest moderowany, spamowi i pyskówkom mówimy stop. We wszystkich innych sprawach zapraszam. :)