Kilka dni temu spędziłam rodzinny
dzień nad jednym z kaszubskich jezior. Dzieci przez pół dnia
siedziały w lodowatej wodzie („Mamo! Jeszcze trochę! woda
naprawdę jest ciepła!”) , pies z nadmiaru swobody i powierzchni
oszalał, a pan mąż obsługiwał całe towarzystwo – donosząc
kolejne kawałki grillowanych kąsków. Ja bezkarnie odpoczywałam.
:)
No i jadłam oczywiście, ale to w końcu rozumie się samo przez
się, prawda?. :)
Uraczyłabym Was jakimś smacznym
zdjęciem z tego wypadu, ale co zupełnie do mnie niepodobne – nie
postarałam się o ani jedno ujęcie kulinarne... Doprawdy, sama tego
nie rozumiem... :D
Bez zdjęcia być jednak nie może...
Pozwalam więc sobie na małą powtórkę z naszego innego grillowania. Było równie miło, choć już w zupełnie innych
okolicznościach przyrody. :)
A teraz konkrety. :)
Proponuję konkurs. Łatwy i
przyjemny.
Nagrody dla Was przygotował sklep
Tchibo, a związane są z jego najnowszą kulinarną ofertą,
sygnowaną hasłem „Steak, burger & CO” (klik).
Oferta skierowana jest głównie do
miłośników dań mięsnych, ale i bezmięsni co nieco dla siebie znajdą.
Do wygrania są trzy zestawy pochodzące
z w/w oferty Tchibo, składające się z:
patelni do grillowania z litego aluminium (klik), oraz prasy do mięsa (klik) - zobacz zdjęcie poniżej.
Oto zadanie dla Was:
Proszę, tutaj na blogu, pod
konkursową notką pozostawić komentarz krótko (a nawet króciuteńko) opisujący Wasze
najsmaczniejsze grillowanie tego lata.
Uwaga! Wegetariańskie
grillowanie również miło widziane. :) Możecie pisać o jedzeniu,
albo o ciekawych okolicznościach, jakie jemu towarzyszyły, albo o
innych miłych sprawach, które wiązały się z tym konkretnym
biesiadowaniem.
Nagrody powędrują do trzech osób,
które moim subiektywnym zdaniem, pozostawią najciekawsze lub
najsmaczniejsze opisy.
Komentarze pozostawiać możecie do 31
sierpnia (do północy).
Bardzo proszę o pozostawienie wraz z
komentarzem - swojego imienia lub nicka (żebym wiedziała kogo
prosić po odbiór nagrody :)).
Ważne: Wysyłki realizowane będą
przez Sponsora nagród.
W związku z powyższym - osoby biorące
udział w konkursie wyrażają zgodę na przekazanie Sponsorowi
danych adresowych do wysyłki nagrody.
Piszcie, piszcie, piszcie, a ja będę czytać, czytać, czytać... :)
Niewielka miejscowość obok Gdowa - tam, wraz z rodzicami, miałam okazje spędzać ostatni weekend. Znajomi rodziców maja tam działkę i domek letniskowy i zaprosili nas na grilla. Od razu, z mila chęcią, przyjęliśmy zaproszenie. Droga minęła nam szybko i spokojnie, zanim się obejrzeliśmy - byliśmy już na miejscu. Pierwsze wrażenia? Piękna okolica! I ten domek, drewniany, uroczy i, mimo niewielkich rozmiarów, mieszczący w sobie wszystko, co potrzebne na takie wypady.
OdpowiedzUsuńRozpakowaliśmy rzeczy, przywitaliśmy się z gospodarzami i zaczęliśmy grillowanie!
Na pierwszy ogień poszedł kociołek - należący jeszcze do taty Pani Domu. Po brzegi wypełniliśmy go pokrojonymi w plasterki: ziemniakami, kiełbasą, cebula i cukinia, odpowiednio doprawiliśmy, a na wierzch położyliśmy liście kapusty. Tyle tego było, ze mieliśmy nie lada problem z zamknięciem kociołka! Trwało to dobre 15minut i próbowaliśmy wszystkich sposobów - dociskanie, dokręcanie, mój tata nawet postanowił stanąć na kociołku i zadziałać na niego swoim ciężarem (!) (a trzeba znać mojego tatę, chudy jak patyk, hihi). W końcu się udało! Uf, odetchnęliśmy z ulga!
W trakcie, gdy jedzenie się robiło, my wybraliśmy się na spacer; w pobliżu jest piękne jezioro. Nazbieraliśmy trochę kamyków o przedziwnych kształtach, puszczaliśmy 'kaczki', robiliśmy zdjęcia, rozmawialiśmy, śmialiśmy się. W trakcie powrotu wszystkim lekko już burczało w brzuchu, dlatego od razu przystąpiliśmy do 'rozbrajania' kociołka .. niestety, nie obyło się bez strat .. gdy próbowaliśmy odkręcić pokrywę (swoja droga w baaardzo ciekawy sposób - za pomocą drewnianego kija) coś się urwało. Oj, warto by było zobaczyć wtedy nasze miny!:D Na początku: przerażenie! ale szybko doszliśmy do wniosku, ze ta część, która odpadła, NA PEWNO NIE BYŁA POTRZEBNA ^^ także niewiele się już zastanawiając pobiegliśmy po talerze, nałożyliśmy sobie porcje jedzenia i zabraliśmy się do jej kosztowania. Jakie to było pyszne! (Tak pyszne, ze mój tata od razu po powrocie do domu zamówił taki kociołek na allegro :D i już w sobotę go testujemy ^^)
To nie był jednak koniec pyszności - nieco później na grillu wylądowały piersi z kurczaka marynowane w miodzie i musztardzie, kiełbasa, białe kiełbaski 'ślimaczki', kromki chleba z serem żółtym i czosnkiem - było w czym wybierać!
A do tego oliwki, sery pleśniowe, słone przekąski, sos tzatziki, sos pomidorowy z bazylia - nasze brzuszki były najedzone i szczęśliwe! ^^
Przy ognisku siedzieliśmy do 3 rano; były tance i śpiewy nawet, wypatrywanie spadających gwiazd, opowiadanie dowcipów, wspomnienia z młodzieńczych lat moich rodziców i ich znajomych-jak milo było tego słuchać!
Wieczór i właściwie noc udane w 100%!
Tegoroczne lato było smaczne, grillowe i naprawdę wyjątkowe. Wszystko odbywało się w iście aromatycznej atmosferze, gdzie goście dopisali i pyszne dania smakowali.
UsuńDla mięsożernych była karkówka i szaszłyki oraz marynowane kotleciki.
Dla dbających o linię i jaroszy- bakłażany z fetą i papryki nadziewane, które o dziwo, nawet zjadaczom mięsa, smakowały i w szybkim tempie ze stołu znikały. Humory dopisywały, pogoda była piękna, a w tle, muzyczka, która do pląsów zachęcała i niejedna nóżka pod stołem podskakiwała. Przyjęcie trwało do póżnego wieczora i jeszcze długo było czuć aromaty mięsiwa i warzyw, które wszystkim nam przypominały, że wieczór był wspaniały.
casablanca12@wp.pl
Tegoroczne lato było smaczne, grillowe i naprawdę wyjątkowe. Wszystko odbywało się w iście aromatycznej atmosferze, gdzie goście dopisali i pyszne dania smakowali.
UsuńDla mięsożernych była karkówka i szaszłyki oraz marynowane kotleciki.
Dla dbających o linię i jaroszy- bakłażany z fetą i papryki nadziewane, które o dziwo, nawet zjadaczom mięsa, smakowały i w szybkim tempie ze stołu znikały. Humory dopisywały, pogoda była piękna, a w tle, muzyczka, która do pląsów zachęcała i niejedna nóżka pod stołem podskakiwała. Przyjęcie trwało do póżnego wieczora i jeszcze długo było czuć aromaty mięsiwa i warzyw, które wszystkim nam przypominały, że wieczór był wspaniały.
Olga
casablanca12@wp.pl
Nasze najsmaczniejsze grillowanie tego lata..
OdpowiedzUsuń‘Zjadłbym steka.. ’ – słyszę bardzo często z ust mojego ‘prawie’ męża. Szczególnie teraz gdy pogoda dopisuje żeby popołudniu rozpalić ogromnego grilla w ogrodzie (uf na całe szczęście rozpalaniem zajmuje się On) ;). Więc kupuje u zaprzyjaźnionego rzeźnika piękny kawał mięcha, na bazarku ziemniaczki, czosnek i butelkę wytrawnego wina ażeby następnego dnia rozpieścić ukochanego samca do granic możliwości.. bo podobno tylko prawdziwi macho jadają ‘stejki’.. ;)
Długo eksperymentowałam z mieszanką ziół w marynacie, pojawiła się panna musztarda, wino, ba! Pojawił się nawet Jaś Wędrowniczek ;) dziś podam najbardziej sprawdzoną ekipę na marynatę – tak przyrządzone steki zawsze wychodzą wyśmienicie.
Niech noszą nazwę „Macho stejk” a co ;)
• 1kg polędwica wołowej (~4 steki)
Marynata:
• ziele angielskie
• świeży rozmaryn, bazylia i tymianek
• pieprz czarny grubo mielony
• sól,
• czosnek,
• ½ szklanki oliwy
Przygotowanie marynaty:
Nożem o szerokim ostrzu miażdżymy ziarna ziela angielskiego, siekamy świeże zioła oraz czosnek. W naczyniu dokładnie mieszamy składniki z oliwą i nacieramy nią bardzo dokładnie mięso. Tak przygotowaną wołowinę zostawiamy na przynajmniej 24godziny w lodówce pod przykryciem. Po upływie wymaganego czasu wykrawamy steki i bezpośrednio przed grillowaniem oprószamy solą.
Ważne wskazówki podczas grillowania :)
Temperatura na grillu powinna być bardzo wysoka i należy pamiętać, że steki obracamy tylko raz na drugą stronę. Grillujemy w zależności od upodobania – my preferujemy medium.
Podajemy z opiekanymi ziemniakami i sałatką z rukoli z dodatkiem grillowanych pomidorków.
Jest naprawdę smacznie!
Ania
mineralnazgor@gmail.com
W tym sezonie letnim moje najmilsze grillowanie odbyło się u znajomych na działce. Było bardzo gorąco, więc wszyscy biesiadnicy porozbierali się do kostiumów kąpielowych, ale niestety brak nam było basenu by się ochłodzić. Ale i z tym sobie poradziliśmy. Ustawiliśmy wesołą stokrotkę (takie plastikowe urządzenie które w niekontrolowany sposób psika wodą) i skakaliśmy przez nią i się chłodziliśmy. Cóż to było za orzeźwienie!
OdpowiedzUsuńW związku z upałem nikt nie miał zapału do gotowania ani tym bardziej jedzenia, ale kiedy zrobiło się już chłodno wszyscy zgłodnieliśmy! Nasz kolega postanowił przygotować pieczonki. Zamknął się w małym domku i po 30 minutach wyszedł z zamkniętym garnkiem, gotowym do gotowania. Kiedy czekaliśmy aż pyszne pieczonki się upieką już bardzo zgłodnieliśmy. Po 40 minutach nareszcie były gotowe! Kiedy pierwsza porcja trafiła na talerz wszyscy zaczęliśmy je pałaszować, ale po pierwszym kęsie mieliśmy nie tęgie miny... Wszystkie napoje zostały wypite! Co się okazało? Kolega przesadził i to bardzo z ilością pieprzu, ale wszyscy byli jak wygłodniali że zjedli te ze smakiem. Cóż to były za pieczonki!
MagdalenaZ.
OdpowiedzUsuńLubię szybkie i smaczne rozwiązania. Nie lada odkryciem była dla mnie kaszanka z grila. Nie pieczona bezpośrednio, ale zawinięta w folii, otulona kiszoną kapustą. Kapustę kiszoną doprawić do smaku pieprzem, kminkiem, położyć kaszankę, zawinąć w aluminiową folię i ok. 20-30 minut na grill. Pyszne:)
A na Grilowy deser oczywiście przecięte w skórce banany, posypane cynamonem, z dodatkiem 4 kostek ulubionej czekolady. Polecam mimo wszystko gorzką-deser i tak jest słodki:)
AniaBe
OdpowiedzUsuńMam świadomość, iż mogę zostać zdyskwalifikowana za "drobniuteńkie" nagięcie zasad konkursu, ale chciałabym krótko przedstawić mój retro-obrazek z najwspanialszych spotkań przy grillu, jakie mogę przywołać w pamięci... Niestety w tym roku nie udało mi się jeszcze zadowolić podniebienia pysznymi potrawami z grilla, jednak byłabym najszczęśliwsza na świecie, gdyby był to dzień podobny do tych, jakie pamiętam z dzieciństwa... Gdy pomyślę o rodzinnym grillowaniu, przypominają mi się chwile spędzone na działce u dziadków - leniwe, beztroskie wakacje, podczas których człowiek sam nieprzymuszenie zrywał się z samego rana, bo szkoda było dnia na spanie! Każdy taki poranek był zapowiedzią pysznego jedzenia przygotowywanego głównie przez babcię, która wyręczała dziadka, mimo iż również wspaniale gotował. Wspólne śniadania, obiady i kolacje - kiedyś spożywane przeze mnie i moją siostrę w pośpiechu (by móc już wrócić do zabawy), teraz mogłyby trwać o wiele dłużej, by móc się takimi chwilami nacieszyć... Najwspanialsze jednak były dni, kiedy zjeżdżała się cała rodzina - stół kuchenny wyniesiony na podwórze, nakryty ceratą, mnóstwo krzeseł - czasem pożyczonych od sąsiadów - tak, by każdy mógł usiąść. Niemiłosierne słońce - na szczęście schronieniem był dla nas cień ogromnej akacji, pod którą ustawiany był zawsze stół. Rozpalony grill i wszelkie rodzaje mięsa, bo każdy miał swoje ulubione. Dziadek z wujkiem i kuzynem grający w "tysiąca", czekający na wazę z gorącym leczo, które zaraz miała przynieść babcia. Mama z ciocią krążące wokół krzeseł i donoszące kolejne półmiski skrojonych na szybko sałatek i pomidorów pod cebulową pierzynką. A wszystko to wśród słodkiego zapachu kwiatów z babcinego ogrodu, gdzie wieczorem odbywało się łapanie chrabąszczy:) Gdy już się ściemniało, oczywiście nie w głowach nam było kończyć biesiadowanie, rozmowy toczyły się zazwyczaj do późnego wieczora, przerywane niekiedy przez wujka śpiewającego szanty, a przed kompletną ciemnością ratowała nas lampa ustawiona na masce dziadkowego "malucha"... Ot, taki obrazek z rodzinnego grillowania:)
Noc, wokół błoga cisza przerywana od czasu do czasu pomrukiem leżącego mi na kolanach kota czekającego na kolejny smakowity kąsek:) , tylko mrugające gwiazdy na czarnym wręcz niebie i strzelające iskry z żarzącego się grilla...nikogo już nie ma bo przygotowane przeze mnie egzotyczne szaszłyki z krewetek marynowane w chili,oliwie, kolendrze i soku z limonki zniknęły tak szybko jak szybko były przygotowane...a tak się zarzekali że nie wezmą tego robactwa to ust:))), na kolejny ogień poszły kolejne- wegetariańskie, cukinia, papryka, pieczarki...faceci wręcz je pochłonęli...jak sama nazwa wskazywała PATYK-GRILL-PARTY, nadszedł czas na standardowe kiełbaska-cebulka-papryczka a na koniec z owoców..cóż za poezja dla moich oczu..widok uśmiechu i błogiej ekstazy na twarzach znajomych...twarda gruszka-brzoskwinia-ananas marynowane w miodzie z odrobiną rumu i dla ostrości szczyptą świeżej chilli...tak wyglądał mój eksperymentalny grill:) a eksperymenty jak widać najlepiej stosować na rodzinie i znajomych,ich opinia jest dla mnie bardzo ważna i nie ukrywam że ta była bardzo pochlebna, spróbujcie sami i stwórzcie własną bajkę...
OdpowiedzUsuńdominika_bebacz@poczta.onet.pl
20 rocznica ślubu moich rodziców to była data, która od dawna chodziła mi o głowie bo jako już oficjalnie dorosła (od 4 miesięcy;P) córka, czułam się zobowiązana, żeby sprawić moim kochanym jakiś wyjątkowy, rocznicowy prezencik. Zeszłam chyba wszystkie możliwe sklepy i centra handlowe w jego poszukiwaniu, ale totalnie nic, co by było zadowalało moje wymagania i nagle.... olśnienie, przecież najlepsze, co mogę dać moim rodzicom to chwile z najbliższymi ludźmi. Kilka telefonów z zaproszeniami i półtora tygodnia później na naszej małej działeczce spotkało się jakieś 20 osób, przyjaciele i rodzeństwo moich rodziców. A jak działkowanie no to oczywiście grill, były szaszłyki, karkówka, jakieś tam skrzydełka no i oczywiście wielkie michy sałatki greckiej, która w mojej rodzinie zdecydowanie jest numerem jeden. Fakt, dwa poprzedzające nasze spotkanko dni prawie nocowałam u mojej przyjaciółki, bez której impreza- niespodzianka by się nie udała, ale mina moich rodziców była bezcenna, a oni do tej pory wspominają swój rocznicowy prezent ;D
OdpowiedzUsuńolcia_borkosia13@onet.eu
Piękne kolory i światło na zdjęciach ;] Powiedz mi, jakim aparatem robisz zdjęcia?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Magdzioszku, puszka to Nikon D90. Ale tak naprawdę najważniejszy jest obiektyw, a nie puszka aparatu. :)
UsuńPyszna rybka zrobiła furorę.
OdpowiedzUsuńChwila, moment i była na stole.
W jej brzuszku, oprócz ości, znalazły się same pyszności:
świeże zioła i przyprawy plus plasterki cytryny dla smaku poprawy.
Prostota wykonania, a smak wprost nie do opisania.
Najlepsza potrawa spośród tylu,
u szwagra na grillu.
Julia
julka82@op.pl
MMMmmm… Nasze najsmaczniejsze grillowanie, niestety z braku czasu jedyne w tym roku, odbyło się w poprawiny Naszego wesela. Było gorąco, jednak chłodniej niż podczas samego wesela, wiał przyjemny wietrzyk. Biesiadowaliśmy na dworze przy dużych drewnianych stolach, pod parasolami. Był to miły moment wytchnienia po szaleństwach poprzedniego dnia. Na grillu skwierczała marynowana kartkóweczka, pikantne żeberka,boczek, udka i piersi z kurczaka, pstrągi, szaszłyki oraz warzywa np. papryka Do towarzystwa dla mięska podano sałatkę z brokułem i szynką, sałatkę grecką i jarzynową oraz dipy: pikantny, pomidorowy, tzatziki i łagodny śmietanowy ze zmiksowanym kalafiorem. Dla orzeźwienia lało się piwo z beczki, czerwone wino, zimne napoje oraz woda z miętą i cytryną. Wszystko było pyszne, a najlepsze w tym całym grillowaniu było to, że nie musieliśmy po całej imprezie sprzątać.
OdpowiedzUsuńKamila Ordyńska- Walczak
prusia2@wp.pl
Moje najsmaczniejsze grillowanie w tym sezonie odbyło się na wakacjach nad morzem, gdzie wyjechaliśmy z rodziną i znajomymi. Codziennie przed 5 rano, któryś z naszych Panów wstawał i zaspanym krokiem szedł na plażę, gdzie kupował ryby wprost z ścieki rybaków. Panowie dzielnie oprawiali ryby, okładali świeżymi ziołami, cebulką. Tak przygotowane czekały do popołudnia, aż rozpalimy grilla i schrupiemy je ze smakiem. Nawet moja dwuletnia córeczka przekonała się, że rybki są smaczne i od tej pory zagościły na stałe w jej menu.
OdpowiedzUsuńMarta
mantko3@wp.pl
aż nie mogłam się oprzeć, żeby opisać moje grillowanie z początku wakacji!
OdpowiedzUsuńw palenisku tli się już węgiel drzewny, a nad czerwonymi węgielkami skwierczy cichutko kiełbasa śląska. ale to dopiero początek.
kiełbasa po przełożeniu na duży półmisek trafia na stół, a jej miejsce zajmują koralowe filety z łososia w tymianku i skórce cytrynowej oraz kilka papilotów z grubą łososiową kostką, imbirem, czosnkiem, chilli i pomidorami. filetom po zdjęciu wystarczy tylko kropla soku z cytryny, papilotki natomiast po otwarciu wręcz bombardują Cię zapachem. kilka listków kolendry i można zajadać.
wszyscy mają ochotę na coś słodkiego, więc jako ostatnie (po uprzednim przemyciu rusztu) nad żar trafiają grube, soczyste plastry ananasa i kilka krążków kokosa, z którego otwarciem tak się męczyłam.
po jakże męczącej uczcie należy się jedynie delektować smakiem chłodnego piwa (lub soku jabłkowego z domową miętą w przypadku młodszego kuzyna).
pozdrawiam, małgo
gox666@gmail.com
Zwiedzaliśmy Dolny Śląsk, piękne pałace, dwory i zamki. Była nas liczna grupa. Jedni się zachwycali zaporą w Pilchowicach, inni Trójkondygnacyjnym pałacem z czterema narożnymi wieżami w Wojanowie aż w końcu trafiliśmy na Folwark przy Pałacu Łomnica gdzie można było kupić wiele ciekawych rzeczy a w tym np. dojrzewające sery, słynny staniszowski likier, i dość duży wybór konfitur. Wszyscy zrobiliśmy się głodni, wstąpiliśmy więc do Folwarkowej Restauracji o nazwie Stara Stajnia. Był tam człowiek, który opowiadał przeróżne historię związane ze Śląskiem, o duchach i niewiernych zonach Lancelota a także o kuchni dworskiej, którą serwowano w Stajni. Kolega o niebanalnych pomysłach zapytał czy można tu grillować, rzecz jasna nie było wolno ale za to polecono nam grillowaną rybę na sposób dworski i choć sami jej nie przyrządzaliśmy to Pałacowe miejsce z dworską atmosferą oddało cały urok grillowanej rybiej uczty! Polecam szczególnie to miejsce dla wypoczynku!
OdpowiedzUsuńgosiaziolkowa@gmail.com
OdpowiedzUsuńGrillowanie jest cudowne: ten niepowtarzalny smak, ale chyba najbardziej ta cudowna atmosfera jedzenia na powietrzu. W tym roku obok wielu spotkań, takich od sobie mieliśmy okazję zorganizować dwie naprawdę duże rodzinne imprezy, każda na około 40 osób właśnie przy grillu. Ktoś powiedział nam: "Jak taką imprezę można zrobić przy grillu?" - MOŻNA, naprawdę można.
OdpowiedzUsuńNajpierw osiemnastka mojej córki na której byli nasi najbliżsi z rodzinami z niesamowitą ilością dzieci (w wieku od 1 do 19 lat). Cudowne spotkanie na którym rewelacyjnie bawiły się i prababcie i te małe dzieciaki. Wieczorne ognisko i skoki przez niego...
Potem była sześćdziesiątka mojej mamy. Impreza niespodzianka, na której udało nam się zgromadzić prawie całe rodzeństwo mamy. Średnia wieku zdecydowanie wyższa niż na poprzedniej imprezie.
Nie było zastawy porcelanowej na stole - były jednorazówki, nie było rosołu i kotleta schabowego - były kiełbaski, kaszanka, szaszłyki i karkówka, nie było też lnianych obrusów, ale ta atmosfera wspólnego biesiadowania, rozmów, śmiechów jest przecież bezcenna.
I tylko podam przebój obu imprez: połówki bułek z grilla zapiekane z mielonym mięsem, mniam...
laura@cholodecka.pl
OdpowiedzUsuńMimo iż wegetarianami nie jesteśmy uwielbiamy ziemniaczane grille.Kupuje dwa kg małych ziemniaczków lekko obgotowuje smaruje oliwą i okładam świeżym tymiankiem.Ziemniaki zajadamy z masełkiem w którym króluje koperek i sól.Do tego pomidorki z krzaka i ogórek z grządki świeżo zerwany.Po takim grillowaniu jakby to powiedzieć człowiek pełny a lekki
OdpowiedzUsuńWiele zdarzeń, podróży czy spotkań zapamiętuję poprzez smaki i zapachy, jakie im towarzyszyły. Wspominanie przeszłości nie ogranicza się więc do przeglądania zdjęć, ale może odbywać się poprzez próbę odtworzenie zapamiętanej potrawy. Tak więc kładąc na ruszt grilla ser pleśniowy zawsze wracam wspomnieniami do przyjemnego, ciepłego wieczora sprzed lat - beztroskie wakacje w Monachium i grill u znajomych Czechów. jako ciekawa kulinarnych doświadczeń innych narodów z niecierpliwością czekałam na specjały, jakie zaserwują. nie rozczarowałam się. grill był pełen tego, z czym się nam wyjazdy do Czech kojarzą, wzbogacony o miejscową tradycję bawarską, ale ograniczony do prostych, nie nadszarpujących kieszeni studenta produktów. Tak więc były kiełbasy z cudowną, słodką musztardą bawarską i pyszny, ciągnący się ser pleśniowy z tatarską omacką.
OdpowiedzUsuńZatem przepis na mój wehikuł czasu wygląda następująco:
Ser pleśniowy typu camembert smaruję oliwą i nacieram ulubionymi ziołami, kładę z wierzchu i spodu spory plaster pomidora, zawijam w folię aluminiową. Saszetkę kładę na ruszt i z niecierpliwością czekam aż ser się podgrzeje i rozpuści. Po zjedzeniu reflektuję się, że czasy, kiedy bezkarnie mogłam zjeść cały krążek sera pleśniowego minęły. Ale czego się nie robi dla wspomnień :)
ostrus
Ostatni weekend, pogoda dopisała chociaż nikt się tego nie spodziewał. Jak to na studentów przystało trzeba było spontanicznie coś zorganizować. Więc zapakowani w pociąg udaliśmy się do znajomych nad morze :) a tam już tlił się grill (wykonany oczywiści z poukładanych na sobie cegłówek i kratki wyciągniętej z piekarnika- ale były!) dominowały warzywa: kolby kukurydzy, papryka, cukinia nie zabrakło oczywiście kiełbasek. Cudowne jedzenie, pogoda i ludzie to jest dopiero przepis na sukces :)było bosko ps. pani Małgosiu jeśli spodoba się Pani moja relacja z grillowania prześle zdjęcia :) pozdrawiam Tamara (tamaralewa@gmail.com)
OdpowiedzUsuńKrótko będzie: moje najsmaczniejsze grillowanie ostatnich dni- grillowany oscypek z żurawiną w Zakopanem!:) Grillowany przez górali, jedzony w sercu Zakopanego z widokiem na Giewont:)
OdpowiedzUsuńBuźka:*
Moje najprzyjemniejsze grillowanie tego roku odbyło się całkiem niedawno. 5 dni temu. Była piękna pogoda. Dawno nie widziana rodzina itp. Cudnie marynowany karczek. Kiełbaski - ulubiona sprawa dla dzieci. Karczek marynowany całkiem standardowo - miód, sporo przypraw, gorczyca obowiązkowo, wyprzytulany z cebulą....no i to wszytko na grillu się robiło i zrobiło. Ale pierwszy raz od bardzo dawna moje dzieci bawiły się z innymi - wszak rodzina, a najmłodszy trzeci syn zasnął całkiem niespodziewanie - i mogłam te cuda z grilla zjeść bez obstawy na kolanach, bez dzielenia się z wiecznie głodnym bąblem, bez podawania przez ramię, bez operowania trzema widelcami na raz...po prostu czysta sielanka...karczek...marynowana sałatka z cukinii zielonej i żółtej, pomidory po rosyjsku i ryż z papryką czerwoną soczystą jak żar z nieba. :)
OdpowiedzUsuńLolaJoo krzakjoanna@gmail.com
Było to w Olchowcu w Bieszczdach, na totalnym odludziu, gdyż Olchowiec to nawet nie wioska. Lało jak z cebra i zimno było, ale grilowane frankfuterki maczane w musztardzie poprawiały humor:)
OdpowiedzUsuńEffie
też tam byłam w tym czasie. Mam podobne wspomnienia.Pozdrawiam!
UsuńZgodnie z życzeniem - będzie krótko, treściwie i na temat :)
OdpowiedzUsuńGdy myślę "grill" od razu wiem co jak i gdzie.
co: kiełbaska :) u mnie zawsze na pierwszym miejscu, po prostu bardzo bardzo lubię pieczoną kiełbasę! wiem, jest wiele wspaniałych przepisów, ale najprostsze pozostaje dla mniej najlepsze :)
gdzie: u teściów :) tak, tak! tam po prostu najczęściej grilla robimy i tam najbardziej go lubię. siedzimy koło domu, patrzymy na łąki, las, jak jest późno to i na zachód słońca - i grillujemy!
jak: rytuał jest stały. tata mojego męża wyciąga grilla. mój mąż ze swoim bratem spierają się o to ile wrzucić węgla i kto potrafi lepiej podpalić machinę. my z mamą mojego męża wynosimy z domu wszystko co niezbędne (kiełbaska! rzecz jasna - plus inne specjały). faceci wrzucają na machinę to co mamy ugrillować (zgrillować?;). i siadamy wszyscy i gadamy i się delektujemy..
stwierdzam zdecydowanie że najlepsze w grillu jest to co w ogóle uwielbiam w jedzeniu - bycie z ludźmi, to że się te pyszności wcina wspólnotowo ;)
i tak samo było też w tym roku :D
Pozdrawiam wszystkich którzy lubią grilla :)
Marysia
Najlepsze grillowanie tego sezonu miało miejsce w moim rodzinnym domu, a konkretniej w pięknym ogrodzie moich rodziców. A co było w tym grillu najlepsze? A to,że chyba po po raz pierwszy do co najmniej 7 lat udało nam się przy nim skompletować całą moją rodzinę, a mianowicie rodziców, moje 3 siostry i mnie. A że czas upłyną, to oprócz naszej szóstki pojawiły się nowe postacie - dwie moje siostry wyszły za mąż i urodziły dzieci, tak więc z jednej strony nasze żeńskie siostrzane grono zostało wzmocnione 3 dziewczynkami - moimi siostrzenicami, a z drugiej mój Tata przestał pozostawać jedynym mężczyzną w gronie, bo do rodziny dołączyli mężowie moich sióstr i siostrzeniec, niczym rodzynek w cieście i sprawili, że estrogen nie jest już tak silny, jak dotychczas;)
OdpowiedzUsuńJedzenie było przeróżne, ponieważ im więcej osób przy stole, tym więcej smaków trzeba tworzyć, aby zadowolić wszystkich - jedzących mięso mężczyzn, wybredne dzieciaki, które jednego dnia coś uwielbiają, a drugiego nie chcą tknąć, "bo nie". Musiały się pojawić też dania wegańskie dla mnie i mojej młodszej siostry. Nie pamiętam już dobrze, co zajadała reszta, bo skupiałam się raczej na wegańskiej części przysmaków...:) A były szaszłyki z marynowanych warzyw i kotletów sojowych, były pieczone ziemniaki z sosem tzatziki w wersji veg. Oprócz tego bułgarska pasta z bakłażana, pieczone warzywa, które przygotował mój szwagier. Moja sistra przygotowała też dwie przepyszne surówki z nieziemskim cytrynowo-koperkowym winegretem.
Było fantastycznie, trzeba było rozpalać aż dwa grille, bo jeden za nic nie pomieściłby tej ilości jedzenia, zestawić dwa stoły, rozsadzić dzieci w siedzonkach. Było pysznie, ale przede wszystkim wesoło i cieszę się, że choć raz udało się, tę rozrzuconą po PL i Europie rodzinkę zebrać akurat w ogrodzie przy grillu. Nie sztuką jest w święta, rocznice, chrzty, czy urodziny. Sztuką jest w normalny weekend, bo wtedy on staje się większym świętem niż każde inne.
Szkoda, że lato sie kończy, ale jesienne grillowanie w słoneczne dni, ma też sporo uroku. Żałuję tylko, że już na pewno nie uda mi się w tym roku zebrać całej rodziny.
Pozdrawiam!
krótko: do tej pory wspominamy lipcowe najprawdziwsze burgery z grilla, które chodziły za nami od dwóch lat! :) do tego domowe bułki hamburgerowe z sezamem, 3 salsy i dużo dodatków, każdy komponował sobie własnego burgera sam, oj wybornie było... :)
OdpowiedzUsuńPo remoncie domu okazało się,że dysponujemy całym sporym tarasem, na którym odbył się najlepszy na świecie
OdpowiedzUsuńG - gotowanie na świezym powietrzu, takie przesycone aromatem dymu unoszącego się piekącego się marynowanego w ziolach mięsa
R - rozmowy. O wszystkim i niczym, nadrabianie zaległości.
I- ideał- gdy masz wokół siebie tych, ktorych kochasz i cieszych się w ich towarzystwie pysznym jedzeniem, które jesz palcami. Muffinki, owoce, pieczywo czosnkowe.
L - ludzie - bliscy, najbliższsi, kochani. Popijający wlasnoręcznie przeze mnie przygotowaną lemoniadę
L-lato pozwalajace wyjść z domu, wygrzać ciała, złapać trochę słonecznej energii na nadchodzące dni
L
SZASZŁYKI Z RYBY I CUKINII
OdpowiedzUsuń50 dag filetów z dorsza
3 ząbki czosnku
1 pęczek natki
3 liście laurowe
sok z 1 cytryny
25 ml oleju
15 dag mąki
3 jajka
20 dag bułki tartej
3 małe cukine
1 cebula
20 dag wędzonej słoniny
sól, pieprz
Rybę pokrój w kostkę. Czosnek i natkę posiekaj, wymieszaj delikatnie z rybą. Dodaj liście laurowe, zalej olejem i sokiem z cytryny. Odstaw na godzinę. Rybę osącz z marynaty, przypraw solą i pieprzem. Panieruj najpierw w mące, potem w roztrzepanych jajach, a na koniec w bułce. Cebulę, cukine i słoninę pokrój na plastry. Patyczki do szaszłyków włóż na kilkanaście minut do zimnej wody, aby nie spaliły się na grillu. Nabijaj kawałki ryby, cebulę, słoninę i cukinę. Piecz na grillu, aż ryba się zarumieni.
Istnieje także DZIECIĘCA wersja tego przepisu. Odpada w niej całe marynowanie i panierowanie ryby, bo szaszłyki robi się po prostu z PALUSZKÓW RYBNYCH :) Przygotowanie takiego dania można zlećić nawet pięciolatkom.
Wspaniała zabawa przy tym dla całej rodziny. POLECAM.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńWieczór. Dzień Pierwszy.
OdpowiedzUsuńI pierwsze skojarzenie – Thoreau i jego Walden czyli życie w lesie. W samym środku pachnącego, niemożliwie wręcz cichego, sosnowego lasu. Jest cudownie. Błękitnooka Pięciolatka, świeżo po seansie "Władcy pierścieni", pyta mnie na dzień dobry, czy wierzę, że drzewa mają oczy i mogą chodzić. "Oczywiście", odpowiadam, i z miejsca zostajemy Przyjaciółkami. Czekając na przyjście Entów, razem zbieramy borówki. Ile tu szyszek, zatrzęsienie! W kominku dawno nieodwiedzanego domku wesoło pali się ogień.
Kolację jemy na werandzie, rozmowy przy winie i grillowanym łososiu trwają dokładnie tyle, ile trwać powinny – kiedy w końcu postanawiamy iść spać, zaczyna padać.
Dzień Drugi.
Wypadało się przez noc, nazrzucało na podwórko sosnowych gałązek, zbieramy je z Mają – dzisiaj będzie tu dużo dzieci. Jeden po drugim śniadaniowo ożywają pobliskie domki, wyprowadzają się na spacer psy, na leśne ścieżki wyjeżdżają rowerzyści. Tu dzięcioł, tam wiewiórka. Życie w lesie. Do południa jeszcze trochę tak po miastowemu nas nosi. Razem z Dziećmi idziemy zobaczyć pawie i przy okazji nakarmić kury-sąsiadki. Pawi nie ma, za to są gęsi, mały Adaś puszcza się za nimi w szaleńczym, niesłuchającym nikogo biegu aż nad sam staw, zamieramy na chwilę w przerażaniu, żeby zaraz potem śmiać się z tego, jak je, takie uszczypliwe przecież, pogonił. Tak, Dzieci zupełnie nie znają strachu. I niespożytą mają energię, w przeciwieństwie do nas, dla których chwila nicnierobienia to największa atrakcja.
Ach, jak cudownie jest przejść się niespiesznie ulicą Letniskową, podglądać, jak wypoczywają inni, dotrzeć na różową od traw łąkę, zasnąć w tych trawach na moment, to jest dopiero pochwała powolności!
Z tej ciszy kołyszącej wracamy w mały, rozkrzyczany harmider. Dzieci ogromną mają radochę z biegania wokół domu, a największą chyba z zawijania Ich w hamakową "szynkę". Mówię Im, że jeśli będą tak głośno, nie usłyszą, jak idą drzewa. Prawie działa. Prawie.
– Ciociu, a czy drzewa naprawdę potrafią chodzić i przyjdą tu do nas?
– Naprawdę. Tylko one chodzą bezszelestnie, żeby je usłyszeć, trzeba mocno nadstawiać uszu...
– Eee, nie wydaje mi się, żeby drzewa potrafiły chodzić, ja bym stawiał bardziej na krzaki...
Grillujemy. Zdrowo czy niezdrowo, dzisiaj jesteśmy hedonistami. I całkiem nieplanowanie, zostajemy do jutra. Piękne są te kieliszki Rodziców Przemka, z czasów mocno przedikeowych, wino smakuje w nich szczególnie. Zanim pójdziemy spać, obejrzymy bardzo rozczarowujących "Spadkobierców", dlaczego nie wybraliśmy jakiejś komedii?
Długo nie mogę zasnąć, oczy przyzwyczajone do świateł latarni szukają w ciemności jakiegokolwiek kształtu, konturu, daremnie. Dziwne uczucie, więc to znaczy być niewidomym, duszna ciemność bez dna. Koi ciepło za plecami. I w końcu usypia.
Dzień Trzeci.
Śpiące Królewny uwielbiają poranki takie, jak ten. Śniadanie pod niebem nagle bardziej błękitnym. A po śniadaniu – jakżeby inaczej – spacer. Przemek zaraża tym swoim rozważaniem natury wszechrzeczy, dajemy się wciągać w niekończące się dyskusje. A przy tym, po paru kilometrach mimowolnie zostaję samochodowym ekspertem. Zapuszczamy się daleko w las i nie wiem, czy to ta piaszczysta, biała droga, czy te sosny, czy powietrze tak pachnie, ale mam wrażenie, że za chwilę zza tych drzew wyłoni się morze. O, to by była już pełnia szczęśliwości!
Nóżki Ani w końcu się buntują, nie ma rady, wracać trzeba na barana u Wujka, któremu całkiem do twarzy w tej konfiguracji. Mała odbije sobie to nasze długaśne spacerowanie z nawiązką, popołudniową ciszę przecinać będzie bez przerwy: "Kto ze mnie zrobi szynkę?" I my też, jak te hamakowe szynki, lekko przyciężkie, szorujące tyłkami po pełnej szyszek trawie. Czytająca mata piknikowa Maji i A., ale mnie się chce tylko patrzeć na drzewa. Leżę i patrzę. Ja na nie, one na mnie. Tak sobie patrzymy na siebie nawzajem.
Marta - litera-tka.blogspot.com
Grillowana cukinia, papryka, cebulka... Pierś z kurczaka pachnąca tymiankiem.
OdpowiedzUsuńWzrok mężczyzny, który mówi- może to na mnie czekałaś, może to mnie wyśniłaś?
Te zapachy i smaki zawsze będą mi przypominać Bieszczady i szczęście.
Ewa
Zapomniałam dodać ciup2@wp.pl
UsuńSezon grillowania u Nas, w Naszym gronie, zaczyna się od maja, a kończy się jesienią, z końcem września. Spotykamy się by grillować, nie tylko dlatego że od maja do września świętujemy kolejno każdego imieniny, czy urodziny i nie tylko po to by uczcić nasze drobne osiągnięcia, zakończoną kolejną sesję, rozpoczęte już jedne z ostatnich wakacji. Wraz z grillowaniem snujemy plany na spędzenie letnich dni.
OdpowiedzUsuńU Nas są trzy kuchnie. Każda z Nas przyrządza potrawy na swój sposób. Przez cały ten sezon towarzyszą nam ulubione przez część damską szaszłyki, a przez część męską karkówki, ale spokojnie nie popadamy w rutynę.
Nie ma co ukrywać faktu, że lubimy jeść. Próbować, smakować.
Podsuwam przepis na wyśmienitą przystawkę otwierającą sezon grillowania oraz szaszłyki, które w cale nie musza go zamykać.
Szparagowe rurki:
-12 grubych szparagów
-Sól, pieprz świeżo zmielony
-9 dag masła
-1 ząbek czosnku (obrany i rozgnieciony)
-Łyżka musztardy Dijon
-Łyżka posiekanego szczypiorku
-12 kromek chleba razowego
-Świeżo starty parmezan
Szparagi z odciętymi twardymi końcówkami gotować 2 minuty, później ochłodzić, dobrze osuszyć papierowymi ręcznikami. Masło rozpuścić dodać czosnek. Szparagi obtoczyć w maśle oprószyć solą i pieprzem.
Pozostałe masło wymieszać z musztardą, szczypiorkiem , szczyptą soli i odrobiną pieprzu. Z chleba odkroić skórki. Na każdej kromce położyć szparagi i zawinąć w rulon, zacisnąć by rurki się dobrze skleiły. Posmarować doprawionym masłem po zewnętrznej stronie chleba. Rurki grillować często obracając aż nabiorą złocistego koloru i będą chrupiące. Podawać posypane parmezanem.
Pikantna szaszłykowa marynata:
-Rozmaryn, tymianek
-Ząbek czosnku
-Sok z cytryny
-Bardzo drobno posiekane chili, ilość w zależności od upodobań
-Łyżeczka miodu
-Sól, pieprz, olej
-Filety z kurczaka
Sos do szaszłyków- jogurt naturalny z posiekaną świeżą miętą lub koperkiem( można doprawić pieprzem i solą).
Na patyki nadziewamy w zależności od marynaty i pomysłu oprócz zamarynowanego mięsa, cebulę, paprykę, cukinię, pomidorki koktajlowe, oliwki, pieczarki, czasem dodajemy suszone śliwki i by zaspokoić podniebienia męskiego grona boczek.
Miłośnicy owoców morza mogą nadziać krewetki, bądź łososia obok cytryny, oliwek, czerwonej cebuli, pomidorków koktajlowych.
A tak w ogóle, czy grillowanie musi kończyć się wraz z latem…?
MAGDALENA
Całkowicie przypadkowe spotkanie na dachu domu w Krakowie, w celu zrobienia zdjęć pożegnalnych dla wyjeżdżającej koleżanki - w końcu zastał nas zachód słońca i poprzebierani w przedziwne ubrania zrobiliśmy grilla z tego co się nawinęło, uzupełnianego systematycznie bieżącymi zakupami - sałatka grecka, kiełbaski, po które ktoś pojechał, grillowane warzywa skropione sokiem z cytryny i oliwą, pachnące ziołami grzanki - nie wiele trzeba nam było(:
OdpowiedzUsuńjoannazwinczak@gmail.com
Moje najsmaczniejsze grillowanie było tego lata w Anglii u szwagierki.
OdpowiedzUsuńZaserwowała nam schab i baraninę - dość niezwykły zestaw jak na grilla i jakże odmienny od standardowej karkóweczki i szaszłyka z kurczaczka. Mięsko macerowało się w bardzo prostej marynacie - sól, pieprz, tymianek, liść laurowy, cebula i oliwa. A dlaczego grillowanie było naprawdę najsmaczniejsze? Sposób w jaki Aga grillowała mięsko - zdjęła je z grilla, kiedy w środku był jeszcze krwisty cienki paseczek. Po odleżeniu kilku chwil mięsko doszło samo do tego poziomu, kiedy jest nieziemsko soczyste i samo rozpływa się w ustach. Brzegi były delikatnie przygrillowane, a środek wprost nieziemsko delikatny.
Na wspomnienie tej kolacji ciągle mi leci ślinka...
I bardzo dobra rada na przyszłość - nie maltretować długo mięska na grillu, a odkryjecie zupełnie inny wymiar smaku!
Ja byłam na kaszubskim grillu. To, że jest to region gdzie ludzie jedzą śledzie na słodko z rodzynkami wiedziałam (chociaż nie mieści mi się to w głowie). Okazało się, że na grila też mają swoje pomysły, pyszneeeeee pomysły! Na pierwszy ogień, dosłownie, kaszanka w kopertkach-czyli na kawałek folii aluminiowej kładziemy piórka cebulki, kiszoną kapustę i kaszankę bez skórki, posypujemy przyprawą grilową i zawijamy w pakuneczek-kopertkę) pieczemy na ruszcie (pyszne mocniej przypieczone, nie jedynie zagrzane) Tuż za kaszanką z rusztu schodzi chleb faszerowany. Kromki chleba tostowego przełożone serkiem topionym, szczypiorkiem i masłem (czosnkowym-pycha). Kolejne kromki dokleja się na ser i masło, całość ścisło owija folią i piecze na grillu. W szybkiej wersji można podpiec w piekarniku i tylko "osmolić" na grillu. Następnie mięsa w tajemniczych marynatach z nadziewaną cukinią (między dwoma plastrami cukinii plasterek żółtego sera lub ricotta). Do tego świeże sałaty, zimne napoje dla dorosłych do wyboru i grono przemiłych ludzi! Nie był to grill leniwej gospodyni, ale efekty warte były każdych przygotowań! I tak sobie myślę, że chyba następnym razem spróbuję tam tego śledzia z rodzynkami...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Zuza
(zananka@interia.pl)
Kebabczety z kurkami.
OdpowiedzUsuńPostanowiłem urozmaicić zwykłe kebabczety wzbogacając je o pyszne kurki oraz przyprawę do grilla. Wyszły fantastyczne!!...
SKŁADNIKI:
1/2 kg mielonej wołowiny,
25 dag kurek,
cebula,
2 ząbki czosnku,
czerstwa bułka,
sól,
pieprz,
szczypta ostrej papryki,
łyżeczka przyprawy do grilla,
szkl. mleka,
bułka tarta do obtoczenia
PRZYGOTOWANIE:
Cebulę posiekać i podsmażyć na odrobinie oleju. Kurki oczyścić, obgotować w osolonej wodzie. Bułki namoczyć w mleku, odcisnąć. Dodać do mięsa wraz z jajkiem, cebulą, kurkami, przyprawami i posiekanym czosnkiem. Wyrobić, formować podłużne kebabczety, obtoczyć w bułce tartej, nadziać na patyczki szaszłykowe. Ułożyć na tacce do grillowania i opiekać ok. 15-20 min.
Damian.
(partnersc@vp.pl)
Z tego lata jedno popołudnie zostanie mi w pamięci na długo. Gorące, pachnące sosnowym lasem i kwiatami. Ogród rozkwitł cudownie różowymi floksami i groszkami. Po trawie jak szalone biegały dzieci moje i siostry- uwielbiają wizyty u babci. Po grillowym obiedzie przyszedł czas na deser. Na patyki nadziałam pianki marshmallow, kawałki świeżego, soczystego ananasa i zgrillowałam. To było pyszne. Pianki zyskały chrupiącą skorupkę i ciągnący środek, a aromatyczne, kwaskowe ananasy rozpływały się w ustach. Dzieci całe szczęśliwe i umazane lepką masą. Niezapomniany pozostanie smak tego deseru i uczucie słodkiej, dziecięcej wprost beztroski.
OdpowiedzUsuń(kasiazarychta@gmail.com)
Upalny czerwiec, mała wioska w Bieszczadach. Jeden sklep, jedna restauracja, w której specjalnością jest świeży, dopiero co złowionym pstrąg, 2, słownie dwa domki do wynajęcia i my w jednym z nich. Wychodząc na malutki tarasik widok na las, góry i hodowlę danieli. Raj na ziemi! Nigdzie jak tam nie smakował chleb z pasztetem i kawa tzw. 3 w 1. Grill też był nietypowy :) Najpierw zauważyliśmy, że jest węgiel do grilla, później sam grill. Czyli, na blachę do ciasta nałożona została kratka. Wyczyszczona, błyszcząca. Zachęcająca do grillowania. Skoro tak, to poszliśmy do jedynego sklepu. „Co podać?”, zapytała pani sprzedawczyni. „Coś pysznego na grilla”, odpowiedzieliśmy. „Mam tylko kiełbasę z serem, podać?”. Spojrzałam na męża, on na mnie. Kiełbasa z serem? A co tam, niech będzie. Kupiliśmy i zaczęliśmy grillować to cudo. Ser był w środku, więc z ponacinanej kiełbasy skapywał do grillowej blachy. I całe szczęście, bo dzięki temu lepiej się paliło nasze to prowizoryczne urządzenie. W normalnych warunkach pewnie nie spojrzałabym na wynalazek pod tytułem „kiełbasa z serem”. Ale wtedy... Piękny, ciepły wieczór, tętniąca życiem przyroda dookoła i mąż u boku. Śmiem twierdzić, że było to najpyszniejesze danie grillowe jakie jadłam. Bo nie ważne co się je, ważne w jakich okolicznościach przyrody :)
OdpowiedzUsuńjastaszek
jola834@o2.pl
Mój sposób na grilla jest nieskąplikowany
OdpowiedzUsuńważne by grill był udany!
by zabawa była przednia, atmosfera miła
by żadna dziewczyna po nim nie przytyła...
aby żaden pan nie miał nieprzyjemności
i by zgaga nie meczyła gości
Jedzenie to też jest ważna sprawa
a jak jedzenie to i przyprawa!
I marynata wcześniej zrobiona
i sałatka odpowiednia wiosenno-zielona.
I moje dania popisowe
którymi każdemu zawracam w głowie
to grillowane owoce i warzywa
niby nic takiego a w pochwałach sie każdy rozpływa..
Byle grzało słońce i byli przyjaciele
to można grillować co dzień i w niedzielę
Brawo dla Pani, za brak losowania, a wybieranie :)
OdpowiedzUsuńNiech kreatywność wygra !!
Najsmaczniejsze grillowanie tego lata...
OdpowiedzUsuńSmak ze wspomnieniami się przeplata.
Bo był kurczak, była karkówka
była lemoniada i była... wódka.
Cukinie, łosoś, sałatki pyszne,
Otoczenie mojego ogrodu zaciszne...
Lecz to nie samo jedzenie sprawiło,
że ten grill był najlepszy, że tak miło było.
To moja rodzina, cała w komplecie
- to się zdarza raz na tysiąclecie.
Wszyscy gdzieś powyjeżdżali,
do pracy – duzi, do szkół – mali.
Nasza familia już na całym świecie,
a jednak wrócili na stare śmiecie.
I to właśnie na moje grillowanie
- ono w pamięci na zawsze już zostanie.
Ada
zapomniałam dodać e-maila: wachowska.ada@gmail.com
UsuńNajsmaczniejsze grillowanie tego lata ?
OdpowiedzUsuńTylko, wtedy gdy obok jest ma Księżniczka Mała.
Ona dania sama przygotowuje,
pieczołowicie w swojej małej kuchence gotuje.
Miesza różne przyprawy,
dodaje nieco zielonej, wysokiej trawy.
Ziemi i piasku troszkę doda,
na glinę także przyjdzie jej czasem ochota.
Swoim plastikowym nożykiem warzywa kroi
i śmieszne miny przy tym stroi.
Nie zapomni Babci rabatki obskubać,
czy z ziemi dżdżownice wyskubać.
Miesza wszystko razem,
brudząc się przy tym czasem.
I choć żadne danie nie jest dla ludzi zjadliwe
- w tym względzie napewno się nie mylę.
To te grillowanie było najsmaczniejsze
i dla Nas najprzyjemniejsze.
Bo Księżniczka swoich Misiowych przyjaciół przysmakami nakarmiła i
bardzo przy tym się cieszyła.
Bo Misiom wszystko smakowało,
tak, że na kompostowniku danie wylądowało :-)
Historia jak najbardziej prawdziwa. Pozwalam Małej, gdy grill już prawie wygasa, położyć na tacce swoje "dania". Czuje się wtedy dorosła choć z pampersa jeszcze do końca nie wyrosła :-)
apart_18@interia.pl
Zapomniałam imienia podać - Agata :-)
UsuńWakacyjne doświadczenie - Grillowana fasolka z serem białym i tymiankiem. Pychotka
OdpowiedzUsuńirma1947@wp.pl
W tym roku gościliśmy u siebie młodą dziewczynę z Filipin. Pogoda była sprzyjająca, więc grillowaliśmy na tarasie. Daliśmy Ivy skosztować polską kiełbasę, swojski boczek, ale furorę zrobiła kaszanka!Na folię aluminiową kładę obrane i pokrojone jabłka oraz plasterki cebuli. Na to należy położyć kaszankę, a następnie zakryć kolejną warstwą jabłek i cebulki. Obficie obsypuję majerankiem, folię zawijam i grilluję.
OdpowiedzUsuńByło pyszne, nasza Azjatka zjadła 3 porcje, po czym spytała, z jakiego to warzywa... Krótka konsternacja, później dużo śmiechu!
metafizyka@buziaczek.pl
Aby wyjaśnić to szczególne grillowanie z zeszłego tygodnia muszę cofnąć się kilka miesięcy wstecz - do majówki. Wtedy to mój chłopak był na rejsie morskim Polska-Szwecja. Pewnego dnia załoga zakupiła świeżo złowione ryby z kutra i postanowiła je wypatroszyć i upiec nad ogniskiem. Jeden z załogantów wypatroszył, drugi przyprawił jakąś mieszanką do ryb, a kapitan patrzył na to z grozą. Wziął rybę, wypłukał w wodzie z przyprawy, doprawił solą, pieprzem i skropił odrobiną oliwy. Wierząc opowieściom - ryba była najwspanialszym rarytasem!
OdpowiedzUsuńWracając do właściwego grillowania tydzień temu - spędziłam 2 tygodnie w Tatrach robiąc codziennie masę kilometrów po szlakach. Nasi znajomi zaprosili nas na wieczornego grilla w Kościelisku i zakupili wspaniałego pstrąga. Gospodarz wypatroszył, my doprawiliśmy - solą, pieprzem i oliwą - tak, jak kapitan nakazał. Wspaniały klimat, wspaniały smak! :)
Niestety w mojej rodzinie nie mamy żadnych "grillowych" tradycji, dlatego, aby poczuć pełnię lata wybrałam się z przyjaciółmi na działkę. I poczułam. Ten dzień miał zapach tymianku, rozmarynu i oregano, smakował soczystą karkówką, skrzydełkami i żeberkami. Chłonęliśmy nie tylko te wszystkie pyszności, ale też każdą minutę wspólnej rozmowy, wiedząc, że następna taka chwila może się zdarzyć najwcześniej za rok. Dlatego pod koniec dnia byliśmy nie tylko najedzeni do granic możliwości, ale też przesyceni śmiechem, miłymi słowami i obietnicami powrotu za rok. I to było moje najsmaczniejsze grillowanie. Smak ogórków grillowanych z serkiem kozim oraz papryki z apetycznie opieczoną skórką mam w ustach do dziś, a pozytywną energią, którą zyskałam tego dnia będę się dzielić ze światem jeszcze bardzo długo.
OdpowiedzUsuńMałgorzata
gosia.wojcik1993@gmail.com
Tego lata pojechałam w podróż do Portugalii, kraj i ludzie żywiący się głównie rybami. Moim znajomi, rodowici Portugalczycy urządzili grilla, grilla rybnego i owoco-morzowego ;) Jakie było moje zdziwienie, na ruszcie leżały kalmary, całe kielichy, już lekko zarumienione, sardynki, obowiązkowo posypane gruboziarnistą solą morską oraz nabite na długie wykałaczki, malutkie ośmiorniczki! Które po upieczeniu zamieniły się w różyczki, odnogi pięknie się podwinęły. Rozumiem, jeżeli niektóre osoby poczują obrzydzenia. Dla mnie natomiast był to zdecydowanie niezapomniany, co by nie było :orientalny" grill ;) Do tego zaserwowano nam sałatkę z zielonych pomidorów ( tak, tam nie doceniają czerwonych, mają z resztą prawdopodobnie swoją odmianę, zielonych) i ogórków. Zagryzaliśmy chlebem kukurydzianym i oliwkami. Wszystko przepysznie i prosto :)
OdpowiedzUsuńTego lata pojechałam w podróż do Portugalii, kraj i ludzie żywiący się głównie rybami. Moim znajomi, rodowici Portugalczycy urządzili grilla, grilla rybnego i owoco-morzowego ;) Jakie było moje zdziwienie, na ruszcie leżały kalmary, całe kielichy, już lekko zarumienione, sardynki, obowiązkowo posypane gruboziarnistą solą morską oraz nabite na długie wykałaczki, malutkie ośmiorniczki! Które po upieczeniu zamieniły się w różyczki, odnogi pięknie się podwinęły. Rozumiem, jeżeli niektóre osoby poczują obrzydzenia. Dla mnie natomiast był to zdecydowanie niezapomniany, co by nie było :orientalny" grill ;) Do tego zaserwowano nam sałatkę z zielonych pomidorów ( tak, tam nie doceniają czerwonych, mają z resztą prawdopodobnie swoją odmianę, zielonych) i ogórków. Zagryzaliśmy chlebem kukurydzianym i oliwkami. Wszystko przepysznie i prosto :)
OdpowiedzUsuńZapomniałam o grilowanej papryce, to tak obowiązkowo w Portugalii :)
kroplanatury@gmail.com
Grillowanie to stały punkt programu, każdego lata. W tym roku było wyjątkowe. On ma już dwa lata, dlatego cieszą go już ryby i mięso w paseczki, cieszy cukinia w ziołach i smażone zielone pomidory. Czy już wie, że to grill, kulinarny znak lata? - nie wiem. Wiem tylko, że widziałam iskierki w jego oczach, gdy tańczyły grillowe płomienie, uśmiech jak żarzyły się węgle, wąchałam koszulkę pachnącą lasem i myłam zmęczoną brudną buzię, gdy padł po dniu emocji.
OdpowiedzUsuńZ grilla jedliśmy wiele smakołyków. M.in. indyka w czosnku i sosie sojowym. Pierś indyka pokrojoną na płaskie kotleciki namoczyłam dzień wcześniej w mieszance sosu sojowego, oliwy i czosnku przeciśniętego przez praskę. Na noc w zalewie wstawiłam do lodówki. Następnego dnia, w turystycznym pudełku pojechała z nami na grilla. Takie wspomnienia przywołują zapachy - bardzo się głodna zrobiłam - pozdrawiam.
Najsmaczniejszy grill tego, jeszcze niezakończonego, lata? easy peasy:)
OdpowiedzUsuńLipcowe popołudnie, słońce, cała chmara pyszności na półmiskach, jeszcze więcej na grillu, a my się zajadamy najprostszą cukinią z fetą. Do tego pomidor, podstawowe przyprawy i gdzieś między pierwszym kawałkiem, drugim, trzecim a czwartym kęsem zaskakuje nas ściana deszczu. A my siedzimy nawet nie zauważając tej wlewającej się wody gdzieś pod stopy i skwierczącego grilla ciesząc się chwilą luzu, towarzystwem i najsłodszym facetem, który obserwuje nas z wózka i cieszy się, bo przecież jest tyle powodów do radości, o których przecież nie zdajemy sobie nawet sprawy.
pozdrawiam,
ciocia Aga
narutohru@wp.pl
Świeże powietrze, grill, śpiew, gitara - najedzona i szczęśliwa jest nasza wiara!
OdpowiedzUsuńannabalcerek1960@wp.pl
Mój ukochany GRILLU,
OdpowiedzUsuńdzisiaj Cię wykorzystam Ty to wiesz, ja to wiem…
Przez okno zagląda do nas letnie słońce, które wyleguje się leniwie na bezchmurnym niebie. Temperatura sięga 30 stopni ciepła, wokół słychać śpiew ptaków, a wszystkim od rana dopisuje dobry humor . I jeszcze niedziela, dzień wolny od pracy, dzień dla rodziny, dzień przeznaczony na świętowanie. Czy już domyślasz się co za chwilę się wydarzy. Szykuj się, idę po Ciebie.
Tak wiem. Tylko mój mąż może rozpalać węgiel na tobie i podlewać Cię podpałką. Tylko on robi to najlepiej skutecznie i (prawie) bezboleśnie.
Już Ci ciepło, prawda? To teraz ja przystępuję do działania. Może tradycyjnie na początek zajmiemy się kiełbaską , kaszanką (podawaną według receptury mojego taty) i kiełbasą białą o korzennym aromacie:), dla każdego do wyboru, co kto lubi. Wiesz, co masz robić. Nie przerywaj sobie, podpiekaj, smaż, piecz na ogniu. Ja w tym czasie pójdę po szaszłyki z mięsa drobiowego w miodowo-jogurtowej marynacie z ananasem i papryką, zrobione specjalnie dla dzieci.
Wiem, że masz dużo pracy, ale to jeszcze nie koniec. Przecież nie może zabraknąć polędwiczek wieprzowych w ziołach i czegoś dla mnie: grillowane warzywa, szaszłyki z papryką, bakłażanem, cukinią i cebulą oraz pieczone ziemniaczki posypane świeżym tymiankiem serwowane z zsiadłym mlekiem (moje ulubione, smak dzieciństwa).
Do dań mięsnych (które oczywiście ty najsmaczniej przypiekasz) podam sosy: dobrze znany moim gościom jogurtowo-ziołowy (świeża bazylia, majeranek i mięta) oraz nowość: sos Bombay curry. Myślę, że będzie idealnie pasował do polędwiczek.
Zastanawiasz się, co tym razem przyrządziłam na deser? Dzisiaj rządzą muffinki waniliowo-truskawkowe, polane białą czekoladą i ozdobione truskawką (truskawek nigdy dość) oraz własnoręcznie wykonane lody śmietankowe zanurzone w koktajlu bananowo-czekoladowym.
Tak, masz rację, zrobiło się pysznie. Chwila relaksu, chwila odpoczynku na kocu, z książką w ręku albo poduszką pod głową:). A potem czas na zrzucenie zjedzonych dzisiaj kalorii. Kiedy Ty spokojnie dogasasz pod drzewem, wyciszasz się. My beztrosko hasamy na trawie z piłką przelatującą wysoko nad naszymi głowami rozgrywamy mecz o wszystko mecz o to, kto dzisiaj posprząta po wyśmienitym grillowaniu i kto doszoruje Twój ruszt. :)
PS: Dziękuję. Po raz kolejny, mnie nie zawiodłeś. Jedzenie było wyśmienite. Bez Ciebie by się nie udało.
A tu fotorelacja z mojego wspaniałego grilla: http://donetu.pl/images/mn4di0_st.jpg
Inka
Uwielbiam grillowac z nowymi osobami i patrzeć na ich zdziwione i zdegustowane miny gdy wyciągam z torby kiść bananów oświadczam, ze będe je grillować!
OdpowiedzUsuńBanany przekrawa się wdłuż (w skórce) i układa na grilu, a na każdą połówkę kładziemy po kosteczce czekolady. Gdy dotkniemy czekoladę widelcem, a ta okaże sie już miękka to znak że banany należy przełożyć na talerz, rozsmarować czeoladę i wyjeść miąższ łyżeczką.
Na początku zazwyczaj jem ze smakiem tylko ja z mężem, reszta patrzy podejżliwie, aż w końcu znajduje się ktoś odwazny i próbuje jako pierwszy. Potem wszystkie banany znikają jak zaczarowane i jeszcze nigdy nie było ich za dużo.
Naprawdę polecam, bo jest to najpyszniejszy deser na świecie!!!!
pozdrawiam
Maria
mariaajuskowiakk@gmail.com
W spotkaniach na grilla uczestniczy cała rodzina i to jest warunek konieczny by nastrój był bajeczny.Jest babcia i wujek i ciotka i mój półroczny wnusio - cudna istotka.
OdpowiedzUsuńSiedzimy tak obok siebie i śmiejemy się szeroko a obok płomienie wysoko buchają i o grillu nam przypominają.
Jemy potrawy niewyszukane ale z ogromną miłością podane.
Ostatnio hitem naszego spotkania była potrawa, którą przygotowała moja siostra Hania.
A był to ser Camembert w foli zapiekany i marynatą z oleju, bazylii i czosnku polany.
Rozpływał się w ustach i po palcach ściekał a nam czas w tej sielskiej atmosferze szybciutko uciekał.
BO TAK NAPRAWDĘ NAJWAŻNIEJSZĄ SPRAWĄ JEST Z KIM A NIE JAKĄ RACZYMY SIĘ POTRAWĄ!!!
Najlepszy grill tego lata? 3 w nocy, wakacje ze znajomymi, głód po imprezie. To wystarczy, aby sprawić, że zwykła kiełbaska i przypieczony chlebek stają się mistrzowstwem sztuki kulinarnej!
OdpowiedzUsuńasia19-9[at]o2[dot]pl
Małgosiu opowiem ci o najszczęśliwszym dniu ostatniego czasu! Dniu pełen wspaniałości! Pełnym smaków, aromatów! Dniu, który dotyczył tylko jedzenia! Dniu, w którym tak się najadłam, że ledwo toczyłam się do domu :D Aleeee było warto! Każdego zjedzonego kęsa! Dzień zaczął się wyjazdem do Warszawy, do Restauracji Fusion, gdzie miałam spędzić kilka godzin na gotowaniu z szefami kuchni! Wiedziałam, że to będzie dla mnie wiele znaczyć, bo wszystko co jedzenia dotyczy mnie pasjonuje! Jaki był efekt? Pewnie lekko głupkowaty wyraz twarzy, szaleńczy uśmiech od ucha do ucha! Chciałam krzyczeć, tańczyć, skakać! :) Gotowałam i jadłam niesamowite rzeczy! M.in. tatar z łososia z sake, z pianką cytrynową i musem z avocado, tuńczyka w panierce z puree z wasabi, ze szpinakiem i orzechami brazylijskimi, wspaniałe gazpacho z kolendrą z grzanką czosnkową z krewetkami, .... i tak mogłabym opowiadać dalej, bo dań było dużo więcej! Tyle smaków, tyle aromatów, tyle emocji! Kiedy późnym popołudniem wróciłam do domu radosna jak szalony skowroneczek ;)dowiedziałam się, że znajomi, żeby mi pogratulować zorganizowali grilla! Było wspaniałe towarzystwo, nowo poznany piesek Hasky, który na dzień dobry chciał wchodzić na kolana, żeby tylko go kiziać miziać! I oczywiście było dalej jedzenie! Wspaniałe domowe burgery! Z mnóstwem warzyw - zarówno świeżych, jak i grillowanych! Sosy od wyboru do koloru - pesto, pomidorowy, czosnkowy, ziołowy, majonezowy, itd! Były szaszłyki i z warzywek i z mięska i nawet łosoś się załapał! Były pyszne grzanki czosnkowe! Na stole pełne różnokolorowych warzyw salaterki i sałatek od wyboru do koloru - z makaronem, z kaszą bulgur, z kuskusem! Były placki z owocami, były babeczki, były mufinki! Była domowa lemoniada i wino w dzbankach z owocami i kostkami lodu! Były pieczone ziemniaczki z masełkiem koperkowym! Były skrzydełka kurczaka w sosie barbecue! Były lody i grillowane owoce! Było wino musujące, żeby bąbelkami cieszyć się ze szczęścia! Było pięknie i tak smacznie, że żałowałam, że nie można mieć wymiennego żołądka i żeby doba trwała o wiele dłużej!
OdpowiedzUsuńWspaniali znajomi i przyjaciele, fenomenalne jedzenie, świetna muzyka, ogród w sierpniowy wieczór i uczucie szczęścia i spełnienia - czy jest coś lepszego?
Tego dnia nie zapomnę do końca życia!
Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie i życzę smacznego dnia!
Lato bez grilla, lato stracone :P tylko co zrobić, kiedy mistrzyni kuchni (moja mama) robi swoją przepyszną karkówkę z grilla? jak przebić ten przepis?? Oto i on : żeberka z grilla według Gordona Ramsey'a. Przepis trochę zniechęca, bo wstępna obróbka mięsa jest dość długa, ale widok co najmniej 10 par oczu, które na Ciebie patrzą chcąc powiedzieć " to jest pyszne, to jest boskie, jak ty to zrobiłaś" wart jest zachodu :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
glg.firany@wp.pl
Najwspanialsze grillowanie oczami psa o imieniu Bimber:
OdpowiedzUsuń"Obudzili mnie o 7 rano, szybki spacer, do auta i pojechaliśmy w takie cudowne miejsce, gdzie motyle są co krok a trawa smakuje znakomicie ;) Pani i Pan się śmiali, że nie jestem psem tylko krową, bo tak dużo trawy zjadłam (ktoś może wie, kto to jest ta KROWA?!). Śniadaniem wzgardziłam, będę chrupki jeść, jak tutaj można tyle białeczka upolować. I polowałam... I buszowałam w zbożu... Później trochę spałam przy Pani... a potem w trawie, podobno chrapałam rozkosznie :)
Wstałam na obiad. Pan i Pani zrobili grilla - dla nich były takie wielgaśne cheeseburgery, dla mnie taki malutki. I teraz mogłam się z nich pośmiać - zapomnieli noża i kroili wszystko blaszką z puszki po piwie :D Ale się udało! Pokrojone blaszką po piwie bułki upieczone przez Panią nie straciły swojego smaku przecież, a to, że pomidor, ogórek i cebula w dość niekształtnej były formie, nie przeszkadzało nam już w ogóle. Bo przecież najważniejsze było mięsko! :) Dla mnie bez przypraw, cebulki i natki pietruszki, bo to szkodzi na brzuszek pieskowy. To było takie pyszne... I jak tu wrócić do psich chrupek?"
A tu śpiewam do karkówki: http://img706.imageshack.us/img706/2166/62551637086676298647610.jpg
Pozdrawiam,
Bimber
- pies beagle i wielki łakomczuch
WysockiKamil
OdpowiedzUsuńOkropny był to dzień. Pieruńsko gorący, męczący w pracy, obfity w wiele rozczarowań związanych z kolejno wchodzącymi do salonu klientami. Powiedziałbym, że ot kolejny dzień z lata, ale nie. Zbyt utkwił w pamięci by nazwać go kolejnym. Bez nadużyć.
Wieczór zapowiadał kolejne rozczarowania. Przyjechawszy po pracy zastał mnie obiad. Nic wyjątkowego, obfity i soczysty smak zabiła mikrofalówka, która go odgrzewała. Walory smakowe ciekawe były wyłącznie za sprawą głodu, który towarzyszył mi cały dzień. Moje kubki smakowe usłyszawszy podszept głodu wciąż dopominały się kolejnego ciepłego widelca. Oczy nie chcąc za bardzo spoglądać w stronę talerza, wędrowały na podwórko. Tam ziały na mnie pergole. Piętnaście drewnianych ogrodzeń z ciekawym zdobieniem, na które czekał impregnat, pędzle oraz moje chęci. Nie wiedziały jeszcze, że chęci zostały w łóżku z samego rana, gdy tylko usłyszały budzik zwiastujący pobudkę.
Przemogłem się. Malowawszy niewesoło kolejne elementy nowego ogrodzenia, dowiedziałem się iż czas się kurczy. Nie za sprawą słońca, które miało kiedyś zajść, chociaż było jeszcze wysoko, tylko za sprawą gości, którzy mieli tego wieczoru przybyć do naszego domu. Grill. Tak brzmiał wyrok.
Szybkie zamykanie puszek, chowanie pergol w obawie o deszcz, który zawsze może nadejść nie wiadomo skąd. Szybki chłodny prysznic, czyszczenie rusztu i przygotowanie kolacji, która miała nadzieję na bycie smaczną.
Typowy polski standard. Bez zadumania, wysublimowania, kombinowania i trendów. Kolejno otwierane kiełbaski śląskie całkiem średniego sortu, boczek, którego wprost nie znoszę kroić, świeże warzywa rzucane kolejno na tackę. Wszystko doprawnione zgodnie z brakiem gustu i sztuki kulinarnej. Szybko, na oko. Smacznie i po naszemu. Rozpalanie grilla oddelegowałem bratu. Nie mam przecież 4 rąk, które czasami by się przydały.
Goście przybyli, na zewnątrz z całodniowego upały pozostało 14 stopni oraz czarne chmury na horyzoncie. Czas smażyć. Regularnie ponacinana kiełbaska, plastry boczku opruszone ziołami, aromatyczne warzywa. Wszystko po kolei lądowało na rozpalonym grillu. Wystarczyło kilka minut by poczuć ten zapach, zobaczyć ten dym, usłyszeć rozkoszny syp kapiącego tłuszczu na czerwone fragmenty brykietu. Całe troski dnia poszły w niepamięć. Kubki smakowe rozpoczęły rozpaczliwe wyczekiwanie na gotową kolację. Nic nie było by w stanie oderwać wzroku od hipnotyzującego widoku i oszałamiających zapachów, gdyby nie kolejne pioruny, które do kilka minut rozświetlały podwórze. Burza była w oddali. Widać było tylko białe pioruny rozświetlające gęste chmury. Widok błysków, zapach kolacji, oraz chłód na plecach tylko potęgowały wrażenia. Goście natomiast tęskno czekali na zapełnianie talerzy opróżniawszy co rusz szklanki ze swoimi kolorowymi drinkami.
Kto powiedział, że grillowanie musi być skomplikowane? Nie jest. To sztuka. Ale można już uprawiać po najmniejszej linii oporu. Nie tracąc nic z pieszczenia podniebienia potrawami. Nawet proste i oczywiste potrawy, takie jak wysmażone przeze mnie mogą być niezapomniane. Takie też były. Co najważniejsze jednak, dla mnie są niezastąpione. Smacznie? Z pewnością!
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNa moje najwspanialsze grillowanie tego sezonu, złożyły się 3 rzeczy:
OdpowiedzUsuń1) jedzonko (oczywiście- to podstawa)
2) luuudzie, cudowni luudzie! (to kolejna część piramidki hmmm nie tej żywnościowej, ale grillowej of course ;)
3) humor, który nam wszystkim dopisywał (to już wierzchołek)
(tak po cichutku dodam, że na samym samiuśkim szczycie jeszcze: piękne krajobrazy, śpiewy, tańce i hulanki i odrobinka dobrego alkoholu, ale ciii...;p )
kamyk :)
kamyk91@op.pl
Rozkręciło się już na dobre grillowanie,
OdpowiedzUsuńA więc w mojej główce scenariusz powstanie.
Będę scenarzystą i zarazem reżyserem,
Tak jak połączenie klusek z serem.
Szczegóły muszą być zapięte na ostatni guzik
Aby potem był już po prostu luzik.
Akcja toczy się w moim ogrodzie,
Przy wcześniej zamawianej u Boga słonecznej pogodzie.
W małej bieszczadzkiej miejscowości,
W której klimat rozpala do czerwoności.
W pięknej drewnianej altance,
Gdzie oprócz grilla jest dużo miejsca na tańce.
Z dala od miasta ,
Gdzie zanieczyszczonemu powietrzu powie się basta.
Gdzie spokój i cisza panuje,
Gdzie każdy czystym powietrzem się delektuje.
Śpiew ptaków się wokół roznosi,
I zapach lasu się unosi.
Obsada będzie znakomita,
Rodzina, znajomi, sąsiedzi – moja elita.
Główną rolę zagram ja Alicja,
I pomoże mi mała koalicja.
Kochany mąż i też teściowa kochana,
Która swoim przygotowywanym potrawom jest zawsze oddana.
Wszyscy pozostali drugoplanowe role odegrają,
Ale jakże ważnymi aktorami się stają.
To oni wspólnie o atmosferę się zatroszczą,
dowcipami wszystkich ugoszczą.
Mąż ma grilla opanowanego,
Ale mi wraz z teściową nie pozostaje nic innego,
Jak właśnie wcześniej dania przygotować,
By potem je grillować.
A więc moim specjałem jest karkówka w marynacie ,
Przyznam się, iż mam do tego smykałkę chyba po tacie.
Wśród znajomych i rodziny króluje,
Karkówka świetne oceny otrzymuje.
A sekretem jest właśnie marynata i wielogodzinne marynowanie,
W trakcie którego jest wielokrotne mięsa mieszanie:
Aby równomiernie przeszła przyprawami,
Tak to już jest z moimi karkówkami.
Ze świeżymi warzywami ją podaję,
Mówią, iż mistrzynią do karkówki się staję.
Wyśmienita do karkówki jest sałatka wiosenna,
Wtedy to karkówka jest taka odmienna.
Ryby to także nasze rodzinne rarytasy grillowane
Nie są na grillu długo trzymane.
Ale tak naprawdę to na każde grillowane danie,
Jakość przypraw jest ważna niesłychanie.
To przecież one aromatu i smaku dodają,
I w rezultacie dania w mik znikają.
Z rozmarynem się nie rozstaje,
Gdyż on niezwykły aromat potrawom dodaje.
A do lepszego przez żołądek dań strawienia,
Żołądkowa wódka jest najlepsza bez wątpienia.
Mąż zajmie się muzyką,
On nie miał nigdy problemów z rytmiką.
W rolę prawdziwego didżeja się wczuje,
Świetną muzykę nam zaserwuje.
Techno, jazz, disco polo czy rock,
Każdy odnajdzie dla siebie krok.
Będą swawole, połamańce,
Pełne namiętności i wzruszeń tańce.
To spotkanie będzie trwało do białego rana,
Odchodząc każda buźka będzie roześmiana.
I przyznam się szczerze na koniec bez dwóch zdań,
Iż na takie spotkanie grillowe chrapkę mam.
Daleko od cywilizacji, tylko ptaki słyszały nasze roześmiane harce. Czerwono-szare węgielki tliły się w kamiennej, okazałej budowli. Jak na grill rzecz jasna. Ruszt rozgrzany, ludzie krzątają się wokół, trochę jak w ulu, kładą marynowaną karkówkę, szaszłyki, warzywa zawinięte w folię. Drzewa szumią nad głowami, czas na Belgijkę. Pary pląsają, zagłuszają skwierczenie dochodzące z rusztu, jednak nie ignorują, zapach nie daje o sobie zapomnieć. Karkówka już jest, można jeść, rozpływającą się w ustach, pachnącą przyprawami. Masło ziołowe na warzywach dawno się roztopiło, para wypełniła folię. Są miękkie, idealne. A marchewka z pomarańczami i czosnkiem? Jeszcze troszkę twarda, będzie na później. W końcu mamy jeszcze szaszłyki. A deser? Rożki z wiśniami, wino i więcej tańca. I spacer po ciemnym lesie. Niewielu się tu zapuszcza. Po powrocie węgielki dogasały, a marchewka rozpływała się w ustach. Tak niewiele trzeba. Piękne dni.
OdpowiedzUsuńNorwegia. Późne czerwcowe popołudnie. Siedzę na skale, tuż nad fiordem, wokół mnie cisza.
OdpowiedzUsuńWystawiam twarz do słońca.
Obok mnie, na jednorazowym grillu, leży norweski łosoś i coraz apetyczniej pachnie. W garnuszku obok czekają już ugotowane młode ziemniaki. Niedaleko, dwaj mężczyźni mojego życia, mój Mąż i mój Tata, rozstawiają namiot - nasz tymczasowy wakacyjny dom.
Po chwili wszyscy siedzimy już razem na kamieniu. Wyrzucamy nogi daleko przed siebie i tak trwamy, wpatrzeni w dal.
Przed nami rozgrywa się (nie)codzienny spektakl świateł, cieni i barw. Gładka tafla wody lśni słonecznym blaskiem, świeża zieleń trawy kołysze się w rytm spokojnego wiatru, białe ośnieżone szczyty wieńczą ciemne ściany gór. Nad nami, jedna za drugą, dostojnie suną chmury. Pozornie nie dzieje się nic godnego uwagi, ale my nie możemy oderwać wzroku.
Siedzimy ramię w ramię, w milczeniu, palcami dziubiemy sobie ziemniaki, łososia wyjadamy ot, tak, prosto z grilla.
Przymykam oczy. Tak smakuje Szczęście.
ania m.
(fotorelacja tu: http://bizka-i-maruch.blogspot.com/2012/06/pozdrowienia-z-norwegii.html :)
Krótko, króciuteńko...ale jak to napisać skoro grillowanie trwało do białego rana ? :)
OdpowiedzUsuńHmm...podejmę to wyzwanie.
Na początku był chaos...później iskry leciały i karkówkę dopieszczały, znalazła się też cukinia na igraszki z ogniem łasa a na "deser"... kiełbasa! :)
Wszyscy świetnie się bawili wino, wódkę, piwo pili!
Pozdrawiam
Tomasz
tomico@o2.pl
Żar z rozgrzanego grilla bucha,
OdpowiedzUsuńNa ruszcie skwierczy marzenie łasucha,
Apetyt rośnie aż strach!- bez miary,
Tu kulinarne dzieją się czary ;)
I fiku miku jest na patyku:
Warzywa z mięskiem w formie szaszłyku ;)
Agnieszka :)
Różnorakich spotkań było tego lata wiele,
OdpowiedzUsuńbiesiadowała z nami rodzina i przyjaciele.
Grillowaliśmy ze smakiem różnorakie warzywa,
pojawiły się także kiełbaski, kaszanka i mięsiwa.
Sałatki i śliwki w occie potrawy uzupełniały,
lekkie przekąski ze stołu szybko znikały.
Choć rozmaite smakołyki na ruszcie gościły,
lecz sławy żeberek mego Męża nie przyćmiły.
Sprawia to receptura od lat doskonalona,
mięsna przekąska jest idealnie przyprawiona.
Aromatyczna miodowo – musztardowa marynata,
to wyjątkowy i niezwykły smak każdego lata.
Wszyscy niecierpliwie czekają na popisowe danie,
a śmiechu co niemiara… gdy czas na zmywanie.
Lecz chętnie pomaga gromada rozbawiona,
gdy różnorakimi smakołykami już jest objedzona.
Morał taki z opowiastki, jeśli wierzyć starej poradzie,
iż trochę pracy nie zaszkodzi po obfitej biesiadzie ;)
An
yowp@wp.pl
Jestem wegetarianką i grill bez dań wegetariańskich to dla mnie jedynie piwo na świeżym powietrzu ;)
OdpowiedzUsuńDlatego przytoczę najciekawsze i najsmaczniejsze, ale co najważniejsze - najprostsze przepisy tego sezonu:
1. Pstrąg nadziewany masłem, cytryną i miętą i kolendrą...cudowne smaki i aromaty przenikają się tworząc wspaniałą harmonię
2. Bruschette w moim grillowym wydaniu - kruche pieczywo, posmarowane ząbkiem czosnku, polane dobrą oliwą, posypane grubomieloną solą i świeżym rozmarynem
3. Sałatka, a la grecka, jednak w moim wydaniu: sałata lodowa, pomidory, oliwki, prażone nasiona słonecznika, pestki dyni i siemie lniane no i oczywiście feta. To wszystko polane sosem z oliwy, dobrego octu balsamicznego z odrobiną czosnku - i oczywiście zioła, w tym moja ukochana świeża mięta.
Po takim zestawie, mogę już tylko leżeć i mruczeć :)
Kasia
katalina353@gmail.com
Mama, Tata, Siostra i Ja. zielona trawa na wsi, drewniany stół i nasza weranda. kilka upierdliwych os, promyki słońca na naszych nosach i pyszne jedzenie w tle: karkówka albo piersi z kurczaka (to dla tych mniej mięso lubnych), a to pysznie doprawione. ziemniaki z naszego pola, też na grillu przypieczone. i sałata, ale taka niebanalna - z awokado i melonem i sosem czosnkowym i nasze zachwyty, że tak super pasuje do grilla. to była definicja naszego pysznie rodzinnego sobotniego popołudnia.
OdpowiedzUsuńNasz pierwszy grill. Kupiliśmy kawałek łąki, na której może kiedyś będzie stał nasz dom. Postanowiliśmy zatem zrobić sobie pierwszy grill i wypróbować kociołek-grill sprezentowany przez ciocię, który to grill ciocia wygrała w konkursie krzyżówkowym:) Po drodze na naszą łąkę kupiliśmy kiełbasę, poprosiliśmy o tanią, taką na ognisko. Czekaliśmy wygłodniali, aż się kiełbaski zgrilują, ale ku naszemu zdumieniu kiełbaski spłynęły do grilla, a to co zostało na grillu było jakąś paskudną mazią i nie nadawało się do jedzenia. Cóż pozostało...Po ataku śmiechu, siedzieliśmy ze zgrilowanym chlebkiem, głodni, ale pełni marzeń, że kiedyś w tym miejscu będziemy smażyć porządną kiełbasę w nowej kuchni. Pozdrawiam ciepło Dorka R.
OdpowiedzUsuńhttp://smakosha.blogspot.com/2012/08/grillowana-cukinia-z-bazylia-i-czosnkiem.html
OdpowiedzUsuńMa być krótko, a więc.. Najsmaczniejsze grillowanie tego lata odbyło się 16 czerwca. Zebraliśmy się całą ekipą, aby dopingować naszych piłkarzy podczas ich ostatniego meczu na EURO 2012. Co prawda nasi nie wygrali, ale zabawa była przednia. Kiełbaski, szaszłyki, grillowane warzywa, skrzydełka i piwoszki znikały z talerzy w oka mgnieniu. To było zdecydowanie najlepsze grillowanie w tym roku.
OdpowiedzUsuńPierwszy raz tego właśnie roku spróbowałam nowej grillowanej potrawy. Byliśmy na Mazurach i tam wpadła nam w ręce ... kiszka ziemniaczana. To tradycyjne mazurskie danie, które dopiero teraz, mimo, że na Mazury jeździmy od lat, dane nam było sobie zaserwować. I mimo, że słowo KISZKA wywołuje we mnie niezbyt dobre skojarzenia, a już na pewno nie leci mi na nie ślinka, to potrawa okazała się fantastyczna. Są to bowiem kiełbaski, które przypominają białą kiełbasę, a w rzeczywistości jest to nadzienie ziemniaczane z dodatkiem skwareczek. I mimo, że tradycyjnie wrzuca się je na gorącą wodę i gotuje to my, miłośnicy grilla, postanowiliśmy je upieć. Wyszło fantastycznie! Polecam każdemu, kto odwiedzi mazurskie rejony :)
OdpowiedzUsuńKiedy przewiduje Pani rozwiązanie konkursu ?
OdpowiedzUsuńNie widzę takiej informacji w poście, ani regulaminu.
Będę wdzięczny za odpowiedź !
Wkrótce. :)
Usuń