Chciałabym kiedyś spróbować zestawu dim sum przygotowanego przez chińskiego kucharza, z całym bogactwem i różnorodnością: pierożki wszelakiej maści, bułeczki na parze, owoce morza, miseczki z zupą... I ta herbata zaparzana z całym ceremoniałem... Marzenie odległe jak Chiny... ;-)
Póki co, zakasałam rękawy i samodzielnie przygotowałam malutkie pierożki z nadzieniem z krewetek. Bardzo pikantne dzięki świeżemu chilli, rozgrzewające od imbiru i lekko słodkie od sosu ostrygowego. W sam raz na chwilowe zaspokojenie marzeń... ;-)
Pierożki krewetkowe
1 opakowanie gotowych kwadratów ciasta wonton (200g)
1 średniej wielkości cukinia
1 marchewka
1-2 ząbki czosnku
ok. 2 cm kawałek świeżego imbiru
1 łyżeczka posiekanej bardzo drobno świeżej papryczki chilli
1 - 2 łyżki oleju arachidowego lub z pestek winogron
ok. 300 g obranych krewetek
1 łyżka sosu sojowego
1 łyżka sosu ostrygowego
½ - 1 łyżeczki oleju sezamowego
1 jajko
olej do głębokiego smażenia
Krewetki obrać z pancerzyków, usunąć żyłki. Pokroić w plasterki. Jeśli kupicie jak ja - krewetki już wstępnie gotowane – włożyć kawałki do miski, a następnie wymieszać z sosem sojowym, sosem ostrygowym, utartym drobno imbirem, posiekanym chilli i olejem sezamowym. Odstawić.
Obraną marchewkę i umytą cukinię (wraz ze skórką) utrzeć na tarce o grubych oczkach. W woku, lub wysokiej patelni rozgrzać olej, wrzucić przeciśnięty przez praskę czosnek, utarty imbir, posiekaną chilli, cukinię i marchewkę. Mieszając smażyć ok. 2 minut, do lekkiego zeszklenia warzyw. Dodać surowe plasterki krewetek, sos sojowy i ostrygowy i smażyć, aż zmienią kolor na różowy. Zdjąć z ognia, lekko przestudzić.
W wypadku krewetek gotowanych – zeszklone warzywa zdjąć z ognia. Wymieszać z przygotowanymi krewetkami. Lekko przestudzić.
Na środek każdego arkusza ciasta nakładać po łyżce farszu. Brzegi ciasta smarować rozkłóconym jajkiem. Składać arkusz na pół po przekątnej, nadając kształt trójkąta. Można dodatkowo przeciwległe rogi ciasta u podstawy trójkąta zwinąć ku środkowi pierożka i razem je skleić (jak na fotce powyżej).
Smażyć partiami w rozgrzanym oleju do zezłocenia ciasta. Wyjmować z tłuszczu na papierowy ręcznik, by wchłonął tłuszcz. Podawać gorące z sosem sojowym, lub sosem chilli.
Tym razem niestety nie wyprobuje ;) Ale za to jak zwykle z checia ogladam te sliczne zdjecia! :)
OdpowiedzUsuńMalgosiu ten przepis po prostu spadl mi z nieba! ciasto wonton lezy w moim zamrazalniku juz dosc dlugo, bo dotad nie moglam znalesc dobrego przepisu, a tutaj prosze:) nasza Malgosia stala sie autorka dzisiejszego menu na przyjecie ze znajomymi:) dziekuje!
OdpowiedzUsuńBea, no wiem wiem, że Ty morskim stworom z wąsami mówisz NIE. ;-)
OdpowiedzUsuńOlu, jest mi niezmiernie miło, ale jednocześnie czuję strach! A co jeśli Wam (a co gorsza - gościom) nie posmakuje? Co do użycia wszystkich przypraw - radzę mimo wszystko próbować w trakcie przygotowania i ewentualnie zmieniać proporcje. Wszak mamy różną wrażliwość smakową na słone i ostre smaki. :) Trzymam kciuki i życzę smacznego!
Ps. Olu, uważaj na rozgrzanie oleju. Ja pierwsze dwa pierożki, które wrzuciłam na próbę - prawie spaliłam. ;-) Oczywiście olej był zbyt gorący. Zmniejszyłam płomień i już dalsze smażenie szło dobrze.
Mniam mniam! Wyglądają pysznie.
OdpowiedzUsuńMalgosiu nie boj nic, napewno wszystkim bedzie smakowac! przyprawy to w mojej kuchni podstawa a moj maz uwielbia wszystko co pikantne, wiec nie wiem, czy nie bede musiala nawet czesci pierozkow zrobic bardziej ostrych, na jego prosbe:)
OdpowiedzUsuńDziekuje za rady, zastosuje sie napewno:) a o koncowym efekcie dam znac zaraz po sprobowaniu:)
Ps. zdjecia cudne jak zawsze:)
Bardzo bardzo ciekawy pzepis i jedna z moich ulubionych przekasek. A zdjecie urocze:)
OdpowiedzUsuńMalgosiu, moze glupie pytanie, ale tak dla pewnosci spytam.
OdpowiedzUsuńCzy ciasto wonton mrozone nalezy przed przygotowaniem dokladnie rozmrozic? czy moze byc ono lekko zamrozone? wiem, ze pewnie calkowicie rozmrozic, ale pytam dla pewnosci:)
pozdrawiam!
Olu, wiesz no...ja całkowicie rozmroziłam... Naprawdę nie wiem jak by się ciasto zachowywało, gdyby trochę mocniej zimne było... Pytanie czy w ogóle pozwoliłoby się zwijać, składać, formować...?
OdpowiedzUsuńWygladaja oblednie:)
OdpowiedzUsuńZrobilam sie glodna....
Haha, życzyłabym smacznego. :)
OdpowiedzUsuńWitaj Małgosiu,
OdpowiedzUsuńmusiałam to napisać. Twój blog jest absolutnie genialny. Trafiłam na niego dopiero w ubiegłym tygodniu. Planowałam zrobić małe przyjęcie dla grupki przyjaciół w stylu kuchni wschodu. Szukając podpowiedzi do metod zawijania wonton'ów wrzuciło mnie do azjatyckich Twoich specjałów. Twoje przepisy są fantastyczne, a to co mnie jeszcze bardziej w nich zachwyca, to przepiękne fotografie. Od razu muszę powiedzieć, że wykonałam pierożki „sakiewki”, pierożki krewetkowe i sajgonki. Wszyscy się zachwycali smakiem tak bardzo, że sama nie zdążyłam spróbować swojego dzieła, tak więc wczoraj zrobiłam poprawkę w mniejszym gronie. Pyycha :))
Od ubiegłego tygodnia nie ma dnia, żebym nie zaglądała na Twojego bloga w poszukiwaniu inspiracji lub rozjaśnienia wątpliwości co do pewnych składników. Twoje fotografie tak fantastycznie oddają apetyczność potraw, że czasami wystarczy na nie tylko patrzeć, nie trzeba jeść :). Ale muszę Ci jeszcze podziękować za coś jeszcze. Od jakiegoś czasu sama fotografuję swoje dzieła kulinarne właściwie tylko po to, żeby np. pomóc w wyobrażeniu jak pewne rzeczy wykonać w trakcie przygotowywania potrawy lub jaki powinien być efekt końcowy, głównie dla osób, z którymi dzielę się przepisami a nie mogę pokazać im tego na żywo ze względu na znaczącą odległość, która nas dzieli. Odkąd zobaczyłam twój blog postanowiłam kontynuować ten zwyczaj i kiedyś zebrać moje prace kulinarne w jedną całość. Może nie ujrzą światła dziennego, ale zostanie coś dla potomności :))). Tak więc wielkie dzięki za poza kulinarną inspirację :)
Pozdrawiam :)
Wyobrażam sobie jakie piękne i smaczne byłoby sushi w Twoim wykonaniu. Mniam :)
OdpowiedzUsuńWow, Carolca...położyłaś mnie na łopatki. ;-) Aż nie wiem co napisać...
OdpowiedzUsuńNo więc tak...po pierwsze jest mi niezwykle miło, że mój blog Ci się podoba. :) Po drugie: jeszcze bardziej się cieszę, że wyszperałaś tutaj przepisy, które zyskały taki apauz wśród jedzących. :) A po trzecie: nie potrafię wyrazić słowami jak miłe to uczucie być czyjąś inspiracją. :))
Dziękuję za tyle ciepłych słów. :) Życzę wielu kulinarnych inspiracji, samych udanych potraw i jak najpiękniejszych zdjęć. :)
A co do sushi...hmmm, może kiedyś... ;-) Pozdrawiam i zapraszam, zaglądaj jak najczęściej. :)