Jak dobrze, że już się kończy... Najgorszy miesiąc roku. Wiem, że z listopadem nigdy, przenigdy się nie zaprzyjaźnię. Choćby nie wiem co. To miesiąc, w którym głównie śpię. A jak nie śpię, to narzekam. Utyskuję na brak światła, ciężkie poranki i zakopaną wenę.
Taka późnojesienna przypadłość. Słabo, nie? ;-) Robię wszystko co w mojej mocy, by pożegnać ją wraz z ostatnim dniem listopadowej szarugi.
Stanowczo za długie wieczory umilam sobie lekturą (ostatnio zaczytuję się w relacjach miłośników górskich wędrówek), wspominam ostatnie wakacje i po cichu planuję kolejne. A przy tym wszystkim mam taaaką ochotę na słodkie! Och, jak bardzo!
Czekam na śnieg. I mróz. I słońce. A potem to już z górki... Tylko wiosny wypatrywać. :D
Pleśniak z orzechami włoskimi
proporcje na foremkę 20x20cm (wymiary dna)
Ciasto:
400g mąki krupczatki
60g cukru pudru
1 ½ łyżeczki proszku do pieczenia
szczypta soli
200g zimnego masła
4 żółtka jaj
2 łyżki kakao
Oraz:
4 białka jaj
200g cukru pudru
7-8 łyżek konfitury z czarnej porzeczki (lub innej kwaskowej)
100g orzechów włoskich (wyłuskanych)
Mąkę przesiać z cukrem pudrem, solą i proszkiem do pieczenia. Dodać kawałki zimnego masła i żółtka jaj – zagnieść ciasto. Odłożyć 450g gotowego ciasta, a do reszty dodać kakao i ponownie zagnieść. Oba (jasne i ciemne) zawinąć w folie spożywczą i schłodzić w lodówce (ok. 60 min.).
Rozgrzać piekarnik do temp. 180 st.C. Foremkę (20x20cm) wyłożyć papierem do pieczenia.
Białka jaj rozkłócić, dodać cukier puder i ubić na gęstą, jednolitą pianę.
Orzechy włoskie z grubsza posiekać.
Na dno foremki wyłożyć rozkruszone lub starte na tarce (grube oczka) ok. 2/3 białego ciasta. Rozsmarować konfiturę, posypać połową orzechów. Następnie wysypać (znów rozkruszone lub starte) całe ciasto kakaowe. Pokryć równomiernie pianą. Na koniec posypać resztą orzechów i pozostałym ciastem jasnym.
Piec ok. 50-60 min. Patyczek włożony w środek ciasta powinien pozostać suchy. Przed krojeniem porządnie ostudzić ciasto.
Smacznego!
pyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyycha pleśniak. Skorzystam z Twojego pomysłu Małgosiu i tez dodam orzechów. Będę piekła w sobotę. Fotki nie będzie, bo będzie szedł do ludzi ;)
OdpowiedzUsuńJak taki jest u Ciebie listopad to chętnie wpadnę i wykradnę go trochę :) uwielbiam pleśniaki :)
OdpowiedzUsuńZa przepis bardzo dziękuję, dla mnie pleśniak, to smak wczesnej młodości :):):)
OdpowiedzUsuńNo a listopad, to ja wręcz przeciwnie, kocham :) Może dlatego, ze w tym miesiącu się urodziłam... Pozdrawiam :)
Dobra lektura i pleśniak.. Duet wspaniały!
OdpowiedzUsuńCo czytasz? :)
I love your blog showing the beautiful food. But I cannot get it in English. Is there a way you can enable the blog to translate into other languages (like I do with mine)? If so, that would be wonderful. Thank you.
OdpowiedzUsuńWyglada pysznie! Za Listopadem tez nie przepadam, cala moja energia umyka gdzies wlasnie w Listopadzie!
OdpowiedzUsuńJak milion dolarów te ciasto się prezentuje
OdpowiedzUsuńSzkoda,że taka mała blaszka ;)
OdpowiedzUsuńCiasto mojego dzieciństwa! Pyszności!
OdpowiedzUsuńZ takimi wypiekami to listopad w cale nie taki zły :) Ciasta i inne słodkości to najlepszy sposób na ten czas, a pleśniak wygląda przepyśnie, aż chce się spróbować :)
OdpowiedzUsuńDokładnie! Aby do wiosny... z Twoimi ciepłymi fotkami :)
OdpowiedzUsuńpiękne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńMi jakoś tegoroczny listopad nie dał się we znaki :)
OdpowiedzUsuńAle dobre ciasto i ta by zjadła :)
Rany! Uwielbiam to ciasto. Wygląda fantastycznie :)
OdpowiedzUsuńPiękny pleśniak :) U mnie listopad w miarę spokojny :) Choć oczywiście trochę smęcenia było ;)
OdpowiedzUsuńPozdrowionka
Ależ listopad był łaskawy w tym roku! W Dzień Zaduszny czytałam książkę na trawie, grzejąc się w słońcu. Później obok tych pochmurnych było sporo słonecznych i kilka ciepłych dni. Zawsze jestem niezmiernie wdzięczna za każdy łagodny dzień niby to srogiej jesieni.
OdpowiedzUsuńPyyycha, właśnie się zajadamy wczorajszym wypiekiem ;)
OdpowiedzUsuńPyyycha, właśnie się zajadamy wczorajszym wypiekiem :p
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę. :) Smacznego! :)
UsuńU mnie wyszło za słodkie. Nie miałam dużo kwaśnej konfitury, pokryłam ciasto jedynie jej cienką warstwą. I jednak wolę wersję standardową - bez orzechów.
OdpowiedzUsuń