Gdybym miała w trzech krótkich słowach opisać panujący u mnie obecnie stan ducha, umysłu i ciała, to zamknęłabym je w najkrótszych: „praca, praca, praca”. Wrze i paruje, a pachnie, hmmm... - świętami. :)
Prędko? Owszem, jeśli myśleć rzeczywistymi, realnymi kategoriami. Ale w świecie wydawniczym, czas płynie trochę inaczej. Szybciej. I z konieczności wybiega do przodu.
Ma to swoje plusy, no choćby podwójne kulinarne świętowanie. :)
W międzyczasie, między jedną, a drugą świąteczną sesją – wracam na ziemię i buszuję w jesiennych darach. Ponownie wracam do fig.