czwartek, 22 listopada 2007

Kulinarne sam na sam

Lubię od czasu do czasu zjeść obiad w samotności. I bynajmniej nie jest mi przykro z tego powodu. :)
Zdarzają się takie dni, że małżonek wraca do domu z pracy późnym wieczorem i z góry zapowiada, żebym nie czekała na niego z obiadem. Wykorzystuję takie chwile na przygotowanie sobie posiłku, na który raczej nie mam szans w pełnej obsadzie rodzinnej przy stole: dziecko kategorycznie odmawia spożycia, a mąż też potrafi pokręcić nosem, albo nawet zje, ale bez entuzjazmu. Zatem taki samotny dzień – to dla mnie szansa na coś, co tylko ja w naszym domu zajadam ze smakiem. Myślę, że i synek lubi takie chwile, bo wtedy łatwiej daję się namówić, na przygotowanie specjalnie dla niego mniej zdrowego posiłku typu frytki. ;-)




Tym razem przygotowałam dla siebie tagliatelle z krewetkami i awokado. Krewetki to poniekąd moje nowe odkrycie kulinarne. Wcześniej ich smak, ale chyba przede wszystki m wygląd, zupełnie mnie nie zachwycały. I nagle któregoś pięknego dnia wszystko się zmieniło. Okazało się, że krewetki są po prostu pyszne! W każdym razie, odkąd je na nowo odkryłam - szukam okazji do kolejnych degustacji. Zupełnie nie rozumiem dlaczego moja rodzina kręci nosem na takie pyszności! Przecież to rarytas dla podniebienia! Przynajmniej mojego. ;-)



Tagliatelle z krewetkami i awokado

Na 1 porcję:
Świeżo przygotowane tagliatelle

2 łyżki oliwy z oliwek
4 szt. krewetek królewskich (ja użyłam mrożonych, już oczyszczonych)
1 duży ząbek czosnku
sok z 1 limonki
sól, czarny pieprz do smaku
1 awokado – obrane, pokrojone w sporą kostkę
2 łyżki świeżo startych płatków parmezanu
2 łyżki posiekanej natki pietruszki


W garnku ze sporą ilością osolonej wody gotuję tagliatelle al dente.
W międzyczasie rozgrzewam oliwę na patelni. Wciskam ząbek czosnku i jednocześnie wrzucam krewetki. Przesmażam ze 2- 3 minuty, mieszając. Wlewam sok z limonki, doprawiam solą. Duszę jeszcze z jedną minutę, odparowując nieco sok. Na chwilę przed zdjęciem z gazu – wrzucam kawałki awokado. Przemieszam i wyłączam ogień.
W tym czasie odcedzam makaron i wrzucam na patelnię. Doprawiam czarnym pieprzem, posypuję parmezanem i natką pietruszki. Wszystko mieszam.
Mniammmm!



To nie koniec jednak rozpusty. Coś słodkiego by się zjadło. ;-)
Już dawno temu przymierzałam się do krajanki orzechowo- karmelowej Bajaderki, jednak wciąż i wciąż inne pyszności stawały na drodze. Ostatnio, podczas Orzechowego Weekendu, Caritka na swoim blogu przypomniała mi o tych bajaderkowych słodkościach. Wszystkie składniki były w domu, więc do dzieła!
Krajanka wyszła bardzo słodka i bardzo pyszna! Orzechy, karmel i czekolada, cóż może być pyszniejszego dla łasucha… ;-)





Krajanka orzechowo-karmelowa

Spód:
2 szklanki maki
1 szklanka brązowego cukru
140g masła
1 szklanka grubo posiekanych orzechów

Na wierzch:
3/4 szklanki brązowego cukru
3 łyżki słodkiej śmietanki
140g masła
1 szklanka posiekanej czekolady lub czekoladowych chipsów

Rozgrzać piekarnik do 180C. Mąkę, cukier i masło posiekać aż utworzą sie grudki (dobrze sie to robi w malakserze). Wysypać ciasto na blachę 33x23cm i lekko wcisnąć w dno formy. Piec około 15 minut aż ciasto lekko sie zrumieni.
Brązowy cukier, masło i śmietankę zagotować w małym rondelku, mieszać aż cukier sie rozpuści. Gotować 1 minutę mieszając od czasu do czasu. Zdjąć z palnika. Na podpieczone ciasto rozsypać posiekane orzechy, zalać karmelem i wstawić do piekarnika. Piec 15-20 minut, az ściemnieje i na powierzchni zaczną pokazywać się bąbelki.
Wyjąć z piekarnika i posypać czekolada - zostawić na kilka minut aby czekolada zmiękł, potem rozsmarować na całej powierzchni. Kroić na małe kwadraciki - bardzo słodkie!


środa, 14 listopada 2007

Chińskie pierożki

Jakiś czas temu zaczarowały mnie pierożki, którymi Ela pochwaliła się na „My best food". Niesamowicie podobał mi się ich nietuzinkowy (jak dla Europejczyka) kształt. Ostatecznie nie co dzień widuje się pierogi w kształcie sakiewek.
Od tamtej pory te pierożki – sakiewki chodziły za mną jak cień i tylko czekałam na sprzyjający czas, by samej wziąć się za klejenie.
W międzyczasie trochę pobuszowałam w necie, by czegoś więcej dowiedzieć się o tych małych chińskich przekąskach. Okazuje się, ze różnorodność form i nadzienia jest ogromna.
Zainspirowana pierożkami Eli – wzięłam się w końcu do klejenia.
A oto efekt (dodam: pyszny efekt):


Nadzienie:
25 dag mielonego mięsa z kurczaka
1 cukinia średniej wielkości
2 marchewki
2 ząbki czosnku
1 łyżeczka curry
1 łyżka ciemnego sosu sojowego
1 łyżeczka sosu rybnego
½ łyżeczki oleju sezamowego
szczypta soli
szczypta pieprzu
1 łyżka oleju

Cukinię i marchewki zetrzeć na grubych oczkach tarki.
Mielone mięso z kurczaka podsmażyć na łyżce oleju, aż do ścięcia. Przyprawić curry, sosem sojowym i jeszcze chwilę przesmażyć. Wcisnąć 2 ząbki czosnku, dorzucić starte cukinie i marchewki. Dodać szczyptę soli (opcjonalnie, w razie potrzeby). Wszystko razem poddusić, aż do odparowania soku, który wypłynie z warzyw. Doprawić pieprzem, sosem rybnym i olejem sezamowym. Zostawić na ogniu jeszcze pół minuty, mieszając. Zdjąć z ognia i troszkę przestudzić.

Ciasto typu won ton:
2 szkl. mąki
ok. ¾ szkl. bardzo gorącej wody (lub tyle ile wchłonie mąka)

Ze składników zagnieść elastyczne ciasto (ja zagniatałam robotem kuchennym).
Z gotowego ciasta uformować wałek, zawinąć w folię spożywczą. Odkrawać po kawałku, rozwałkowywać cienkie placki. Wykrawać krążki , na środku każdego układać farsz. Sklejać sakiewki.

Na dużej patelni rozgrzać 2 łyżki oleju. Układać surowe pierożki (podstawą sakiewki do dna) i smażyć do zezłocenia. Wlać gorącej wody do ok. 1/3 wysokości pierożków. Dusić pod przykryciem kilka minut, aż ciasto się ugotuje.



Podałam z sosem słodko – pikantnym.

niedziela, 11 listopada 2007

Weekend pod znakiem Orzecha

Orzechowy Weekend 2007

Po pierwsze: kocham orzechy! Wszystkie: te swojskie, rodzime i te bardziej egzotyczne. Oczywiście największym sentymentem darzę włoskie i laskowe, których smak towarzyszy od dzieciństwa. Każdej jesieni robię orzechowe zapasy, które przydają się na zimowe chrupanie. ;-)
Po drugie: nie lubię łupać orzechów. ;-) Zawsze mam nagniotki na dłoniach. No cóż, kto powiedział, ze zawsze jest łatwo, miło i przyjemnie? ;-)
Wczoraj jednak udało mi się zagonić do tej pracy małżonka.
Na orzechowy weekend przygotowałam dwa dania, dość skromne i szybkie w wykonaniu: na obiad makaron z gorgonzolą i orzechami włoskimi, a na deser orzechowy, cudnie listujące rugalach.


Pennette z gorgonzolą i orzechami włoskimi




makaron pannettone (u mnie było 5 pełnych garści)
½ szkl. obranych orzechów włoskich
1 łyżka oliwy
10 dag dobrej wędzonki
1 opakowanie śmietany 12% (200ml)
10 dag gorgonzoli
kolorowy pieprz do smaku

Orzechy włoskie przez kilka minut prażymy na patelni, po czym siekamy dość drobno.
W dużym rondlu, w osolonej wodzie, gotujemy makaron al dente.
W tym czasie kroimy wędzonkę na paseczki. Podsmażamy ją odrobinę na patelni zwilżonej 1 łyżką oliwy. Dolewamy śmietanę i wkruszamy gorgonzolę. Trzymamy na niewielkim ogniu często mieszając, aż do lekkiego zgęstnienia sosu. Na minutę przed zdjęciem z ognia dosmaczamy pieprzem, oraz dodajemy krokant orzechowy.
Odcedzamy makaron i wrzucamy do gorącego sosu. Całość mieszamy.
Smacznego!


Rugelach orzechowe z syropem klonowym

Ciasto:
250g miękkiego masła
125g serka typu Philadelphia
5 łyżek miodu
2 ¾ szkl. mąki

Nadzienie:
1 ½ szkl. orzechów laskowych i włoskich
½ szkl. miękkich rodzynek sułtanek
3 łyżki syropu klonowego

Dodatkowo do smarowania:
2 łyżki syropu klonowego
Sok z ½ limonki


Mikserem ubijamy masło z serkiem. W trakcie ubijania dodajemy miód. Do masy dosypujemy mąkę i ugniatamy, aż ciasto uformuje się w jednolitą, elastyczną kulę.
Zawijamy ciasto w folię i chowamy do lodówki na 2-3 godziny.

Orzechy laskowe prażymy na patelni lub w piekarniku przez kilka minut, po czym usuwamy z nich skórkę (można porolować w foliowym woreczku, lub w zawiniętej czystej ściereczce).
Orzechy laskowe i włoskie posiekać niezbyt drobno w malakserze. Przełożyć do miseczki, połączyć z rodzynkami i 3 łyżkami syropu klonowego.

Rozgrzać piekarnik do 180 st.C.
Schłodzone ciasto podzielić na 4 części. Z każdej części rozwałkować okrąg o średnicy ok. 28cm. Posmarować z wierzchu odrobiną syropu klonowego, wymieszanego z sokiem z limonki. Okrąg podzielić na 8 trójkątów. Na każdy trójkąt nałożyć w pobliżu szerszej części po 1 łyżce nadzienia orzechowego. Zwijać rogaliki, począwszy od szerszego końca trójkąta – do węższego.
Układać rogaliki na blasze wyłożonej papierem do pieczenia.
Piec ok. 20 min. Wystudzić na kratce.


piątek, 9 listopada 2007

Canelloni z trzema serami

Canelloni, lazanie i makarony – to ten typ smakołyków, którymi ja i moja rodzina moglibyśmy się żywić nawet codziennie. Jesteśmy kluskożercy. :) Kochamy kluchy pod każdą postacią.
Dzisiaj pokazuję nasze absolutnie ulubione i odlotowe canelloni, którego pierwsze skrzypce grają sery. Całość jest pysznie ciągnąca i aromatyczna. W sam raz dla fanów makaronu i sera.
Danie nie jest skomplikowane, ale warto przygotować je wcześniej i pozostawić w lodówce, by dobrze przeszło smakami. Często przygotowuję je wieczorem dnia poprzedniego i zostawiam w lodówce na całą noc. Następnego dnia wyjmuję godzinę przed wstawieniem do piekarnika.



Canelloni z trzema serami

14 rurek canelloni
1 kulka mozzarelli
Ok. ½ szkl. startego parmezanu + ok. ¼ szkl. dodatkowo
250g ricotty
5 dużych suszonych pomidorów z zalewy oliwnej
1 łyżka kaparów z zalewy
2 łyżki oliwy (opcjonalnie)
1 suszone peperoncino
Sól, pieprz do smaku

Sos:
Ok. 500ml przecieru pomidorowego
1 łyżka oliwy z oliwek
1 łyżka octu balsamicznego
2 ząbki czosnku - wyciśnięte
Sól, pieprz do smaku

Wszystkie składniki sosu razem mieszamy i wstawiamy do lodówki na minimum godzinę (jednak im więcej czasu damy smakom na połączenie się – tym lepiej).

Kulkę mozzarelli kroimy w drobną kostkę. Zostawiamy na sitku do osączenia.
W misce łączymy osączoną mozzarellę, starty parmezan i ricottę. Dorzucamy pokrojone suszone pomidory, oraz posiekane kapary. Można odrobinkę rozrzedzić masę 2 łyżkami oliwy ( np. tej, którą zalane były suszone pomidory). Dosmaczamy solą, pieprzem, oraz drobniutko posiekanym peperoncino. Wszystko dokładnie mieszamy.
Rurki canelloni faszerujemy masą serową.
Na dnie naczynia żaroodpornego wylewamy kilka łyżek sosu pomidorowego, tak by równą warstwą zakryć dno naczynia. Wykładać gotowe rurki. Z wierzchu obficie polać sosem pomidorowym. Dobrze by sos dotarł do wszystkich zakamarków pomiędzy rurkami. Posypać z wierzchu dodatkowym parmezanem.
Wstawić do lodówki na ok. 2-3 godziny, by suche canelloni zmiękło pod wpływem wilgoci sosu pomidorowego.
Zapiekać w piekarniku przez ok. 15 minut w 180 st.C.

czwartek, 1 listopada 2007

Tajskie ostre curry wieprzowe z dynią


Formalnie Festiwal Dyni zakończony już wczoraj, ale u mnie kulinarna zabawa z dynią trwa dalej. Jak się okazuje, dynia daje zbyt wiele możliwości, by odstawić ją teraz na boczny tor. Wszak sezon dyniowy wciąż trwa, a ja tak naprawdę dopiero zaczynam dynię odkrywać. ;-)
Na dzisiaj wybrałam ostre, wręcz palące (jak na moje podniebienie) danie. W sam raz, by rozgrzać się w ten świąteczny dzień, gdy odrobinę zziębnięci wróciliśmy do domu. To mój debiut jeśli chodzi o kuchnię tajską, więc wystartowałam z prostą i szybką w wykonaniu potrawą, a inspirację znalazłam w „Kuchni Azjatyckiej” („The Essential Asian Cookbook”). Curry podałam z ryżem basmati.



Ostre curry wieprzowe z dynią

1 łyżka oleju
1 łyżka czerwonej pasty curry
50 dag chudego mięsa wieprzowego, w grubych paskach lub kawałkach
250 ml mleczka kokosowego
250 ml wody
35 dag dyni (ja dałam 50 dag) pokrojonej w kostkę
1 łyżka sosu rybnego
1 łyżeczka drobnego brązowego cukru
1 czerwone chili, w cienkich plasterkach
świeże listki bazylii

Rozgrzać olej w woku, lub rondlu. Dodać czerwona pastę curry i mieszając krótko przesmażyć. Dorzucić pokrojone na kawałki mięso wieprzowe, smażyć aż będzie złotobrązowe. Wlać wodę, chwilę pogotować. Dodać mleczko kokosowe, dynię. Zmniejszyć ogień i gotować ok. 20 minut na małym ogniu, aż mięso zmięknie. Jednocześnie dynia się częściowo rozpadnie i curry stanie się zawiesiste. Pod sam koniec gotowania doprawić sosem rybnym i brązowym cukrem. Posypać chili i świeżą bazylią.
Podawać ciepłe.
Smacznego!