wtorek, 4 sierpnia 2009

Zapach chleba...



Wącham chleb... Jakkolwiek śmiesznie, dziwacznie lub nawet głupio to zabrzmi – ja nieodmiennie wącham chleb...
Nie będę mówić, że jego zapach przypomina mi czasy dzieciństwa. Nie przypomina, bo w moim na wskroś miejskim, rodzinnym domu – chleb przynoszony był ze Społem, piekarni, tudzież innych sklepów PRL-u. :) Ani babcia, ani mama w domu chleba nie wypiekały, więc tego charakterystycznego zapachu gorącego bochenka – nie znałam.

Niemniej, pamiętam, że i ten kupny chleb wąchałam od zawsze. Gdy jako dzieciak wracałam ze sklepu z bochenkiem – zwykle, zamiast w torbie – dzierżyłam go po prostu w dłoni i na przemian, a to odgryzałam kawałek piętki, a to brałam głęboki wdech, z nosem przytkniętym do skórki. :)
Potem, jako dorosła już osoba – pierwszą rzeczą, którą zawsze robiłam wracając do domu z piekarni – było oczywiście sprawdzenie zapachu pieczywa. Trudno mi wyjaśnić, dlaczego to robiłam i robię nadal... Lubię ten zapach. Pierwotny i prosty. Zapach powszedni, a mimo to ważny. :)
Teraz, gdy chleb wypiekam w domu – a robię to raz w tygodniu, za to w ilościach niemal masowych, by pieczywa wystarczyło na cały tydzień (mrożę, by cieszyć się cały czas świeżym) – niecierpliwie czekam na TEN dzień. Bo w tym dniu zapach pieczonych bochenków – wypełnia cały dom. To jak święto. Mam wrażenie, że tym pięknym zapachem przesiąkam cała: ubranie, włosy... A gdy wyjęte z piekarnika bochenki lekko odparują – ja za każdym razem, tak samo, zanim ukroję pierwszą kromkę – muszę wpierw powąchać.
Ot, taki zmysłowy rytuał...


Chleb, który dzisiaj pokazuję pachnie bosko! Lekko kwaśno, ale nie za bardzo.
To chleb, przepisem na który kilka dni temu podzieliła się Patrycja. Chleb mocno razowy. Któremu smak i aromat nadaje żytni zakwas. Chleb tak dobry, że trudno mi dzisiaj uwierzyć, że można znaleźć jeszcze lepszą recepturę.
Zjadam go teraz najprościej jak można: masło i pachnące, dojrzałe pomidory. I szczypta fleur de sel. Ideał.
I jeszcze coś, co mnie zaskoczyło ogromnie. Zajada go moja dwuletnia córeczka, która do tej pory razowca nie tknęła. Nie mam pojęcia, skąd ta nagła odmiana, ale... bardzo mnie cieszy!
Patrycjo, dziękuję za przepis – ideał! :) Kolejny zaczyn już pracuje. :)



Mixed Flour Miche
(przepis nieznacznie modyfikowany autorstwa Jeffrey'a Hamelmana)
cytuję za Patrycją z bloga Trufla

Zaczyn:
100g "high extraction whole-wheat flour", u mnie nieosiągalnej, użyłam więc pełnoziarnistej mąki pszennej mielonej kamiennymi żarnami ("whole-wheat stoneground")
100g mąki żytniej razowej pełnoziarnistej
140g wody
3 łyżki aktywnego zakwasu żytniego w temp. pokojowej

Wszystkie składniki wymieszać, przykryć szczelnie folią i zostawić na 12godz. Zaczyn będzie sztywny.

Ciasto właściwe:
500g pełnoziarnistej maki pszennej (jak wyżej)
100g mąki żytniej razowej pełnoziarnistej
200g mąki pszennej chlebowej
690g wody*
1 łyżka soli (użyłam Maldon)
cały zaczyn (minus 3 łyżki)

Autoliza: Wszystkie składniki oprócz soli i zaczynu wymieszać dokładnie, przykryć szczelnie, odstawić na 60min.
Następnie posypać solą, porwanymi kawałkami zaczynu i miksować na drugim biegu 2-2 1/2 minuty. (Można wyrabiać ręcznie metodą Bertineta, ok. 5 minut-6minut)
Gluten będzie średnio rozwinięty a ciasto mokre.
Miskę przykryć szczelnie folią spożywczą i odstawić na 2 1/2 godz.
Ciasto w tym czasie składać trzykrotnie, co 40min - co wzmocni jego strukturę
Następnie podzielić na dwie części, lekko uformować bochenki i zostawić na 5-10 minut. Uformować właściwe bochenki, umieścić w koszach wysypanych mąką, lub wyściełanych płótnem i wysypanych mąką. Czas ostatecznej fermentacji 2- 2 1/2 godz. (Podczas rośnięcia chronić przed przeciągami, najlepiej kosze przykryć dużą miską, lub umieścić w zimnym piekarniku. W przypadku tego chleba nie sprawdza się zimne wyrastanie przez noc, w lodówce).
Piec rozgrzać do 225st.C.
Chleb wyłożyć na wysypaną semoliną łopatę/ drewnianą deskę i natychmiast wsunąć do pieca. Piec z parą w temp. opadającej:
15 minut w 225st.C
45 minut w 215st. C
W związku z wysoką zawartością wody, chleb wymaga długiego i pełnego wypieczenia.
Studzić na kratce, owinąć w ściereczkę i jak mówi Hamelman "powstrzymać się przed (zrozumiałą) pokusą pokrojenia bochenka dopóki nie minie 12 godz".

* Ze względu na bardzo mokrą i dość luźną konsystencję ciasta chlebowego – zamiast do koszyków – wyłożyłam ciasto do dwóch foremek keksowych, w których ostatecznie upiekłam bochenki.

37 komentarzy:

  1. Małgosiu,

    Bardzo się cieszę, że chleb Wam tak posmakował. I nie brzmi to głupio ani dziwacznie, że lubisz zapach chleba...brzmi to wspaniale! Ja też jestem "wąchaczem".
    Zanim zaczęłam piec swój chleb, wąchałam ten ciepły z piekarni.
    Cudownie zmysłowy i bardzo ciepły Twój opis. Tak jak i atmosfera w Twojej domowej piekarni.
    Ten z pozoru niepozorny chleb ma chyba jakąś tajemnicę, bo widzę że kolejny nie lubiący razowca zjada go ze smakiem;)

    Małgosiu, powiem Ci jeszcze w tajemnicy, że jeśli się odważysz upiec go bez foremki, nie pożałujesz, on będzie jeszcze lepszy:) Ja już tak przetestowałam inne chleby-ta sama receptura o wiele lepiej smakowała pieczona bez blaszki.

    Pozdrawiam Cię ciepło!

    OdpowiedzUsuń
  2. Malgosiu, ja tez zawsze wacham chleb. Nawet patrzac na zdjecie pieczywa wyobrazam sobie zapach. Pamietam babcine wypieki, ciocine tez. Oj uwielbiam swiezutkie bochenki. I te sklepowe nawet.
    Piekny ten Twoj bochen.

    OdpowiedzUsuń
  3. I ja jestem z frakcji wąchaczy :))) Uwielbiam zapach świeżo upieczonego chleba, zapachy domowych wypieków i dań w ogóle są dla mnie najwspanialszą perfumą :)))
    A recepturę już wydrukowałam i za kilka dni popełnię z pewnością :)))

    A BTW to miło Cię "widzieć" :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam, kiedy w domu pachnie swiezym chlebem lub innymi wypiekami. Wtedy robi sie tak jakos przytulniej...

    Chcialabym umiec piec takie piekne chleby. Moze kiedys. Teraz pozostaje mi tylko zachwycac sie Twoim. Wyglada bardzo apetycznie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Malgosiu, piekny opis, cudny i wiesz, wcale te Twoje wspomnienia nie sa ubozsze czy gorsze, sa inne!

    Tez bym nie znala wypiekania chleba w domu gdyby Mama nie zsylala mnie od poczatku podstawowki na wakacje do Babci nad Wisle - nie wiem czy tam nauczylam sie wachac chleb - tez to robie, w koncu jemy nie tylko oczami, nieprawdaz :-)

    Usciski :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Małgosiu, i ja wącham chleb! I chociaż w moim również bardzo miejskim domu rodzinnym chleba nigdy nie piekło się w domu, to zapach pieczonego chleba przypomina mi - o dziwo - dom rodzinny. To chyba przez tą błogość ogarniającą mnie podczas wdychania zapachu świeżego pieczywa.
    Rano wyjęłam ostatnią połówkę swojego chleba z zamrażarki (też robię hurtem!) i zastanawiałam się co upiec na następne dni. Może to będzie TEN chleb - wygląda wspaniale!

    OdpowiedzUsuń
  7. Pysznie wygląda Twój chlebek! ja co prawda chleba nie wącham nałogowo;) Ale pamiętam z dzieciństwa jak cudownie pachniał chleb wypiekany przez moją ciocię, na wsi w piecu chlebowym. nigdy nie zapomnę tego zapachu:)

    OdpowiedzUsuń
  8. A ja wącham... jabłka :)) Zawsze. Każde jedno, zanim włożę dko koszyka wącham :)
    Wiesz Małgoś ja Cię namawiam na upieczenie tego chleba w wersji oryginalnej. Jest pyszny! Pszenny z lekką razową nutką. Ten chleb to potęga! :)
    Piękny Twoj opis i śliczne zdjęcia :))
    Lubię Ciebie czytać. Mogłabym to robić bez końca :)

    Pozdrawiam ciepło :*

    OdpowiedzUsuń
  9. uwielbiam zapach chleba
    świeżego chleba

    nie pamiętam aby moja Mama piekła chleb
    ale z jej opowiadam wiem,
    że Babcia piekła
    wielkie bochenki

    sama dopiero się uczę
    dopieró pierwsze próby
    ale wiem,
    że kiedyś i mój chleb będzie pyszne, pachnący

    jaki piękny ten Twój razowy ideał

    OdpowiedzUsuń
  10. Dla mnie zapach chleba, świeżego chleba to poezja...mój tato mówił kiedyś: 'dlaczego nie ma perfum o zapachu świeżego chleba albo wysuszonego siana?' :)
    jako dziecko smiałam sie oczywiście z tego, a teraz juz wiem że to najpiękniejsze zapachy!

    Co do chleba którym się zachwycasz to rzeczywiście jest wspaniały, piekłyśmy go w ramach WP #20, a zaproponowała go Tatter, tu jest link:
    http://palcelizac.blogspot.com/2009/02/weekedowa-piekarnia-po-raz-20.html...pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  11. Juz jakiś czas do Ciebie zaglądam i... cieszysz oczy i serce:)
    Ja tez wącham chleb, dotykam go ze wszystkich stron i... ja go nawet przytulam...! Bo jest taki swojski i za każdym razem nieodmiennie niesie spokój - i to wachanie i to przytulanie do policzka i poczucie szorskiej skórki pod palcami niesie spokój...
    Może nastepny będzie ten od Ciebie(od Patrycji)...
    Pozdrawiam barzo serdecznie z Kołobrzegu:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Uwielbiam zapach chleba! Świezutkiego ,czy to z piekarni czy wyjętego z własnego piekarnika. Kocham ten zapach jak i zapach ciasta drożdżowego.
    Moja mama tez chleba w domu nie piekła, ale ponieważ jak juz mowiłam z zawodu jest technologiem piekarstwa ,wiec nawąchałam się chlebka chodząc z mamą czasami do pracy.
    Ach! Uwielbiałam patrzeć jak ten chrupiący, świeżutki chlebuś się piecze, a potem prosto z czarnej tasmy wpada do koszyczka. Cudowny zapach i niezapomniany:))

    Miłego dnia Małgosiu :***

    OdpowiedzUsuń
  13. Z tego wszystkiego zapomniałam pochwalić Twój chlebek - piękny jest i na pewno pyszniutki.
    Fajnie,ze Córcia zajada razowca! :)) Uwielbiam razowy chleb.

    OdpowiedzUsuń
  14. Chyba trochę mi ulżyło na myśl, że nie ja jedna tak z tym nosem w bochenkach siedzę. :) Bo to takie niedzisiejsze..., niemodne... Ale skoro tyle nas wąchających - to może nie ma się czego wstydzić? :)
    Dziękuję za Wasze wspomnienia. I za wszystkie miłe słowa. :)

    Kasiuc, jeśli masz ochotę na na naprawdę bardzo razowy chleb - to namawiam, wypróbuj tej receptury.

    Kass, dziękuję za linka. :) Zupełnie nie kojarzyłam tego wypieku z WP. Wtedy jeszcze nie piekłam...

    Ewelajno, serdecznie Cię witam na Pieprzu. :) Miło mi, że tutaj zaglądasz. :) Rozgość się i czuj jak u siebie w domu. A ja już biegnę kawę zaparzyć, a i dobrego chleba nie pożałuję. :)

    OdpowiedzUsuń
  15. I ja wacham... I nie tylko chleby ;) Aczkolwiek zapach swiezego chleba jest naprawde wyjatkowy. Uwielbialam swiezo upieczony, wyciagany z pieca chleb. Gdy bywalam na wakacjach na wsi, z ciekawoscia patrzylam na wyrabiane i rosnace ciasto, na formowane olbrzymie bochenki. I palaszowalam je pozniej tak jak Ty : z pomidorem (malinowka prosto z krzaka ;) ) i odrobina soli. I jeszcze ze swiezo zrobionym (recznie!) maslem :)
    Gdy bylam dzieckiem, mieszkalismy niedaleko pewnej piekarni, kolo ktorej przechodzilam idac do szkoly; z jej uchylonych okien i 'wywietrznikow' tak niesamowicie pachnialo! Na przerwie czesto chodzilismy po swiezutkie, jeszcze cieple i pachnace bulki. A po poludniu chodzilismy tam po... skrawki piernikow :) Pieczono tam bowiem takie platy 'piernikowatego' ciasta i na prosbe filuternie usmiechajacym sie dzieciakom rozdawano olbrzymie jego kawalki.
    Swoja droga, to byly niesamowite czasy. Teraz piekarnia ma innego wlasciciela, jest bardziej sklepem niz piekarnia, bo im sie juz piec 'nie oplaca' :/

    A wracajac do samego chleba, to juz u Patrycji bardzo mi sie spodobal, wiec pewnie i u nas sie (kiedys... ;) ) pojawi!

    No i fajnie ze wrocilas do pieczenia po przerwie! :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Mi też podobała się Twoja czytelnicza piekarenka. Czy wącham chleby? Wącham a jakże:)

    pozdrowienia ciepłe
    ps. w weekend byłem w Sopocie, śmieję się teraz w duchu ale pomyślałem sobie, że właśnie w takich okolicach musisz mieszkać. Zrobiłem się lekko zazdrosny o te okolice:)

    OdpowiedzUsuń
  17. :) ten chleb pachnie nawet na blogu.
    Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
  18. ja nie piekę chleba bo jakoś nie mam odwagi ale raz w tygodniu moja babcia piecze taki tradycyjny chleb na liściach i zawsze załapię się na jeden bochen, uwielbiam jego zapach :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Piękny, Małgoś :)

    PS błękitna tonacja zdjęć to jest to!

    OdpowiedzUsuń
  20. Miło usłyszeć takie zaproszenie...:)Dziękuje,baaardzo dziękuję:)
    Wyobraź sobie, Małgosiu, że mimo iż mam Cię w "ulubionych", to i tak muszę(chcę...!!!) ręcznie wpisywać Twój adres, bo Explorer nie może otworzyć...:(, ale już w Mozilli Firevox jest ok:)

    OdpowiedzUsuń
  21. No proszę - Hamelman wszędzie, może i ja upiekę? - choć na razie przeglądam sobie z lubością mój własny egzemplarz, przysłany przez Polkę...
    Do mojego domu, jeszcze do niedawna, wiatr przywiewał zapach chleba z pobliskiej piekarni :)

    OdpowiedzUsuń
  22. A ja wącham kota. Wtulam się w niego kiedy tylko mogę i nie chcę żeby szedł. I nawet mi nie przeszkadza jak psy pachną deszczem. I ich łapy, po długim spacerze. I dom, każdy pokój inaczej. I lubię schodzić do piwnicy. I wąchać.

    Gdyby tak można było mieć w metalowym pojemniczku małe buteleczki z zapachami, bez których nie mogliśmy i nie możemy żyć. Dom Babci i tego czym pachniała ona sama. Koszula M. Sypialnia i kuchnia. Każde miejsce przypomina i obiecuje coś innego, kogoś innego.

    Chleba się nie traci. Może nim pachnieć kiedy tylko chcemy, na szczęście. A najpiękniejsze jest chyba to, że ktoś kiedyś powie, że właśnie za nim tęskni, za tym jednym z naszych rąk.

    Pięknie tu u Ciebie. Jak zawsze.

    OdpowiedzUsuń
  23. gdzie sie nie obejze, Hamelman:) ja szukalam bardzo dzielnie "bread" ale w zadnej ksiegarni w Londynie nie moglam jej dostac:( skonczylo sie na Bartinet'cie "dough" calkiem fajna:)
    Malgosiu, bochenek jest wspanialy, musze sie przyznac, ze ja tez uwielbiam wachac swiezy chleb, jeszcze lekko cieply...przykladam do niego ucho i slysze jak mowi, jak chrupie skorka, jak paruje cieplo. Cos pieknego.
    pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń
  24. wszystkie potrawy zanim spróbuję zawsze czuję... i chyba właśnie ta niesamowitość zapachu sprawia, że chcemy to coś zjeść :)

    OdpowiedzUsuń
  25. Nic nie potrafi wywołać u mnie tak silnych wspomnień, czasem nawet wzruszeń jak zapach, który wąchałam już kiedyś...a zapach chleba, to wędrówki z babcią wczesnym rankiem do piekarni, a potem zjadanie ciepłych kromek grubo posmarowanych samym masłem, bo tak smakowały mi najbardziej :-)

    Małgosiu, przyznałam Ci nagrodę Kreativ Award. Jeśli masz ochotę przyłączyć się do zabawy, po szczegóły zapraszam do siebie na bloga. Pozdrawiam ciepluteńko :-*

    OdpowiedzUsuń
  26. wiesz, ja też uwielbiam zapach pieczonego chleba, ten zapach jest jedyny w swoim rodzaju, niepowtarzalny,rajski...

    OdpowiedzUsuń
  27. Zapach chleba, jest tak niepowtarzalny, tak inny, tak pobudzający zmysły, że trudno go nie wąchać. Gdy wspominam letnie, ciepłe wieczory w Polsce, to wspominam również zapach chleba z pobliskiej piekarni, którego tak mi tutaj brakuje...
    ...cóż, pozostaje mi zrobić zakwas...:))

    OdpowiedzUsuń
  28. Bardzo podoba mi się Twój blog, dlatego postanowiłam przekazać Ci Kreativ Blogger Award i Beautiful Blog Award. Więcej dowiesz się u mnie:
    http://cioccolatogatto.blox.pl/2009/08/Kreativ-Blogger-Award-oraz-Beautiful-Blog-Award.html
    :)

    OdpowiedzUsuń
  29. Beatko, i u mnie mnóstwo takich miejsc, które już zupełnie nie przypominają tych z moich lat szczenięcych. Nawet jeśli branża wciąż ta sama - to już asortyment zupełnie inny...
    A co do pieczenia... no dzięki komu wróciłam? dzięki komu? :-*

    Mich, wiele się nie pomyliłeś...:) Bo ja co prawda nie w Sopocie, a w Gdańsku, ale za to w samym jego sercu. :) Bim bam bom...:)

    Śnieżko, ja wiem jak to jest... Patrzysz na cudze zdjęcie i masz wrażenie, że zapach się z niego wydobywa... :) Odczuwam każdego dnia to samo przeglądając wiele smacznych blogów. :)

    Miętówko, na liściach chrzanowych? Naprawdę, zazdroszczę... :)

    Dziękuję Aniu. :)

    Ewelajno, niestety, ja nie wiem dlaczego tak się dzieje... Moje obeznanie w tym temacie jest baaardzo znikome.

    An-no, jestem pewna, że TA książka pięknie pchnie. :) Książki też wącham... :)

    Lisiczko, a ja pamiętam Twój piękny, niezwykle ciepły wpis o chlebie... Takie słowa dłuuugo się pamięta. :)

    Olu, no właśnie... Hamelman. :) Facet chyba znał się na rzeczy, bo który jego wypiek nie zrobię, to palce lizać. :)

    Blk, tak! na pewno! :) Przecież gdyby zatkać sobie nos i skosztować cokolwiek - to zupełnie bez smaku. :)

    Karolciu, jeszcze raz ogromnie dziękuję. :-*

    Aga, no ba... tego jestem pewna. :)

    Eweno, jeśli do tej pory go nie zrobiłaś - to z całego serca namawiam. Nie pożałujesz...

    Viridianko, dziękuję z całego serca! :-*

    OdpowiedzUsuń
  30. Małgosiu ,ja też wącham i wącham
    Ja nawet lubię zapach chleba jeszcze przed pieczeniem mi on bardzo ładnie pachnie ,a nawet lubię zapach zakwasu
    Małgosiu Maja wie ,że upiekłaś to z wielką miłością w twoim chlebie jest magia i dlatego tak jej on smakuje

    OdpowiedzUsuń
  31. MAłgosiu wąchanie staromodne? nigdy w życiu.
    Kupiłam sobie książkę Gordona "Łatwe gotowanie" i wiesz, że tam jest jego zdjęcie jak wącha chleb? Jak zobczyłam to od razu pomyślałam o Tobie

    OdpowiedzUsuń
  32. Małgoś :) Wacham i ja, wszystko co mam zjesc lub wypic, ale tez i ksiazki, skore. Przez dzial z proszkami w duzych sklepach musze praktycznie przebiegac, bo za duzo zapachu, za mocny. Wiesz, ze tez obgryzalam pietki, nie raz mama kazala mi sie wracam do sklepu po nienaruszony bochenek :)Niby zwyczajne jedzenie, taki chleb, a tak ludzi trzyma za serce :)

    OdpowiedzUsuń
  33. Alu, ja tak samo! Zakwas ma cudny zapach, i ja go lubię! :)

    Kabamaiga, nie... nie kojarzę tego zdjęcia... No ale to miło, jeśli i medialni chef'owie nie wstydzą się takich zachowań...:)

    Olasz, no właśnie, bo ten chleb zwyczajny - niezwyczajny jest! :)

    OdpowiedzUsuń
  34. a ja mam wrazenie, ze wachanie swiezego chleba mamy zapisane w genach, ze ludzkosc robi to od tysiacleci. jest to dla mnie odruch tak naturalny, ze nawet nigdy nie przeszlo mi przez mysl, ze moze byc "dziwny" :).
    gdy moge pierwsza ukroic swiezy, pachnacy bochenek to pietke zawsze wacham i lekko dotykam ustami, robie to od "zawsze" wiec nie sadze, ze sa w tym gescie jakies religijne podteksty.
    podgryzanie swiezego bochenka ze "spozywczaka" tez pamietam i troche tesknie, choc w "moim" gdynskim, osiedlowym sklepiku (kiepsko zaopatrzonym) jest taki "zwykly" pachnacy chleb, wlasnie przed chwila przynioslam swiezy bochenek :).
    Twoj przepis na chleb mnie przeraza wiec nawet nie bede probowac ;) zawsze uwazalam, ze media sa niedoskonale, nie da sie nimi przekazac ani smaku ani zapachu :(
    pozdrawiam po sasiedzku ;)
    ps.
    a ja na takie swieze pietki z maslem i pomidorem mam zachomikowana sol kamienna, niezastapiona przy kiszeniu kapusty i ogorkow :)
    co kraj to obyczaj ;)

    OdpowiedzUsuń
  35. zapach chleba jest wspaniały. czasem szkoda zniszczyć go innymi, tworząc kanapkę. taki świeży chleb najlepszy "goły" lub z masłem (również prawdziwym).
    mój prawdziwy chleb chodzi ze Śląska. Nigdzie i nigdy nie spotkałam lepszego :-)
    w zapachu chleba szukam drogi do wspomnień z dzieciństwa.

    Zerkam do Ciebie od niedawna. Jestem zachwycona Twoimi przepisami oraz sposobem ich "podawania".

    :-]

    OdpowiedzUsuń
  36. Leloop, jeśli mamy zapisane w genach i wszyscy wąchamy - to chyba się tego trochę wstydzimy... Bo ja nieczęsto widuję "wączaczy"... :) Więc wnioskuję, że robimy to raczej w samotności, gdy nikt nas nie widzi...

    Peggykombinera, bardzo mi miło. Dziękuję za tak ciepłe słowa. :)

    OdpowiedzUsuń
  37. Ja też wącham chleb- nie ma nic przyjemniejszego ,niz zapach świeżo upieczonego chleba o poranku:)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za pozostawiony komentarz. :) Jestem winna Ci informację: blog jest moderowany, spamowi i pyskówkom mówimy stop. We wszystkich innych sprawach zapraszam. :)