środa, 30 grudnia 2015

Migawki 2015


Lata temu układałam w głowie noworoczne postanowienia. Wydawało mi się, że takie deklaracje w jakiś sposób ułatwią mi realizowanie różnych życiowych celi. Potem mijał rok, a podsumowania wpędzały mnie w frustrację, bo oto zamiast schudnąć - przytyłam, nie pojechałam w upragnione miejsce, nie udało mi się wywiązać z tego i tamtego. To wszystko sprawiało, że szczerze nie lubiłam tej chwili pożegnania Starego Roku i witania Nowego.
Z wiekiem nauczyłam się, że słowa rzucane w biegu (na 5 minut przed północą) są bez sensu, bo nie znajdują pokrycia w czynach. Są tylko mglistym wyobrażeniem czegoś, co w istocie wcale chyba nie jest najważniejsze w życiu...
Odkąd zarzuciłam robienie postanowień i skupiłam się na tu i teraz, okazało się, że bez tzw. „presji wyniku” żyje się przyjemniej i lżej (zwłaszcza na sercu). Co ciekawe, bilans na koniec roku zazwyczaj jest zaskakujący i prezentuje się o niebo lepiej, niż miało to miejsce w czasach z postanowieniami.
W takich chwilach jak obecna, gdy zamykam minione 365 dni, z przyjemnością uświadamiam sobie, że to był rok, który przyniósł mi wiele małych radości. Domowych, zawodowych i blogowych. :)

czwartek, 24 grudnia 2015

czwartek, 3 grudnia 2015

Wystrzałowe śledzie


Rybka, która lubi pływać? Śledź! Wypływa na wierzch w okresie przedświątecznym i aż do końca karnawału pojawia się, a to w oleju, a to w śmietanie, zasilając wszelkie domowe i niedomowe imprezy.
Przygotowanie śledzi jest banalnie proste, a najwięcej czasu zabiera moczenie ich w świeżej wodzie. To dość ważny etap i nie warto go nadmiernie skracać, bo filety śledziowe pochodzące z solanki są dość mocno słone. Jeśli lubisz wyraziste, słone smaki, powinny wystarczyć 2-3 godziny „odsalania”, jeśli wolisz łagodniejsze – wydłuż jeszcze trochę czas moczenia filetów. W każdym przypadku należy przynajmniej 2-3 razy wymienić wodę na świeżą. Potem odsączamy porządnie z wody i pozostaje już tylko określić na jakie dodatki smakowe mamy ochotę. Możliwości w zasadzie są przeogromne, warto eksperymentować i próbować nie tylko tradycyjnych zestawów.


poniedziałek, 23 listopada 2015

Śliwka suszona. Kuchnia. Magazyn dla smakoszy 12/2015.


Gdy pracuję nad sesją zdjęciową do rubryki „Przebój (miesiąca)” dla magazynu "Kuchnia", zwykle projektowi przyświeca jedno podstawowe założenie: minimalizm. Wszystkie „odciągacze” wzroku powinny zniknąć. Stylizacje są najprostsze z najprostszych, bez wielu naczyń i gadżetów. Bo tutaj celem jest bohater miesiąca.
A w najświeższym wydaniu główna rola przypadła - ot wcale nie takiej ładnej, nie bardzo kolorowej i nieszczególnie fotogenicznej – suszonej śliwce.

poniedziałek, 16 listopada 2015

„Warzywo” Dominiki Wójciak - recenzja


Kilka dni temu w moje ręce trafiło „Warzywo. 100 sposobów na jarzynę ” autorstwa Dominiki Wójciak (wydawnictwo Pascal). To druga książka w dorobku autorki. Pierwsza znalazła się na półkach księgarń zaraz po wygranej przez Dominikę trzeciej edycji Master Chefa.
Nowa książka (tym razem nie powiązana z konwencją programu telewizyjnego) wprowadza Czytelnika w wirujący od barw i smaków warzywny ogród wyłożony na talerzu. Autorka zaprasza na smaczną podróż po swojej kuchni, udowadniając, że rośliny są niezwykle inspirującym produktem. Szczypta kreatywnego podejścia sprawia, że nie muszą być tylko dodatkiem do mięsa, ale zasługują na stanie się najważniejszym bohaterem potrawy.
Sama Dominika pisze o sobie we wstępie, że nie jest ideologiczną wegetarianką, jeśli wybiera warzywa, to dlatego, że bardzo je lubi jeść. To podejście jest mi bardzo bliskie. Tym bardziej wydaje mi się, że „Warzywo” skierowane jest do wszystkich, nie tylko wegetarian. Jestem przekonana, że niejeden wielbiciel mięsa znajdzie w książce propozycje potraw, których zapragnie na swoim stole.


czwartek, 12 listopada 2015

Jej Pomarańczowość Dynia!


Trudno wyobrazić sobie jesień bez dyni, prawda? Dla mnie, od wielu, wielu sezonów - to jej nieodzowny symbol, który cieszy oko na każdym kroku. Tak pięknie i zachęcająco prezentują się wystawy mojego miasta, zapraszające dyniowym uśmiechem do środka sklepów, kawiarni czy restauracji. Nie zawsze mam potrzebę wejścia do środka, ale często przystaję na krótką chwilę, aby nasycić się miłym dla oka widokiem jesiennej kompozycji.
Na moich domowych parapetach również pysznią się kolorowe, malutkie ozdobne sztuki. Dzięki nim w domu zrobiło się jakby cieplej, a w duszy powiewa nostalgia... :)

wtorek, 3 listopada 2015

Mango z bakłażanem. I soba.


Po raz kolejny wracam na bloga z przepisem podpatrzonym u jednego z moich kulinarnych ulubieńców. O Yottamie Ottolenghi wspominałam już kilka razy, za każdym razem w najwyższym stopniu zachwycona smakiem potraw jego pomysłu.
Tym razem moje zainteresowanie skupiło się na przepisie pochodzącym z książki „Plenty”.
Jestem wielbicielką makaronów, zatem uwagę przykuł pomysł na kluchy.
Bardzo lubimy gryczaną sobę i stosunkowo często wykorzystuję ją do przygotowania obiadu. Jednak nie wiem czy sama wpadłabym na szalony pomysł podania makaronu z mango... Tymczasem u Yottama dzieją się rzeczy ciekawe, bo na jednym talerzu z sobą ląduje nie tylko mango, ale jeszcze bakłażan i sezam, a całość potraktowana zostaje dressingiem na bazie octu winnego, cukru i przypraw, a potem odstawiona do „przegryzienia” smaków. W efekcie końcowym mamy do czynienia z makaronem na zimno, więc można by potrawę sprowadzić do rodzaju sałatki.

sobota, 31 października 2015

Zapomniane – przypomniane


Niektóre z nich trafiały na talerze naszych prababek i babć przynajmniej tak często (a może i częściej?), jak obecnie marchewka i pietruszka lądują w zupie. Potem na długą chwilę zostały zapomniane i niemal zupełnie zniknęły ze straganów i ogródków.
Dzisiaj na powrót trwamy w warzywnej rewolucji. Warzywa w stylu retro stały się modne i poszukiwane. :) I bardzo dobrze, bo kryją w sobie ogromny potencjał kulinarny. Do tego, jak większość roślin korzeniowych i bulwiastych dostępne są niemal cały rok, a to oznacza, że okres jesienno – zimowy na polskich stołach wcale nie musi być nudny. :)

wtorek, 27 października 2015

Słodko – słone grzanki. Figa, gruszka i ser kozi.


Za oknem kolorowo, jesiennie, a przed moim obiektywem w ostatnich tygodniach wkradło się trochę zimowego mroku (barrrrdzo ciemnego), na przemian z białymi, iskrzącymi, świątecznymi klimatami. Na chwilę sypnęło cukrowym śniegiem, zaświeciły gwiazdki, zapachniało korzennymi aromatami.
To właśnie ten czas, gdy magazyny już bardzo intensywnie pracują nad grudniowym wydaniem. Do świąt blisko dwa miesiące, a ja trochę czuję się jakbym świąteczną gorączkę miała już za sobą. :)
Za jakiś czas chętnie pokażę Wam efekty obecnej pracy, tymczasem na powrót z przyjemnością wracam do barw i smaków jesiennych.

czwartek, 22 października 2015

Czas na jesień. Jabłka i orzechy.


Tak to się plecie... Wiosną zwykle wracam ze spacerów z zielonymi gałązkami. Latem nie potrafię się oprzeć polnym kwiatom, a teraz, gdy za oknem sypnęło złotem - zachwyca mnie każdy opadający z drzewa liść. Nawet jeśli nie tęsknię za chłodem i krótszymi dniami, to lubię te wszystkie odcienie żółci, czerwieni, brązów i fioletów, którymi obdarza nas teraz natura. W domu więc zrobiło się kolorowo od bukietów liści, jarzębiny, dzikiego winogrona, ozdobnych dyń i dużej ilości owoców. To najprzyjemniejsza strona tej pory roku... :)


poniedziałek, 12 października 2015

Panzanella


Gdybym dzisiaj mogła na dłużej zatrzymać któryś z kończących się smaków, zapewne postawiłabym na pomidory. Nie byle jakie, ale te aromatyczne, które dojrzewając na krzaczku, rumienią się w gorącym słońcu. Słodkie, soczyste, osmagane ciepłym wiatrem i pachnące ziemią. :)
Niemiła jest mi myśl, że wszystko co najpyszniejsze znów zbyt szybko przeminęło...
Minione lato i wczesna jesień były dla mnie szczególnie obfite w pomidory najlepszej jakości. Czy to za sprawą upalnego lata, czy może dobrej ręki gospodarzy – przez wiele tygodni, miałam dostęp do takich owoców, które będą mi się śniły przez kolejne miesiące.


czwartek, 8 października 2015

Żegnając się z jeżynami


Zaledwie dwutygodniowa przerwa na blogu, a mam wrażenie jakby minęła cała wieczność. Ojjj! Ileż się u mnie działo. :D Chciałabym napisać, że zrobiłam sobie jesienny urlop, ale nie..., nic z tego. Tak miło nie było. ;-) Szczęśliwie nie byłam też chora, więc nie mogę powiedzieć, że było niemiło. Sprawa ma się tak: dopadł mnie r e m o n t. Niby wcale nie taki wielki, ale wystarczająco uprzykrzył kilka dni w życiorysie. Kuchnia w tym czasie trochę zarosła kurzem, a nasze życie kulinarne w sporej mierze przeniosło się na miasto. Żeby jeszcze w fajnych knajpach, ale nieee..., nawet tutaj nie ma się czym popisać. :D Zagryzaliśmy czym popadło, między wizytą w jednym markecie budowlanym, a kolejnym. A wizyt było niemało. ;-)


piątek, 25 września 2015

Gruszki, boczek, trochę zdrowej pleśni i top lista.


Do jedzenia pizzy prawdopodobnie nikogo nie trzeba namawiać. To kulinarny samograj, który choćby nie wiem jak często lądował na stole – nigdy się nie nudzi. Niby taki prosty, cieniutki drożdżowy placek, a za sprawą dodatków, za każdym razem może przynieść zupełnie inne doznania smakowe. Po wielokroć zastanawiałam się, czy mam swoją ulubioną wersję? Cóż, zadowalającej odpowiedzi nie znalazłam do tej pory. Sprawa jest niejednoznaczna, bo jak się okazuje – wszystkie są najlepsze. :)


środa, 23 września 2015

Bakłażany wg Yotama O. (OOO! jakie cudowne!)


Ilekroć zaglądam do książek Yotama Ottolenghi (a niestety mam tylko dwie pozycje), zwyczajnie nie mogę się od nich odkleić. I wyjątkowo jak na mnie - nie chodzi o to, że tak bardzo zatracam się w fotografii, bo te akurat w książkach Ottolenghi'ego są dość proste i oszczędne, zarówno w ilościach (bo tylko część przepisów jest zilustrowana), jak i w stylizacjach potraw. Bohaterem książkowych stronic nie stają się gadżety, ale potrawa. Albo wybrany składnik.
Normalnie pewnie kręciłabym trochę nosem, bo większość kulinarnych książek zbieram – o ironio! - wcale nie dla przepisów, ale dla fotografii właśnie. :)


czwartek, 17 września 2015

Kruszonka kontra pozostała reszta świata. Serowiec z jeżynami.


Historia ciasta, z którym dzisiaj tutaj przychodzę zaczęła się od kruszonki. :)
Nie od kupionych owoców, twarogu, czy czego tam jeszcze... W zasadzie to dość nietypowa kolejność, trochę jakby wypiek powstał od końca.
A wszystko przez to, że zachciało mi się fajnej kruszonki. Tak po prostu. A w zasadzie nie po prostu, ale szaleńczo. Tak szaleńczo, jak wielkie jest moje uwielbienie do tej niepozornej, sypiącej się, często zbyt słodkiej części ciasta.


środa, 16 września 2015

Małe co nieco z batata


Z wyglądu przypomina swojskiego kartofla, w smaku – kojarzy mi się z dynią.
Nie przypuszczam, aby słodki batat kiedykolwiek zastąpił ziemniaka w tradycyjnej kuchni polskiej, ale osobiście nie mam nic przeciwko temu, by na inne sposoby urozmaicał nasze talerze.
Ot, choćby takie pieczone frytki... Te mogłabym jeść nawet codziennie. :)
Ale frytki to dopiero początek pysznej batatowej góry lodowej. Moja lista ulubionych potraw na bazie wilca ziemniaczanego (innymi słowy: batata) sukcesywnie rośnie. Są tam i pikantne, rozgrzewające curry, i delikatne zupy, i treściwe gulasze, i zapiekanki, i deserów również nie brakuje.


piątek, 11 września 2015

Trzy kolory. Stir – fry z wołowiny i papryki.


Do przygotowania tej potrawy potrzebne są dwa najważniejsze elementy: przyzwoity wok (który ewentualnie można zamienić na porządną, dużą, głęboką patelnię) i najlepszej jakości wołowina. Rzekłabym, że składnik ostatni ma zdecydowanie kluczowe znaczenie. Trzeba zapomnieć o gulaszowych ścinkach, czy częściach tuszy przeznaczonej do długiego duszenia.
Stir- fry to popularna metoda, wywodząca się z kuchni dalekowschodniej, polegająca na bardzo szybkim, krótkim smażeniu – i co niezwykle ważne - w wysokiej temperaturze.
Z tej przyczyny potrzebne będzie mięso jak najbardziej delikatne i soczyste, inaczej klapa murowana. Najlepiej sprawdzą się górne części wołu, a więc kawałek zrazowej krzyżowej lub górnej, bądź polędwica. W grę wchodzi jeszcze antrykot i rostbef. W każdym wypadku trzeba mieć na uwadze, aby mięso było maksymalnie świeże.


poniedziałek, 7 września 2015

Kurka wodna...!


Kurki to w zasadzie jedyne leśne grzyby, na które zawsze niecierpliwie czekam. Jako, że słaba ze mnie grzybiarka – innych gatunków na wszelki wypadek unikam. Zresztą, nie będę kozaczyć - prędzej bym się w lesie potknęła o grzyba, niż cokolwiek sama uzbierała. Z tejże to przyczyny, zbieranie leśnego runa pozostawiam innym. :)
Tymczasem aura tego lata spłatała nam niezłego figla (tylko jak tu na słońce narzekać, zwykle psioczymy, że zimno i mokro ;-)) i zamiast kurek, mamy głównie wspomnienie zeszłorocznych. Bo te w obecnym sezonie wydają się być prawdziwym luksusem. Sucho jak pieprz, to i pieprznik jadalny nie obrodził. ;-) Kupienie ładnych okazów graniczy z cudem, a cena – nawet tych, wyglądających jak zasuszone korniszonki – przysparza o ból zębów.


piątek, 28 sierpnia 2015

Cukinia, jeżyny i oscypek - sałata jak marzenie


Zwykle mam problem z nazewnictwem tego typu przekąsek. Swoim domownikom oznajmiam, że robi się „sałata”, z tym że tak naprawdę sałaty nie ma tutaj ani jednego listka. Zastanawiałam się przez chwilę nad „sałatką”, ale szczerze mówiąc, sałatki kojarzą mi się z siekanką wszelaką – czyli naciapane drobnicy i wymieszane. :)
Nie żebym od czasu do czasu nie jadała sałatek... Ale jeśli mam wybór, to wolę jednak sałaty. Te kojarzą mi się z czymś świeżym, często surowym i pięknie wyglądającym na talerzu. :)


środa, 26 sierpnia 2015

Pani Gruszka :)


No właśnie... Tym razem gruszki na talerzu, na stole i kuchennym blacie. Właśnie taki pyszny i soczysty temat przypadł mi do przygotowania wrześniowej rubryki Smak Sezonu. Temat był tak wdzięczny, a pomysłów w głowie na wykorzystanie owoców tak dużo, że sama miałam nie lada dylemat jak w 6 przepisach zawrzeć najwięcej gruszek w gruszkach. :)
Zaproponowałam więc te potrawy, które sama miałabym szaloną ochotę przyrządzić i z największą przyjemnością zjeść. :)


piątek, 21 sierpnia 2015

Migawki z kuchennej szafki – cz. 14


Nie mogę uwierzyć jak ten czas leci... Właśnie sprawdziłam i okazuje się, że ostatni wpis z cyklu "migawki z kuchennej szafki" pojawił się na blogu blisko rok temu. Bynajmniej nie z powodu braku nowych (a w zasadzie starych ;-)) zakupów – te przez calutki rok mają się dobrze. ;-) Tak się jednak jakoś samoistnie przyjęło, że najchętniej pokazuję wszystkie te cudne "rupiecie" służące mi do stylizacji potraw i fotografii, które udaje mi się wyszperać na Jarmarku Dominikańskim.


środa, 19 sierpnia 2015

Podejmij challenge z Cuisine Companion - rozwiązanie I etapu konkursu


Wybrać jedną recepturę z kilkudziesięciu to prawdziwe wyzwanie. :)
Przeczytałam uważnie każdy przepis, który mi przysłaliście. Z konieczności odłożyłam na bok te, które nie mieściły się w ramach warunków konkursowych (np. wymagały użycia piekarnika), a potem, czytając po raz drugi - wyobrażałam sobie smak Waszych potraw. :) To była niezwykle pyszna wędrówka i bardzo chętnie do wielu z Was wprosiłabym się do stołu. :)
Z całego wachlarza najróżniejszych propozycji, wybrałam tę, która najmocniej zadziałała na moje zmysły. Niby prosta receptura „jednogarnkowca”, ale w środku tajemniczy składnik, którego ogromnie byłam ciekawa...
A zatem wyzwanie zostało podjęte. Pozostało sprawdzić, czy z Cuisine Companion  uda mi się łatwiej lub szybciej przygotować wybraną potrawę. :)

piątek, 14 sierpnia 2015

Najpiękniejszy fioletowy uśmiech :)


Zaledwie kilka dni minęło, odkąd przemierzałam długie, dłuuugie kilometry tatrzańskich szlaków. Kto lubi nieśpieszne górskie wędrówki, ten wie jak sprawy się mają. Zanim człowiek wdrapie się na te odległe, upragnione szczyty – nie ma lekko, trzeba się nogami porządnie napracować. Dziesięć kroków pod górę. Przystanek. Ponownie kilka kroków wyżej. I znów krótka przerwa. Wędruje się tak najpierw przez las, potem kosodrzewinę, a na prawo i lewo, jak okiem sięgnąć - całe morze jagód. :)


środa, 12 sierpnia 2015

Gofry & Gwiazdy


Dzisiaj jest noc spadających gwiazd. Nie wiem czy w środku dużego miasta znajdę wystarczająco dobry skrawek nieoświetlonej powierzchni, aby bez przeszkód zaobserwować Perseidy.
Tak czy siak, łapię pyszną przegryzkę w rękę i idę szukać szczęścia - gwiazdy, która spełni moje marzenie. Wam również radzę zrobić to samo. ;-)
Do przeczytania wkrótce. :)

Ps. Gofry z przepisu Michael'a Roux są genialne. Nie ma w nich ani szczypty proszku do pieczenia, a i tak wychodzą wyrośnięte, puszyste i mięciutkie. To zasługa dodatku piany z białek, która świetnie „podnosi” ciasto. Polecam recepturę genialnego szefa kuchni.

sobota, 8 sierpnia 2015

Konkurs "Podejmij challenge z Cuisine Companion"

Moi drodzy, wspólnie z marką Tefal chciałam zaproponować Wam super fajny konkurs. Finalną nagrodą w nim jest genialny, wielofunkcyjny robot Tefal Cuisine Companion – nowość, która właśnie ma swoją premierę na polskim rynku.
Kto jeszcze nie czytał – zapraszam na moją relację z warsztatów (TUTAJ - klik), na których miałam okazję testować urządzenie. Z relacji dowiecie się jak wiele przydatnych funkcji zawarto w tym gotującym robocie i jak bardzo może usprawnić nasze kulinarne poczynania.


Jeśli masz ochotę zawalczyć o Cuisine Companion - przyłącz się do zabawy!
Konkurs składa się z dwóch etapów. Pierwszy etap, to proste, przyjemne zadanie dla Was i trochę bardziej pracochłonne dla mnie... Potem, w drugim etapie wszystko już pozostaje w rękach Fanów i Czytelników, którzy będą głosować na najlepszy przepis.
Zapraszam do zapoznania się z zasadami konkursu! Bawcie się dobrze i wygrywajcie! :)

piątek, 7 sierpnia 2015

O tym jak poznałam Tefal Cuisine Companion :)

Dużo się mówi ostatnimi czasy, że gotowanie stało się modne. Każdy kto żyw (i choć trochę głodny) ciągnie do kuchni. Miejsce dawniej - z obowiązku - zarezerwowane dla żon i matek, dzisiaj przyciąga niemal każdego. Gotują wszyscy: znani i nieznani, nawet celebryci! :)
Niezależnie od chwilowej mody, jedzenie jest przyjemne, relaksujące, sprawia radość i wprawia w dobry humor. Dlatego sama każdego dnia szukam sposobności, by choć na krótko zajrzeć do kuchni i wyczarować smaczny posiłek. Najlepiej szybko! wiadomo przecież: w szaleńczo pędzącym życiu, miliona spraw i obowiązków – doba zawsze wydaje się za krótka.
Pewnie i u Ciebie jest podobnie? Prawda?


Nieliczne informacje o zaawansowanych robotach kuchennych docierały do mnie już wcześniej, budziły moje zainteresowanie, ale poznać z bliska – cóż... nie miałam okazji.
Do czasu, gdy całkiem niedawno otrzymałam ciekawe zaproszenie od marki Tefal na udział w kulinarnych warsztatach. Warsztatach specyficznych, bo w całości ukierunkowanych na kreatywne i szybkie gotowanie przy użyciu nowego, wielofunkcyjnego robota kuchennego Cuisine Companion    ( #cuisinecompanion ).


W tym miejscu chciałam zachęcić do przeczytania mojej relacji w całości. Kto wie, może jedna z takich maszyn trafi również w Twoje ręce... :)
Jeśli lubisz gotować (to moja kategoria :)) i interesują Cię nowoczesne rozwiązania kuchenne, które jeszcze bardziej usprawnią Twoją pracę , albo dopiero zaczynasz swoją kulinarną przygodę i szukasz intuicyjnego, łatwego w obsłudze sprzętu, a może Twój czas jest na wagę złota, a przy tym wcale nie chcesz rezygnować z domowych posiłków – zapraszam do dalszej lektury, przedstawię Ci wielofunkcyjne urządzenie, które jak osobiście się przekonałam – ma wiele zalet, sporo potrafi i z powodzeniem może zastąpić kilka osobnych urządzeń.


poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Bób z boczkiem i smażonymi ziemniakami


Gdy kilka dni temu ostatni raz odwiedziłam swoje ulubione miejsce zakupów - bób nadal zajmował mocne miejsce na wszystkich warzywnych straganach. Oczywiście skusiłam się na porcję, jakżeby inaczej! kalkulując w myślach, że prawdopodobnie będzie to już jedna z ostatnich, a może i prawdziwie ostatnia szansa na zielone strączki w tym sezonie.
Przez kilka dni zaaferowana otaczającymi mnie okolicznościami przyrody i wszechobecnymi pierogami (które uwielbiam i których w tychże okolicznościach przyrody sama nie muszę kleić, żeby do syta się najeść :)) na chwilę zapomniałam o zieleninie.


czwartek, 30 lipca 2015

Kwiaty cukinii faszerowane trzema serami


Nasze pierwsze spotkanie miało miejsce na toskańskiej ziemi. I wyglądało jak... porażenie prądem. Jeden kęs i bum! Zachwyt i fajerwerki! :)
Od tamtej pory minęło blisko dziesięć lat, a ja do dzisiaj największym sentymentem darzę jadalne kwiaty w postaci, którą wtedy poznałam. To już tradycja: gdy w moje ręce trafiają żółciutkie kwiaty cukinii – w pierwszej kolejności zanurzam je w tempurze (albo cieście naleśnikowym) i głęboko smażę. Można chrupać bez końca, takie to pyszne, choć o diecie niestety należy zapomnieć. ;-)
Kolejne pęczki zjadamy już w nieco bardziej urozmaiconej formie. Bo jadalne kwiaty dają wiele możliwości.


wtorek, 28 lipca 2015

Pleśniak z czarną porzeczką


To było ostatnie ciasto, jakie udało mi się upiec jeszcze przed urlopem. Musiało się pojawić, bo kwaskowy pleśniak to jedno z naszych ulubionych i najchętniej zjadanych wypieków. To głównie z jego powodu, w letnim sezonie smażę sporą porcję dżemu z czarnej porzeczki. Bo to gwarancja, że każdy "zimowy" pleśniak będzie super udany, ze sporą dawką prawdziwych (choć  przetworzonych) owoców, a nie wypełniaczy wszelakich.
Oczywiście wersja, którą przygotowuję o tej porze roku, a więc i ta z załączonych zdjęć - to wersja na wskroś letnia. :)


czwartek, 23 lipca 2015

Duet z przypadku. :) Czerwone porzeczki i orzechy laskowe.


Dwa ostatnie tygodnie to była prawdziwa gonitwa. Z czasem, z terminami, z zamykaniem projektów. Ostatnie zdjęcia, przepisy, kropki na końcu zdania. :) Tyle tego było, że gdy nadchodziła północ, albo i później - od nadmiaru emocji i zmęczenia ciężko było zasypiać.
Z poczuciem dobrze spełnionych obowiązków, dotrzymanych terminów i mam nadzieję – nie najgorszych zdjęć – czas powoli pakować bagaże i w końcu uciekać z wielkiego miasta w kierunku natury. Z północy na południe. Znad morza (a uściślając nie morza, tylko Zatoki) – w góry moje ukochane i najpiękniejsze. :)
Znacie to uczucie ekscytacji, gdy zbliża się długo wyczekiwany moment, prawda? :) Właśnie tego doświadczam i znów pewnie nie będę mogła spać, bo w głowie natłok myśli. A wszystkie oscylują wokół pięknych tatrzańskich panoram, tras i szlaków, które chciałabym zrealizować. I żeby tylko pogoda dopisała! :)