Jak internet długi i szeroki - gdzie nie spojrzę - z wszech stron atakują mnie alternatywne słodkości. Bez cukru, bez mąki, bez jajek. Nie wierzę..., czy to w ogóle może smakować...?
Ze sporą rezerwą podchodziłam do „batonikowego” tematu. Być może trend na wege – batoniki przeminie, dokładnie tak, jak przeminęła zeszłoroczna moda na owsiankę... Notabene, w temacie owsianki byłam wyjątkowo twarda i do dzisiaj nie zjadłam ani łyżeczki. Wszystkie znaki na ziemi i niebie wskazywały, że i tym razem dziarsko ominę ten cały boom. Do czasu, gdy gotowy wyrób przypadkiem trafił w moje ręce. Był słodziutki, pożywny i naprawdę smaczny. Prawdziwa energetyczna bomba i to bez wyrzutów sumienia. :) Idealny dla aktywnych, dla ćwiczących, biegających. Idealny dla zabieganych, bo pracy przy nich tyle co nic. Więcej czekania.
Cóż, złapałam bakcyla. I Wam też polecam. :)
Dzisiaj zostawiam przepis na surowe batoniki. Surowe, bo nie wymagają cieplnej obróbki. W ich skład wchodzą same pełnowartościowe składniki: płatki (u mnie owsiane), orzechy, migdały, amarantus. Za słodycz odpowiadają suszone daktyle i odrobina miodu (tych najlepiej dozować do własnego smaku). Olej kokosowy zapewnia dobre wiązanie składników. Co istotne, przy tej recepturze wcale nie musimy się trzymać określonych składników i sztywnych proporcji. Po prostu mieszamy suche z mokrymi. Można mieszać wedle uznania, zmieniać, dodawać, odejmować – wszystko do własnego smaku – rachunek końcowy i tak będzie super. :)
Przejrzałam w sieci mnóstwo przepisów, niby wszystkie podobne, a jednak każdy inny. W tym cały urok.
Ostatnia receptura, jaką wzięłam pod lupę, należy do Marty z bloga Leniwa Niedziela. Bardzo podobała mi się Jej wersja - koniecznie zajrzyjcie, czego tam nie ma! :)
U mnie trochę mniej bogato, niezbyt słodko, ale zapewniam – zdrowo i smacznie. :)
Batony daktylowo - kokosowe z amarantusem
200g suszonych daktyli medjool
150g płatków owsianych
75g orzechów nerkowca (niesolone)
100g migdałów
100g wiórków kokosowych
ok. 50g amarantusa ekspanowanego
50 ml miodu
ok. 75ml oleju kokosowego (nierafinowanego, tłoczonego na zimno)
250ml gorącej wody
Wypestkowane daktyle zalać gorącą wodą. Po kilku minutach (gdy woda będzie ciągle ciepła, ale już nie bardzo gorąca) dodać miód i olej kokosowy - wymieszać.
Do malaksera wrzucić płatki owsiane, nerkowce i migdały (u mnie razem ze skórką, ale można też użyć blanszowanych) – zmiksować dość drobno (raczej do postaci grudkowej, niż na pył). Przełożyć do innego naczynia, a do tej samej misy malaksera wlać daktyle wraz z całym płynem – zmiksować. Teraz do pasty daktylowej dodać rozdrobnione płatki z orzechami i wiórki kokosowe – całość wymieszać (najłatwiej dalej przy pomocy malaksera). Na koniec wmieszać ekspanowany amarantus.
Gotowa masa powinna mieć niezbyt suchą, ale też i niezbyt mokrą konsystencję – pozwalającą na łatwe formowanie i trzymającą kształt. W razie potrzeby należy masę rozrzedzić odrobiną wody, lub zagęścić dodatkową porcją suchych składników (np. dodać więcej amarantusa).
Masę przełożyć do foremki wyłożonej papierem do pieczenia (u mnie foremka 20x20cm), wygładzić szpatułką. Przykryć wierzch folią spożywczą i wstawić do lodówki do porządnego schłodzenia. Gdy masa zwiąże – pokroić na batoniki. Przechowywać w lodówce.
Smacznego!
Genialne zdjęcia! :)
OdpowiedzUsuńMuszą być pyszne!
A czym mozna zastąpić olej kokosowy? Bo osobiście jestem jego przeciwniczka ;-)
OdpowiedzUsuńNajlepiej innym tłuszczem, które zastyga i wiąże... Może odrobina masła? albo masła orzechowego? (tego ostatniego już bym nie dodawała do wody i nie rozpuszczała) Albo trochę rozpuszczonej czekolady gorzkiej?
Usuńo super! bardzo dziekuje :) Magda
Usuńa powiedz z ciekawości, dlaczego jesteś przeciwna olejowi kokosowemu? Obecnie uchodzi za jeden z najzdrowszych do smażenia i w ogóle uznany jest powszechnie jako panaceum na wszelkie bolączki. Ja używam ;)
UsuńMnie też zachwycił ten olej. :)
UsuńDziękuję za przepis :D
OdpowiedzUsuńBardzo fajny post i świetne zdjęcia! Ja nie znoszę owsianki;) Płatki owsiane jedynie dodaję do ciastek, czy różnych placuszków. Owsianka nigdy by mi przez gardło nie przeszła :D Po dłuższej przerwie, wróciłam do blogowania i też zauważyłam, że teraz to wszystko wege, bezglutenowe, albo jaglane.
OdpowiedzUsuńMniam, mniam. Idealne na wycieczki :)
OdpowiedzUsuńDokładnie podpisuje się pod komentarzem, ze zdjęcia sa nieziemskie! Smakują pewnie jeszcze lepiej niż wyglądają <3
OdpowiedzUsuńPychota i jak zdrowo!
OdpowiedzUsuńA czym można zastąpić miód w tym przepisie? Może być np. syrop z agawy? Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńNiestety nie znam agawy (nigdy nie używałam), ale jeśli jest słodka i ma lepką konsystencję - to pewnie można. :)
UsuńJest i lepki i słodki, czyli nada się ;) Dziękuję! :)
Usuń