Przez ostatnich kilka miesięcy, niemal każdą wolną chwilę
spędzam na eksploracji Pinteresta. Im bardziej zapuszczam się w
głąb, tym bardziej dochodzę do wniosku, że to studnia bez dna.
Ilość inspiracji, czy to kulinarnych, czy przede wszystkim
fotograficznych jest niezmierzona. Przyczepiam wirtualną, czerwoną
pinezką po kilka, kilkanaście fotek dziennie, a moje tablice rosną
i rosną. Samej jest mi ciężko się zorientować, czy przypadkiem
nie powielam przypięć (no cóż, oczywiście robię to po
wielokroć!) . :)
Czasem mam wrażenie, że Pinterest, to nic innego jak wirtualny
odpowiednik mojego realnego gadżeciarstwa. Lubię mieć, nawet jeśli
wcale nie muszę mieć.
Z drugiej strony, przeglądanie tych wszystkich pięknych, zapisanych
„ku pamięci” fotografii – to jedna z fajniejszych chwil w
ciągu dnia... Taka wisienka na torcie. Do niektórych prac wracam by podziwiać (i szukać
inspiracji), do innych w poszukiwaniu ciekawego przepisu. :)
Jeśli macie ochotę podejrzeć moją tablicę, a w niej to co mnie
inspiruje – serdecznie zapraszam TUTAJ (klik). :)