wtorek, 3 lipca 2012

Szczypta beztroski z truskawkami


Chyba nie warto dorastać?
A może tak naprawdę nigdy tego nie robimy i tylko „niechcący i nieoczekiwanie” skrywamy nasze dziecięce fantazje pod długim i trochę za ciężkim płaszczem wieku?
Bycie dzieckiem to nie wstyd. To radość i spontaniczność. Nieskrywane emocje. Śmiech i płacz w jednej chwili. Brudna buzia. Prawy but na lewej nodze i otarte kolano. Nieustający bałagan na regale i zapomniana skarpetka pod łóżkiem. Bohaterowie bajek, którzy na pewno są prawdziwi. I magiczny pył. I przytulanka ukochana. No i słodkości, które osuszą każdą łzę.



Marzę, że jestem dziewczynką, taką jak dawniej (i co komu szkodzi, że trochę już wyrośniętą :)). Nawet jeśli nie codzienne się w nią zamieniam, to chociaż w tych chwilach, gdy zatracam się w swoich „zabawkach”. :) Jak one cieszą! Zupełnie jak dawniej, gdy nosiłam dwa kitki i kokardki na głowie. Gdy, wraz z przyjaciółką całymi godzinami bawiłyśmy się na mrozie „w mięso” (czyli sklep mięsny :)). Gdy nie licząc kalorii, zajadałam się kolejnym kawałkiem drożdżówki, którą babcia wyjęła z prodiża, albo wylizywałam do czysta miseczkę po truskawkach z dużą ilością śmietany i jeszcze większą ilością cukru..., nie bojąc się, że to nie wypada...)

Szczypta beztroski – dzisiaj bezcenna...



Z założenia miałam przygotować eton mess, czyli tradycyjny deser na bazie kremowej śmietanki, truskawek i bezy. Ale w lodówce zalegało mascarpone. Nie lubię sztywno trzymać się przepisów, nawet jeśli dotyczą potraw czy deserów narodowych. :D Powstał więc eton mess po liftingu. :) Zapraszam na odrobinę beztroski.  Nie myślcie o kaloriach, bo to psuje smak! :)


Kremowy deser, lekko cytrynowy, z truskawkami i bezami
(ok. 6 porcji)

250g serka mascarpone
200g śmietanki kremowej 36% (moja ulubiona to Piątnica w kubeczkach – jest bardzo gęsta i nie trzeba jej ubijać)
cukier puder (ilość do smaku – u mnie ok. ½ szkl.)
drobno otarta skórka z 2 cytryn
kilka sztuk bezików
truskawki (ilość na oko, w zależności od wielkości używanych pucharków lub innych naczyń do serwowania)

Mascarpone lekko ubić z cukrem pudrem. Dodać skórkę z cytryny i ubitą na sztywno śmietankę. Delikatnie wymieszać -najlepiej ręcznie.
Umyte i osuszone truskawki – odszypułkować i pokroić na ćwiartki.
Bezy pokruszyć (niezbyt drobno).
Do pucharków układać warstwami: po 2 łyżki kremu – truskawki – bezy, itd. aż do wyczerpania składników.
Smacznego!

20 komentarzy:

  1. uwielbiam mascarpone, dlatego często u mnie w domu gości tiramisu, ale do truskawek jest też idealne :) mniam mniam

    OdpowiedzUsuń
  2. Kochana, cudowne zdjęcia! Ileż pięknej czerwieni i wiesz, widać w nich radość :) Radość z tego pysznego deseru,pełnego dziecięcego śmiechu i beztroski:)
    Uściski:*

    OdpowiedzUsuń
  3. Takie liftingi są najlepsze. Wiesz co ja to czasami żałuję, że nie potrafię już być małą dziewczynką.

    OdpowiedzUsuń
  4. śliczne zdjęcia! Smakowite! pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
  5. Piękne zdjęcia!:)
    Kto by się przejmował kaloriami
    jedząc takie pyszności;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Te kolory, te zdjęcie i te słowa. :) Czarujące!
    Eton mess robiłam i jadłam. Myślę, że z mascarpone może być nawet lepszy. :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  7. W każdym z nas jest po trosze z dziecka...najlepiej wiedzą to nasze Mamy :)
    A gdzie zdobyłaś pachnący groszek?

    OdpowiedzUsuń
  8. no no no na coś takiego czekałam! pycha:)))

    OdpowiedzUsuń
  9. Gosia w kouchni każdej z nas jest tyle wspaniałych "zabawek", a jeszcze więcej mogłoby się zmieścić ( nowe miseczki, tależyki itp.). Gdy są świeże owoce, wystarczy tylko mały dodatek i deser jest pyszny. Widzę powrót od czerwonego.

    OdpowiedzUsuń
  10. Cudnie wygląda, a na pewno jeszcze lepiej smakuje! Btw. piękne zdjęcia. Pozdrawiam i zapraszam do siebie! czarywkuchni.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Pięknie to opisałaś, przypomniało mi się, że ktoś kiedyś powiedział, że przychodzi taki dzień, kiedy przestajemy wierzyć w świętego Mikołaja i to jest nasz wielki błąd... Na pocieszenie, również w czerwono-białej scenerii mamy na szczęście Twój deser...

    OdpowiedzUsuń
  12. Małgoś ta taca...wzdycham do niej, Ty wiesz...;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Tak pysznie wyglądają te deserki owocowe, że szlak trafia moją dietę, lecę po lody i owoce! :P Atkins mi nie wybaczy... ;/

    OdpowiedzUsuń
  14. Małgosiu, masz fantastyczne pomysły kulinarne i genialnie utrwalasz ich efekty... chylę czoła przed kunsztem
    pozdrawiam serdecznie... i "I will be back..." jak to mówił kiedyś Arni...
    Małgosia :o)

    OdpowiedzUsuń
  15. czy do tych zdjęć zastosowałaś jakiś specjalny filtr do obiektywu?? mają fajny kolor:) a deser oczywiście przepyszny :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Pięknie to opisałaś, przypomniało mi się, że ktoś kiedyś powiedział, że przychodzi taki dzień, kiedy przestajemy wierzyć w świętego Mikołaja i to jest nasz wielki błąd... Na pocieszenie, również w czerwono-białej scenerii mamy na szczęście Twój deser...

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za pozostawiony komentarz. :) Jestem winna Ci informację: blog jest moderowany, spamowi i pyskówkom mówimy stop. We wszystkich innych sprawach zapraszam. :)