Bywa i tak, że na stole ląduje obiad, który powstaje praktycznie z niczego... Na szczęście bynajmniej, nie z powodu pustej lodówki, ale tak zwyczajnie – z braku czasu na dłuższe pobyty w kuchni. Prawdę mówiąc, w ostatnich dniach nawet krótkie pobyty zdarzają się tylko od przypadku do przypadku.
Gdy kolejny prosty makaron nie wchodzi w grę, bo w końcu ileż można... - wtedy po wielokroć wybawieniem stają się zupy kremowe. Uniwersalne, bo możliwe praktycznie z wszystkich warzyw. A jak sezonowych warzyw też brakuje – to mam pewniaka – zupę z czosnku. :) Pół godziny i talerz gorącej zupy z grzankami – ląduje na stole.
Tych, którzy się obawiają specyficznego, ostrego czosnkowego zapachu – uspakajam – nie jest tak źle. :) Gotowany (lub pieczony) czosnek staje się łagodny niemal jak baranek. :)
Kilka lat temu miałam okazję uczestniczyć w pewnym spotkaniu, na którym podjęto nas cateringiem z krakowskiej restauracji Paese, serwującej dania kuchni francuskiej. Wśród innych dobroci – była właśnie zupa czosnkowa. To właśnie wtedy próbowałam jej po raz pierwszy i od pierwszej łyżki – bardzo mi posmakowała. Jakiś czas później na CC znalazłam przepis na TĘ zupę z TEJ restauracji. :) Co jakiś czas – już teraz sama, w domu – przygotowuję ten krem. I wciąż z wielką przyjemnością zjadam zawartość mieszczki, której najważniejszym składnikiem jest zwyczajny czosnek... Zapraszam na czosnek w roli głównej. :) Oczywiście w biegu, bo nie mam czasu się zatrzymać. :D
Zupa czosnkowa
serwowana w restauracji Paese
cytuję za Jotką (z moimi minimalnymi zmianami)
1 główka czosnku (daję duuużą główkę)
4 ziemniaki
2 łyżki oliwy
listek laurowy
10 dag żółtego sera
sól, biały pieprz
pół bagietki na grzanki
1 l gorącej wody (używam domowego bulionu warzywnego)
Obrać ziemniaki, pokroić w kawałki. Obrać czosnek – pokroić w cieniutkie plasterki.
W garnku podgrzać oliwę, podsmażyć kawałki ziemniaków i ząbki czosnku. Zalać 1 l gorącej wody (lub bulionu), dodać listek laurowy, sól, biały pieprz.
Gotować do miękkości, ok. 20 minut.
Wyjąć listek, zupę zmiksować, dodać utarty ser.
Bagietkę pokroić na kromeczki, natrzeć czosnkiem, podsmażyć na patelni z obu stron.
Gorącą zupę rozlać do miseczek, wrzucić do każdej grzankę.
Smacznego!
Małgosiu, czosnek bardzo lubię, a już najbardziej to lubię zapach podczas jego termicznej obróbki. Taka zupa będzie czekać w kolejce do zrobienia:) Jak mówisz, że jest do przygotowania "w biegu", to tym bardziej:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Małgosiu:)
Odnosze wrazenie, ze jestem jedyna na swiecie osoba, ktora nie jadla zupy czosnkowej :)
OdpowiedzUsuńMalgosiu przepiekne to pierwsze zdjecie. Zawsze mi sie marzylo, zeby miec taki czosnkowy wianek w kuchni, a konczy sie na kupowaniu glowek na sztuki.
Buziaki i milego popoludnia :*
Jejku,jakie piękne zdjęcia! NIe mogę się napatrzeć. Uwielbiam czosnek, jego zapach, kiedy smaży się na oliwie..mmm... Ostatnio ten zapach zaczął nawet doceniać mój synek, naprawdę:))
OdpowiedzUsuńZupkę czosnkową jadłam raz w Zakopanym, bardzo mi smakowała. Chętnie przysiądę sie do Twojej Małgosiu.
Pozdrawiam CIę serdecznie!
należę do osób, które wciąż się obawiają tego intensywnego czosnkowego smaku
OdpowiedzUsuńale po takich pysznych zdjęciach już więcej we mnie chęci na spróbowanie..
Małgosiu muszę powiedzieć, że bardzo mi brakuje Twoje częstego blogowania. A zupa wygląda wspaniale. Może się odważę.
OdpowiedzUsuńPoleczko je też nie jadałam (moja rodzinka też) więc jest na przynajmniej 5 :)
Dziewczyny, ja tez nie jadlam nigdy zupy czosnkowej:P zle sie czuje po czosnku, poza tym od dziecka odstraszal mnie zapach:P ale hmm...moze warto sprobowac skoro polecasz Malgosiu:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam cieplo
ps. piekne zdjecia:)
hola hola co to za dziwne pytanie "ile można" ???! makaron można na okrągło, no chyba że ktoś kusi taką zupką ;)
OdpowiedzUsuń:) :p
OdpowiedzUsuńNarobilas apetytu!
OdpowiedzUsuńZrobilam, sprawdzilam.......smaczna i to bardzo:) pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńUwielbiam taką zupę... ale o tym będzie kiedy indziej ;)
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia Małgosiu!
Miłego WE! Wypoczywaj :)
A ja się ostatnio zastanawiałam, którego warzywa byłoby mi najbardziej brak, gdyby tak wszystkie zmiotło w powierzchni ziemi i czosnek był w ścisłej czołówce :)
OdpowiedzUsuńTaka zupa na przeziębienie lepsza niż Dr House! ;D
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńI ja - jak wiesz - uwielbiam wszystkie zupy-kremy, a czosnek to juz tym bardziej :)
OdpowiedzUsuńZ tego przepisu jeszzce nie gotowalam, ale Twoja rekomendacja bardzo mnie do wyprobowania zachecila :)
I znow baaardzo mi sie podoba to pierwsze zdjecie! Cud-miod-malina :))
KasiuC, wszystko się zgadza. Można robić w biegu, a do tego - jak kto lubi - wrzucić nadprogramowe ząbki czosnku. :) A potem to już tylko na zdrowie! :D
OdpowiedzUsuńPoleczko, ależ zapewniam Cię, że nie jesteś jedyna! :D Ostatecznie, nie każdy gotuje tak oszczędnościowo - biedną zupę. :D
Majanko, dziękuję. :) A wiesz, moje dzieci chętnie jedzą czosnkowe potrawy. Na szczęście dla mnie, bo ja czosnek wprost uwielbiam, więc wyeliminowanie go z mojego menu byłoby dla mnie mega katastrofą. :D
Asiejko, ale czosnek ma intensywny zapach i smak tylko w postaci surowej. A poza tym, zawsze można albo nakarmić czosnkiem współtowarzysza :D.
Kabamaiga, bardzo mi miło.... Bardzo.... No ale cóż, tak się poprzewracało w moim codziennym dniu, że jest jak jest...
Olu, ale wiesz, jeśli po czosnku źle się czujesz - to bo ja wiem, czy warto...? Chyba nic na siłę...
Aga, zapewniam Cię, że makaronowy kres istnieje. :D Co prawda mogę dużo, chętnie i różnorodnie, ale nawet ja odczuwam przesycenie makaronowe. :D
Robercie... :D
Wildrose, jeśli tak - to się cieszę. :D
Do anonimowego czytelnika - bardzo mi miło! :)
Anoushko, mniemam, że będzie twoja wersja? :) Więc ja czekam!
Komarko, to zupełnie jak u mnie! :) Czosnek, pomidory i cukinia są absolutnie niezbędne do życia! W każdym razie mojego życia... :)
Beatko, no więc już awansem życzę smacznego! :) Buźka! :*
OdpowiedzUsuńNie jadłam nigdy czosnkowej zupy i nawet trudno mi wyobrazić sobie jej smak, choć wielbicielem czosnku jestem wielkim i dodaję go gdzie tylko można:)
OdpowiedzUsuńJak to się stało Małgosiu, że dopiero teraz zobaczyłam wpis to nie wiem.
OdpowiedzUsuńCałkiem tak jak Polka nigdy nie jadłam zupy czosnkowej, a kusisz oj kusisz :)))
To musi być pyszne! Czosnek pieczony bardzo lubię więc i tę zupę zrobić muszę koniecznie i to jak najszybciej, Dzięki Małgosia za przepis :))) I fantastyczne pierwsze zdjęcie, uwielbiam takie ascetyczne, super ostre na jednolitym tle - miodzio!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło :)))
Eweno, a może spróbujesz? Niekoniecznie z tego przepisu. Na zupę czosnkową znajdziesz zapewne wiele pomysłów. :)
OdpowiedzUsuńLu, eee tam... takie tam kuszenie zupą - nic. :D
Moniko, proszę bardzo. Mam nadzieję, że zupa przypadnie do gustu. :)
Małgosiu to jedna z lepszych zup, a przy marcowych infekcjach jak znalazł...ja dzisiaj gotuję cebulową, tez pyszna choć zupełnie inna...i tez zdrowa, pozdrawiam i życzę miłego weekendu!
OdpowiedzUsuńMoże i biedna ta zupka i prosta ale podejrzewam, że bardzo smaczna a na Twoich zdjęciach wygląda jak marzenie :)
OdpowiedzUsuńgenialna ta zupka.... juz sie gotuje i zaraz bedziemy pozerac.... pachnie cudnie za pare minut sie przekonamy jak smakuje.... super pomysl na leniwe sobotnie popoludnie, pozdrawiamy cieplo!!! :)
OdpowiedzUsuńKass, cebulowa też pyszna! Zresztą, w mojej subiektywnej ocenie - chyba nawet lepsza niż czosnkowa. :D
OdpowiedzUsuńFelluniu, jak dla mnie brzmi super... czosnkowe marzenie... :D
Dario i Jarku, zatem pozostaje mi tylko życzyć smacznego! :) Pozdrawiam!
Zupy czosnkowej nie jadłam, a przecież czosnek bardzo lubię, świeży i pieczony też. Trzeba będzie nadrobić:) A mi najbardziej podoba się ostatnie zdjęcie. Bardzo apetyczne:)
OdpowiedzUsuńUdanej niedzieli Małogosiu!
STrasznie lubię tę zupę! RObiłam ją niedawno (no, ze 3 miesiące temu) i smakuje mi równie mocno co jej czerwona wersja (z pomidorami).
OdpowiedzUsuńpozdrowienia niedzielne, Małgoś! JAkie piękne słońce dziś w mieście!
Jak to możliwe, że trafiłam TU dopiero dziś, i to przypadkiem... Fotografie są zachwycające! Gratuluję pięknego bloga - na temat treści póki co się nie wypowiadam, dopiero zaczęłam zwiedzać ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
jutro ugotuje tą zupę :))))Mniam jak ona pysznie wygląda
OdpowiedzUsuńMalgosiu, powtorze za Pola, ale szczerze: zdjecie pierwsze jest niesamowite!
OdpowiedzUsuńNigdy nie robilam, ale ciekawi mnie ona bardzo, z pieczonym czosnkiem mowisz ze mozna - oj kusisz jak zawsze i az nie chce sie sprzeciwiac :-))
Pozdrawiam Cie cieplo!
zaliczam się do miłośników czosnku, jadłabym go o wiele częściej, gdyby nie zapachowe 'skutki uboczne' :)
OdpowiedzUsuńmmm dodatek żółtego sera w zupce to dla mnie nowość-napewno spróbuję!
OdpowiedzUsuńMalgosiu, dzis znowu ratuje gardelko Twoja zupka, nieco przerobiona, ale Twoja! pyszna jest! pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuńGosiu zupkę zrobiłam i muszę przyznać, że pyszna;D
OdpowiedzUsuńTo niesamowite, że z (tak naprawdę) dwóch składników może wyjść tak smaczna zupa! U mnie nie z jednym, a z pięcioma ząbkami czosnku :) Polecam! I dziękuję za znakomity przepis.
OdpowiedzUsuń