sobota, 31 października 2009

Dynie, potwory i ciasta dwa


Helloween to nie jest moje święto. Wychowana jak większość Polaków w tradycji Zaduszek – nie czuję i nie mam sentymentu do maszkar, czarownic, Frankensteina i innych potworów, wyłaniających się na światło dzienno - wieczorne 31 października... Jedynym wyjątkiem dla mnie, ale tylko wizualnym, bez niosących treści – są wydrążone dynie, z nadaną im twarzą i światełkiem w środku. :) Są po prostu zabawne. I ładnie się prezentują zwłaszcza wieczorem.
W tym roku, na ulicach mojego miasta sporo ich wystawiono. Nawet mnie to nieco zdziwiło, bo nie przypominam sobie by w zeszłych latach było ich aż tyle... Przed wejściami do restauracji, kawiarni, niektórymi sklepami – urządzono całkiem fajne helloween'owe ekspozycje.
Wczoraj późnym popołudniem, gdy już ciemne niebo zawisło nad ulicami, wybrałam się z moim synkiem na „dyniową sesję foto”. :) Nie mówiłam Wam o tym wcześniej, ale moje 7-letnie dziecię od niedawna fotografuje. :) Wcześniej tylko mi towarzyszył, gdy ja szłam z aparatem "w świat" (no, czasem pomagał nieść statyw :)), obecnie, gdy ma swój aparat – aktywnie uczestniczy w takich wyjściach i choć to jego pierwsze kroki, a efekty są... no wiadomo jakie :D – to widzę, jak wielką frajdę sprawia mu ta wspólna fotograficzna zabawa. :)
Tak więc było polowanie na dynie, a i strasznych przebierańców też przez przypadek udało nam się spotkać. Trochę zmarznięci, ale zadowoleni uciekaliśmy do domu. A tam ciepły kubek herbaty i ciepełko od grzejników. :)


A teraz do kulinarnego meritum... W ostatni już dzień Festiwalu Dyniowego zorganizowanego prze Beę – będzie o ciastach. Tak na marginesie, tydzień na dynię to zdecydowanie za mało. Ja ciągle mam pomysły na dyniowe dobroci, nie mówiąc już o propozycjach z innych blogów, które jakoś szczególniej wpadły mi w oko, i które zamierzam wypróbować. Jak się da, to jeszcze w tym sezonie, a czego nie zdążę – to za rok. :)
Dzisiaj dwa ciasta, na pozór bardzo podobne. Jednak tak naprawdę podobne mają tylko nazwy i dwa ważne składniki: dynię i daktyle. Cała reszta to już zupełnie inna bajka, która ni mniej ni więcej powoduje, że wyjęte z piekarnika ciasta są diametralnie różne. Zarówno w wyglądzie (barwie), a przede wszystkim w smaku.


Pierwsze z ciast piekłam już wielokrotnie. Po raz pierwszy rok temu, krótko po tym jak Ewena podzieliła się przepisem na swoim blogu. Ciacho mnie zwyczajnie zachwyciło: wilgotne, smaczne... paluszki lizać. :) W tym roku z przyjemnością powróciłam do przepisu, przy czym tym razem dokonując pewnych zmian w składnikach i proporcjach. Efekt tych zmian widać na powyżej załączonych zdjęciach.


Przepis na drugie ciacho wyszperałam na blogu Baking Obsession i w wersji oryginalnej nosiło nazwę „5-spice pumpkin and date loaf”. Tytułowe „5 przypraw” to nic innego, jak dostępna również u nas „przyprawa chińska 5 smaków”. Wraz z pozostałymi przyprawami (w tym gałka muszkatołowa) ciasto zyskuje smak nieco piernikowy. Ma też bardziej suchy (znów przypominający piernik) miąższ, niż ciasto, o którym mowa była powyżej.
Nie będę oceniać, który wypiek lepszy. Bo oba świetne i pyszne, i każde tak naprawdę w innej słodkiej kategorii mogłoby startować. :) Zachęcam do wypróbowania obu. :)


Beatko, ogroooomne podziękowania za Dyniowy Festiwal. :** Już czekam na następny. :D

Oryginalny przepis na wersję ciasta dyniowego z kokosem znajdziecie na blogu Eweny, a ja podaję recepturę po niewielkiej transformacji.


Ciasto dyniowe z daktylami
inspirowane przepisem z bloga Rasberries and Cream

ok. ¾ szkl. puree dyniowego*
250g miękkiego masła
150g drobnego cukru
2 jajka w temperaturze pokojowej
ok. 140g pokrojonych suszonych daktyli (bez pestek)
½ szkl. wiórek kokosowych
300g mąki pszennej
1 ½ łyżeczki proszku do pieczenia
180 ml maślanki

1 łyżkę brązowego cukru trzcinowego (opcjonalnie)

* aby uzyskać ¾ szkl. dyniowego puree – potrzeba ugotować ok. 250g obranej, surowej dyni


Piekarnik nagrzać do temp. 180st.C. Przygotować kwadratową blaszkę 23x23cm – wyłożyć papierem do pieczenia.

Do osobnej miski przesiać mąkę wraz z proszkiem do pieczenia.
Masło wraz z cukrem utrzeć do białości. Dodawać po jednym jajku, za każdym razem dobrze ucierając masę. Dodać puree dyniowe i wiórki kokosowe – wymieszać. Następnie ciągle mieszając, dosypywać partiami po kilka łyżek mąki i dolewać odrobinę maślanki. Powtarzać czynność, aż do wykorzystania składników. Wrzucić pokrojone daktyle – wymieszać. Przełożyć masę do foremki. Posypać równomiernie z wierzchu brązowym cukrem.
Piec ok. 40-45 min. Sprawadzić, czy drewniany patyczek włożony w środek ciasta pozostaje suchy. Przez pierwszych kilka minut pozostawić ciasto w foremce, po czym wyjąć i studzić na kratce.




Ciasto dyniowo - daktylowe o smaku piernika
oryginalnie „5-spice pumpkin and date loaf” z bloga Baking Obsession

* używałam miarki „cup” o pojemności 236ml (czyli odrobinę mniej, niż nasza tradycyjna szklanka), zatem w poniższym przepisie należy przyjąć, że 1 szkl. = 236 ml.

1 ¾ szkl. mąki
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1 łyżeczka sody oczyszczonej
szczypta soli (w oryginale ½ łyżeczki)
1 łyżeczka przyprawy chińskiej 5 smaków
½ łyżeczki mielonego cynamonu
½ łyżeczki świeżo utartej gałki muszkatołowej (ze względu na łagodniejszy smak - utarłam kwiat muszkatołowca)

otarta skórka z połówki średniej pomarańczy – pominęłam
½ szkl. cukru
½ szkl. jasnego brązowego cukru trzcinowego
1 ¼ szkl. puree dyniowego (ugotowałam dynię i z grubsza tylko rozgniotłam widelcem)
1/3 szkl. oleju roślinnego (użyłam oleju z pestek winogron)
2 duże jaja w temperaturze pokojowej
½ łyżeczki ekstraktu z wanillii
1 szkl. grubo pokrojonych suszonych daktyli (osypanych nieco mąką, by się nie sklejały)

Rozgrzać piekarnik do temp. 180 st.C. Przygotować foremkę keksową 23x13cm (ja użyłam kwadratową 22x22cm) – wyłożyć dno papierem do pieczenia.
Do miski przesiać razem mąkę, sodę, proszek do pieczenia, sól i wszystkie przyprawy.
W drugiej misie zmiksować masło ze skórką pomarańczową. Mieszając - dodawać kolejno jajka, puree dyniowe, olej i ekstrakt z wanillii. Dodać mąkę wraz z przesianymi przyprawami i wymieszać. Na koniec wmieszać pokrojone daktyle.
Piec ok. 1 godziny (w wypadku keksówki), lub ok. 45 min. gdy ciasto wyłożone zostało do niskiej foremki. Patyczek włożony z środek ciasta powinien być suchy.
Smacznego!

40 komentarzy:

  1. Malgosiu, oba ciasta sa boskie. Zapisuje przepisy, bo jak to ladnie ujelas wciaz nachodza nowe inspiracje... a ja u Ciebie znalazlam kilka!

    OdpowiedzUsuń
  2. Małgosiu , dziecię ma pasje i super ,że ją rozwija
    a piękne te buziaki dyniowe
    a ciasta kiedyś upiekę,pierwsze będzie to z daktylami
    Ale przepiękne są oba

    OdpowiedzUsuń
  3. Pyszności, nie wiem sama, które by mi bardziej smakowało Najchętniej zjadłabym oba!

    OdpowiedzUsuń
  4. miało być z przyprawami , ten piernikowy będzie pierwszy , toć oba są z daktylami :DDDD

    OdpowiedzUsuń
  5. Ciasto i mnie kusi, choć na razie dyni żal ;)

    A zdjęcia - jakie świeże!

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudne zdjecia Malgosiu! Jak zwykle przeciez ;)
    Twoje ciasta bardzo mi sie podobaja, wciaz testuje nowe receptury, wiec i te pewnie juz niebawem trafia na nasz stol ;)

    Dziekuje Ci bardzo za udzial w Festiwalu! I nie martw sie, dyniowac mozna i bez okazji ;))

    PS. Sliczne te dyniowe lampiony!

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudawianki, zatem jest mi niezwykle miło. :)

    Alu, w takim razie życzę awansem udanego wypieku i smacznego. :)

    Beato, zdecydowanie jestem za dwoma! :)

    An-no, ja mam propozycję: kup drugą dynię. :D

    Bea, będzie mi miło. :) A dyniować nie zamierzam przestać, wszak wciąż mam w domu jeszcze sporo dyniowych okazów. :) Nie ma mowy, by się zmarnowały! :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Powiem Ci Malgosiu, ze mnie dynia bardzo do gustu przypadla. Jak nic w ostatnimczasie.
    Ciasta wyborne! Oj pokusilabym se na oba gdybys mi do nich zaserwowala kawke w tych pieknych bielutkich filizankach- cudne sa!!!

    OdpowiedzUsuń
  9. Kokosowo-dyniowe cisto upiekę na pewno! To połączenie jednych z moich ulubionych smaków
    Małgosiu mam wrażenie że zdjęcia do przepisów zamieniły się miejscami ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Małgosiu, jak u Ciebie pysznie! Ciasta z wielką chęcią bym spróbowała, oba bardzo do mnie przemawiają.
    Przepiękne zdjecia!
    Bardzo mocno pozdrawiam:***

    OdpowiedzUsuń
  11. Aj, rzeczywiście w złej kolejności wstawiłam zdjęcia. Dziękuję za spostrzegawczość! :) A na ciasto serdecznie namawiam. :)

    Ewo, ja wiem o czym mówisz, bo dwa lata temu też niedowierzałam, a potem nagłe olśnienie smakowe. :)
    Kawusię zaserwuję bardzo chętnie. :)

    Majanko, dziękuję. :) Częstuj się kochana. :*

    OdpowiedzUsuń
  12. O rany rety, ale masz fajowe dziecko. Jestem pod dużym wrażeniem, że 7letnie dzieco z radością sięga po aparat. Mam nadzieję, że moje dzieci będą kiedyś mogły dzielić ze mną jakieś hobby.. :-)

    Oba ciasta super! Choć to piernikowe chyba bardziej... Warto zapamiętać przepis. :-))

    OdpowiedzUsuń
  13. Urzekło mnie stołeczne zdjęcie. A jeszcze bardziej opowieść, że pacholę robi zdjęcia z mamą. Fajnie! :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Tak my bardziej zaduszkowo ten czas rozumiemy i chyba dobrze...niech tak zostanie, kazdy naród maswoje tradycje w tym wzglądzie, bardzo różne tradycje...ale dyniowe lampiony są fajne!
    Ciasta podobają mi się , tez piekłam z dyniowym puree sernik- wyszedł bardzo smaczny, nie zdążyłam zdjęc zrobic ale jeszcze raz go upiekę to zrobie, warto z dynią 'kombinowac' , bardzo ciekawe efekty można uzyskac, i smakowe i kolorystyczne. Pozdrawiam już listopadowo.

    OdpowiedzUsuń
  15. Poswix, a ja myślę, że te wspólne hobby są całkiem realne. Wszak dzieci naśladują swoich rodziców. :)

    Oczko, a wiesz, jeszcze do niedawna moje dziecię wszem i wobec się chwaliło: cytuję "moja mama to szalona fotografka"... :D Teraz tak mówi już tylko o sobie. :D Jak to niewiele potrzeba do szczęścia... :D

    Kass, no właśnie, to "kombinowanie" z dynią to całkiem udane określenie. Mam wrażenie, że gdzie by jej nie dodać - to zawsze coś fajnego wyjdzie. :)Prawda? :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Małgoś, smakowite strasznie te Twoje wypieki! Szkoda, ze festiwal skończony, bo ja w zanadrzu miałam jeszcze kilka dyniowych smakołyków!

    OdpowiedzUsuń
  17. Niesamowicie ciepło wyglądają wszystkie wypieki na zdjęciach. Chętnie wprosiłbym się na kawałek, już prawie po przeprowadzce, teraz czeka mnie rozpakowywanie i będę już mógł cieszyć się piekarnikiem:)

    OdpowiedzUsuń
  18. Hyhy ;] A teraz chwali sam siebie ;)

    OdpowiedzUsuń
  19. Takich pysznosci na mojej wloskiej prowincji nie ma, zajrzalam wiec do Ciebie i choc chwilke nasyce sie tymi wspanialymi widokami :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  20. No to ja wpadam na kawalek ciasta :) Jednego i drugiego bo obydwa prezentuja sie przepysznie :))

    OdpowiedzUsuń
  21. Aniu, nie ma bólu, póki dynie na straganach możemy jeść do woli. :)

    Mich, zapraszam. :) A pokażesz swój piekarnik? Ja tam lubię oglądać cudze kuchnie. :)

    Oczko, no mówię Ci. :D Samouwielbienie. :D

    Wildrose, a proszę, proszę! :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Małgosiu, możemy sobie podać rękę w sprawie odczuć helloween'owych:)
    Pokażesz kiedyś zdjęcia autorstwa swojej latorośli?
    Chętnie bym obejrzała, to tak jak z dziecięcymi rysunkami. Takie "koślawe" i nieproporcjonalne, a jednak dla nas są najpiękniejsze na świecie i zbieramy je do teczek:)
    Oglądałabym te fotki zajadając takie ciacho - jedne i drugie!

    OdpowiedzUsuń
  23. Bardzo ładna dekoracja domu, dynie są świetne jako "straszydła", ciacho pewnie pyszne, ale nie dowiem się jak nie wypróbuję:)

    OdpowiedzUsuń
  24. Małgosiu Twoje dynie wogóle nie straszą, są po prostu za ładne, zresztą jak cały halloweenowy wystrój :) Obydwa ciasta bardzo mi się podobają, są w moim guście smakowym :)

    OdpowiedzUsuń
  25. Małgoś, ja to bym podjadła takiego ciacha ... którego? Obu! Koniecznie! :)
    A fotograficzne wyprawy z synkiem - wspaniałe :) Pochwal się kiedyś jego dziełami :)

    OdpowiedzUsuń
  26. no właśnie, tydzień to stanowczo za krótko, może jakąś petycje do Bei napiszemy? ;)
    a ciasta muszą być przepyszne, choć trochę słodkie jak mi się wydaje ;)

    OdpowiedzUsuń
  27. Majko, zapraszam. :)

    Kasiuc, może kiedyś pokażę. Choć na razie są baaardzo koślawe. ;-)

    Sonieczko, jeśli będziesz kiedyś szukała przepisu na ciasto dyniowe - to polecam właśnie te. :)

    Addo, dziękuję, choć moje są tylko zdjęcia, bo dynie 'uliczne". :)

    Tili, Ty lepiej nic nie mów, bo ja z moimi dwoma ciachami przy Twojej całej kolekcji dyniowej - wysiadam. :D

    Aga, piszemy! Zmasowany atak na Beę! :D

    OdpowiedzUsuń
  28. Wspaniałe ciacha, strasznie mnie intryguje ich smak. Urocza ta fotka z dyniowymi gębami, rzeczywiście w tym roku częściej się je spotyka i zgadzam się z Tobą, że o ile przebierańcy są dziwni to powycinane dynie całkiem fajne.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  29. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  30. Ciasta dwa oczywiście przepyszne:)
    A.. dynie przerażająco straszne!!!!
    :D
    Pozdrówka, Małgosiu.

    OdpowiedzUsuń
  31. Po mnie też Halloween spływa jak po kaczce. W ogóle jestem przeciwna wprowadzaniu do Polski amerykańskich świąt, nawet Walentynek ;) a ciacha Ci wyszły przepiękne, jejku jak bym zjadła sobie takie do kawy... :)

    OdpowiedzUsuń
  32. Olciaky, ale przyjemnie straszne, prawda? :)

    Mirabelko, więc mamy dość podobny stosunek do nie naszych świąt. ;-)

    OdpowiedzUsuń
  33. julek, rany julek - Malgos jak u Ciebi epieknie (jak zawsze!) obledne dynie, a ciasto dyniowe z daktylami brzmi wysmienicie!!
    Buziak :*

    OdpowiedzUsuń
  34. Bardzo apetycznie wygladaja te ciasta z dynia. Moze skusze sie za rok, bo na ten juz zamknelam dyniowa kuchnie u mnie.

    Latarnie z dyni uwielbiamy. W tym roku rowniez robilismy cala rodzina, o taka: http://wmojejkuchni.blogspot.com/2009/11/happy-halloween.html

    Pozd.

    OdpowiedzUsuń
  35. Wow !!! cudowne są te propozycje! bardzo mi się podobają oba ciasta:)

    OdpowiedzUsuń
  36. Alez fantastycznie wygląda! Cudne zdjęcia!

    OdpowiedzUsuń
  37. Oba ciasta zapowiadają się rewelacyjnie. I oba tak samo kuszą :)

    OdpowiedzUsuń
  38. Mmmm, to kokosowo-daktylowe bardzo nęci :) Ostatnio nawet o daktylach myślałam. Może to telepatia ;))

    OdpowiedzUsuń
  39. Małgosiu, to ja nie wiedziałam, że tak się od tego dyniowego uzależniłaś;)...ja piekłam je tylko raz....i dziękuję za przypomnienie przepisu;D Będę teraz pewnie więcej piekła, to może powtórzę:))

    OdpowiedzUsuń
  40. Gosiu, może rzeczywiście nie Twoje święto, ale wówczas trwa również (choć bez porównania) sezon dyniowy, a ten, jak widać - inspiruje każdego. pozytywnie :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za pozostawiony komentarz. :) Jestem winna Ci informację: blog jest moderowany, spamowi i pyskówkom mówimy stop. We wszystkich innych sprawach zapraszam. :)