wtorek, 17 lipca 2012

Migawki z kuchennej szafki - cz.2


Tym razem może nie z szafki, a z parapetu, gdzie zalegają sobie moje kuchenne deski. Jedna z nich jest bardzo, bardzo stara (podobno ma ponad sto lat), ma zgoła niekuchenną historię  i nigdy nie poczuła noża... Jest piękna i służy mi tylko do zdjęć.  :)

24 komentarze:

  1. jak czule, mają wspaniały kolor i widać fakturę drewna :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Majstersztyk! Która to ta stuletnia? Dbaj o nią, tak, żeby służyła ( do zdjęć...) Majeczce ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. ojej.... tyle lat, a która to????
    wspaniałe dechy!

    OdpowiedzUsuń
  4. Taka decha z historią fajna rzecz :) Uwielbiam takie przedmioty z duszą. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja mam wieczny niedobór desek ;) Właściwie mam tylko jedną i ubolewam nad tym, że nie więcej ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ta z historią widoczna jest na lewym zdjęciu. Poznacie ją po "oczku", czyli pięknie zarysowanym sęku. :) Na blogu występowała już wiele razy. :)
    Dodam jeszcze, że pokazałam Wam tylko te mniejsze deseczki. :) Te duże są za duże, dlatego od czasu do czasu służą mi za fotograficzne tło. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Gosia jakoś od wczoraj nie mogę dodaj komentarza pod arancini, post dziwnie się otwiera ( to co jest z boku- prawa kolumna wędruje na dół pod post i nie ma tam już miejsca na komentarze. Wiem, że takie kuleczki robi się ciężko i trzeba trochę wprawy, by kuleczki były okrągłe. Ja przyznaję, że lubię kuleczki robione na azjatycki sposób ( ryż na zewnątrz, a w środku farsz z krewetek) Te też musiały być pyszne.

    OdpowiedzUsuń
  8. ja tez kolekcjonuję, nie wyrzucam ... te deski wyraźnie mają duszę a i ile pyszności w swym zywocie uświadczyły ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Małgoś, a Ty jakoś obrabiałaś te dechy? Mam kilka, ale nie są takie ładne i sobie daruję...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu, w jakim sensie obrabiałam?
      Desek nie obrabiałam. :D Niektóre są zwykłe sosnowe, ale kilka z nich jest dębowych, z widocznymi słojami...
      Chyba, że pytasz czy obrabiałam zdjęcia z deskami? Tak, trochę tak. :)

      Usuń
  10. Piękna kolekcja z sękatą królową :)

    OdpowiedzUsuń
  11. No, przyznaj się - ile masz tych desek? Bo ja chyba 10, ale może i więcej... W każdym razie - nie tak piękne jak Twoje, Małgosiu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. An-no, ja też jakoś około 10... Nawet nie liczyłam. Plus te większe powierzchniowo, ale to trochę osobny rozdział. :)

      Usuń
  12. Piękne deski. Ja moich nawet nie mam po co pokazywać.

    OdpowiedzUsuń
  13. Fiuuu... Ty wiesz co i wiesz jak bardzo... prawda ?:)

    OdpowiedzUsuń
  14. Uwielbiam drewno i drewniane deski do krojenia . Z Polski przywiozlam sobie deske , na korej kroila moja Babunia oraz tluczek do miesa , drewniany . Tez odziedziczony po Babuni :) zreszta . Maja ponad 70 lat , moze wicej .
    Ostatnio kupilam drewniana deske do krojenia od Giada De Laurentiis.
    Zaraz sie zabieram do przejrzenia Twojego bloga , wczoraj sie o nim dowiedzialam . Sama kocham gotowac i jesc :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nooo, takie po Babci to trzeba pielęgnować. :)
      Zapraszam, rozgość się Olasiu. :)

      Usuń
  15. Ale kolekcja! Czas przejrzec babcine szafki, strychy i ciemne katy pod schodami, moze i ja takie cuda znajde?

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za pozostawiony komentarz. :) Jestem winna Ci informację: blog jest moderowany, spamowi i pyskówkom mówimy stop. We wszystkich innych sprawach zapraszam. :)