sobota, 28 czerwca 2008

Makaron zielony jak bób

Nie mam ogródka. Nie mam nawet balkonu, który mogłabym zaadaptować na małe zielone gospodarstwo. Ale, żeby posiadać mały zielnik, wystarczą parapety okienne. Od kilku lat, co wiosnę, targam do domu sadzonki, które potem lądują w donicach, zamiast kwiatów. Zauważyłam pewną prawidłowość: co roku zakupuję ich coraz więcej. :) Ogromnie cieszy mnie fakt, że mam swoje ulubione zioła „pod ręką” i w każdej chwili mogę skubnąć co nieco, by aromatycznie okrasić to co akurat przyrządzam do jedzenia. Uwielbiam się przyglądać swojemu zielnikowi, a mam tam sporo zielonej bazylii, dwie odmiany oregano, piękny majeranek, tymianek, rozmaryn, ukochaną miętę cytrynową i szałwię. A ostatnio dodałam im jeszcze towarzystwo lawendy. :) Każdego dnia rano, zaglądam do roślinek i szczegółowo je oglądam. Mam wrażenie, że rozpoznaję każdy nowy, mały listek, który akurat się wyłonił. :) W uprawianiu ziół, najfajniejsze jest to, że tak mało wymagają zachodu. Wystarczy je podlewać i obrywać listki czy starsze pędy, by rośliny nie tylko pięknie rosły, ale dodatkowo się rozrastały.
I chociaż mój zielnik, nie jest imponujących rozmiarów i do ogródkowych grządek równać się nie może – to jednak niemal bez ograniczeń dzień po dniu korzystam z jego dobrodziejstw.
Na zdjęciu powyżej, widać fragment jednego z moich zielonych parapetów. Widoczna perspektywa może jest nieco dziwaczna, ale uwierzcie, musiałam się trochę nagimnastykować, żeby ująć w kadrze swoją zieloną dumę, a przy tym nie wypaść z pierwszego piętra. ;-))




Wczorajszy obiad, był u mnie soczyście zielony. :) Tak zielony, jak młody bób i aromatyczna bazylia. Niezwykle pięknie prezentował się na talerzu, a jeszcze lepiej smakował. Zdjęcia niestety, z powodu zbyt ponurej pogody - nie oddają prawdziwej, radosnej zieleni jaka wylądowała na talerzu. Ale właśnie na przekór tej pogodzie, było u mnie prawdziwie letnie. :)


Orcchiette z pesto z młodego bobu i bazylii

2,5 szkl. makaronu orcchiette
300 g świeżego bobu
3 duże garście listków świeżej bazylii (ok. 5g)
1 duży ząbek czosnku
ok. 1/3 szkl. oliwy z oliwek
4 łyżki świeżo startego pecorino lub parmezanu
Pieprz, sól do smaku
garść orzeszków pinii, zrumienionych na suchej patelni



Bób ugotować na pół twardo (po zawrzeniu wody max. 4-5 min.). Zdjąć z ognia, odcedzić, przepłukać zimną wodą. Obrać z łupinek.

Makaron ugotować al. dente w dużej ilości osolonej wody.

W międzyczasie, gdy makaron się gotuje, do malaksera wrzucić liście świeżej bazylii, czosnek i oliwę z oliwek. Porządnie zmiksować. Dodać 2/3 obranego bobu, utarte pecorino, pieprz (do smaku) i ponownie wszystko dobrze zmiksować. W razie potrzeby jeszcze odrobinę osolić. Można też dodać 2-3 łyżki wody z gotującego się makaronu, by odrobinę rozrzedzić pesto.

Makaron odcedzić. Wrzucić z powrotem do garnka. Wlać pesto i wszystko dokładnie wymieszać.
Wykładać porcje na talerze. Posypać pozostałym bobem i orzechami pinii.
Smacznego!

Smaczne na ciepło i na zimno.

8 komentarzy:

  1. Małgosia piękna opowieść -jak czytałam to wiedziałam ,że te zioła lubią u Ciebie rosnąć!
    Małgosia masz bardzo smakowita i pachnąca kuchnię ,Chętnie bym sie u Ciebie stołowała

    OdpowiedzUsuń
  2. Zapraszam Margot. :)
    A co do ziół...pewnie uznasz, że jestem lekko zbzikowana, ale ja tak bardzo lubię swoje zielsko, że do nich...gadam...;-))

    OdpowiedzUsuń
  3. Małgosia ,toć to normalne :)
    Moja Mama gada z fiołkami i rosną jak szalone
    A ja gadam z kotami i to ....często
    A wracając do bobu ,bardzo mi się już go chce i wszędzie bób ,na blogach pełno

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam bób. Pamiętam w dzieciństwie zajadałam się bobem posypanym solą..., wyskubywanym ze skórki. Pyszne. Robiłam kiedyś risotto z bobu (w roli głównej), fasolki szparagowej (zielonej), groszku, na białym winie, z dużą ilością parmezanu. Pyszności.

    Serdecznie dziękuję za komentarz na moim blogu :) To bardzo miłe. Ja na Twój też będę zaglądać..., jest po co. Pozdrawiam. Kasia

    OdpowiedzUsuń
  5. Uff! A sądziłam, że jestem nieco sfiksowana. ;-) Margot, chyba mi ulżyło. ;-))

    Lisiczko, bardzo mi miło, że i do mnie zajrzałaś. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Małgosiu ale to dobre -ja nie dałam tylko sera ,bo mi jakoś byłoby tego dobrego za dużo :)
    Mam tylko zastrzeżenia do wielkości porcji -bo to jest porcja 1 osobowa ,no dobra 2 osobowa ew.
    Trzeba dopisać ,żeby mnożyć ,bo o dokładce inaczej nie ma co marzyć
    Zdjęcie dałam na cin cin w obiadowym

    OdpowiedzUsuń
  7. Margot, baaardzo się cieszę!
    A co do tych porcji...u nas to było dla dwojga dorosłych + przedszkolak + żarłoczna Majka. :) Ale my chyba rzeczywiście niewielkie porcje jadamy, chociaż słowo daję (!), gdyby patrzeć na nasze obwody, to możnaby sądzić zgoła co innego. Słodycze naszą zgubą. ;-))

    OdpowiedzUsuń
  8. mniam mniam,taka kuchnie to lubie i to bardzo;

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za pozostawiony komentarz. :) Jestem winna Ci informację: blog jest moderowany, spamowi i pyskówkom mówimy stop. We wszystkich innych sprawach zapraszam. :)