Gdy przychodzi m ó j
maj, lubię myśleć, że wiosna nigdy się nie skończy. Że czas po
prostu się zatrzyma i już zawsze będzie tak jak wczoraj, i
przedwczoraj.
środa, 29 maja 2013
piątek, 24 maja 2013
Czerwcowa „Kuchnia” bardzo różowa...
Radość. Niesamowita
ekscytacja. Ale też... nie ma co ukrywać - pierwiastek strachu i
niepewności... Bo czy na pewno się spodoba...?
Takie mniej więcej
uczucia towarzyszą mi za każdym razem, odkąd moje prace zaczęły
pojawiać się w druku. Możecie mi wierzyć, tremę mam za każdym
razem. Bez wyjątku – nawet jeśli chodzi o „drugoplanową rolę”. Ale ostatnio trema jest większa, bo gdy w rozmowie z Naczelną "Kuchni" (pozdrawiam p. Annę Wrońską :)) pada hasło
„zdjęcie na okładkę” - to po prostu wiesz, że nie ukryjesz
się gdzieś tam głębiej na trzydziestej, czy pięćdziesiątej stronie...
:) Bo zdjęcie z okładki woła do Czytelnika i to z daleka. :)
Osobiście poczytuję to
za wyróżnienie i ogromnie (ogromnie!) się cieszę, że po raz
drugi Czytelnicy magazynu „Kuchnia” zobaczą na okładce
fotografię, która wyszła spod mojej ręki, przy udziale mojego oka
i serca.
Bo to tak jest przecież,
że w swoje pasje wkłada się niesamowicie dużo serducha... :)
niedziela, 19 maja 2013
40
Gdy dekadę temu
kończyłam pełne urodziny – wydawało mi się, że
„czterdziestka” pojawi się za jakieś milion lat.
Nadeszła znacznie
szybciej. :)
Nie czuję potrzeby
wielkiego świętowania, może nawet odrobinę żal, że czas tak
niemiłosiernie szybko biegnie. Z drugiej strony jestem o kolejną
dekadę mądrzejsza. I co dla mnie szczególnie ważne – to
właśnie w tym czasie rozpoczęłam blogowanie, i co jeszcze
ważniejsze – miałam możliwość pielęgnowania (i rozwijania!)
fotograficznej pasji. :)
Torty nie są moją mocną
stroną i raczej od nich stronię. Zamiast tego poczęstuję moich
najbliższych domowym sernikiem z sosem z marakui.
Wirtualnie częstuję i
Was. :)
Ps. Przepis za czas
jakiś - czyli wkrótce (jak już ochłonę ;-)).
czwartek, 16 maja 2013
Tarta z rabarbarem i kruszonką
Dzisiejszy dzień
zapisuję pod hasłem „kłód pod nogami”. Czego się nie
dotknęłam – koncertowo spaprałam. W końcu nie każdy dzień jest różowy jak rabarbar... Zwykle szukam pozytywów,
choćby najmniejszych, ale w tej chwili już tylko czekam, aby dzień
się po prostu skończył, by już nic więcej do tego wora
nieszczęść nie wpadło. Mam nadzieję, że jutro nie pociągnę
złej passy... ;-) Będę pilnować, aby rano to prawa noga jako
pierwsza się wysunęła na światło dzienne. :)
środa, 15 maja 2013
Rabarbar!
I w moje strony w końcu dotarł rabarbar! Ogromnie się cieszę, bo te czerwone, kwaskowe łodygi cieszą się u mnie sporym powodzeniem. :)
Te ze zdjęcia zużyłam do prostej tarty. Przepis już jutro. :)
Tymczasem miłego wieczoru!
czwartek, 9 maja 2013
Kaszotto z botwinką
Wiosenne gotowanie daje
tę przyjemność, że w kuchni nie ma potrzeby spędzania zbyt wiele
czasu. „Zielsko” robi się niemal samo, a nadwyżki czasowe
zaoszczędzone w kuchni – przenoszę na inne przyjemności, które
głównie poza domem się odbywają. Poza domem, bo wyznaję zasadę,
że co wysiedziałam zimą – wiosną koniecznie trzeba wychodzić.
:) Chodzę więc całymi kilometrami, tu i tam, choć finalnie moje
drogi i tak zawsze w końcu prowadzą... na piękny o tej porze roku
targ. :)
wtorek, 7 maja 2013
Maj
Cały długi rok
czekałam, by znów wykrzyczeć, że uwielbiam m a j !
Wiem, wiem, brzmi
tandetnie. W moim wykonaniu - jak slogan ze starej płyty, która
zacina się w jednym i tym samym miejscu. ;-)
Ale nie wypowiedzieć
słów, że kocham maj i wszystko co ze sobą niesie - to jakby w
ogóle nie nadszedł...
Nieważne jaki był
kwiecień, nieważne co przyniesie czerwiec, ani nawet czy lato
będzie upalne – to maj zawsze cieszy mnie najbardziej.
Wykorzystuję każdą,
choćby najmniejszą okazję, by wymknąć się z czterech ścian.
Spaceruję przez okwiecone na biało ulice, a z mojego targu
przynoszę kolejne pęczki zieleniny.
Chyba nie może być
piękniej... :)
Przepis z botwinką w
roli głównej już wkrótce. :)
czwartek, 2 maja 2013
Nie planuję majówki, ale upiekłam placek z rabarbarem :)
Ostatnimi czasy cały mój
wolny czas wygląda jednakowo: gotuję – fotografuję, gotuję –
fotografuję. I jem. :D I zapewne nadmiar tego ostatniego –
groziłby koniecznością wymiany całej letniej garderoby, gdyby
nie to, że potrawy, które w mojej kuchni powstawały, szczęśliwie
były lekkie, wiosenne i bazujące na nowalijkach.
Efekty będzie można
zobaczyć już za niecały miesiąc w dwóch magazynach.
A już teraz, tym którzy
lubią i zaglądają do magazynu „Moje Smaki Życia” - polecam
rubrykę sezonową. Znajdziecie tam kilka moich propozycji na
wykorzystanie szparagów.
Subskrybuj:
Posty (Atom)