Była północ, a ja nie mogłam spać. Takie są skutki picia kawy bardzo późnym popołudniem. Zdjęłam z półki kilka książek kulinarnych i leniwie sobie przeglądałam, trochę od niechcenia, czekając aż sen nadejdzie, a trochę szukając natchnienia w przygotowaniu Sylwestrowej kolacji.
I tak kartka za kartką we „Włoskiej wyprawie Jamie’go” wyłoniła się ONA. Zupa – nie zupa. I w dodatku z ciecierzycy, którą darzymy miłością prawdziwą. Jakież szczęście, że nie miałam w domu selera naciowego, bo chyba bym od razu do kuchni pobiegła warzyć.
Nocy tej zasnęłam z widokiem strawy pod powieką, niemal czując jej zapach.
A rankiem pobiegłam na targ dokupić brakującego składnika.
Była wczoraj zupa. :) Pyszna zupa, gęsta, zawiesista. Ach! Jak szybko została zjedzona!
Moje proporcje składników troszkę zmodyfikowałam w stosunku do przepisu Jamie’go:
Pasta e ceciMakaron z ciecierzycą1 mała cebula, obrana i drobno posiekana
2 łodygi selera naciowego, drobno posiekane (u Jamie’go 1 łodyga)
2 ząbki czosnku, obrane i drobno posiekane (u Jamie’go 1 ząbek)
oliwa z oliwek z pierwszego tłoczenia
igiełki oberwane z 1 gałązki świeżego rozmarynu, drobno posiekane
1 puszka ciecierzycy (u Jamie’go 2 puszki)
500 ml bulionu z kurczaka
10 dag drobnego makaronu do zupy
sól morska, pieprz
natka pietruszki posiekana (zamiennie mogą być listki bazylii)
Do rondla wlać nieco oliwy i wrzucić drobno posikane: cebulę, seler, czosnek i rozmaryn. Dusić pod przykryciem na maleńkim ogniu przez 15-20 min; nie dopuścić do przyrumienienia warzyw.
Osączyć ciecierzycę, opłukać pod bieżącą wodą. Dodać do uduszonych warzyw i zalać bulionem. Gotować na małym ogniu przez ok. ½ godz. (u mnie to było zdecydowanie krócej, jakieś 15 min.). Wyjąć połowę ciecierzycy i odłożyć do miseczki.
Blenderem ręcznym (Ew. w malakserze) zmiksować zupę. Dodać spowrotem odłożoną wcześniej ciecierzycę, oraz makaron (ja makaron ugotowałam osobno al. Dente). Przyprawić do smaku solą i pieprzem. Jeszcze chwilę gotować na wolnym ogniu, Aż ciecierzyca i makaron będą miękkie.
Jeśli zupa jest zbyt gęsta, rozprowadzić ją niewielką ilością wrzątku i w razie potrzeby raz jeszcze przyprawić do smaku. Podawać skropioną oliwą z pierwszego tłoczenia (pominęłam) i posypaną natką pietruszki lub listkami świeżej bazylii.
Smacznego!